Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Homoerrata (K. Tomasik „Homobiografie” – wyd. 2 rozszerzone)

Recenzje /

Czytając pierwsze wydanie Homobiografii Krzysztofa Tomasika miałem uczucie niedosytu i sarkałem na rozmaite braki warsztatowe, las uproszczeń i moralną dwuznaczność buszowania w życiorysach. Niedawno pojawiło się drugie, rozszerzone wydanie i mam wrażenie, że udało się pozbyć większości niedostatków. A nawet jeśli się mylę, to i tak warto czytać Tomasika, bo już wkrótce mogą nadejść czasy, kiedy odkrywane przez niego fakty znów znikną z publicznej dyskusji.

Problem z lekturą Tomasika (dotyczy to także równie interesującego i ważnego Gejerelu) bierze się z nierówności efektów jego pracy. Autor wykonuje potężną robotę detektywistyczną, przeczesuje archiwa, sięga do zapomnianych książek i czasopism, dobiera frapujące przykłady, a w rezultacie powstają książki publicystyczno-popularyzatorskie. Potrafię sobie wyobrazić, że przy odrobinie mobilizacji i warsztatowej ogłady mógłby stworzyć w akademickich ramach równie ważne teksty jak pionierskie prace Germana Ritza. Jednocześnie wizualizuje mi się gorszy wariant, w którym lektura Gejerelu, Homobiografii czy nawet antologii reportaży z czasów PRL Mulat w pegeerze jest tylko śledzeniem ciekawostek i skandali. Jego książki mogłyby zalegać w kioskach obok publikacji Leszka Bubla, zbiorów michałków i pamiętników Waśniewskich. Na szczęście chroni je status wydawcy i tematu. Krytyka Polityczna jest zbyt „lewacka” dla żądnych sensacji czytelników, a homoseksualizm – poprzez dokonujące się na naszych oczach upolitycznienie – przestał być tematem atrakcyjnym i egzotycznym dla takiego obiegu czytelniczego.

Drugie wydanie Homobiografii uzupełniono o nowe fakty, rozszerzono listę bohaterów. Oprócz obecnych w pierwszej edycji tekstów o Marii Konopnickiej, Marii Komornickiej/Piotrze Właście, Marii Rodziewiczównie, Karolu Szymanowskim, Zofii Sadowskiej, Annie Iwaszkiewicz, Antonim Sobańskim, Janie Lechoniu, Marii Dąbrowskiej, Jarosławie Iwaszkiewiczu, Jerzym Zawieyskim, Witoldzie Gombrowiczu, Jerzym Andrzejewskim, Zygmuncie Mycielskim, Konstantym Jeleńskim i Pawle Hertzu, można w nim znaleźć nowe homobiografie: Zbigniewa Uniłowskiego, Wilhelma Macha, Aleksandra Janty-Połczyńskiego, Haliny Lenczewskiej i Antoniego Bormana. Opublikowane wcześniej rozdziały zostały rozbudowane o nowe wątki i wypowiedzi. Nieodmiennie cieszą zwłaszcza te, które dotyczą mniej znanych postaci – wyciągają z niepamięci choćby Wilhelma Macha i jego tragiczne losy, zresztą najwyraźniej wbrew woli rodziny oraz instytucji odpowiedzialnych za pamięć o pisarzu, którym zupełnie wystarczyłoby posiadanie atutu w postaci „pisarza ziemi ropczyckiej”, którego nikt nie czyta i nie wyciąga kontrowersyjnych wniosków.

Warto też przyjrzeć się tym biografiom, które swojego czasu prowokowały najmocniejszą krytykę: Konopnickiej (funkcjonującej dziś jako autorka szkolnych lektur i dyżurna poetka patriotyczna) lub Marii Rodziewiczówny – pamiętanej głównie przez wzgląd na narodowe, zagrzewające ducha ramotki. Skomplikowane życie osobiste autorki może być jednym z powodów, dla których jej imponujący i popularny niegdyś dorobek tak szybko się zestarzał. Historię Piotra Własta czytelnicy bez filologicznego wykształcenia przeczytają pewnie z zapartym tchem. Z książki Tomasika można wiele dowiedzieć się również o obyczajach i mentalności dawnych pokoleń Polaków oraz zakulisowym życiu literackim. Najmniej – o samej literaturze. To pewien paradoks tej lektury: opowiadając o losach pisarzy, nie przynosi rozważań historycznoliterackich. (Tych, którzy szukają śladów homoseksualnej tożsamości w literaturze mogę odesłać do znakomitej książki Ewy Chudoby).

Jednak to nie jest książka o literaturze, tylko o lukach w biografistyce. Dlatego zapewne wzbudziła niepokój części krytyków. We wstępie Tomasik z poczuciem gorzkiej satysfakcji komentuje dawne recenzje Jerzego Sosnowskiego, Dariusza Nowackiego, Tomasza Terlikowskiego i innych. Wspomina o prześmiewczej recenzji Kazimierza Malinowskiego w „Lampie”, który nazwał tematykę Homobiografii „obyczajową ropą”. Poniekąd słusznie, w końcu rzecz dotyczy bólu, ukrywania tożsamości, problemów z adaptacją w nieprzyjaznych warunkach. Opór krytyków mógł wywodzić się właśnie stąd, że portretowanie pisarzy poprzez ich tożsamość seksualną wydaje się czynem nieco barbarzyńskim. Ale wyszło inaczej. Po latach nie warto uznawać tamtego pierwszego sukcesu za gorzki. Tomasik podkreśla, że biografistyka w ciągu kilku lat przestała pełnić służebną funkcję wobec „poważnego” literaturoznawstwa. Tymczasem, jej wartość przejawia się właśnie w uzupełnieniu tego, co pomijali poprzednicy. To nie gest przeciw historii literatury polskiej, ale wezwanie ku pełniejszej lekturze.

Po latach Homobiografie straciły walor książki przełomowej, ale zyskały szansę na spokojny, wnikliwy odbiór i współistnienie z opracowaniami o charakterze akademickim. W szerszym kontekście warto zwrócić uwagę, że na naszych oczach dokonał się pewien istotny etap emancypacji homoseksualistów, do czego przyczyniła się m.in. praca Krzysztofa Tomasika. Ta homoerrata została przyjęta do wiadomości i funkcjonuje w debacie publicznej. Może zmiany zaszły już tak daleko, że za kilka lat  nie będziemy jej ukrywać jak bibuły w poprzednim ustroju, a przedmiotem naszego zainteresowania przy ocenianiu kolejnych wydań będzie tylko naga jakość tekstu? Oby. Zostało przecież wiele innych „trudnych i delikatnych” tematów do „odrobienia”.

Jan Bińczycki

(ur.1982) – bibliotekarz, publicysta, regionalista współzałożyciel kolektywu „Tłusty Druk”, co tydzień prowadzi program pod tą samą nazwą na kanale Reset Obywatelski.