Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Próby i błędy (Z. Mentzel „Spadający nóż”)

Recenzje /

Blurb na okładce najnowszej książki Zbigniewa Mentzla zachwala ją jako prozę na wskroś autobiograficzną. Rzeczywiście, wiele poruszanych wątków pokrywa się z faktami z życia twórcy, ale nie można mówić o całkowitym  podobieństwie.

Raczej nie jest intencją autora utożsamianie go z narratorem (a zarazem głównym bohaterem), mimo punktów stycznych ich biografii. Dzielą imię i inicjał nazwiska, ale Mentzel rozdziela własną historię z tą przedstawianą w Spadającym nożu, o czym wprost mówi w wywiadzie dla radiowej Dwójki. Tworząc swoją – jak określa tekst podtytuł – „wariację literacką”, Mentzel czerpał z własnych doświadczeń, ale, jak twierdzi, nie jest to dokładna relacja z wydarzeń dziejących się w jego życiu. Spadający nóż to historia mężczyzny w średnim wieku, który próbował w życiu różnych rzeczy: współpracował z Leszkiem Kołakowskim, gra na giełdzie, a teraz planuje napisać własną książkę. To dość zaskakująca mieszanka, a już z pewnością odbiegająca od stereotypowego obrazu humanisty. Także w rzeczywistości Mentzel – prozaik, publicysta, felietonista – orientuje się również w prawach rządzących giełdą i to niejedyny stereotyp, który przełamuje. We wspomnianym wywiadzie zauważa, że giełda ma niewiele wspólnego z zakorzenionym w zbiorowej świadomości obrazem, pełnym mętnych typów, a raczej przywołuje na myśl koncepcje dotyczące świata proponowane przez starożytnych myślicieli. Według Mentzla zarówno na giełdzie, jak i w zjawiskach przyrodniczych interpretowanych przez filozofów można dostrzec specyficzny rytm wyznaczający pewne procesy. Jest czas zarówno na bessę, jak i hossę.

Ale oczekiwanie na zmiany – te rynkowe i te dotyczące innych dziedzin życia – nie łączy się ze spokojem. Zmienność rynku daje szanse na odzyskanie strat, ale i wiąże się z ryzykiem. Na tę dwoistość wskazuje także tytuł powieści: spadające noże to w giełdowym slangu akcje, których wartość w danym momencie znacząco się obniża. Ale to sformułowanie to także metafora ryzyka, z którym związane jest każde niepewne zagranie, nie tylko giełdowe. Zarówno spadający nóż, jak i nierozważnie podjęta decyzja mogą pokaleczyć. Główny bohater rozumie niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą zbyt brawurowe zachowanie na giełdzie, ale nie ono wydaje się jego głównym zmartwieniem. Więcej stresu przynosi mu pisanie. Wciąż się do niego przymierza, poganiany przez partnerkę i jej pytania o powstający tekst. To chyba nie niepowodzenie finansowe, ale publikacja książki, która zostałaby negatywnie oceniona, byłaby dla narratora najgorszą porażką.

Narrator w chwili zwątpienia wspomina historię Jessego Livermore’a, amerykańskiego gracza giełdowego, który kilkakrotnie tracił i odzyskiwał majątek z nawiązką. Mentzel buduje swoją opowieść właśnie z takich odwołań – techniką brikolażu składa swoją opowieść ze wspominek, dygresji, cytatów, tekstów piosenek. Wplata w nią dialogi prowadzone z Leszkiem Kołakowskim, które mają pozory autentyzmu wynikające z wcześniejszej literackiej działalności autora – w 2007 i 2008 roku opublikował dwa tomy rozmów z profesorem Czas ciekawy, czas niespokojny. Nie mamy jednak pewności, czy te konkretne dialogi naprawdę miały miejsce. To bardziej rozmowy „kuluarowe”, nieoficjalne, luźne pytania i rozważania poprzedzające pracę nad powstającą dopiero książką, trudno więc weryfikować ich autentyczność. Mentzel wielokrotnie odwołuje się także do swojej znajomości z Jerzym Pilchem, wraca do cytatów z jego powieści.

Obok postaci autentycznych pojawiają się fikcyjne – jak na przykład Józef Kroczek, mistrz krawiecki, intelektualista, czytelnik. Kroczek bardziej niż pełnokrwistą postacią jest zbiorem cech charakterystycznych dla pewnego typu bohatera: to starszy samotny mężczyzna, który życie poświecił na własne badania i poszerzanie wiedzy ogólnej – konstrukt wielokrotnie przywoływany i przetwarzany w literaturze. Jego spotkania z narratorem wydają się odbywać poza przestrzenią samej historii, w innym uniwersum, bo Kroczek żyje w innym świecie niż reszta postaci. Jego rozmowy ze Zbigniewem M. dotykają kwestii historycznych, filozoficznych, literackich. Pan Józef poprzez swoją mądrość i zdolność do trafnego osądu wyróżnia się na tle pozostałych bohaterów. Staje się ciekawy w sensie literackim – jego słowa czy zachowania zmieniają głównego bohatera, pan Józef staje się jego mentorem.

Oprócz osób fikcyjnych i realistycznych można również wyodrębnić trzecią kategorię: osoby „pomiędzy” – autentyczne postaci historyczne, oddzielone od narratora czasem lub przestrzenią, które przez swoją nieobecność w jego życiu nie są do końca realne. Do tej grupy można zaliczyć m.in. wybitnego matematyka Jerzego Słupeckiego czy krytyka literackiego Ryszarda Zengla. Temu drugiemu Mentzel poświęca niewielki fragment swej powieści, ale i tak sposób, w jaki przywołuje samobójczą śmierć młodego Zengla i opisuje spotkanie z jego krewną, zapada w pamięć. Narrator wspomina o jednej z ostatnich recenzji tego krytyka i podkreśla pochodzący z niej cytat: Bo jest melodramat w życiu i melodramat w sztuce. Ten drugi jest złą parodią i życia, i sztuki. Ten pierwszy jest jedyną o życiu prawdą nieodwołalną, bardzo sentymentalną, ale i bardzo tragiczną. Jest jedynym prawdziwym realizmem. Prawdziwy melodramat równa się realnym emocjom, które istnieją poza światem literackim.

Czy znajdujemy to w prozie Mentzla? Czasem tak, czasem nie. Paradoksalnie największego wrażenia nie wywołują opowieści o najsilniejszych namiętnościach czy ostatecznych wydarzeniach. Kiedy w historii przychodzi czas na miłość czy śmierć, nie czujemy siły takiego uderzenia. Dużo mocniejsze i zapadające w pamięć są rozstrajające wszystko absurdy – takie jak przypadkowy epizod, w którym bohater niesie baldachim podczas kościelnej procesji. Dobrze podsumowuje to proponowane przez bohatera motto jego pracy doktorskiej – „jeśli rzeczywistość jest paradoksalna, każda jej prezentacja staje się paradoksalna również”. Surrealizm przedstawianego świata sprawia, że na pierwszy plan wysuwa się brak równowagi i wielkie rozedrganie narratora. On zresztą mówi nam o tym wprost – dość szybko ujawnia, że zmaga się z chorobą. Często odwołuje się do tego, w jaki sposób cyklofrenia (zaburzenia afektywne dwubiegunowe) zmienia jego życie, ale i sposób, w jaki pisze. Choroba mocno wiąże się z procesem twórczym. W jednej i drugiej sferze po fazie depresji przychodzi faza manii, która generuje ryzykowne zagrania, niezwykłą pewność siebie, ale i możliwość łączenia różnych elementów w niekonwencjonalny sposób. Cyklofrenia, proces twórczy i spekulacje giełdowe wydają się na siebie nakładać i nawzajem tłumaczyć, dlatego, jak dowiadujemy się z jednej z retrospekcji, narrator przez długi czas nie przyjmuje do wiadomości faktu, że jest chory.

Zbigniew M. przez większość historii porusza się po omacku, podejmuje niewłaściwe decyzje, ale nie wydaje się ich długo rozpamiętywać. Jak się okazuje, najbardziej liczy się podjęcie próby naprawienia tego, co zostało zniszczone, i przyznanie się do błędu. Dlatego bohater bardziej koncentruje się na tym, co go jeszcze czeka. Ostatni rozdział sugeruje, że udało mu się znaleźć właściwą drogę – podjąć próbę złapania tytułowego spadającego noża.

 

Zbigniew Mentzel

Spadający nóż

Wydawnictwo Znak, 2016

Liczba stron: 190

Joanna Barańska

(ur. 1992) – absolwentka kulturoznawstwa na WP UJ. Zimą programowo czyta XIX-wieczną literaturę rosyjską. Interesują ją przedstawienia postapokalipsy w tekstach kultury.