Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

„Taka sama w środku” (Anna Świrszczyńska ,,Kona ostatni człowiek”)

Recenzje /

Stefan Melkowski (historyk i krytyk literacki) nazywał ją „Homerem Powstania Warszawskiego”. Obok Pamiętnika z Powstania Warszawskiego Mirona Białoszewskiego jej dzieło stanowi najpełniejszą, przez swoją wielogłosowość, relację z tego wydarzenia. Dla Czesława Miłosza była „Telimeną wyzwoloną”, „elfem”, „urzekającą istotą”, choć na tyle „bezczelną”, by pierwszy tom wierszy miłosnych wydać w wieku sześćdziesięciu sześciu lat. Maria Peszek wypełniła Miasto Manię po brzegi jej poezją, kryptocytatami i tekstami afirmującymi miasto – Warszawę, wreszcie w pulsującym rytmie wokalistka dosłownie powtórzy za nią: Śpimy przytuleni / jak dwoje szczeniąt, którym zdechła suka. Ona: Anna Świrszczyńska. Pseudonim: Świr.

Anna Świr – poetka, dramatopisarka, bajkopisarka, sanitariuszka, kelnerka, pisarka feministyczna, dobra ciocia, która przekonywała o korzyściach wynikających z zastępowania kawy kefirem, bezpruderyjna, kontrowersyjna, bezwstydna, brutalna, bliższa ciału niż duchowi, autentystka.

Urodziła się w Warszawie w 1909 roku w rodzinie malarza i rzeźbiarza Jana Świerczyńskiego. Sama przyzna, że w dzieciństwie ukształtowała ją pracownia malarska jej ojca, o której napisze: Urodziła mnie po raz drugi / pracownia malarska mojego ojca. Nazwisko Świrszczyńska to wynik błędu w zapisie metrykalnym, z którego nigdy nie chciała się tłumaczyć, którego nigdy nie chciała zmienić. Marzyła o studiach na Akademii Sztuk Pięknych, jednak nie było jej na nie stać, więc wybrała polonistykę (!), która pozwoliła jej zakochać się w staropolszczyźnie. O swojej matce napisze: Kiedy szła ulicą Farną / w miasteczku Ostrołęce / stare Żydówki / cmokały z zachwytu./ Idzie anioł […] Piękny pan Raczyński / chciał się żenić. Zerwała / zaręczyny. Rozpaczał./ Pan Bóg cię za mnie skarze. / I Pan Bóg ją skarał./ Wyszła za szaleńca (z wiersza: Moja matka, panna Stasia).

Zadebiutowała w 1936 roku książką Wiersze i proza, którą wydała własnym sumptem w nakładzie dwustu egzemplarzy. Mimo to została uznana za objawienie i nowy talent przez bardów krytyki literackiej – Ludwika Frydego, Kazimierza Wykę i Józefa Czechowicza. Kolejną książkę wydała dopiero po dwudziestu dwóch latach. Brała czynny udział w Powstaniu Warszawskim, gdzie pracowała jako sanitariuszka. Wojna, okupacja, 1 sierpnia 1944 roku staną się tematem jednego z najważniejszych w jej dorobku poetyckim zbioru Budowałam barykadę, który ukazał się w roku 1974. Największe uznanie przyniósł jej wydany w 1972 roku tom poetycki Jestem baba, składający się z galerii różnych bezpruderyjnie opisanych migawek czy etiud o kobietach. To w tej książce padną słowa: Zostanę na starość / babką klozetową / Będę pisać wiersze / przychylne cielesności/.

Kilkakrotnie próbowano przywrócić autorkę i jej poezję obiegowi czytelniczemu, obiegowi literackiemu. Jej wiersze pojawiają się najczęściej w antologiach dwudziestowiecznej poezji polskiej. W 1996 roku Miłosz napisał Jakiegoż to gościa mieliśmy. O Annie Świrszczyńskiej, drobiazgowe opracowanie jej twórczości, w którym położył szczególny nacisk na biografizm, autentyzm, na skomentowanie relacji rodzinnej autorki, ale przede wszystkim próbował zrozumieć jej sensualizm i kobiecość. Jakiegoż to gościa mieliśmy to książka, która jest raczej próbą czytelniczą jego samego, Miłosza bez dystansu, z zachwytem i miłością piszącego o poetce.

Niedawno nakładem Biura Literackiego ukazał się tom Kona ostatni człowiek – wybór wierszy Świrszczyńskiej dokonany przez Konrada Górę. W jego przypadku fascynacja autorką wynika z pewnej niezgody, z niewygodnego w jakimś sensie języka, o którym Góra pisze: Najgorszy jest język: gdyby ta egzaltowana, w wiecznym „nie” na rozgadanych  ustach, pielęgniareczka, nasze świata męskie sprawy raczyła opisywać jej przyrodzonym, śmiesznym i pustym językiem nic nierozumiejącego, zawsze wczorajszego w ocenie historii protestu. Poeta wybrał wiersze, które składają się na obraz poetki nam współczesnej, kobiecości nieprzegadanej, nowoczesnej w swojej pierwotności. Skonfrontował męskie z kobiecym, by pokazać, że Świrszczyńska wymyka się podziałom, unaocznił poetykę właściwą świata tego panom i pierwszym użytkownikom z prywatnym punktem widzenia poetki, która z jednej strony nieobecna staje się „prorokinią zanurzoną w bydlęcej przeszłości”, której „czas minął”, której język jest językiem uprawnionym do istnienia, nic niezmieniającej krzywdy: płaczem, z którego otrze się nam oczy, żebyśmy mogli […] czynić świat wartym opisu.

Świrszczyńska to poetka bardzo bliska ciału. Znakomitą część jej twórczości stanowi próba zmierzenia się z kobiecą (własną) intymnością, poddaństwem wobec ciała – jak pies szarpnięty za łańcuch / będę musiała powrócić / w ciało, krzykliwe cierpiące. / Odbyć ostatnią, najbardziej krzykliwą ceremonię ciała. / Zwyciężona przez ciało, / unicestwiona z powodu ciała, / stanę się / nieczynną nerką / lub zgorzelą grubego jelita. I skonam w hańbie. Góra swoim wyborem stworzył obraz poetki bliskiej fizyczności, ale tym samym uniknął i doskonale wybrnął z nazwania jej wierszy „poezją kobiecą”, eksponując przede wszystkim siłę języka i siłę podmiotu. Wierszem tytułowym dla wyboru Góry jest Kona ostatni człowiek, „rozmowa z nocą”, w którym poetka powie: Ciemność ciemna jak wnętrze olbrzymiego mózgu, / moje oczy bardzo otwarte, / po oczy. / Noc wchodzi we mnie przez gardło, / jak może do tonącego statku. Gorące wnętrzności / stygną bardzo powoli. Pierwotność tej poezji wydaje się ważniejsza niż erotyzm, w którym Miłosz upatrywał odsunięcie jej poza kanon, uważając, że Trzy Poematy z tomu Jestem baba są wystarczającym powodem na to, by „tolerancyjnie milczeć” na jej temat. Miłość Felicji, Miłość Antoniny i Miłość Stefanii to zdaniem poety literatura pornograficzna, na napisanie której nie odważyła się dotąd żadna inna poetka, w żadnym języku.

Świrszczyńska powie Moje cierpienie to ołówek, / którym piszę. Jednym z najważniejszym aspektów jej poezji jest macierzyństwo, które „naznacza kobiety piętnem śmierci”. Wybór Góry rozpoczyna Kołysanka słowami Umrzyj, mój mały synku, które stanowią wstęp do całej apologii cierpienia, bólu. Dla autorki dawanie życia jest równoznaczne z obdarowywaniem śmiercią. W wyborze Góry znalazł się przerażający obraz wygnanej przez męża kobiety, która po kolei oddaje swoje dzieci ptakowi śmierci. Kona ostatni człowiek to także wybór wielu scen, które składają się na opowieść o sile (Jestem potężna, Zajadam kompleks niższości, Zabijam ciebie), chwale, ale i upokorzeniu, o czułości, która rodzi się z oderwanego od metafizyki ciała. Góra przyzna w Posłowiu, że dla niego prywatne, indywidualne, a także pierwotne, niemalże pogańskie doświadczenie poetki jest kluczowe: groza śmierci naszego kraju jest opowiedziana jakby z perspektywy policzalnego plemienia. Poeta wyciągnął po latach z historycznoliterackiego zapomnienia prywatne kobiece doświadczenie, skonfrontował w nim przeszłość z przyszłością, a jego zachwyt Świrszczyńską zrodził się ze złości na to, że ta kobieta – ta kobieta! – uwzięła się i masz, nie odpuści: ona opisze nasz świat naszym językiem; językiem stwierdzeń i postanowień, językiem, w którym my mamie zgłaszamy krzywdę.

Anna Świrszczyńska

Kona ostatni człowiek

Wybór i posłowie Konrad Góra

Biuro Literackie, 2013

Liczba stron: 67

Urszula Pieczek

(ur. 1986) - lubaczowianka z pochodzenia, krakowianka z wyboru. Absolwentka ukrainistyki i polonistyki UJ, obecnie doktorantka na Wydziale Polonistyki UJ. Redaktorka trójjęzycznego czasopisma "Radar" i miesięcznika "Znak". Tłumaczy z języka ukraińskiego, zajmuje się dyskursem tożsamościowym i udaje, że nie czyta poezji.