Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

[W poprzednim odcinku] „Dynastia”

Artykuły /

Czytanie romansów i oglądanie mydlanych oper jest więc formą cichego protestu przeciwko rygorom codziennego życia w kulturze patriarchalnej.

Harrington, D. Bielby, Soap fans

 

Reboot kultowej Dynastii, który jesienią 2017 pojawił się w ramówce stacji CW, musiał zmierzyć się z presją wielu oczekiwań ze strony fanów oryginału i choć od początku było wiadome, że nie ma szans, aby je spełnić, nie jest produkcją kompletnie katastrofalną, jak można sądzić z recenzji krytyków oceniających wszystkie nowe seriale według skali przykładanej do produkcji quality tv. Ciekawsze od samego serialu wydają się okoliczności, w których powstał. Pierwszy rok prezydentury Donalda Trumpa to idealny moment na wskrzeszenie serialu święcącego triumfy podczas epoki Ronalda Reagana, swoistego patrona serialu o rodzinie Carringtonów i ich naftowym imperium. Konserwatywne poglądy głowy rodziny oraz działalność w branży naftowej stanowiły doskonałe zobrazowanie snu o Ameryce ówczesnego amerykańskiego prezydenta. A także obecnego.

Dynastia (1981-89, ABC) miała zupełnie inne znaczenie dla odbiorcy amerykańskiego niż dla polskiego widza. Dla nas, u progu kapitalizmu, była ziszczeniem wszystkich o nim wyobrażeń. Nie bez powodu polscy widzowie zagospodarowali na własny użytek garderobę postaci (damskie marynarki z bufiastymi rękawami), ich uczesania (włosy do ramion à la Krystle albo krótkie cięcie w stylu Alexis) czy sposób spędzania wolnego czasu (spotkania koktajlowe, wakacje z drinkiem nad basenem). Dynastia jako wysokiej jakości opera mydlana (odcinek trwający ponad 40 minut), emitowana w Polsce w najlepszym czasie antenowym, nominowana do Złotych Globów (a nie tylko nagród dla pasma dziennego) i nagradzana nimi (uznana między innymi za najlepszy serial dramatyczny 1984 roku) odcisnęła na polskim odbiorcy wyraźniejsze piętno niż na amerykańskim. Podobnie zresztą działo się kilka lat później w przypadku Mody na sukces, mającej głośniejszy odbiór na rynkach europejskich niż rodzimym, amerykańskim. U nas z kolei nie zagrzały miejsca w ramówkach opery mydlane emitowane w Stanach Zjednoczonych od kilkudziesięciu lat. Żar młodości i fiasko jego emisji w Polsacie zakończyło w Polsce eksperymenty z ulubionymi soap operami Amerykanów, jak Dni naszego życia, General Hospital czy Wszystkie nasze dzieci.

Nowa Dynastia jako reboot, nie podejmuje się opowiedzenia kontynuacji losów Carringtonów i Colbych, ale pisze je na nowo we współczesnych realiach. Mamy więc do czynienia z Blakiem Carringtonem (w tej roli Grant Show, aktor znany z serialu Pokojówki z Beverly Hills, gdzie świetnie wcielał się w postać aktora występującego w operach mydlanych, wydaje się więc tym razem doskonale sprawdzać w roli postaci z opery mydlanej) żeniącym się z Cristal Flores, młodą kobietą pracującą w jego firmie zajmującej się dostarczaniem energii elektrycznej do największych firm i osiedli w Denver. Poznajemy również jego dzieci z poprzedniego małżeństwa, czyli Fallon i Stevena, a także przedstawicieli znienawidzonej rodziny Colbych i kłopotliwą rodzinę Cristal z Wenezueli.

Stacja CW stara się nawiązywać do oryginału, ale równocześnie nieustannie przypomina nam, że czasy się zmieniły, więc homoseksualność Stevena to dzisiaj żaden problem, może nim być raczej skłonność do uzależnień od rozmaitych używek, różnice światopoglądowe ojca i syna, albo inna wizja przyszłości Carrington Atlantic, rodzinnej firmy Carringtonów. Ten ostatni wątek dotyczy także Fallon, młodej i ambitnej córki chcącej zarządzać rodzinną firmą. Gdy to okazuje się niemożliwe, Fallon inauguruje działalność własnej firmy w tej samej branży co korporacja ojca, ale skupia się na ekologicznych źródłach pozyskiwania energii elektrycznej. Morell Green Energy Corporation docelowo chce doprowadzić do upadku przedstawicieli branży nierozumiejących, że konieczne jest czerpanie z alternatywnych źródeł pozyskiwania energii, bo lata osiemdziesiąte minęły nieodwołalnie.

Fallon jako ambitna kobieta biznesu nie stanowi novum w świecie opery mydlanej, a na pewno nie takie, jakim było pojawienie się Alexis Carrington w pierwszej wersji Dynastii. Dzisiaj silne bohaterki dążące do sukcesu finansowego to dość powszechny widok w świecie soap opery (wystarczy wspomnieć Steffy Forrester albo Sally Spectrę z Mody na sukces). Jest to kwestia dosyć problematyczna, ponieważ postaci uprzywilejowane zakładające nowe działalności gospodarcze dzięki środkom ze swoich funduszy powierniczych nie są w żaden sposób inspirujące dla pozostałych 99% członków społeczeństwa. Podobnie dzieje się w Modzie na sukces, gdzie młode pokolenie Forresterów i Spencerów także może realizować swoje ambicje zawodowe bez ograniczeń budżetowych. W tym sensie opery mydlane nie są postępowe i nie dają żadnych podpowiedzi swoim odbiorcom, nie inspirują ich do działań, ponieważ nie potrafią skutecznie opowiedzieć o młodych ludziach osiągających sukces bez wsparcia zamożnej rodziny. Takie historie zarezerwowane były dla ostatnich dekad XX wieku.

Nowa Dynastia, podobnie jak oryginał z 1981, skupia się na problemach licznej rodziny i wspólnych zależnościach finansowych. W gruncie rzeczy, nieco przez przypadek, pokazuje złożoność relacji rodzin pracujących razem, a prywatnie nieszczególnie za sobą przepadających. Lojalność nie jest mocną stroną żadnego przedstawiciela rodu Carringtonów ani Colbych. Podobnie rzecz wygląda, gdy chodzi o współpracę – widzimy bowiem grupę indywidualistów, którzy nie potrafią zdobyć się na wysiłek w walce o dobro wspólne.

Wciąż nie poznaliśmy Alexis, która pojawi się dopiero w drugim sezonie. W jej rolę wcieli się Nicollette Sheridan, znana z występu w Gotowych na wszystko. To najlepsza decyzja castingowa, gdy mowa o obsadzie Dynastii. Sheridan doskonale radzi sobie w rolach czarnych charakterów, ma za sobą także doświadczenie występu w operze mydlanej Knots Landing.

Joan Collins wcielająca się w rolę Alexis w pierwowzorze została nią już na zawsze. Wykreowała jedną z ważniejszych postaci małego ekranu w drugiej połowie XX wieku (za co została nagrodzona między innymi Złotym Globem). Małe są szanse na to, żeby historia miała się powtórzyć w przypadku nowej produkcji, ale nie można za to winić obsady, lecz raczej #NoweCzasy. Znaczenie oper mydlanych zmalało, co nie znaczy, że nie wpływają one już na swoje widownie. Po prostu dzisiaj nie potrzebujemy już Alexis ani Krystle, żeby znaleźć inspirację do nowego cięcia włosów. Nie potrzebujmy także porad modowych ani lifestyle’owych, bo te codziennie podpowiadają nam przeglądarki internetowe. Wciąż jednak pozostaje w widzach silna potrzeba uczestniczenia w świecie bohaterów, gdzie prymat wiodą uczucia (chociaż potencjał tej potrzeby wydaje się powoli wygasać) i – co widoczne nieustająco od lat – gdzie problemy bytowe nie istnieją, a estetyka (nawet uwidaczniająca nadmiernie fakt, że mamy do czynienia z rekwizytami) wnętrz, przedmiotów, podawanych posiłków wciąż jest sprawą kluczową. Gdy nie mamy możliwości spełniania naszych potrzeb estetycznych w codziennym życiu, opery mydlane pełnią dla nas ich substytut. Rozmowy o uczuciach mogą tracić na znaczeniu, ale codzienna dawka określonej estetyki (dzisiaj wyznaczanej przez kult umięśnionego ciała i wypielęgnowanych paznokci oraz permanentnych makijaży) jest uzależniająca, co widać w statystykach oglądalności oper mydlanych w amerykańskiej telewizji.

Dynastia 2017 pamięta o potrzebach nowych widzów (fanom oryginału daje tajemne znaki w postaci easter eggów jak „cat fight”) i stara się być nowoczesną operą mydlaną dla młodszej widowni. Nie bez powodu serial realizują twórcy Plotkary. Wygląda na to, że prezydentura Donalda Trumpa wciąż jest zbyt mało inspirująca, żeby doczekać się opery mydlanej, którą będziemy pamiętać tak długo jak realizacje z czasów epoki Reagana.

Małgorzata Major

(ur. 1984) – kulturoznawczyni, autorka tekstów poświęconych kulturze popularnej („EKRANy”, „Bliza”, „Fabularie”, „Tygodnik Przegląd”, „Kultura Popularna”), współredaktorka tomów „Władcy torrentów. Wokół angażującego modelu telewizji”, „Pomiędzy retro a retromanią”, „Wydzieliny”.