Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Rzeka bałkańskiej pamięci (Faruk Šehić „Książka o Unie”)

Recenzje /

Proza Šehicia prosi się o to, by ją cytować, ponieważ każda parafraza może nadwątlić rzeczywistą wartość i piękno jej zdań. W Książce o Unie to, co liryczne, spotyka się z tym, co brutalne. Brzydkie i ładne, przyziemne i wzniosłe tworzą nierozerwalną całość. Autor rezygnuje jednak z oparcia swojej opowieści na kontrastach i grotesce, choć taką strategię mogłaby narzucić warstwa fabularna, w której jest miejsce na dzieciństwo i starość, wojnę i pokój. Jego narracja jest spokojna; nie odrzuca bólu i śmierci, ale jednocześnie prowadzi czytelnika do miejsca, w którym rodzi się nadzieja.

Książka o Unie to proza złożona z przeciwieństw. Jej narrator zaprasza czytelnika do świata wojny, a zaraz potem jako odtrutkę proponuje mu wyprawę do krainy dzieciństwa, szczęśliwej arkadii, gdzie zło pozostawia pewne ślady, ale nigdy nie ujawnia się w pełni. Ta kraina szczęścia, domowego ciepła i beztroski jest nierozerwalnie związana z tytułową Uną, czyli rzeką przepływającą przez dzisiejszą Bośnię i Hercegowinę oraz przez Chorwację. To nad wodą spędzał całe dnie główny bohater i jak sam przyznaje – dorastał razem z roślinami. Opisy flory i fauny świadczą o niezwykłej wrażliwości i stanowią najbardziej liryczną część Książki o Unie.

Pierwszym, co mąci spokój dziecinnej krainy, jest melancholia. Wyraża się ona na przykład w szeregu retorycznych pytań, trawestacji toposu ubi sunt, w której narrator nie woła za ludźmi, którzy odeszli, ale zastanawia się, co się stanie ze wszystkimi przedmiotami, które składają się na kosmos jego dzieciństwa:

Dokąd odejdzie mój pokój?

[…] Kto zabierze moje zdjęcia i na której z niezliczonych stert śmieci będą się prażyć w słońcu jak jesienne liście?

Kto będzie czytał mój egzemplarz książki Zvonka Veljačicia „Chłopak Dub zwiedza Wszechświat”?

Kto przywłaszczy sobie rzutnik Super 8 i taśmy w kartonowych pudłach przykrytych wiekami, na które naklejono afisze z wszystkimi informacjami o filmach?

Gdzie przepadnie „Wojna światów” w czarno-białej technice?

Wspomnienia z lat 80. są więc tylko pozornie szczelnie zamknięte i wyizolowane – co jakiś czas ów sen dzieciństwa mąci świadomość zbliżającej się wojny. Niby rok 1992 jest jeszcze daleko, ale jednocześnie to, co się dopiero wydarzy, rzuca cień na całą przeszłość. Melancholia jest tym, co nas definiuje – pisze autor. Wspominane z dystansu przedmioty, zabawki, książki nabierają niezwykłej wartości, stają się fetyszami, których dotknięcie wystarczy, by na powrót znaleźć się w magicznym świecie dzieciństwa. Wszystkie jednak przepadły i jedynym namacalnym dowodem na to, że dzieciństwo bohatera było prawdą, a nie fikcją, pozostaje rzeka Una.

Narrator przyznaje, że największy szok przeżył, gdy w młodym wieku dowiedział się, że najmniejsza część mieszkańców Jugosławii deklaruje się jako Jugosłowianie. Wojna – co pewnie zakrawa na truizm – zawsze jest absurdalna w swoim okrucieństwie, strachu i śmierci niewinnych ofiar. Wojna w Jugosławii była absurdalna również z punktu widzenia polityki – obywatele jednego państwa ginęli od granatów i kul, na które sami łożyli podatek. Jugosławia, jako komunistyczny twór geopolityczny, nijak miała się do rzeczywistości. Odgórne scalenie różnych narodów, religii i kultur musiało zakończyć się porażką.

Pisanie jest przeciw wojnie. Pisanie zbliża do natury. Šehić słowami zbliża człowieka do ziemi, z której on sam się wydziedziczył:

Należy sporządzić spis wiatrów, które wciąż hulają nad rzeką. Należy sporządzić szczegółową listę i opis różnych rodzajów mgły. Poranek nad wodą nie jest taki sam, jak ten nad zaoranym polem. Trzeba zapisać powoli i starannie wszystkie odcienie rzecznego świtu, odmierzanego przez dokładną wskazówkę tajnego ziemskiego chronometru i przychylność astralnego porządku.

Doświadczenie okrutnej wojny intensyfikuje doznania zmysłowe – książka Šehicia (notabene byłego wojskowego) pokazuje, że nigdy tak mocno nie odczuwa się piękna przyrody jak w obecności śmierci. Przyroda jest nieludzka w tym sensie, że odradza się co roku. Człowiekowi wydziedziczonemu z natury pozostaje kontemplacja jej cudów.

Język Šehicia składa się z licznych nieoczekiwanych połączeń. Opisy przyrody, w których spotyka się pasja przyrodnika i sentymentalna wrażliwość, wcale nie wykluczają pojawienia się zupełnie innych rejestrów – potocznych, a nieraz wulgarnych. Niejednokrotnie powracają też elementy popkultury – słynny tekst z Łowcy androidów (all those moments will be lost in time, like tears in rain) wyraża tu emocje równie dobrze jak zaskakujące poetyckie metafory (których jest w książce wiele; widać, że Šehić to przede wszystkim poeta).

Język jest odzwierciedleniem sytuacji egzystencjalnej, w jakiej znajduje się bohater. Staje on naprzeciw chaosu wspomnień, przeżyć, wydarzeń. Pisanie jest dla niego pracą pamięci – twórczość pomaga z własnej przeszłości wyłowić siebie samego, ułożyć spójną opowieść o sobie. Dlatego wszystkie chwyty są dozwolone – od poetyckiego języka, poprzez brutalną groteskę, po popkulturę. Wszystko zostało zaprzęgnięte do osiągnięcia jednego celu: możliwie pełnego opisu historii człowieka z Bałkanów, przedstawiciela tzw. straconego pokolenia. Stąd też ciągłe lawirowanie między latami 80., 90. i współczesnością, zupełne zagubienie porządku linearnego, przenikanie się różnych osobistych historii. Strategia pisarza polega na tym, by nie próbować okiełznać chaosu, ale rzucić się w rzekę swojej i bałkańskiej pamięci; dać się porwać jej nurtowi i zobaczyć, do jakiego brzegu w ten sposób się dobije.

 

Faruk Šehić

Książka o Unie

Tłum. Agnieszka Schreier

Biuro Literackie, 2016

Liczba stron: 190

Paweł Micnas

(ur. 1992) zamieszkały w Poznaniu flâneur, cyklista i student filologii polskiej oraz wschodoznawstwa na UAM. W wolnych chwilach czytuje akmeistów, marnotrawi czas na football, a także mierzy się z wszelką prozą, która wpadnie mu w ręce. Najchętniej wszystkie zimy spędzałby w Dubrovniku, a lata w Petersburgu