Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Wszyscy jesteśmy krindżowi. Niektórzy tylko trochę bardziej niż inni 

2/2024

Artykuły /

Czyli kilka słów o tym, kiedy przestajemy być cool na Tik-Toku. 

Nie wiem, w jakim wieku najlepiej pożegnać się z mentalną przynależnością do młodzieży, ale ja wstrzymywałam się z tym mniej więcej do trzydziestki. Nie była to kwestia przywiązania do określonego stylu życia czy też upartego czekania, aż odblokują się dla mnie jakieś nowe „skórki”, z których na kolejnych levelach dorosłości chciałabym korzystać. Było to jedynie przyzwyczajenie. 

Może dlatego wciąż zaskakują mnie nowe niezręczności, które w pewnym wieku po prostu trzeba przetrawić – między innymi ta, że można być za starym, by mieć monopol na decydowanie, co jest krindżem, a co nim nie jest, a jednocześnie zbyt młodym, by dać sobie prawo do bycia krindżowym w sposób, powiedzmy, ostentacyjny. 

Rocznikowo należę do pokolenia milenialsów. To nam starsze generacje żałowały tostów z awokado, a młodsze wciąż wypominają wyniesione z lat 00. internetowe manieryzmy czy nieporadne ruchy w nowych social mediach. I o ile docinki boomerów łatwo było obśmiać, to te ze strony zetek bolą jakby bardziej. Co prawda niektórym milenialsom pomaga uczciwy rachunek sumienia, z którego wychodzi, że nie dotknęły ich najbardziej przypałowe przypadłości – gaworzenie przy jedzeniu czy pielęgnowanie w sobie obsesji na punkcie najzwyklejszych rzeczy – ale są i tacy, którzy poczuli się urażeni. Bo chociaż cała sprawa przyjmuje najczęściej formułę żartu, to poczucie znalezienia się w gen-trendach bywa niełatwe.

W radzeniu sobie z nim dodatkowo nie pomaga fakt, że międzypokoleniowe punche pojawiły się trochę szybciej, niż działo się to wcześniej, a do tego wyrażane są bardziej wprost – w końcu pokolenia Y i Z spotykają się ze sobą w tym samym internecie.

Sama troszkę tym śmieszkującym z nas dzieciakom zazdroszczę. Nie tylko tego, że są młodzi, ale i generacyjnej samoświadomości, której ja w ich wieku chyba nie miałam. Bo zetki doskonale wiedzą, że SĄ TEMATEM. Nie tylko dla samych siebie, ale też dla innych. Dociera do nich zainteresowanie badaczy czy publicystów, tak jak i natrętne umizgi marketingowców. Czasem egzotyzowani, a czasem fetyszyzowani przez media na bieżąco przyswajają sobie język, którym się ich opisuje, także po to, by się z nim polemizować. Przymierzają przypisywane im cechy, dość świadomie budując z nich własny wizerunek. Ale czy to wszystko pozwala wierzyć, że jako pierwsi oszukają fatum pokoleniowego krindżu? No chyba nie za bardzo. 

Bo w nastoletniość wchodzi właśnie nowe dziwadełko i bawidełko – pokolenie alpha. Urodzeni po 2010 roku budzą ciekawość, ale i niepokój. Także u przedstawicieli gen-Z, którzy mówią o tym wprost, uderzając w zaskakująco boomerskie tony.

@museerar

ngl when i see them on the streets, i get scared #fyp #foryou #rant #genalpha

♬ original sound – museera

Rytualne załamywanie rąk nad ogólną kondycją kolejnego pokolenia okazuje się zjawiskiem wiecznym jak trawa, ale zoomerzy przyznają się też do lęków mniejszego kalibru niż te o przyszłość świata – boją się, że nadejście nowej generacji może oznaczać koniec ich beztroskiej młodości. Przynajmniej w internecie. 

Pierwsze sygnały tego, co nieuchronnie musi się wydarzyć, już do nich dotarły. Młodsze pokolenie śmieje się z memów, których oni nie są w stanie zrozumieć, a refleksje, do jakich to prowadzi, są raczej niewesołe.

Niektóre zetki próbują uprzedzić własny social mediowy zgon, punktując swoje krindżowe zachowania, zanim młodsi zrobią to za nich. Inni wybierają eskapizm albo szukają koalicjanta, który może ich nie ocali, ale przynajmniej zrozumie. I tak, chodzi tutaj o milenialsów.

W ten oto sposób stajemy się świadkami jakiegoś nowego początku. Co prawda nie wszyscy chcą, by był to początek pięknej przyjaźni i odrzucają wizję pokoju. Jednak ogólnie robi się milusio – siedzimy teraz razem przy tym samym stole dla dorosłych i sięgamy po kolejne kawałki jabłecznika, żartując, żartując i żartując z tego, co było kiedyś, a o co nie ma sensu dłużej się gniewać. I nawet jeśli żarty te zabarwione są odrobiną schadenfreude, to trudno nazwać je napastliwymi. W końcu milenialsi doskonale wiedzą, że pokoleniu Z nie trzeba dokładać, bo przed nimi jeszcze wiele internetowych upokorzeń. 

W tym miejscu można się zastanowić, czy w przestrzeni internetu możliwa jest ucieczka od krindżu? I czy coolness faktycznie ma termin ważności? I tak, i nie. Dobra wiadomość jest taka, że najtrudniejszy wizerunkowo wydaje się etap przejściowy między młodością a starością, a potem znów można być cool osobą na Tik-Toku. Mandat starego człowieka upoważnia do tego, by trochę nie ogarniać, a same próby nagrywania video na ogół odbierane są ciepło. To, co u milenialsów mogło wydawać się żenująco nieporadne, u seniorów wygląda uroczo. To, co u zetek łatwo uznać za infantylne, u seniorów zamienia się czystą beztroskę. A i opcji tworzenia treści jest naprawdę sporo. Lubicie przebieranki? Doskonale. Warzywa to wasza pasja? Świetnie! Chcecie tańczyć? Bardzo proszę. 

Oczywiście zarówno dla milenialsów, jak i zetek wszystkie te perspektywy mogą być jedynie niespełnialnym snem. W takim wypadku pozostaje pogodzić się z tym, że nasze rozpoznania, co jest krindżem, a co jest cool, coraz częściej będą mylne. Na szczęście sama świadomość tego faktu bywa uwalniająca. I tej właśnie wolności sobie i Wam życzę. 

Agnieszka Staszczak

(ur. 1988) – absolwentka komparatystyki UJ. Interesuje się nową prozą polską i odzieżą sportową.