Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Witajcie w naszej bańce. O tym, jak Golarz Filip wykradł sekrety Pana Kleksa i postanowił je stokenizować

Artykuły /

Opowieść o sile wyobraźni, dobru i samopoznaniu, stworzona zaraz po wojnie przez Jana Brzechwę, została przejęta przez speców od gangsterki, mordobicia i zarabiania hajsu. Teraz za zebrane piegi twoje dziecko może kupić sobie NFT.

Filmowa Akademia Pana Kleksa z 1974 roku nie kończy się happy endem. Alojzy, robotyczny chłopiec stworzony przez złego wynalazcę ukrywającego się pod tożsamością Golarza Filipa, rozkrada pieczołowicie strzeżone sekrety Pana Kleksa. To wydarzenie oznacza koniec akademii. Pan Kleks znika, zostaje po nim jedynie guzik z zaczarowanej czapki doktora Paj-Chi-Wo.

Twórcy remake’u, który zobaczymy pod koniec roku, nazywają swój film nowym otwarciem. Jednak ze względu na okoliczności jego powstania, ja pozwolę sobie nazwać go sequelem. Bo kiedy opowieść o sile wyobraźni, która ściera się z bezduszną i pozbawioną emocji technologią, zostaje stokenizowana i przeniesiona do Metaversum, coś zaczyna zgrzytać. I już wiemy, że to właśnie Golarz Filip, po zniszczeniu dorobku Ambrożego Kleksa, napycha sobie sakiewki jego historią.

Za nową Akademię Pana Kleksa odpowiadają ludzie, którzy niewiele wspólnego mają z dziecięcą wyobraźnią, za to doskonale odnajdują się w gangsterskich realiach, ewentualnie w szmirach promujących kulturę gwałtu. To Maciej Kawulski, założyciel KSW, producent filmów takich jak 365 dni oraz Jak zostałem gangsterem i Jak pokochałam gangstera, oraz jego bard, Krzysztof Gureczny, autor powieści na podstawie których powstały dwa ostatnie tytuły. Trzeba przyznać, że zwrot w stronę kina dzięcięcego wydaje się w przypadku tego duetu osobliwym wyborem.

Nie o film jednak chodzi. Nie mam wątpliwości, że Tomasz Kot będzie wspaniałym Panem Kleksem, cieszy mnie ukłon w stronę Piotra Fronczewskiego i jego angaż do roli doktora, a zamiana Adasia Niezgódki w Adę wydaje się trafioną decyzją. Aż chce się to wszystko zobaczyć.

Zajrzyjmy jednak za kulisy całego przedsięwzięcia. Promocji filmu towarzyszy grzana od ubiegłego roku kampania, mówiąca o tym, że doświadczenie, które chcą nam zafundować twórcy, rozszerza się do przestrzeni cyfrowej. Niby fajnie. Ale to rozszerzenie, o którym Kawulski opowiada z dumą w wywiadzie, to po prostu ekspansja świata wymyślonego przez Jana Brzechwę na wirtualne targowisko, jakim jest Metaversum. Czy naprawdę chodzi tu o świetną rozrywkę dla dzieci?

Na stronie Kleks Academy możemy zobaczyć fundamenty wylane pod agresywną monetyzację. Na samym początku dowiadujemy się, że Akademia Kleksa to limitowana kolekcja Multi-D NFT, która została powołana do życia na blockchainie Ethereum. Ta kolekcja jest jednocześnie biletem wstępu do przygody w rozszerzonej rzeczywistości i Metaversum. Ze strony możemy przenieść się na kanał Kleks Academy na Discordzie, gdzie dowiemy się, jak nabyć dedykowane NFT. Profil jest aktywny od ubiegłego roku, a cena pakietu Multi-D NFT w opcji pre-sale wynosiła 0,2 eth, czyli (na tę chwilę) około 1500 zł.

Sposób konstrukcji treści każe nam podejrzewać, że twórcy postawili sobie za cel wyhajpowanie filmu na arenie międzynarodowej, jeszcze zanim w ogóle powstał. Dlaczego? Bo znaleźli sposób na biznes. „Polski Harry Potter”, ze swoim urzekającym światem wyobraźni, to doskonały materiał na zbicie kapitału. Tyle tylko, że zamiast fanowskich figurek czy dedykowanych zestawów Lego, Golarz Filip wciska dzieciakom gówno warte NFT z wizerunkiem Pana Kleksa, dzięki którym będą mogły „bardziej” doświadczyć tego rozkradzionego i przetworzonego świata. A wszystko pod zgrabnym sloganem o redefinicji doświadczenia kina familijnego, jak możemy przeczytać na Discordzie i jak sam mówi o tym zadowolony producent.

Pamiętacie piegi? Pan Kleks wręczał je uczniom, którzy odznaczali się najszlachetniejszymi cechami takimi jak odwaga, bezinteresownosć, uczciwość. W świecie Kleks Academy to po prostu kryptowaluta (FRECKLE$), za którą można zdobywać kolejne NFT. Połączenie kina z blockchainem to jedno. Ale połączenie kina dla dzieci z blockchainem to zło w czystej postaci, które świetnie nadaje się do produkcji gangsterskich, ulubionego gatunku Golarza Filipa Kawulskiego.

Nie zniechęcam nikogo do obejrzenia tej produkcji, sama chętnie ją zobaczę. Zasługują na to Piotr Fronczewski, Tomasz Kot i Antonina Litwiniak, będąca u progu filmowej kariery. Chciałabym jednak, aby impulsem do kręcenia filmów była wyobraźnia i marzenie o tym, by dawać coś odbiorcom, zamiast, przeciwnie, doić ich z pieniędzy. Jeśli coś jest od początku pomyślane jako biznes, to warto się tym brzydzić. Szczególnie, gdy grupą docelową biznesu są dzieci szukające przygody za ekranami komputerów.