Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Podsumowanie 2015 #6: Konrad Janczura

Bez kategorii /

+

Renesans kinowej fantastyki.

Jak wielu w dzieciństwie zaczytywałem się w fantastyce, oglądając przy tym wspaniałe produkcje takie jak Blade Runner, Terminator czy nasz pokoleniowy Matrix. Filmy te nie tylko świeciły efektami specjalnymi, ale i rozwijały nieufność wobec czasów, w których przyszło nam żyć. Wszystko się zmieniło po sukcesie Władcy Pierścieni. Trylogia Tolkiena zmieniła kino fantastyczne w jedną wielką, naiwną baśniową krainę, ewoluującą coraz śmielej w stronę tandety i kostiumowego przepychu. Jednak Mad Max, a potem Przebudzenie Mocy Gwiezdnych Wojen przywróciły równowagę w hollywoodzkim kosmosie. Dla pierwszego brawa za niebanalny scenariusz, dla drugiego za wyjście z pojedynku z legendą obronną ręką.

Dojrzałość Łukasza Orbitowskiego.

Nareszcie znalazł się w Polsce pisarz, który nie stroi się w kostium pisarza, a po prostu dobrze pisze. Inna dusza jest bez wątpienia najlepszą pozycją, jaka ukazała się w rodzimej literaturze w tym roku, a przy tym pozbawiona nachalnego szprycowania jej treści pisarskim ja. To samo tyczy się kampanii promocyjnej i wszystkiego, co wydarzyło się wokół tej książki. Dojrzałe, konsekwentne i wieloaspektowe dzieło Orbitowskiego daje optymistyczną prognozę na dalsze dzieje polskiego pisarstwa, które nie ugrzęźnie w błocie surdutów i brylantyny.

Przemiana Rycha Pei.

Wiele można mówić o polskich raperach, ale na ogół wszystko, w Polsce i na Zachodzie, obraca się wokół tego, kto jest bardziej true playa lub real muthafuckin’g. Tegoroczny krążek poznańskiego rozrabiaki, do niedawna znanego głównie z hashtagów typu wszystko na mój koszt czy tak kończą frajerzy, okazał się niezwykłą opowieścią o życiu w surowej, polskiej rzeczywistości. Wysoce klasowym przyznaniem się do błędów. Peja opowiedział o walce z alkoholowym nałogiem, wewnętrznym odrodzeniu, pracy nad sobą i pokornym, powolnym przyjmowaniu zagubionych wartości. Wszystko okraszone podkładami nawiązującymi do złotej ery najtisowego hip-hopu (nie mówiąc już o tym, że wśród gości pojawił się sam AZ). Tak trzymać, Rychu, tak trzymać!

 –

Polska jako zjawisko kulturowe.

Wieloletnie emancypowanie Polaków z gnuśności, jaką nazywają tradycją, zakończyło się fiaskiem. Począwszy od kompromitacji całej polskiej polityki jako takiej, poprzez fatalny język debaty politycznej, wulgaryzacji życia publicznego, walki na coraz bardziej absurdalne okładki prasowe. Palenie kukły żyda na wrocławskim rynku – czy to naprawdę się dzieje? Długo by wyliczać. Abstrahując od wyniku wyborów, w życiu Polaków przełamana została bariera zdrowego rozsądku, który spajał to społeczeństwo w najbardziej trudnych momentach. Główne problemy przeniesione zostały do świata fikcji. To kultura zdominowała polskie życie, i to nie kultura, która w tym momencie byłaby właściwa, a przede wszystkim wysmakowana.

Szczepan Twardoch.

Tak jak świat polityki pogrąża się w abstrakcyjnej błazenadzie, tak świat literatury w czymś, co w ogóle trudno nazwać. Słowo, twórczość, finezja – to wydawałoby się już martwe hasła. Szuka się twórcy jako aktora, twórcy jako modelki. Mężczyzny z thrillerów z cyklu prawdziwe historie, który cierpi na borderline, a cierpienie to okrasza lansem i buchalterią. Twarz marki Mercedes, a potem narcystyczny, nudny dziennik. Złość na magazyn „Playboy” za wniosek, że autor Morfiny lepiej ubiera się, niż pisze. Tak oto Twardoch dołączył do parnasu, na którym siedzą już Kinga Dunin i Ignacy Karpowicz. Powinien przepraszać Śląsk.

Śmierć Lemmiego Kilmistera.

W tym ponuro kolorowym baroku, którym jest dzisiejszy showbusiness, zawsze miło było zobaczyć drania z zawiadiackim wąsem, twarzą zdradzającą wiele butelek whisky i kapeluszem nocnego jeźdźca. Do końca życia potrafił rzucić coś, co od razu chwytały wszystkie popkulturowe magazyny. Jego brodawka na twarzy kpiła sobie z dzisiejszych wygładzonych gwiazdeczek, których stylistyczny obłęd wywołuje w wielu odbiorcach smutną refleksję na temat tego, że ludzkość oszalała. Będzie ciebie brakowało Lemmy, twoje zdrowie!

!

Linia muzyczna Ha!artu  

Trzy tomy: Nowa muzyka brytyjska, Nowa muzyka niemiecka i Nowa muzyka amerykańska ugruntowały moją wiedzę o dwudziestowiecznym rozwoju kultury związanej z muzyką. Dzięki tym książkom w końcu to, co wiem, nie jest efektem przypuszczeń, a rozważań znawców z różnych dziedzin: muzyki, kulturoznawstwa, socjologii. Nareszcie potrafię udowodnić ciągłość między europejską tradycją muzyczną a europejską muzyką pop (coś, co zawsze dostrzegałem, czego jednak nie umiałem opisać). Świetnie wygląda na półce, jeszcze lepiej przy głośnikach. Polecam.

Konrad Janczura

(ur.1988) – kiedyś dobrze zapowiadający się pisarz i krytyk, teraz... pracownik bankowego IT. Autor powieści „Przemytnicy” (Ha!art, 2017). Trzeźwy jak świnia miłośnik gier video