Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Wytrwałość i czułość (Ołeh Sencow, „Marketer” i „Nosorożec”)

Artykuły /

Spotykam się w mojej wyobraźni i pamięci z Ołehem Sencowem w bardzo nieoczywistej konfiguracji. Jego opowiadania o dorastaniu i niełatwym, choć pełnym wiary w lepszą przyszłość, wchodzeniu w dorosłość w Ukrainie lat 90. uruchamiają u mnie serię własnych wspomnień. Na tyle skutecznie, że zawieszam pierwszą lekturę i wracam do niej dopiero teraz. Powodem jednak nie jest tylko – tak przecież popularny – gatunek i uniwersalne doświadczenie dojrzewania. Chodzi bardzo konkretnie o wchodzenie w dorosłość na Krymie.

Miejsce urodzenia Sencowa, ukraiński Symferopol i cały półwysep, powraca w moich wspomnieniach pierwszych dorosłych wakacji. To właśnie ten kierunek obieram z przyjacielem i koleżanką pierwszego lata, gdy mogę się pochwalić dowodem osobistym. Z powodu nielegalnej aneksji Krymu kilka lat później ta podróż nie byłaby już możliwa. Trwająca wojna przeciwko Ukraińcom skłania do wielu działań i refleksji, ale także wspomnień ze świata „sprzed” – sprzed 24 lutego, sprzed wojny w Donbasie, sprzed aneksji Krymu. 

Do paru zdjęć z tych wakacji, odzyskanych ze zniszczonego dysku, wracam z mieszanką aktualnych refleksji na temat trwającej wojny w Ukrainie, wydarzeń 2014 roku, cierpienia i niesprawiedliwości, których doznali i doznają jej mieszkańcy z Ołehem Sencowem włącznie. W tej mieszance jest także sporo bardzo osobistych uczuć dotyczących dni spędzonych w tym nadzwyczajnym – trudnym i fascynującym – miejscu.

W Marketerze Sencow wskrzesza krymską codzienność lat 90., niestrudzenie walczy o pamięć o zwykłych i zupełnie niepowtarzalnych dniach. Miłościach, wzlotach i upadkach, klasowym zawstydzeniu i ambicjach, aby zbudować lepsze życie. O piciu wódki, jedzeniu szaszłyków i podrywaniu dziewczyn, skakaniu na główkę, zdawaniu egzaminów i poznawaniu przyszłych teściów. O tym, jak to jest, kiedy na Krymie ma się osiemnaście lat i jak to jest, kiedy się wyjeżdża. Bardziej niż literacka forma porusza mnie w tym zbiorze walka o uchwycenie tej raptowności dorastania, przeżytej materialności miejsca, paradoksalnej unikalności najbardziej trywialnych zdarzeń. Rekonstrukcja życia.

Bohaterowie Sencowa mają swoje długie krymskie historie, dorastają tu pełnowymiarowo i z trudem. Ja dorastam tam przez chwilkę, tę dzielącą moje dziecięce i dorosłe życie.

Przypominam sobie więc niekończącą się podróż wagonem sypialnianym, jeszcze ciepłe wareniki jedzone z woreczków na stacji kolejowej i lepkość pilawu jedzonego w miejscu, którego nie mogę sobie przypomnieć. Zapach pokojów, w których nocowaliśmy i zmienne szczęście z ciepłą wodą. Małego chłopca, który w kafejce internetowej pytał, gdzie nauczyłam się tak szybko pisać na komputerze. Temperaturę morza i światło w nocnym supermarkecie. Ale te drobiazgi to coś więcej niż podróżnicza przygoda. W tej samej kafejce pierwszy raz walczę z USOS-em. Stojąc w jej drzwiach, mrużę w słońcu oczy i słyszę przez telefon głos, który już niebawem przejdzie do mojej przeszłości. Barwę tego głosu zapamiętam właśnie z tej rozmowy. Równie precyzyjnie zapamiętam moment, w którym wysiadam w drodze powrotnej w Krakowie i nie wracam już do domu moich rodziców. Po wejściu do wynajętego mieszkania czuję, że moje ubrania pachną nadal Krymem. Krymski będzie też pierwszy papieros, jaki zapalę w życiu. Sama. Tak na próbę.

Sięgnęłam po książkę Sencowa w tym samym czasie, gdy czytałam znakomitą Dzielnicę D Artema Czecha. Stale szukam różnych wariantów opowieści coming-of-age, wciąż rzadziej trafiam na te niepochodzące z zachodnich języków i kultur. Dzielnica D to w tym zestawieniu bardzo oryginalna propozycja literacka, bazująca w dużej mierze na radykalnej zwyczajności zdarzeń. Mimo wprowadzenia wielu bohaterów wydaje mi się bardzo przenikliwa, narracyjnie nieoczywista.  Z kolei Marketer Sencowa to pod wieloma względami zbiór bardziej bezpośredni, ujawniający czułość wobec minionego świata. Jest to książka przejmująca także przez kontekst powstania, rolę, jaką mogła pełnić dla autora w czasie ekstremalnych doświadczeń.

Autor, wypuszczony kilka lat temu z rosyjskiego więzienia o zaostrzonym rygorze, w którym odsiadywał karę 20 lat w wyniku sfabrykowanego procesu w 2014 roku, napisał opowiadania z wątkami autobiograficznymi – jak podaje wydawca – w ciągu 11 dni w zakładzie karnym za kołem podbiegunowym. Te krótkie, skupione na kolejnych postaciach (ostatni utwór jest odmienny; osobliwa narracja prowadzona jest w pierwszej osobie z perspektywy samochodu) sprawiają wrażenie, jakby autor poszukiwał w swoich wspomnieniach możliwości ucieczki od dramatycznych zdarzeń. Nie chodzi jednak wyłącznie o eskapizm, ale także zdolność wykreowania wspomnienia codzienności, inicjacji, przełomów, decyzji, które zadecydują o losie bohaterów w taki sposób, aby można było na nowo znaleźć w nich dla siebie miejsce. Eksplorowanie momentu w biografiach bohaterów, w którym jeszcze wszystko, nawet jeśli nie było, to wydawało się możliwe. 

Dłużej nie mógł sobie pozwolić na stanie w miejscu. Nie chciał się zmienić w tego czterdziestoletniego gościa, który każde lato przeżywa tak samo. Chciał czegoś nowego, innego – a ten pionierski obóz już był.

Ale wszystko to będzie jeszcze nieprędko, a teraz stał i patrzył, jak płonie ognisko.

Wiele jest w tych opowiadaniach momentów, w których o losach młodych bohaterów decyduje przypadek, drobny błąd, łut szczęścia. Można jednak odnieść wrażenie, że bardziej istotne pozostają długotrwałe procesy wyznaczające status (ojciec zatrudniony na uczelni, rodzice z klasy średniej, rodzinny majątek) i upór bohaterów w dążeniu do celu. Nie zawsze się udaje, często na drodze stają problemy – z alkoholem, prawem, rodzinnymi oczekiwaniami, normami wyznaczającymi miejsce bohaterów w społecznej hierarchii. Czasem zawstydzenie, które wynika raczej z ekonomicznych niedoborów, aniżeli poczucia odmienności i przemocy ze strony innych. Pojawia się choćby student, który nosi sygnet z tombaku, aby wreszcie zdecydować, że nawet jeśli nikt tego nie zauważa – jest to tania gra pozorów; inny chłopak nie zaprasza znajomych do swojego mieszkania, ktoś z kolei występuje na rodzinnych biesiadach zamiast upragnionych koncertach. Trudno jednak znaleźć w tych tekstach cień fatalizmu. Paradoksalnie Sencow buduje obraz nie zawsze łatwego do podtrzymania, ale niezbędnego do przeżycia i rozwoju – optymizmu. Wydaje się, że zawsze można zacząć na nowo, że w większości przypadków jakoś to będzie.

Wszystko stało się nagle. Wybuch białej piany, przez chwilę widzisz swoje nogi i jeszcze czyjeś, a potem nakrywa cię ciemność. Znajdujesz się pod wodą i wypływasz na powierzchnię już instynktownie. Odwracasz się i widzisz, że do miejsca, gdzie fale z hukiem rozbijają swoje ciała o głazy, jest tylko kilka metrów. I że wkrótce rozbiją o nie również twoje ciało. Przed chwilą było strasznie i wesoło, a teraz „wesoło” nagle przepadło i pozostało tylko jedno samotne „strasznie”. 

To ciekawe, że Sencow zaczyna każde z opowiadań od zdarzeń z okresu dojrzewania – kiedy wszystko wydaje się jeszcze nieostateczne, niezdeterminowane, a drogi pozostają otwarte. To nie są opowiadania pogodne ani szczególnie serdeczne, czasem zdają się matowe, widać w nich rezygnację, innym razem optymizm, który udaje się utrzymać ze zmiennym szczęściem. Życie, które kreuje autor, jest ściśle powiązane z doświadczeniem pierwszych lat niepodległości Ukrainy, raptownie zmieniających się warunków życia w latach 90. Same przemiany systemowe i społeczno-polityczne nie są jednak przedmiotem jego osobnego namysłu – autor rzadko czyni to wprost. Zdaje się raczej zastanawiać, w jaki sposób było się wtedy młodym i na czym opierała się obietnica dorosłości. 

Tymczasem chaotyczny biznes zawładnął krajem. Dziko i na lewo, ale ludzie zaczęli robić pieniądze. On mieszkał na wsi, uczył się w szkole i zgrzytał zębami nad własną bezsilnością. Też chciał zarabiać. Sądził wtedy, że to jest najciekawsze zajęcie na ziemi. Jednak jego wiek i możliwości nie pozwalały mu zabrać się z tym wielkim nurtem. Robił wszystko, co mógł w tej sytuacji.

Szczególnie rozpoznania dotyczące tego, jakich wysiłków wymagało wybicie się w latach 90., przywodzą na myśl najnowszy film Sencowa – Nosorożec. Jest to radykalny wariant drogi, którą obierali młodzi mężczyźni w tamtym okresie – doskonale zestawialny z bohaterami Psów Pasikowskiego, mimo że dużo bardziej nasycony moralitetem i chrystologicznymi tropami. Gangsterskie kino, przepełnione koszmarnie brutalnymi scenami, oferuje wgląd w wyobrażenie głównego bohatera o swoistej nieuniknioności jego profesji i działań. Jako bezpiecznik swojej moralności – jak się okaże: oparty raczej na niewiedzy – uważa brak przemocy wobec dzieci, a także przekonanie, że ci, których zabił, byli gorsi od niego samego. Pod tym względem dostrzec można odmienność bohaterów Marketera – tam wydaje się, że każdy jest panem swego losu, tutaj ta sprawczość zdaje się dotyczyć wyłącznie przemocy i władzy nad życiem innych. 

Najciekawszy fragment – fantastycznie zmontowany, skupiony na przemianach życia rodziny Nosorożca – pochodzi jednak z samego początku filmu, gdy ciosy zadają sobie nadal mali chłopcy z sąsiedztwa. Widzimy tu chciane i niechciane zmiany, cykle powtórzeń i znużenie matki, dorastające dzieci, które zmieniają wygląd, zyskują powagę i kolejne rany na ciele. Prosta socjologia tego filmu – wychowanie i dziecięce środowisko determinujące wybory w dorosłym życiu – jest jednak trudna do jednoznacznego odrzucenia. Co jednak znaczące, odmawiać jej prawdziwości i nieuniknioności zdają się bohaterowie Marketera. Może to okres dojrzewania trzyma ich w tym mocnym poczuciu sprawczości, może to lata 90. obiecują, że pierwszy raz będzie inaczej, może niepodległa Ukraina napełnia ich wiarą w moc samostanowienia. Pozbawiony tego poczucia Nosorożec przyjmuje ciosy i je rozdaje, nie licząc na to, że może na trwałe zmienić swoje położenie. Proza Sencowa gra z tym filmem na wielu poziomach, jak rewers tej samej historii.

Zarówno Marketer, jak i Nosorożec to lektury bliskie, znajome z perspektywy polskiego doświadczenia transformacji. Odróżnia je czasem odcień, czasem skala, czasem intensywność optymizmu i fatalizmu. A czasem niemożność powrotu do miejsca młodości.

Ołeh Sencow

Marketer

przeł. Bohdan Zadura

Warsztaty Kultury 2020

Liczba stron: 168

Nosorożec (Носоріг)

reż. Ołeh Sencow,

101 min

2022

Artem Czech

Dzielnica D

przeł. Marek S. Zadura

Warsztaty Kultury 2020

Liczba stron: 312

Tekst jest częścią ukraińskiego wydania tematycznego, powstałego w ramach projektu „Kultura w akcji 2” współfinansowanego ze środków Miasta Krakowa
Olga Szmidt

(ur. 1989) – krytyczka literacka i telewizyjna, doktor literaturoznawstwa, współzałożycielka i redaktor naczelna portalu Popmoderna. Pracuje w Katedrze Krytyki Współczesnej na Wydziale Polonistyki UJ, gdzie prowadzi zajęcia na temat kultury nowoczesnej, popkultury oraz współczesnej literatury światowej. Zajmuje się przede wszystkim zagadnieniem podmiotowości. Autorka m.in. książek „Korespondent Witkacy” (Universitas, 2014), „Kownacka. Ta od Plastusia” (Czarne, 2016) oraz „Autentyczność: stan krytyczny. Problem autentyczności w kulturze XXI wieku” (Universitas, 2019).