Punkowa ars vitae (A. Gibbs, „Ograniczona poczytalność – moje życie w UK Subs i inne dziwne historie”, cz. 1)
Punkowa ars vitae (A. Gibbs, „Ograniczona poczytalność – moje życie w UK Subs i inne dziwne historie”, cz. 1)
Autor
Jan BińczyckiIlustracja
Fragment okładki książkiOd kilku lat na rynku wydawniczym panuje hossa na rockowe memuary. I to nawet w punkowej niszy. Jeśli interesujecie się muzyką, sięgnijcie po pierwszy tom książki Ograniczonej poczytalności… Alvina Gibbsa, basisty UK Subs. Nawet jeśli czujecie dosyt, przesyt lub nawet absmak po lekturze wspomnień rockmenów. Albo jeśli w ogóle w nich nie gustujecie.
Alvin Gibbs to weteran ostrego rock and rolla. Grał między innymi w The Users, Urban Dogs, w koncertowym ansamblu Iggy’ego Popa. Najdłuższy przebieg zaliczył z UK Subs, legendarną, choć dziś nieco przykurzoną, wczesnopunkową grupą z Wielkiej Brytanii. Jest też autorem paru książek zawierających osobiste wspomnienia i jego spojrzenie na historię punk rocka.
Gdyby wyznania Gibbsa ukazały się dekadę temu, byłyby rozchwytywaną sensacją. Dziś podobne tytuły publikują Officyna (seria „Twarze Kontrkultury”) i Czarne (głównie w serii amerykańskiej), wyspecjalizowane w tej tematyce Kagra oraz In Rock. Niedawno dołączyło do tego grona niewielkie, ale ambitne wydawnictwo Underdog Press, które zajmuje się kulturą punkową i jej opłotkami. Do tej puli należy doliczyć książki poświęcone krajowej scenie wydawane przez najróżniejsze oficyny, od Wydawnictwa Literackiego po Instytut Pamięci Narodowej.
Ograniczona poczytalność… opublikowana została nakładem niezależnej wytwórni muzycznej Pasażer. Pod tym szyldem ukazuje się także jeden z najstarszych i najbardziej zasłużonych dla sceny hardcore/punk fanzinów. Z jednej strony to doskonały wydawca dla takiego tytułu, z drugiej – jego niszowy charakter i etos Do It Yourself mogą sprawić, że Ograniczona poczytalność… zniknie wśród oferty większych wydawnictw. Byłoby szkoda. Zwławszcza, gdyby ten tytuł umknął „mugolom” lub okazjonalnym czytelniczkom i czytelnikom rockowego piśmiennictwa.
Obstaję przy zachętach do lektury tego tytułu z kilku powodów. Najważniejszym są przymioty autora. Rzecz napisał sam, we własnym imieniu, nie posiłkując się pomocą ghostwriterów. Wprawdzie Gibbs nie jest wybitnym pamiętnikarzem, ale pisze bezpretensjonalnie i dowcipnie, co w świecie rock and rolla nie jest wcale takie oczywiste. Być może na ten brak zadęcia, skromność i dystans wobec własnej kariery wpływa też jego zawodowy status. Był jednym z uczestników punkowej rewolucji, ale nie zaznał sławy, która była udziałem kolegów z The Clash, Sex Pistols czy Stranglers. Komercyjny sukces nie zawrócił mu w głowie. A o „pracy estradowej” pisze ze zdroworozsądkowej perspektywy reprezentanta brytyjskiej klasy robotniczej, uważając ją po prostu za dobrą alternatywę wobec znoju zwykłej roboty.
Ograniczona poczytalność… to także opowieść o fascynującym i mało u nas znanym momencie w dziejach brytyjskiej muzyki. Przełom lat 60. i 70. to milknące echa świetności subkultury modsów, czasy eksplozji protopunka, glam i pub rocka. Zanim Gibbs zaczął współtworzyć punk, zaliczył fascynację wszystkimi jego składnikami. Poczynając od Beatlesów i Stonesów, przez reggae, które poznał dzięki kolegom pochodzącym z Jamajki, glamowy T. Rex, psychodeliczny Hawkwind po grupy prog rockowe. O nich pisze najciekawiej, z dozą ironii i bez czołobitności wobec przydługich suit i festyniarskich solówek, w czym lubują się rodzimi dziennikarze muzyczni. Ale Gibbsa warto czytać nie tylko w celu uzupełnienia edukacji muzycznej. W jego wspomnieniach można znaleźć też wiele ciekawostek dotyczących popkultury i sportu czasów młodości oraz detale dotyczące codziennego życia. Lektura usatysfakcjonuje anglofilów, zwłaszcza tych skoncentrowanych na sentymentalnych opowieściach o „starych, dobrych czasach”.
Z kolei moment rozkwitu sceny punk w Wielkiej Brytanii widziany oczami jej uczestnika wygląda nieco inaczej niż w popularnych opracowaniach. Gibbs zwraca uwagę na brzmienie i ekspresję, ale też na etos muzyków swojego pokolenia. Dla punkowców ważna była wiarygodność, spontaniczność oraz naturalny kontakt z uczestnikami i uczestniczkami koncertów. Celnie wypomina gasnącym gwiazdom rocka perskie dywany rozkładane na scenach (Emerson Lake & Palmer) i podróże luksusowymi autokarami (punkowcy i pubrockowcy jeździli na koncerty wysłużonymi furgonetkami wraz z całym ekwipunkiem) czy zmianę koncertów w… balet na lodzie! (Rick Wakeman). Te uszczypliwości mocno kontrastują z opisem występu amerykańskich pionerów punka z The Ramones w Greyhound, lokalnym pubie w Croydon, rodzinnej okolicy Gibbsa.
Ograniczona poczytalność… zawiera też rozbudowany wątek polskiego tournee w 1983 r., w czasie którego UK Subs towarzyszyła rodzima Republika. Ostatni rozdział można czytać nie tylko jak kronikarski zapis wydarzeń będących katalizatorem rozwoju nadwiślańskiego rocka, ale także oryginalną relację obcokrajowca na temat nastrojów społecznych i rzeczywistości ostatniej dekady PRL.
Wadą większości ukazujących się u nas zagranicznych książek muzycznych jest fatalna jakość i ogólne niechlujstwo tłumaczeń. Ta bolączka często dotyczy wydawców stricte muzycznych. Tymczasem przekład wspomnień Gibbsa autorstwa Sebastiana Reraka nie tylko nie razi, ale też stanowi próbę zachowania stylu oryginału, w kilku miejscach wspartą ekwiwalentami z krajowego rekwizytorium: choćby użyciem nazwy rodzimej wody kolońskiej Przemysławka w miejsce jej brytyjskiego odpowiednika. Niestety, o ile Pasażer pobił konkurencję w dziedzinie przekładu i dopieścił tekst wstępem Krzysztofa Lacha, o tyle jakość druku i klejenie grzbietu pozostawiają wiele do życzenia. A w wypadku książek muzycznych trwałość jest ważna, bo są nie tylko nośnikami treści, ale i rodzajem memorabiliów. I sięga się po nie wielokrotnie, na przykład podczas kolejnych odsłuchów ulubionych płyt. Oby udało się uniknąć tych mankamentów przy produkcji drugiego tomu.
Historię punk rocka opowiedziano tysiące razy i na tyleż sposobów. Wspomnienia Alvina Gibbsa to dowód, że zgodnie z duchem opisywanej muzyki, najlepiej robić to bezpretensjonalnie i szczerze. Z pozoru to książka o przewagach trzech akordów nad pełnymi przepychu solówkami. Ale w istocie jest też o etosie, indywidualizmie i realizacji młodzieńczych marzeń. Ars vitae w miejsce no future.
Alvin Gibbs
Ograniczona poczytalność. Moje życie w UK Subs i inne dziwne historie
przeł. Sebastian Rerak
Pasażer 2023