Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Słowo o: Weekend „Ona tańczy dla mnie”

Artykuły /

Na początek wypada mi chyba wszystkich przeprosić. Zwłaszcza tych, którzy antropologią disco polo zajmują się na poważnie. Na moim osiedlu o fenomenie piosenki Ona tańczy dla mnie nie mówiło się jednak zbyt wiele, dlatego na dokonania zespołu Weekend mogę patrzeć tylko jak przez szybę restauracji, za którą kelnerzy jak-te-pingwiny-cali-we-frakach. I trochę mi niewygodnie z faktem, że cała sytuacja pisania o tej muzycznej sensacyjce implikować ma zaraz bekę życia, bo dissowanie disco polo to jednak też autodiss. Ja tę zasadę znam i szanuję, bo zasady szanuję generalnie. Czuję też, że nie powiem niczego zabawniejszego niż to, co artyści nam już przekazali. Postaram się więc dociec powodów popularności tej piosenki, bo przecież nie każdy numer disco polo ma ponad 20 milionów wyświetleń na YouTubie.

Pierwsze, co rzuca mi się w oczy po obejrzeniu teledysku, to niesamowita wizja biednie rozumianego hajlajfu. Operując ultralabadziarskimi gadżetami jak przyciemniane okulary noszone w pomieszczeniach zamkniętych (tak, są to właśnie TAKIE OKULARY, o jakich myślicie), artyści poszerzają asortyment wykorzystywanych środków m.in. o wizualizacje w tle. Wizualizacje to może pojęcie nieco na wyrost, bo chodzi o clipartową animację nazwy zespołu, ale jednak nie sposób ten element przeoczyć, nie sposób nie przyznać mu racji bytu. Disco polo się wyrabia, bez kompleksów wkracza w przestrzenie klubowe, oferując ponadto fikuśne niebieskie banie i lasery. Estetyka kiczu w dalszym ciągu jest dla zespołu Weekend tą umiłowaną, ale drastycznie zmienia swoją formę w porównaniu z estetyką lat 90. Hawajskie koszule wypierane są przez białe podkoszulki noszone pod garnitur.

Drugim powodem, dla którego utwór cieszy się popularnością, może być warstwa tekstowa. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że wartość ideowa tekstu jest co najmniej znacząca. Wdzięczny, trochę chłopięcy głos, tak bardzo charakterystyczny dla tego nurtu muzycznego, przekonuje o uwielbieniu dla swojej dziewczyny. I ja mu wierzę. Uważam, że jest w tym zapewnieniu prawdziwy. Ona tańczy dla niego, on ją porywa i w sercu chowa na dnie – taka jest fabuła. Wymowa jest natomiast zbliżona do sentencji brzmiącej „jesteśmy jak te bratki na polu pełnym chwastów” i dotyczy szczerości i prostoty uczuć w świecie pełnym zbliżeń kamery na cieliste rajstopy. Nie bez znaczenia wydaje się także staranny dobór słów – powracają zwroty o uroku niemal dewocjonalnym, dodatkowo wplecione w niezwykły szyk zdania – wspomniane już chować w sercu czy jej ramiona ukojeniem dla mnie są albo też każdą chwilę ofiarować pragnę.

Warto jeszcze wspomnieć o warstwie muzycznej, która odrobinę odbiega od standardowych produkcji disco polo. Linię melodyczną robi saksofon, a nie keyboard – i to zasadnicza różnica wobec znanych szlagierów. Głos wokalisty zdecydowanie spełnia wszystkie standardy sympatyczności – jest to głos, który wzbudza pewien rodzaj zaufania w stylu „dywany by wytrzepał i psa na spacer wyprowadził”. I takim właśnie chłopcom należy wierzyć.

 

__

Podziękowania dla Jaśka za konsultację muzyczną

Agnieszka Staszczak

(ur. 1988) – absolwentka komparatystyki UJ. Interesuje się nową prozą polską i odzieżą sportową.