Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Z historii polskiej farmacji

Recenzje /

Apteka Witkacy Express pomyka sobie radośnie poprzez słowiańskie doliny i wzgórza, dym z lokomotywy wydyma bezwstydnie żagle, a nieopodal rzeka dostojnie steruje swym nurtem. Obrazek jak z Muncha. Stacje rozpływają się w domysłach, bo rozkład jazdy już dawno przestał obowiązywać, a może raczej od początku był fikcją, sprytnym wytrychem dla zmylenia czasu. Maszynistą tej onirycznej jednostki jest niejaki Jędrzej Kodymowski alias Kodym – mentalny gitowiec, kryptonazista i pogromca gejów (jak barwnie scharakteryzował go kaszubski krajan Krzysztof Skiba) – lub może po prostu charyzmatyczny, acz mocno kontrowersyjny lider, wokalista, gitarzysta i autor tekstów, w pocie czoła dorzucający koks do paleniska.

Początki Apteki toną w mrokach stanu wojennego – podobno pierwszy koncert zespołu odbył się w 1983 roku w gdańskim Klubie Harcerza. Sztywne chronologie nie mają tu jednak większego sensu, jako że Apteka bardziej niż regularną grupę rockową przypominała wtedy muzyczno-kabaretowy kolektyw nieposiadający stałego składu i większych ambicji wydawniczych (o ile można o takich w ogóle mówić, skoro zespoły drugiego obiegu właściwie nie mogły myśleć o rejestracji i wydaniu płyty). Efemeryczność nie przeszkodziła jednak Aptece zostać jednym z filarów Gdańskiej Sceny Alternatywnej obok takich zespołów jak Bielizna, Po Prostu czy Bóm Wakacje w Rzymie. Pierwsze oficjalne nagrania grupy to dwa numery – AAA i Synteza, które ukazały w 1988 roku na składance Gdynia. W międzyczasie Apteka koncertowała, m.in. wystąpiła na warszawskim festiwalu Poza Kontrolą, w Jarocinie i na Grand Festivalu Róbrege.

Debiutancki album Apteki Big Noise, nagrany w dwuosobowym składzie Kodym–Wanat, ujrzał światło dzienne w 1990 roku. Zawierał on muzykę mocno pokręconą – psychodelicznego rocka w dość kosmicznym wydaniu.

W lata 90. Apteka wkroczyła z mocno zmienionym składem (dołączyli do niej basista Marcin Ciempiel oraz gitarzysta Janusz Sokołowski) i konsekwentnie zmierzała ku szczytom polskiej sceny niezależnej. Albumy: Narkotyki (1992) oraz Urojonecałemiasto (1993) stanowiły, jak się potem okazało, preludium do najlepszej chyba płyty Apteki – Mendy (1996) – bezwzględnie, niezależnie przebojowej, a przy tym stanowiącej esencję niekonwencjonalnego stylu – narkotycznej psychodelii, punkowej motoryki i oryginalnych parodystyczno–wulgarno-egzystencjalnych tekstów. Piosnki takie jak tytułowa Menda, Niezależni czy Chłopaki i dziewczyny stały się hymnami alternatywnego środowiska. Rok później Apteka wydała album Spirala zawierający stare numery w nowych szatach. Po 1998 zespół, a właściwie Kodym (bo częstotliwość zmian składu formacji – poza liderem oczywiście – odbywała się nieomal z dokładnością co do jednego albumu) zarządził sobie dłuższy postój.

Ale przecież Express jedzie, Express staje, lecz nigdy się nie spóźnia. Apteka weszła w nowe tysiąclecie dość nierytmicznie – reaktywacja grupy w 2003 roku zakończyła się klapą i faktyczny powrót nastąpił dopiero po 4 latach wraz z ukazaniem się albumu Apteka. W 2007 roku zespół dał także świetny koncert na festiwalu Open’er (autor o tym wie, bo tam był, słuchał, widział i oklaskiwał). W 2010 ukazała się płyta Tylko dla, znana głównie z kontrowersyjnej okładki, na której prałat Jankowski mierzy z broni palnej w potencjalnego słuchacza.

Takie lokalne imitacje skandali stały się zresztą znakiem rozpoznawczym Kodyma, który pod sztandarem Witkacego (albowiem, jak przyznaje w wywiadach, w jego rodzinnym domu szerzył się nieskrępowany kult autora Pożegnania jesieni) demaskuje wszelakich, cytuję, pseudoartystycznych mongołów oraz wielbicieli kakaowego oka. Wszelako odradzam czytanie jakichkolwiek wywiadów z Apteką – stopień wolnomyślicielstwa i bezkompromisowości sięgnął tam poziomu osiedlowego trotuaru, a szkoda byłoby uprzedzać się i ignorować sam zespół. Tym bardziej, że na początku marca Apteka  zaszczyciła nas nowym albumem – Od pacyfizmu do ludobójstwa – który bez wątpienia godny jest Państwa największej uwagi. Znajdziemy tam wszystko, co niezbędne dla dobrej alternatywnej zabawy: narkotyki (Amfetamina, haszysz, morfina), punkową zagrychę (Buła), niezależny hymn (Nie faworyt!!!) i liryczną balladę (Opowieść medialna) – a na dokładkę trzy hipnotyczne miksy Igora Boxxa. Podsumowując, polska farmacja znowu ma się dobrze, nad wyraz dobrze.