Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Nowy Jork – Bayaka, Bayaka – Nowy Jork (wywiad z Michaelem Obertem i Alexem Tondowskim) – cz. 2

Rozmowy /

Zobacz część pierwszą

 

EB: Powiedziałeś wcześniej, że po sześciu miesiącach od twojej rozmowy z Alexem byliście już w dżungli ze sprzętem…

Alex Tondowski: Tak, zaczęliśmy kręcić film mniej więcej po sześciu miesiącach od tego spotkania.

Michael Obert: Mieliśmy szczęście, bo wszystko działo się naturalnie, na planie nikt nie patrzył w obiektyw kamery, nie zauważał jej obecności.

EB: Ale jest jeden dość zabawny moment, scena, w której dwóch mężczyzn mówi, że powinniście im płacić za to, że ich kręcicie. Oni czują obecność kamery, wiedzą, że są obserwowani.

AT: Tak, ale ci mężczyźni z bronią, to są kłusownicy. To nie są członkowie plemienia Bayaka. To Bilo – Afrykańczycy nienależący do Bayaka.

MO: To są kłusownicy, którzy przybywają z daleka, nie należą do tej ziemi ani kultury, są intruzami tego systemu. Mają swoje własne powody, dla których tam są, walczą o przetrwanie, potrzebują mięsa, żeby wyżywić rodzinę. Trafiliśmy na nich przypadkowo i postanowiliśmy nie wyłączać kamery. Improwizowaliśmy. Wydawali się niebezpieczni, pytali co wy tu robicie?”, mieli broń. Operator, Siri Klug, przestraszyła się, a ja naciskałem, żebyśmy sfilmowali tę scenę. Dzięki moim wieloletnim doświadczeniom z pracy w Afryce wiedziałem, że nic nam się nie stanie, że nie będą do nas strzelać. Byli agresywni, ponieważ nie przestawaliśmy kręcić, ale w końcu wycofali się, „udawajmy, że ich nie ma”, „biali”, tak mówili o nas, wtedy sfilmowaliśmy tę scenę. To jest jedyny moment, kiedy my – ekipa – pojawiamy się w filmie, zdradzamy swoją obecność. Dla widowni może nie być jasne, że to są kłusownicy, a nie członkowie plemienia Bayaka, ale nawet jeśli tak jest, uważam tę scenę za interesującą i ważną. Taka sytuacja znowu prowadzi do rozważań, o których już wspominałem: kto ogląda, a kto jest oglądany?

EB: Czyli: kto jest bardziej egzotyczny i inny, i dla kogo?

MO: I co o tym drugim myśli (?) każda ze stron? Co to znaczy oglądać, ale też być oglądanym? Co to znaczy, kiedy w ostatniej scenie ta starsza kobieta zagląda nam prosto w oczy, obserwuje nas, widzów, a w offie słyszymy dźwięki miasta.

EB: To niesamowity moment, Samedi wraca z Nowego Jorku do swojego afrykańskiego domu i wiemy, że nic już nie będzie takie samo jak przedtem. Ta podróż wywraca przecież jego życie do góry nogami, zmienia je na zawsze. Teraz on, tak jak dwadzieścia lat temu jego ojciec, będzie musiał podjąć decyzję, czy chce zostać w kraju, w którym się urodził, czy woli wybrać życie w Nowym Jorku, z dala od matki i społeczności, od swojego pierwszego domu. Dla mnie, jako cudzoziemki mieszkającej w Nowym Jorku od stosunkowo niedawna, jest to bardzo dziwne doświadczenie. Czuję się czasem jak rzadki okaz w zoo, przy czym nie wiem, kto jest tym, kto tutaj kogoś ogląda, a kto jest oglądany, kto jest bardziej egzotyczny, dziwny, niezwykły.

MO: Ta gra w „postrzegać i być postrzeganym” (tak jak w teorii spojrzenia w filozofii Sartre’a, gdzie spojrzenie jest związane z władzą i posiadaniem – przyp. mój, E.B. spoglądając, patrząc na coś, zaglądając czemuś lub komuś prosto w oczy znaczy mieć władzę na tym czymś/kimś, panować na tym czymś/kimś) to jedna z konsekwencji wynikających z ruchu, przemieszczania, podróżowania, w dzisiejszych czasach podróżowanie ma zupełnie inny wymiar, wsiadamy i wysiadamy z samolotu, przemieszczamy się błyskawicznie. Pytanie: gdzie jest nasz dom, gdzie się czujemy jak w domu, do czego przynależymy? Żyjemy w XXI wieku, ty mieszkasz w Nowym Jorku, ja w Berlinie, czasem nie mam żadnej bazy, przez dziesięć lat cały czas podróżowałem. Żyłem w Ameryce Łacińskiej, potem w Senegalu, żyłem we Francji, Niemczech, potem znowu mieszkałem gdzie indziej. Dziś ludzie nie żyją już w miejscu, w którym się urodzili. Widzimy Louisa, zostawił swój dom, znalazł nowy, wraca do swojego dawnego domu i zdaje sobie sprawę, że już do niego nie należy, że już nie czuje się tam „u siebie”. W tym samym czasie jesteśmy świadkami tego, jak Samedi opuszcza swój dom (nie mając jednak żadnych wątpliwości, że jest nim las deszczowy) i ma szansę udać się do Nowego Jorku, wraca stamtąd, przy czym nie widzimy już tego w filmie, to widz musi sobie wyobrazić, co dzieje się potem. Samedi jest członkiem jednego z ostatnich na świecie plemion łowców i zbieraczy. Stracić swój dom, to znaczy stracić bardzo wiele, swoją kulturę, tożsamość, wartości, strukturę. Urodziłem się w małym mieście w południowo-zachodnich Niemczech, z mojego okna mogłem zobaczyć rzekę, Ren. Spędziłem całe moje dzieciństwo i młodość nad brzegem tej rzeki, łowiąc ryby, obserwując statki. Zadawałem sobie pytanie, dokąd one płyną, w końcu stałem się podróżnikiem, opuściłem to miejsce. To był mój dom: okno, przez które mogłem zobaczyć rzekę. Tak naprawdę nigdy nie wróciłem. Ale kiedy się tam pojawiam, to od razu udaję się nad moją rzekę, zanurzam w niej dłonie i to uczucie jest dla mnie czymś, co nazwałbym moim domem. Zawsze kiedy byłem w podróży, robiłem to samo, szukałem nowej rzeki, zanurzałem w niej dłonie, i to uczucie się pojawiało. Z drugiej strony: dom jest oczywiście związany z systemem, systemem globalistycznym, kapitalizmem. Tu chodzi o pieniądze, musisz pracować, żeby móc przetrwać, żeby kupić, co chcesz…

EB: Tracimy kontakt z naturą, rzeką, domem.

MO: Jesteś skazany na coś, co nie ma dla ciebie i twojego życia kompletnie żadnego znaczenia. Louis mówi w pewnym momencie: czuję się jak hologram, nie jestem już prawdziwym człowiekiem”, albo: część mnie jest tu, ale druga część już nie” (part of me is here, but part of me is not), dla mnie to jest jeden z najważniejszych momentów w filmie,  teraz to Louis na nas patrzy. Ma przecież szeroką antropologiczną perspektywę, krytykuje społeczeństwo, przyznaje jednak, że kapitalizm ma również swoje dobre strony. Samedi, Louis – to są dla nas lustra.

EB: Żona Louisa jest w filmie prawie nieobecna, mówi, że Louis nigdy nie chciał zabrać jej ze sobą do Nowego Jorku. Przyznaje też, że nie wolno jej było okazać swoich uczuć, dopóki nie zrobił tego Louis. Każda kobieta mogłaby coś takiego powiedzieć (no, może poza Amerykanką), to brzmi tak uniwersalnie.

MO: Dlatego możesz łatwo się z nią utożsamić. Kiedy mamy do czynienia z inną kulturą, to zawsze jest taka relacja: ja i „inny”, ja versus „drugi”. Najpierw zauważasz tylko różnice. I z tych różnic rodzą się sądy, opinie, które sobie wyrabiamy o „innym/innych”. Ale jeśli nie chcesz osądzać lub nie próbujesz osądzać, zapominasz o sobie i o tym wszystkim, czego się do tej pory nauczyłeś, patrzysz na nich, spędzasz czas z tymi ludźmi, i powoli odsłaniają się przed tobą wszystkie te sekrety, o których nie miałeś pojęcia. A za tymi różnicami zaczynasz odkrywać podobieństwa. To, co nas łączy, to 95 procent, reszta to ściana, która oddziela nas od „innego”, tego, którego chcemy poznać.

EB: Tak jak granice państw w sztuczny sposób oddzielają od siebie ludzi.

MO: Tak, to jest właśnie to, co chcieliśmy uzyskać w tym filmie, pozbyć się tego muru różnic pomiędzy „ja” i „ty”,.

Drzwi pomiędzy tobą a mną są zamknięte, ten film je otwiera. A nawet: pozbywamy się tych drzwi. Ale zostają jeszcze schody: ja nie jestem tobą, ty nie jesteś mną. Mimo to nie jestem od ciebie oddzielony. Drzwi nie sa strefą separacji, to strefa wspólna.

EB: To jest opowieść o budowaniu domu. Las jest domem.

MO: Te rozważania prowadzą nas do metafory okna, które oddziela wnętrze od zewnętrza, ale jest to także strefa, gdzie te dwie strony się spotykają. Nie jestem idealistą, żeby uważać, że ja i Bayaka jesteśmy tacy sami i niczym się nie różnimy. Na szczęście nie jesteśmy tacy sami. Louis też nie jest idealistą, nigdy nie próbował stać się myśliwym, ani zbieraczem. On nie jest Bayaka. On nigdy nie chciał stać się Bayaka.

EB: Jego żona opowiada o tym, jaką rolę pełni Louis w społeczności plemienia, jakie jest jego miejsce w hierarchii. Nie jest myśliwym ani zbieraczem, jest biały, ale wspiera wspólnotę.

MO: Louis nie może stać się czarny. Jak mówi jego żona: Jest jednym z nas, nasz język żyje w jego głowie, ale nie może stać się czarny.  Mimo to jest jednym z nas.

 

SONG FROM THE FOREST

reżyseria: Michael Obert

zdjęcia: Siri Klug

produkcja: Alex Tondowski, Tondowski films & Friends

język: yaka, angielski

kraj produkcji: Niemcy

rok produkcji: 2013

czas trwania: 96 minut

 

Planet + Doc Festival w Warszawie i Wrocławiu:

KINOTEKA (Warszawa)
14.05 / 21:30
15.05 / 21:30
16.05 / 17:00
17.05 / 21:30

DOLNOŚLĄSKIE CENTRUM FILMOWE (Wrocław)
10.05 / 21:00
11.05 / 17:00
16.05 / 17:00

Więcej informacji na stronie festiwalu Planete + Doc Festival: www.planetdocff.pl
Strona polskiego dystrybutora i synopsis filmu:

http://www.againstgravity.pl/uciekinier-z-nowego-jorku/

Michael Obert spotka się z widzami/Q&A z Michaelem Obertem po pokazie filmu 14 maja o 21.30 i 15 maja o 21.30, oba pokazy odbędą się w Kinotece w Warszawie.