Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Źli chłopcy

Artykuły /

Od wieków krąży legenda, iż wszystkie kobiety tego świata lubią złych chłopców – z nieprzyciętymi paznokietkami, uwagami w dzienniczku, chmurnym spojrzeniem, niepokornym podejściem do norm i zasad, bez polisy na życie, za to z mroczną fantazją oraz motorem. Panowie, próbując sprostać tym oczekiwaniom, od wieków tłamszą swe gołębie serca, by w oczach pań wypaść jak najlepiej, czyli jak najgorzej. Nawet Michael Jackson, słodkie dziecię muzyki pop o twarzy Diany Ross, usilnie próbował wszystkim wmówić that he’s bad, he’s bad. Cóż, znam gorszych, czyli lepszych.

Dr House, Walter White, Don Draper, Ari Gold, Dexter, Michael Scofield – to są, proszę Państwa, prawdziwi łajdacy, źli chłopcy, których pokochali widzowie na całym świecie. Specjaliści od scenariuszy, opisując tajemną sztukę konstruowania postaci, niezmiennie przekonują, iż aby dotrzeć do widza, zdobyć jego serce oraz cenny czas, musimy stworzyć bohatera, który wzbudzi sympatię. Świetnie, jeżeli przy okazji będzie można się z nim także identyfikować. Spójrzmy zatem na plejadę naszych panów. Neurotyczny, arogancki lekarz-kaleka traktujący pacjentów jako przykry dodatek do choroby, nauczyciel chemii produkujący po godzinach metamfetaminę, pracownik agencji reklamowej promujący niezdrowe nałogi oraz zdradę małżeńską, bezczelny, pozbawiony zasad moralnych agent gwiazdy filmowej, seryjny morderca… Czy jest sens brnąć dalej? To oczywiste, iż od pewnego czasu serca serialowej widowni zdobywają bardzo, bardzo źli chłopcy. W kinie od zawsze ten typ postaci cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Weźmy chociażby Rhetta Butlera w słynnej scenie Przeminęło z wiatrem, kiedy na rozpaczliwe pytania Scarlett dotyczące tego, cóż ona bez niego pocznie, rzuca frywolną odpowiedź: Frankly, my dear, I don’t give a damn. Nie dość, że rozrabiaka, to jeszcze kłamca. Równie niebezpieczny urok roztacza Marlon Brando w większości swoich filmowych wcieleń, poczynając od brutalnie seksownego Stanleya Kowalskiego z Tramwaju zwanego pożądaniem, na nihilistycznym Paulu z Ostatniego tanga w Paryżu kończąc.

Serialowi źli chłopcy zdobywają sympatię nie tylko żeńskiej części publiczności. Jest to rodzaj bohatera, który skutecznie odciągnął widzów obu płci od ekranów kinowych, gromadząc ich tłumnie przed telewizorami. Niepokorni, zbuntowani, o niejednoznacznej moralności – współcześni idole z telewizyjnych serii to postaci iście byronowskie. Teoretycznie nie mają prawa wzbudzać sympatii. Mordują, oszukują, przeklinają, nie ratują świata, a ich postępowanie należy uznać za dalekie od powszechnie panujących norm i zasad. Prym pośród niech wiedzie niejaki Walter White z Breaking Bad – zahukany nauczyciel chemii, który w dniu swoich pięćdziesiątych urodzin otrzymuje diagnozę lekarską wieszczącą rychłą śmierć. Powiedzieć, iż od tego momentu postanawia on zejść na złą drogę, to nic nie powiedzieć. Próbówki ze szkolnego zaplecza przenosi na melinę, aby rozpocząć produkcję metamfetaminy, w zaledwie dwóch pierwszych odcinkach dopuszcza się morderstwa, obraża swojego szefa, który od zawsze jeździł mu po głowie, wkracza w narkotykowy świat i spuszcza lanie młodocianym dręczycielom swego syna. Michael Scofield z Prison Break bryluje z kolei w środowisku więziennym, natomiast Don Draper, bohater Mad Men, z klasą, elegancją oraz szklaneczką whisky w dłoni obraca się pośród układów i spisków wielkich korporacji. Ostre jak brzytwa poczucie humoru oraz absolutny brak poszanowania uczuć innych ludzi to typowe metody działania doktora House’a oraz hollywoodzkiego agenta Ariego Golda z serialu Entourage. Obaj nie należą do dyplomatów i hołdują zasadzie, iż cel uświęca środki. Z kolei Dexter – przemiły morderca, postać tytułowa serialu – tuż po śniadaniu przystępuje do konsekwentnego powiększania imponującej listy swoich ofiar.

Dlaczego kochamy każdego z nich, dlaczego jesteśmy w stanie im to wszystko wybaczyć? Ponieważ nie są oni typowymi antybohaterami – głupimi, odrażającymi i pasywnymi. Są ambiwalentni. Trudne słowo, trudny bohater. Istnieje jednak pewna zasada pomagająca w konstruowaniu tego typu postaci. Bohater ambiwalentny (jakkolwiek zły by nie był) przekona nas do siebie, jeśli ma dodatkową, dominującą cechę, wyjątkowy przymiot, taki jak chociażby nieprzeciętna inteligencja. Dr House to bezczelny i obcesowy typ, ale zarazem genialny specjalista, który rzadko się myli. Ryzykuje i zazwyczaj wygrywa, podejmuje kroki, na jakie nikt inny by się nie odważył, wybitna intuicja pozwala mu dostrzec rozwiązania niedostępne dla przeciętnych umysłów. Ariemu Goldowi, chociaż reprezentuje on postawę typowego oportunisty, nie można odmówić wyjątkowej skuteczności w działaniu. Konsekwencja i nieustępliwość doprowadzają go na sam szczyt – zostaje największym, najbardziej wpływowym agentem w Hollywood. Za równie wybitnego przedstawiciela wykonywanej przez siebie profesji należy uznać Dona Drapera – dyrektora kreatywnego agencji reklamowej Sterling Cooper. Młodsi copywriterzy obgadują go za plecami wieszcząc rychły koniec kariery, lecz w głębi serca zazdroszczą mu talentu oraz umiejętności. Każdy z wymienionych bohaterów, niezależnie od tego, co robi, jest mistrzem w swoim fachu, choćby i miał on polegać na mordowaniu ludzi. Nikt nie pozbawi ofiary życia z większą precyzją i finezją niż Dexter. Nawet Walter White, dzięki ogromnej wiedzy z zakresu chemii, produkuje metamfetaminę, której jakość zadziwia najbardziej doświadczonych dealerów. To prawdziwa sztuka! – komentują gangsterzy „ugotowany” przez niego towar. Wychodzi na to, iż widzowie są jak Bułhakowska Małgorzata – pasjami lubią bohaterów, którzy to, co robią, robią po mistrzowsku.

Co więcej, wielu z ekranowych złych chłopców musi mierzyć się z jakąś szczególną słabością lub zagrożeniem – śmiertelna choroba (White), traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa (Dexter), brat oczekujący wyroku śmierci (Scofield), ułomność fizyczna (dr House). Nic, co ludzkie, nie jest im obce, tym bardziej wzbudzają naszą sympatię. Czasami zupełnie niechcący zdarzy się im ujawnić bardzo głęboko ukryte pokłady wrażliwości. Walter White kocha swoją żonę nad życie i gromadząc pieniądze ze sprzedaży narkotyków, myśli tak naprawdę o niej i kalekim synu. Podobnie dla Ariego Golda rodzina to najważniejsza wartość i choć często zdarza mu się ją zaniedbywać, w ostatecznym rozrachunku zawsze staje po ich stronie. Scofield, aby ratować własnego brata, daje się zamknąć w więzieniu. Bohaterowie ci ponadto ewoluują, co także czyni ich bardziej wiarygodnymi. Odejście od czysto epizodycznej konstrukcji seriali, tak popularnej w latach dziewięćdziesiątych, na rzecz linearnej opowieści rozwijającej się z odcinka na odcinek pozwala konstruować obecnie postaci złożone, o pogłębionym rysie psychologicznym. Twórcy scenariuszy mogą pozwolić sobie na wgląd w przeszłość bohatera, starannie zarysować osobowość, postawić w sytuacjach, które zmienią całe jego dotychczasowe życie. Seriale coraz bardziej przypominają filmy kinowe, tym samym źli chłopcy mają większą szansę rozwinąć skrzydła i zdobyć naszą sympatię, wychodząc poza nieskomplikowany format sitcomu.  

I tak oto tajemnica została odkryta. Jak się okazuje, niepokorne, antyspołeczne zachowania, mroczny wizerunek oraz nagminne łamanie zasad to tylko dodatek do części właściwej mężczyzny, czyli talentu, geniuszu, charyzmy oraz głęboko ukrytej wrażliwości. Przymioty te w zupełności wystarczą, aby zawrócić w głowach rzeszom kobiet. A, no i dobrze jest być także obłędnie przystojnym. I to w zasadzie już wszystko.

Aleksandra Świerk

(ur. 1983) – podczas studiów pisała i czytała (wiedza o kulturze, UJ), po studiach zabrała się za filmy (festiwale filmowe, warsztaty scenariuszowe, produkcja), obecnie głównie pisze, zazwyczaj o kulturze, czasem scenariuszowo, czasem publicystycznie, czasem nawet kreatywnie. Ulubiony cytat: cokolwiek myślisz, pomyśl na odwrót.