Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Popmoderna. Podsumowanie 2017

Artykuły /

Wróciła Popmoderna, wracają też roczne podsumowania. Legenda pro forma: plusy to (nie zgadniecie) jasne punkty 2017 roku, minusy (nie zgadniecie) to punkty ciemne, a wykrzykniki (tego można akurat nie zgadnąć) zjawiska/dzieła/teksty pochodzące sprzed ubiegłego roku, ale odkryte przez naszych autorów w ostatnich dwunastu miesiącach. Kłaniamy się i zachęcamy do dyskusji!

Marta Baluch

il. Ola Szmida
il. Ola Szmida

plusy

Druga połowa 2017 roku obfitowała w liczne premiery

Filmowe, muzyczne, książkowe. Wczesną jesienią do sprzedaży trafił must-read miłośników ojca wszelkich łydek, pup i gęb – biografia Gombrowicza. Osobliwy tytuł Ja, geniusz skrywa w sobie historie Witolda (nie)znanego. Pozycja ta udziela odpowiedzi na wiele pytań, szkicując nie profil, a pełne oblicze mistrza. Pani Suchanow – ukłony!

Karin Dreijer, Plunge

Warto dać się porwać dźwiękom zarejestrowanym w prywatnym studiu Karin Dreijer w Sztokholmie. Nie ulegając żadnym syndromom, a stwierdzając fakt – album Plunge jest nagrodą dla fanów za wierne, ośmioletnie oczekiwanie. Utwory nie tylko pieszczą zmysł słuchu, ale są swego rodzaju manifestem lewicy, wojującej za pośrednictwem sztuki i nowych mediów.

Lynch w Toruniu

Skoro o sztuce mowa – 12.11.2017, w ramach kolejnej edycji Camerimage, CSW Toruń otworzyło wystawę David Lynch. Silence and dynamism. Wydarzenie wyniósł na skalę światową swoją obecnością sam artysta, który zwieńczył mowę powitalną słowami (…) enjoy the trip! Do 18.02.2018, za czerwonymi kurtynami rodem z Twin Peaks, odwiedzających toruńskie Centrum Sztuki Współczesnej czeka istna odyseja kosmiczna!

minusy

Początek końca autonomii świata sztuki

Boli śmierć Teatru Polskiego we Wrocławiu (swego czasu jednego z lepszych na terenie całej Europy). Boli połączenie dwóch gdańskich placówek muzealnych w jedną, integralną (?) całość, poświęconą zagadnieniom II WŚ. Boli ogólny zwrot mediów publicznych ku ciemnej stronie księżyca i nakładanie kagańca na telewizję publiczną oraz radio. W efekcie zaś odejście W. Zimińskiego z Programu Trzeciego Polskiego Radia (w ślad za A. Andrusem oraz R. Kantereitem).

Modowy Brexit

Ujmując nieco ciężkości wywodu – z początkiem ubiegłego roku brytyjska marka odzieżowa Top Shop poinformowała o wycofaniu się z polskiego rynku.

Ingerencja w kanon lektur szkolnych

To akurat już nie boli, a przeraża. Abstrahując od tego, że strategia „ilość > jakość” jest tu na porządku dziennym, pozycja smoleńskiego poety nadwornego nakazuje wręcz zadać pytanie quo vadis, MEN? Hasztag: Polska Chrystusem Narodów.

odkrycie

King Krule

Choć poruszam się po różnych płaszczyznach muzycznych i raczej czuję się bardziej zorientowana niż nie, King Krule został mi podesłany przez kogoś bliskiego dość późno. Zaczęłam nie tyle słuchać, co wsłuchiwać się w każde wyśpiewane słowo i w każdy zagrany dźwięk. Archy Marshall to złoty dzieciak zasługujący na złote i platynowe płyty. Moją ekscytację wzmaga fakt, że KK został ogłoszony gwiazdą WWW (World Wide Warsaw) Festival. Odliczam dni! #darkwave #punkjazz #triphop

_________

Jan Bińczycki

il. Ewelina Lebida
il. Ewelina Lebida

 

plusy

Siksa i 19 Wiosen

Polski punk znów w ofensywie! Wystarczą szczerość, gniew i pełne zaangażowanie. Hipsterzy się krzywią, punkówy wiwatują. To, co od Siksy usłyszeliśmy po raz pierwszy, udowodnili też weterani z 19 Wiosen. Płyta „Cesarstwo Zwierząt” przyniosła sporo nowych muzycznych rozwiązań i bardzo świeże teksty Pryta, w tym otwierające się na perspektywy posthumanistyczne. To jedyny zespół, który śpiewając „hau hau” może wycisnąć łzy z oczu.

Hańba!, Będą bić

Podobno punk wybuchł z pełną siłą w 1977 r. a Grzesiuk był warszawiakiem. Najnowsza płyta krakowskiej orkiestry podwórkowej Hańba! udowadnia, że personalia, daty i cezury to rzecz umowna, bo mogło zdarzyć się zupełnie inaczej. Już debiutancki album i poprzedzające go epki były niesamowicie przebojowe. Malkontenci mówili, że to sensacja jednego sezonu. Najnowsza płyta pozamykała im gęby i udowodniła, że ostry punk można grać nawet na tubie.

Pablopavo i Paweł Sołtys

Nieźle nabroił pod własnym nazwiskiem i pod pseudonimem. Wydał kolejną świetną płytę z Ludzikami (Ladinola), zaliczył chwalony i nominowany do nagród debiut literacki – Mikrotyki. A tuż przed końcem 2016 r. wyszła bardzo przyzwoita płyta „V” składu Wavamuffin z jego udziałem. Mistrz, lub jak się mawia na podwórkach – „miszczu”, w życiowej formie.

 

minusy

Gdzie ten bunt?

Czterdziestolecie wybuchu punk rocka przebiega nobliwie, ale bez pozytywnych zaskoczeń. Płyty tytanów z Blondie („Polinator”) i the Fall („New Facts Emerge”) co najwyżej średnie. Głośne i hałaśliwe granie stało się czymś oczywistym i przewidywalnym. Nowych nadziei intensywnie wypatruje brytyjska prasa. Jeszcze nie wypatrzyła. Na szczęście, w Polsce urodzaj.

Polityka historyczna

Polityka kulturalna i historyczna obecnych władz jest tak mocno antykomunistyczna, że zdaje się zataczać koło i upodabniać do chińskiej rewolucji kulturalnej. Z prawdą historyczną) czy rzeczywistym dorobkiem skazywanych na zapomnienie artystów to nie ma oczywiście nic wspólnego. Hańba! (tym razem nie chodzi o zespół)

Polskie nagrania

Dorobek kilkudziesięciu lat polskiej fonografii, sprzedany przez poprzednie władze prywatnej firmie miał wrócić pod kuratelę państwa. Nie wróci.

 

odkrycie

Film… jestem przeciw, 1985, reż. Andrzej Trzos-Rastawiecki.

Przygnębiający klimat połowy lat 80. Echa dawnych subkultur, role Zbigniewa Zapasiewicza, Daniela Olbrychskiego i Ewy Dałkowskiej. A na ścieżce dźwiękowej Siekiera i Kombii. Brzmi jak opis polskiej ekranizacji My, dzieci z dworca Zoo? Pewnie, ale pod niektórymi względami jest nawet lepszy.

__________

Ewa Drygalska

il. Karolina Nowicka
il. Karolina Nowicka

plusy

#metoo

Unsound Festival

Nie wiem, jak to się stało, ale po dekadzie mieszkania w Krakowie uczestniczyłam w festiwalu pierwszy raz (po wyprowadzce do Warszawy), a już nie mogę sobie wyobrazić by mogło mnie tam zabraknąć w 2018. Statecznym trzydziestolatkom polecam szczególnie pierwszą część festiwalu (od poniedziałku do czwartku) jest spokojniej, mniej inbowo i psychoaktywnie. Można zająć miejsca siedzące, a nawet dostąpić takich niewątpliwych przyjemności jak słuchanie muzyki dronowej w neobarokowych wnętrzach Teatru im. J. Słowackiego.

Marcin Wicha, Rzeczy, których nie wyrzuciłem

Po wielu latach czytania jedynie literatury akademickiej do doktoratu, wróciłam do czytania książek – UWAGA – dla przyjemności! Cóż to za rozkosz sunąć wartko po stronicach, płakać, śmiać się do rozpuku, czytać w środkach komunikacji publicznej, zasypiać nad ranem, byleby tylko dotrwać do zakończenia. Hitowe Rzeczy Wichy to książka pokrzepiająca i wbrew funeralnemu tematowi zaskakująco zabawna. Przypomina mi swoją konstrukcją portret trumienny, popularny w XVII wieku. Truposz na takim portrecie był przedstawiany realistycznie, taki obraz nie miał idealizować lub retuszować niedoskonałości swojego bohatera, lecz oddawać prawdziwe jego charakteru za życia. Mam wrażenie, że to samo robi Wicha w swojej książce, kiedy przepracowuje śmierć matki. Matki silnej, dominującej, bojowej, walecznej, ale niepozbawionej wad i śmiesznostek, które autor co rusz jej wytyka.

minusy

Reakcyjne postawy przeciwko #metoo

Jestem za tą akcją, ale …”.

Seriale

Albo ja dorosłam, albo złote czasy telewizji bezpowrotnie minęły. Kroniki Times Square Davida Simona to jednak nie Prawo ulicy, drugi sezon Strangers Things ani o milimetr nie wykroczył poza format pierwszego sezonu, tylko bezlitośnie go eksploatował, a wyczekiwane Czarne lustro miało tyle samo błyskotliwych, co chybionych momentów. Oczywiście zdarzały się perełki, takie jak Opowieść podręcznej czy girlpowerowe Wielkie kłamstewka, ale seriale nie były niestety najgorętszym medium tego roku..

Louis C.K.

Totalny upadek, epicka katastrofa, zmierzch tytana amerykańskiej komedii. Jedna z moich ulubionych postaci estrady, którego poczucie humoru, przenikliwość, cierpki humor i liberalizm podziwiałam, okazał się ekshibicjonistą, z takich starych obleśnych typów, których się spotyka wieczorami w parkach, kiedy walą zacięcie zmęczone wacki. Louis C.K. szybko się przyznał i wydał oświadczenie w klasycznym amerykańskim konfesyjnym stylu. Przeczytawszy to, byłam jeszcze bardziej zażenowana niż w momencie, gdy padły oskarżenia. Louis C.K. dokłada wszelkich retorycznych starań, by wziąć na siebie całą winę, bije się w pierś, ale unikając słowa przepraszam. I próbuje się wytłumaczyć. W krótkim, kilkuakapitowym oświadczeniu słowo admire pada pięć razy. Dowiedziałem się, że kobiety, które mnie podziwiały, poczuły się źle; One mnie uwielbiały, więc to robiłem, bo mogłem i tak dalej. Jedyną okazję do publicznych przeprosin mój eks-idol wykorzystał na zaznaczanie swojej wielkości. Just sad.

odkrycie

ASMR

Youtube od swojego inicjującego momentu „ja w zoo!” rozdął się do niesamowitych rozmiarów, a dziś pełen jest nisz i mikro-światów, do których pewnie nigdy nie trafimy. Ja w 2017 roku podryfowałam do zatoczki o tajemniczej nazwie ASMR. Pod tym skrótem czai się autonomous sensory meridian response. Jeśli ciągle nie wiecie, o co chodzi, to przypomnijcie sobie magiczny dźwięk odwijania czekolady ze sreberka, zapalania zapałki, gdy siarkowa główka pociera o draskę, słodki szept sączący się z ucha kochanki lub kochanka. Oto nowa, świecka medytacja, alternatywna terapia, która – z getta depresyjnych, bezsennych youtuberów szukających pocieszenia w namiastce społecznego kontaktu – urosła do globalnego fenomenu przenikającego do popkultury. Posłuchajcie Lauren Halo (jedna z gwiazd ostatniego Unsoundu), Zoli Jesus, reklamy kosmetyków Lush zrobiona w estetyce ASMR (sic!) albo procesu produkcji komputerów IBM.

Dla początkujących polecam kojącą Brytyjkę WhispersRed, a nieco bardziej zaawansowanym kanał Ephemeral Rifta, który wyleczy bezsenność lekturą biblii satanistycznej.

___________

Konrad Janczura

il. Katarzyna Augustyniak
il. Katarzyna Augustyniak

plusy

Literatura oddala się od krytyki

Rozrost blogosfery i portali w stylu Lubimy czytać doprowadził do ostatecznego końca krytyki literackiej. Osoby piszące o literaturze tworzą dziś jedynie mało znaczący fandom, który poza pokracznym, mieszczańskim zmanierowaniem, nie jest w stanie dostarczyć czytelnikom absolutnie nic. Taki „krytyk” nie jest ani łącznikiem literatury z rzeczywistością polityczną, ani nawet łącznikiem literatury z czytelnikiem. Jest po prostu czytelnikiem poddawanym ankiecie typu „czy podobało mi się, czy nie”. Dlaczego jednak piszę, że jest to plus, nie minus? Ponieważ myślę, że im więcej wspomnianej paplaniny, tym bardziej wśród czytelników rozwija się ich własny instynkt, indywidualizm, chęć lektury intymnej, czyli „czytania wbrew”. To znakomita perspektywa na przyszłość.

Europa Środkowa

Można się zastanawiać, na ile prawdziwy jest współczesny zbiór nowych środkowoeuropejskich fantazmatów i na ile „Middle Europe” nie jest kolejną hipsterską fanaberią. W końcu miasta, w których dziwacznie stłoczone są obok siebie bloki, monumentalne, neoklasycystyczne budynki, pomniki, kościoły, cerkwie, szalety i burdele, to jednak nieodkryty ląd dla człowieka Zachodu.

Ale jest chyba w tej tragicznej dolinie coś, co zmierza ku jakiemuś nowemu słońcu. Nie wiadomo, jakie ma ono oblicze, natomiast być może nastały czasy, kiedy Polska, Czechy, Węgry, Słowacja, Rumunia itd. szukają się na nowo. Przynajmniej jakaś ich część. Wyszehradzki trójkąt raczej nie wniesie nic do światowej polityki, ale może powstanie wokół niego jakaś nowa, istotna mitologia? Kto wie?

Ilona Witkowska, Lucyfer zwycięża

Lucyfer zwycięża jest czymś niepozwalającym na powierzchowność, jest zbiorem wierszy, przy których nie sposób zasnąć – dosadnych, a jednocześnie stonowanych i wielowymiarowych. Ponieważ nie czuję się upoważniony do tego, by wnikać w tak finezyjną poetykę na przestrzeni jednego akapitu, mogę ją po prostu polecić.

minusy

Rozpacz liberałów, prawdziwe „ja” kultury III RP

Teksty oskarżające czołowe postaci świata kultury napisali w tym roku choćby Mateusz Witkowski (o Kubie Wojewódzkim), Maja Staśko (o Marcinie Świetlickim). Potem rozpętała się cała afera z Januszem Rudnickim, kiedy to wypowiedzieli się praktycznie wszyscy, a potem pożoga: polecieli Michał Wybieralski i Jakub Dymek. Mimo że wielokrotnie nie zgadzam się chociażby z Mają Staśko, bardzo ostro wprowadzającą feminizm pomiędzy zakurzone stoły dandysów i kawalarzy, ich reakcje (ich – „ofiar rewolucji #metoo”) nakazują mi niestety przyznać jej słuszność. Choć nie potrafiłem zaakceptować kolejnych internetowych egzekucji, nie mogłem już na nie patrzeć, wydawały mi się one sprzeczne z poszanowaniem ludzkiej godności, to jednak kobiety, padające ofiarą „ego artysty”, „syndromu katedry” czy po prostu szczenięcej głupoty muszą czuć dokładnie to samo – cały świat przeciwko nim, cały świat przeciwko ich godności. Dlatego, dopóki winni się tłumaczą, dopóty widzę słuszność, by ich nie oszczędzać.

Patriotyzm kontra modernizm

Miałem kiedyś po cichu nadzieję, że myślenie narodowe wytworzy w Polsce jakieś nowe, istotne konkluzje. Ale byłem głupi – przecież wszystko zatacza koło. I proszę, nie zwalajcie winy na romantyzm, bo najbardziej naiwną, polską recepcję romantyzmu stworzył właśnie modernizm, z marszałkiem Piłsudskim na czele. Rany, skąd nagle tyle tych odwołań, do lat dwudziestych, do lat trzydziestych? Tyle celebracji, resentymentów, tradycji (nie tylko po prawej stronie)? Przecież ani artyści, ani politycy z okresu modernizmu nie nadają się zupełnie do tego, by w jakikolwiek sposób się z nimi identyfikować. Powód? Świadomość, zarówno zbiorowa, jak i jednostkowa tamtych czasów, była po prostu błędem. Jest to okres w dziejach, który można jedynie obserwować, czytać jako przestrogę. W żaden sposób nie brać go sobie. Dlatego na widok antysemickich haseł ONR-u, całej plejady antymuzułmańskich wyzwisk, czy wskrzeszanych tu i ówdzie intelektualnych przesądów – na widok tego wszystkiego po prostu chce mi się rzygać.

Pablopavo pisze

Nie potrafię przełknąć faktu, że Kraków dał się prześcignąć Warszawie na wszystkich polach, nawet na polu literackim. I kiecy czytam Mruczący facet, który próbuje krzyczeć, brzmi jak zepsuta zasuwka, naraz warczy i skrzypi, mam ochotę dodać a to miasto pachnie jak szlugi i kalafiory/dzieciaki krążą po mieście, by zgubić swoje ubiory. Zupełnie jak w czasach, kiedy jeden zespół śpiewał zabiorę cię właśnie tam, a drugi to było łoże w kolorze czerwonym. Pablopavo to Taco Hemingway, Taco Hemingway to Pablopavo. Te dwa straszliwe stwory są dla mnie nie do przetrawienia, podobnie jak i cała reszta Fiszów. Mam nadzieję, że twórcy nadużywający słowa „miasto” po prostu niebawem znikną. Z nudów.

odkrycie

Bates Motel

Dotychczas seriale oglądałem raczej z obowiązku. Nie porwało mnie ani Breaking Bad, ani House of Cards, ani Stranger Things, ani Black Mirror. Aż w końcu, w te Święta, trafiła kosa na kamień. Bates Motel to właśnie to – czysty Szekspir. Świetny wątek thrillerowy, na tyle dobrze manipulujący wrażeniami odbiorcy, że ten… o Boże, wybacz, ale kto nie myślał podczas seansu o tym, by główny bohater zbeszcześcił swoją matkę? Wybitne dzieło. Gorąco polecam.

______________

Bartek Konarski

il. Jul Pataleta
il. Jul Pataleta

 

plusy

Dunkierka

Christopher Nolan być może na wyrost nazywany jest geniuszem współczesnego kina. Szczególnie jego Intersteller sprzed trzech lat podzielił widzów. Jednak nie sposób odmówić jego filmom pierwszoligowego rzemiosła oraz wielkiej inwencji. Tak jest w Dunkierce. Wychodząc z jednego z najbardziej zmitologizowany gatunków, jakim jest film wojenny, Nolan podjął się bardzo ryzykownej manipulacji trzema perspektywami narracyjnymi. Taka struktura, nawet dzisiaj, mogła zostać całkowicie odrzucona przez mainstreamową widownię. Powstał jednak wielki film będący metaforą II wojny światowej jako niekończących się zmagań z czasem i materią. Cześć i chwała Nolanowi!

Polskie debiuty kinowe

Nie pamiętam podobnego wysypu świetnych polskich debiutów w jednym roku. Takie filmy jak Wszystkie nieprzespane noce Michała Marczaka, Królewicz Olch Jakuba Czekaja, Plac zabaw Bartosza Kowalskiego, Cicha noc Piotra Domalewskiego czy wchodzący do kin w styczniu Atak paniki Pawła Maślony to zestaw intrygujących, dojrzałych i bezkompromisowych debiutów.

Maggie Gyllenhaal w serialu Kroniki Times Square

Nowy serial twórców Prawa ulicy od początku zapowiadał się na wydarzenie. Wśród szeregu komplementów najbardziej zasłużone są te dla Maggie Gyllenhaal. Jako Eileen „Candy” Merrell, prostytutka z Times Square, która zaczyna flirt z branżą porno, daje nie tylko przykład wybitnego aktorstwa, ale przede wszystkim tworzy jeden z najbardziej przejmujących i głębokich portretów prostytutek jakie widziałem. Są ujęcia, w których jedno spojrzenie Gyllenhaal potrafi wyrazić więcej bólu i upokorzenia niż godzinne lamenty. Frapująca i szalenie odważna rola.

 

minusy

Odejście trzech dam

Danuta Szaflarska (1915-2017), Krystyna Sienkiewicz (1935-2017) i Alina Janowska (1923-2017) – trzy niepowtarzalne kobiece osobowości polskiego kina i telewizji.

Upadek Kevina Spaceya

Burza, która przetacza się teraz przez Hollywood, prawdopodobnie wyryje na krainie snów podobne brzemię jak komisja McCarthy’ego na Ameryce lat 50. Mimo, że w tym wypadku jest poważna nadzieja, że sprawy zmienią się na lepsze, to jednak poczucie zawiedzenia i żalu, jeżeli idzie o takich asów Hollywoodu jak Spacey czy Hoffman, jest spore. Upadek tego pierwszego jest dla mnie szczególnie bolesny, bo był moim idolem przez ostatnie dwie dekady. Sytuacja, w której pod wpływem oskarżeń Ridley Scott wycina go ze swojego najnowszego filmu na kilka tygodni przed premierą i zastępuje innym aktorem, jest bez precedensu. Bardzo smutny koniec wybitnie utalentowanego artysty.

Coming out Kevina Spaceya

Sytuacja Spaceya ma jeszcze jeden wymiar. W odpowiedzi na pierwsze oskarżenia o molestowanie zamieścił wpis na twiterrze, w którym odnosił się do zarzutów i dokonał coming outu w wieku 58 lat. Być może przeszłoby to jako genialne posunięcie w jednym z odcinków House of Cards, ale współczesne Hollywood okazało się bardziej bezlitosne. Słusznie wypomniano mu, że przez lata pozostawał konformistycznie in closet, co służyło jego wizerunkowi, podczas gdy inni aktorzy dokonywali coming outu narażając swoje kariery. Upublicznienie tej informacji było też desperacką próbą zminimalizowania strat, a nie – jak w przypadku większość celebrytów – aktem wsparcia ruchów LGBT czy polityczno-społeczne inicjatyw. Frank Underwood przewraca się w (przyszłym) grobie.

 

odkrycie

Rick and Morty

Po BoJacku Horsemanie wydawało się, że przyjdzie długo czekać na kolejny tak inteligentny i przenikliwy serial animowany. Okazało się, że cztery lata temu Dan Harmon (twórca m.in. serialu Comminity) wypuścił serię o szalonym naukowcu i jego wnuku, którzy nieustannie mają kłopoty w alternatywnych czasach i przestrzeniach. Dotykając spraw ontologicznych czy najbardziej skomplikowanych teorii matematycznych serial nie stroni też od żartów o bekaniu i fekaliach. Niektóre odcinki są tak dobre, że powiedzieć o nich mind blowing to nic nie powiedzieć. W tym roku wyszedł trzeci, być może najwybitniejszy, sezon serii.

________________

Łukasz Łoziński

il. Michał Kozikowski
il. Michał Kozikowski

 

plusy

The Afghan Whigs, In Spades

Już w maju, kiedy płyta wyszła, wiedziałem, że to mój album roku. Stare płyty Afghanów były odtrutką na utarty schemat ciężkiego rocka, bo opierały się nie na riffach, solówkach i innych popisach, ale na silnie oddziałujących rytmach i gęstych brzmieniach. Zespół milczał od lat 90., by powrócić w 2014 hałaśliwym albumem Do to the Beast. In Spades to rzecz subtelniejsza, dokładniej przemyślana, ale równie ekscytująca i świeża. Jak się okazuje, bohaterowie lat 90. nadal potrafią zachwycać (nie pozdrawiam U2, które od początku tysiąclecia gra ciągle tę samą płytę).

Wesele w Starym

Jan Klata pokazał, że Wyspiański doskonale się odnajduje we współczesnym teatrze. Co interesujące, krakowska inscenizacja ogranicza narodowowyzwoleńcze aluzje (które wcześniej determinowały recepcję dzieła), dowartościowuje za to napięcia między klasami i płciami. Przy okazji: daję za całokształt plus wielki jak krzyż na Giewoncie, bo premiera Wesela to zarazem koniec epoki. Kadencja Klaty wzmocniła (obecną i za Mikołaja Grabowskiego) formułę teatru nieustannie dyskutującego z wielką tradycją. Czasem było chwalebnie, czasem haniebnie, ale nie żałuję ani jednego wieczora.

Lorde – kameralna sesja w Electric Lady Sound Studios

Lorde jest jedną z ciekawszych artystek popowych. Pisane przez nią teksty brzmią naturalnie, a sposób śpiewania – pełen wyobraźni i swobody – wyróżnia ją na tle wokalistek siłujących się z frazą. Wprawdzie album Melodrama nie przypadł mi do gustu, ale osiem utworów, zagranych półakustycznie w Nowym Jorku, nabrało zupełnie nowego wymiaru. Szczególnie Sober, The Louvre i Supercut. Kolegów serdecznie przepraszam – słucham teraz kawałków o zawodach miłosnych napisanych przez dziewiętnastolatkę.

 

minusy

Georges Mink, Polska w sercu Europy. Od roku 1914 do czasów najnowszych – historia polityczna i konflikty pamięci

Za to, że jest kompilacją podręczników do historii oraz gazetowej publicystyki. Francuski socjolog i politolog napisał książkę dla Francuzów, z której nie dowiemy się nic nowego. Mimo to ktoś postanowił wydać to po polsku.

Marek Mikos jako dyrektor Starego Teatru.

Dzika dekomunizacja ulic i placów nazwanych od wybitnych twórców:

Leona Kruczkowskiego, Wilhelma Szewczyka, Brunona Jasieńskiego, Lucjana Szenwalda. Wśród „kwitów”, jakie przedstawił IPN, nie znajduję żadnego powodu, by przekreślić dorobek, za który wymienieni pisarze zostali uhonorowani. No, chyba że patroni ulic muszą być ludźmi bez skazy. W tej sytuacji żądam, byśmy pozbyli się zewsząd Piłsudskiego, odpowiedzialnego za śmierć 164 cywilów, którzy zginęli podczas zamachu majowego.

 

odkrycie

Skaza (Damage, Wielka Brytania/Niemcy 1992)

Irons i Binoche w hipnotyzującym dramacie erotycznym – to jeden z najlepszych występów obojga aktorów.

_____________________

Małgorzata Major

il. Agnieszka Giera
il. Agnieszka Giera

 

plusy

Literatura na małym ekranie

2017 był rokiem triumfu twórców telewizyjnych dowodzących, że wciąż potrafią z sukcesem adaptować literaturę na język serialu. Zarówno udane Wielkie kłamstewka, Opowieść podręcznej, jak i 13 powodów stały się najgłośniejszymi serialami ubiegłego roku. Spora w tym także zasługa literackich pierwowzorów, bez których nie byłoby dyskusji o prawach kobiet, efekcie Wertera i panice amerykańskiej klasy średniej. Warto wspomnieć zwłaszcza drugą młodość literatury Margaret Atwood. Nie tylko Opowieść podręcznej znalazła nowe grono czytelników dzięki serialowi Hulu, ale także Grace i Grace po listopadowej premierze serialu Netfliksa. Okazało się, że nawet Ania z Zielonego Wzgórza może być bardzo mroczną opowieścią o niezagospodarowanym potencjale ludzkich uczuć i rozpaczy wynikającej z ciągłego deficytu ich odwzajemnienia. Poza tym Megan Follows doczekała się godnej konkurentki o tytuł najlepszej Ani, jaką można sobie wyobrazić.

Reboot, revival, remake

Wciąż podobają się nam te melodie, które najlepiej znamy. Dowiódł tego całkiem sympatyczny powrót Dynastii na nowe czasy, chociaż oczywiście wiadomo, że to nie to samo. Równocześnie, mimo porażek wielu produkcji wracających od kilku lat (nowy MacGyver czy niezbyt udana Pełniejsza chata), w 2017 roku Netflix zaprosił nas na odkurzanie sitcomu One Day at a Time i była to bardzo słuszna decyzja. Historia amerykańskiej rodziny o kubańskich korzeniach to nie kolejna zdarta płyta o kompromisach między tradycją a współczesnością, nowym i starym. To dosyć wiarygodna historia o tym, że nie zawsze potrafimy żyć w zgodzie z ludźmi teoretycznie nam najbliższymi, nie wszystkie rodziny muszą być kompletne, nie wszystkie są szczęśliwe, ale to nie zawsze jest koniec świata. Zwłaszcza, gdy ma się taką babcię, jaką potrafi zagrać tylko Rita Moreno.

BoJack Horseman, bo król jest tylko jeden

W 2017 roku to właśnie BoJack pokazał, że żaden serial o Elżbiecie Windsor nie ma szans z jego wstrząsającą i bolesną, ale mimo wszystko wybitnie zabawną podróżą do przeszłości własnej rodziny. Co prawda królowa Elżbieta w drugim sezonie The Crown też przeżywała dramaty osobiste (zwłaszcza, gdy książę Filip zalecał jej zmianę wizerunku na styl Rity Hayworth albo Jayne Mansfield), ale tylko BoJack potrafi opowiadać w unikatowy sposób o bardzo trudnych sprawach, jak samotność, odrzucenie, poczucie niespełnienia, cierpienie z powodu dekad bezowocnego żebrania o matczyne uczucia. Trochę chce nam się płakać, a trochę śmiać na widok tego niebieskiego sweterka i grzywy kolesia, który jedyne, co na pewno wyhodował z sukcesem, to imponujący mięsień piwny. Sto lat BoJacku Horsemanie!

minusy

Łukasz Jakóbiak wizualizujący wizytę w programie Ellen DeGeneres

W końcu, jak mawia inny ceniony coach: „Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu”. Cóż, nie tym razem.

Reakcje polskich „feministek” na jedną z odsłon akcji #MeToo

Niech ktoś wyjaśni takim osobom, jak Kazimiera Szczuka, Magda Żakowska, Krystyna Kofta, na czym polega feminizm. Wspieranie seksizmu kolegów i zabieganie o tytuł „najlepszej koleżanki”, która zniesie każde upokorzenie, byle pozostać w łaskach pewnego „żartownisia”, to nie jest dobry kierunek. Przynosicie wstyd feministkom. Jak mawiał inny żartowniś: „Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydawać się głupim niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”.

Kevin Spacey, Danny Masterson i Dustin Hoffman

Aktorzy pracujący ostatnio m.in. dla Netfliksa i stosujący od lat przemoc seksualną wobec koleżanek i kolegów z planu filmowego. Najwyższy czas skończyć wspieranie karier mężczyzn (tylko dlatego, że są utalentowani) kosztem utraty godności ich ofiar.

odkrycie

Dawid Podsiadło

To nie jest tylko koleś, który występował w programie „X Factor”. On naprawdę ma talent, zdumiewające! Plus ta stylówa.

_________________

Artur Nowrot

Nowrot-zaślepka

 

plusy

Cable Girls

Regionalne produkcje Netflixa są nieco przyćmione przez produkcje na licencji Marvela czy choćby Stranger Things, ja natomiast chciałbym wyróżnić jedną z nich, a mianowicie hiszpańskie Las Chicas del Cable. Opowieść o przyjaźni czterech telefonistek w Madrycie końca lat 20. to świetna, skupiona na kobiecej perspektywie i historii produkcja kostiumowa. Można w niej znaleźć i romantyczną komedię omyłek, i podejmowane zupełnie na poważnie wątki queerowe czy związane z przemocą domową, a wszystkiemu smaku dodaje soczysta melodrama. Trudno mi ostatnio znaleźć czas na seriale, ale na Cable Girls znajdę go zawsze.

Pisanie o przyrodzie w Polsce

To nie był dobry rok dla polskiej przyrody, ale dużo lepszy dla książek o przyrodzie. Nie jest to może nowy trend wydawniczy (Sekretne życie drzew ukazało się w 2015 roku, w 2016 Nagrodę Nike Czytelników przyznano Stanisławowi Łubieńskiemu za Dwanaście srok za ogon), ale w tym roku nabrał szczególnej siły. Zgłębiając od jakiegoś czasu brytyjskie nature writing w wydaniach oryginalnych (Prywatne życie łąki, Poradnik wędrowca, Życie pasterza), zauważyłem ostatnio coraz liczniejsze polskie przekłady. Nie brakuje w Polsce ludzi piszących o naturze (np. Simona Kossak czy Adam Wajrak, kilka miesięcy temu ukazały się inspirowane wspaniałym Robertem Macfarlane’em Hajstry Adama Robińskiego), ale marzy mi się, że u nas również powstanie cała tradycja przyrodopisania.

Seeming, Sol: A Self-Banishment Ritual

Kiedy kilka lat temu usłyszałem refren Worldburners Unite, nowojorskie Seeming natychmiast stało się moim ulubionym zespołem nagrywającym popowe piosenki o końcu świata. Oczarowało mnie zróżnicowane instrumentarium i nieoczekiwane zmiany stylistyki. Być może powinienem był przygotować się na kolejne zaskoczenia. Gdzie debiutanckie Madness and Extinction wydawało się lekkie i pełne otwartych przestrzeni, „gotycki funk” zawarty na drugiej płycie jest gęsty i intensywny. W połączeniu z tekstami snującymi się wokół doświadczeń granicznych i transformacji stanowił idealny soundtrack na 2017 rok. Straight on into wilderness, forward into darkness.

 

minusy

The Defenders

Wyżej chwaliłem Netflixa, teraz będę ganił. Produkcja będąca netflixowym odpowiednikiem Avengers okazała się całkowitym niewypałem, a przy okazji podważyła sens tworzenia opowieści o superbohaterach, które nie odnoszą się do niczego poza sobą. The Defenders, w przeciwieństwie do Jessiki Jones czy fragmentów Luke’a Cage’a, nie mieli nic ważnego ani ciekawego do powiedzenia o świecie. Zabrakło nawet widowiskowych walk.

Zakończenie Sense8

Jakkolwiek potoczyłaby się spiskowa opowieść (stanowiąca rdzeń Sense8), główną wartością serialu było dla mnie podkreślanie rewolucyjnego potencjału empatii. W coraz bardziej podzielonym świecie Sense8 było peanem na cześć porozumienia niezależnie od wszystkiego, tworzenia wspólnoty uwzględniającej różnorodność. I chociaż do niektórych aspektów można było mieć zastrzeżenia (np. stereotypowego przedstawienia bohaterów pochodzących z Korei, Nairobi oraz Indii), inne (np. mówienie o seksualności i tożsamości płciowej) okazywały się nowatorskie. Sense8 to serial, który był potrzebny w 2017 roku i myślę, że będzie jeszcze potrzebny w przyszłości. Nie wiem, jaki inny serial może zapełnić pustkę pozostawioną przez Sense8.

Louis C.K.

Przypuszczam, że fala przetaczająca się przez Hollywood, skutkująca zdemaskowaniem kolejnych dopuszczających się molestowań i napaści seksualnych, u wielu osób wywołała w którymś momencie zaskoczenie: „Naprawdę? On też?”. Dla mnie wiązało się ono z Louisem C.K. Nie z samymi informacjami o molestowaniu, którego się dopuszczał, gdyż pogłoski na ten temat krążyły już od lat, ale raczej z głębią jego ignorancji, cynizmu albo po prostu hipokryzji. Trudno mi znaleźć inne wytłumaczenie dla człowieka, który w swoich występach poruszał tematy kultury gwałtu i niebezpieczeństwa, jakie dla kobiet stanowią mężczyźni, a jednocześnie, przyznając się do zarzutów, wydaje oświadczenie, w którym słowo dick pada w nim dwa razy, ale słowa sorry lub apologize – ani razu, a w dodatku uważa, że o zgodę na kontakt seksualny wystarczy zapytać (a nie ją uzyskać).

Największym powodem do smutku jest natomiast inna kwestia, która wyszła na światło dzienne przy okazji akcji #metoo: to, jak wiele kobiet ucierpiało, i jak wiele z nich straciło szansę na karierę i działalność artystyczną. Wiele mówi się o tym, że zarzuty narażają nas na utratę wartościowych dzieł, które mogliby stworzyć oskarżeni; o wiele mniej o tym, jak wiele już straciliśmy z powodu kultury gwałtu. Przez Louisa C.K. ucierpiały między innymi: Dana Min Goodman, Julia Wolov, Abby Schachner, Rebecca Corry i jedna kobieta, która chciała zachować anonimowość.

 

odkrycie

Natalia Osińska

Natalia Osińska świetnie czuje młodzież siedzącą w fanfikach i musicalach, otwarcie porusza wątki queerowe, a w dodatku pisze tak, że jej powieści połyka się za jednym razem. Czytajcie Fanfik i Slash. Takiej literatury nam trzeba.

___________________

Marcin Pawlik

Pawlik-zaślepka

plusy

Variete, Nie wiem

W przeciwieństwie do zespołów, z którymi Variete tworzyło wówczas polską scenę zimnofalową, upadek systemu komunistycznego nie oznaczał dla nich końca działalności. Następne dekady przyniosły bowiem kolejne udane albumy – Wieczór przy balustradzie z 1996 roku oraz wydane już po 2000 roku Nowy Materiał czy Zapach wyjścia. Zresztą Variete to jedna z tych niewielu grup muzycznych, których nie sposób opisać za pomocą wyświechtanych określeń. Nie wiem to płyta wybitna i dojrzała, która umiejętnie łączy towarzyszący od początku twórczości zespołu mniej lub bardziej podskórny niepokój z niesamowitą przestrzenią kompozycji. Z jednej strony mamy więc perfekcyjnie przemyślaną warstwę muzyczną, dopracowywaną w pełnym składzie muzycznym. Z drugiej zaś strony świetne teksty i głos Kaźmierczaka stanowiące od lat jedną z głównych cech wyróżniających zespół. Jest w tym wszystko to, za co najbardziej cenię jego wiersze: nowofalowa oszczędność słowa nadająca poszczególnym frazą niezwykłą moc nośną.

Hańba!, Będą bić

Krakowska, a ściślej podgórska, orkiestra podwórkowa zwana Hańbą wzięła z marszu polską scenę alternatywną. Miejski folk podany w tradycyjnym instrumentarium, lecz zagrany z punkową werwą sprawił, że o zespole zrobiło się głośno również poza granicami Polski. Debiutancka płyta zespołu wydana w 2016 roku niewątpliwie łechtała gusta wytrawnych odbiorców ceniących w muzyce nowe podejście do tradycji. Na Będą bić Hańbie udała się rzecz prawie niemożliwa. Punkowe zacięcie stało się jeszcze bardziej energetyczne, a elementy folkowe nabrały klezmerskiego sznytu nadając całości dodatkowy wymiar. Przede wszystkim jednak to bardzo dobre kompozycje – różnorodne, a jednocześnie utrzymane w spójnym klimacie, tworzące przekonującą całość. Należy podkreślić również świetnie brzmienie płyty, które sprawia, że czasem mamy wrażenie jakby słuchało się zaginionych piosenek Dezertera z początku lat osiemdziesiątych. Jeśli więc jeszcze polski punk nie jest trupem, to wielka w tym zasługa Hańby.

Radykalna Wieś, Radykalna wieś

Sam jestem zaskoczony tym, jak mocno wciągnęła mnie ich muzyka. Oczywiście debiutancka płyta Radykalnej Wsi to bardzo udane połączenie dubu, reggae, punku z folkiem. Przy tym jednoznacznie odwołujące się do tradycji undergroundowych soundsystemów, a zatem bardzo bliskie moim korzeniom muzycznym. Z drugiej zaś strony, dźwiękowo nie proponuje niczego nowatorskiego. Mimo to, chyba nigdy dotąd (może poza Twinkle Brothers z Trebuniami-Tutkami) nie słyszałem tak zręcznej fuzji polskiego folku z muzyką reggae. Równie udana jest warstwa tekstowa płyty – proekologiczny przekaz okraszony elementami ludowymi i słowiańskimi. To propozycja, który spodoba się nie tylko fanom brzmień spod znaku R.U.T.Y., ale także tym, którzy gustują w mniej radykalnych, a bardziej bujających klimatach.

minusy

Queens of the Stone Age, Villains

Jestem wielkim fanem Josha Homme’a, lecz droga którą podąża wraz z nowym kolegami absolutnie mnie nie przekonuje. Taneczne pulsacje, które wiodą prym na tej płycie budzą skojarzenia z wczesnym Franzem Ferdinandem. Zespołowi nie przysłużyła się również współpraca z Markiem Ronsonem. Niby wszystko brzmi jak powinno, ale brakuje szaleństwa i psychodelii gitar. Zabrakło też inwencji, bo z jednej strony świetny, osadzony w konwencji psychobilly numer Head Like a Haunted House sąsiaduje tu z bezbarwnymi piosenkami typu Fortress czy Hideaway. To, co zostaje po przesłuchaniu Villains, to przygaszone rockowe riffy obudowane w taneczne rytmy i obraz Homme’a pląsającego w garniturze.

Algiers, The Underside of Power

Wydana w 2016 roku płyta zawierała piorunujący koktajl punka, solu, bluesu i postrocka. Aż chciało się więcej. Niestety The Underside of Power nie sprostała w pełni oczekiwaniom. Dwie pierwsze piosenki (Walk Like Panther i Cry of the Maryrs) dosłownie wbijają w ziemie. Jest tu wszystko, co Algiers ma najlepsze do zaoferowania – z charyzmatycznym wokalem Franklina Jamesa Fishera na czele. Później album traci na rozpędzie i energii, a przede wszystkim gubi gdzieś tę bluesową nutę amerykańskiego południa. Pojawiają się radiowe refreny jak w tytułowym The Underside of Power, przyciężkawy zimnofalowy klimat jak w Death March czy nad wyraz melancholijny patos jak w fortepianowym Mme Rieux. Szkoda, że nie udało się utrzymać poziomu pierwszych dwóch numerów.

Prophets of Rage, Prophets of Rage

Ta koncepcja od początku była chybiona. Reaktywacja Rage Against The Machine bez Zacka De La Rochy (pod zmienionym szyldem) nie mogła się udać. Nie pomogło nawet obsadzenie za mikrofonem takich legend rapu jak Chuck D (Public Enemy) i B-Real (Cypress Hill). Ich obecność uzmysławia jak charyzmatycznym wokalistą jest La Rocha, który nadawał dźwiękowym manifestom Morello niezbędną energię i wściekłość. Muzycznie dominują na płycie numery brzmiące jak odrzuty z sesji nagraniowych RATM. Dodatkowo trafiają się tu takie „perełki” jak Take Me Higher z niemal klubowym refrenem, będącym dość ciężkostrawnym żartem. Cała płyta trwa niewiele ponad pół godziny, ale nuży już po dwóch, trzech utworach, a zespół nie stara się w żaden sposób zaburzyć tej monotonności. Prophets of Rage budziło duże zainteresowanie, jednak ich debiutancki album utwierdził mnie w przekonaniu, że muzyczno-polityczna rewolucja, którą kiedyś wznieciło RATM jest już zamkniętym etapem historii.

odkrycie

Inpalumbia, Undone

W grę wchodzi muzyka z absolutnych krańców znanego nam wirtualnego świata, czekająca na ponowne odkrycie. Inpalumbia powstała na początku lat 90. ubiegłego wieku w Monachium, a zakończyła działalność po prawie 10 latach istnienia. Kilka lat temu wróciła dając kilka koncertów. Muzycznie Undone tkwi głęboko w tradycji punkowej, choć ze znacznymi wpływami gotyku, postrocka, czy muzyki awangardowej. Można określić ich muzykę jako połączenie Nomeansno ze Świetlikami wzbogacone brzmieniem trąbki. Charyzmatyczny i rozpoznawalny wokalista, niebanalne teksty o literackim zacięciu, chwytliwe harmonie w niebanalnych aranżacjach. Oryginalna, a przy tym przewrotnie przebojowa płyta.

_______________-

Maciej Pawlikowski

Olga Szczechowska
Olga Szczechowska

 

plusy

Wiedźmin i Netflix

Ostatnie lata dla fanów Sapka i Geralta były sute i bogate. Światowy i kasowy sukces rodzimego studia CD PROJEKT RED oraz gry Wiedźmin: Dziki Gon wyniósł polskich deweloperów do ścisłej czołówki, a Wiedźmin dla wielu ludzi to synonim najlepszej gry RPG w całej historii elektronicznej rozgrywki. Gdy Netflix ogłosił, że tworzy serial na podstawie książek Andrzeja Sapkowskiego, świat zwariował, a ja odetchnąłem, pamiętając jeszcze potworne dzieła Marka Brodzkiego z 2001 i 2002 roku. Złośliwi (i przeświadczeni, że całe zło tego świata tkwi w lewactwie, a nie kasie) twierdzą, że skoro za Sapka zabrał się Netflix, to Geralt będzie Afroamerykaninem, Loża Czarodziejek stanie się feministycznym kółkiem walczącym o prawa LGBT, a Jaskier będzie transwestytą. I choć nie zawsze warto rozmawiać ze ścianą, tak warto przytoczyć konkrety: przy serialu, oprócz ludzi związanych z Netflixem (Lauren S. Hissrich, Sean Daniel, Jason Brown znani z seriali Daredevil i Expanse) czuwa również cieszący się sporym zaufaniem fandomu Tomasz Bagiński, który reżyserować ma przynajmniej jeden odcinek w sezonie, a nad wszystkim czuwać ma autor wiedźmińskiej sagi. Trzymam kciuki i wypatruję premiery

Cicha noc, reż. Piotr Domalewski

Film Piotra Domalewskiego zabrał mnie do domu i przypomniał, kim jestem. Nie dajcie sobie wmówić, że to film o polskich patologiach. Gdzie tam są patologie? Są polskie, rodzinne historie – waszych wujków, dziadków, matek i ojców, braci i sióstr. Są podszyte tanią wódą miłostki, jest zmęczony i wystraszony wzrok mamy, jest zapadnięty w sobie ojciec, jest rodzeństwo, które albo wciąż ma przywilej życia w dziecięcej Nibylandii, albo jest na tyle duże, aby zrozumieć, że prawdziwe życie dzieje się na messengerze i fejsie. Mocne, wcale niecoachingowe kino, które zostawia ślad, a przy tym można się pośmiać. A że przy tym zdrowo popłaczemy? Jeszcze lepiej.

Disney kupuje Century Fox

Jasne, to z jednej strony umacnianie monopolu Disneya – z drugiej zaś Disney w 2019 roku uruchomi swoją usługę streamowania i chce iść na wojnę z Netflixem i Amazon Prime. Ja się cieszę, cieszcie się i wy. Gdy w 2012 roku Disney nabył prawa do Gwiezdnych wojen za bagatela ponad 4 miliardy dolarów, prawa do Nowej nadziei pozostawały przy 20th Century Fox. Umowa sprzedaży aktywów 21th Century Fox (w tym aktywów studia filmowego 20th Century Fox) na kwotę – mój Boże – ponad 52 miliardy dolarów pozwala Disneyowi dobrać się do starej trylogii. I masy innych postaci związanych z uniwersum Gwiezdnych wojen. Cieszyć się mogą również fani Marvela. Jeśli chcieliście zobaczyć w jednym filmie Spidermana, Deadpoola, X-Menów i Avengersów, to w końcu powstała na to realna szansa. Chcecie więcej? Do Foxa należał też Obcy oraz Predator, Family Guy i Archiwum X. Być może będzie to świetna okazja na przywrócenie Obcego do łask?

 

minusy

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Wyszedłem z kina smutny i pogubiony, nie wiedząc właściwie, co o filmie Riana Johnsona sądzić. Musiałem pójść drugi raz. Nie czuję, abym stracił czas, a wiele momentów w filmie chwyciło mnie za serce. Ale koniec końców, to źle skrojony film naszpikowany dziesiątką bohaterów, których co najmniej połowa została wprowadzona bez pomysłu. Największa beksa i fajtłapa Przebudzenia Mocy, Luke Skywalker, ma tu swoje małe odkupienie, a Kylo Ren chyba w końcu stał się pełnoprawną i lubianą postacią, ale co z tego, skoro film to spektakl cringe’u. Optymizmem napawa końcówka: w zasadzie z Gwiezdnymi wojnami można zrobić teraz wszystko, więc nie zdziwiłbym się, gdyby akcja następnej części miała dziać się daleko w przyszłości, w której księżniczka Leia zmarła z przyczyn naturalnych, a nowe pokolenie rebeliantów dorośnie i chwyci za broń.

Klapa Star Wars: Battlefront 2

Dwukrotne umieszczenie Gwiezdnych wojen w minusach może wyglądać na złośliwość, ale rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej prozaiczna. Battlefront 2 miał być opus magnum gier komputerowych osadzonych w uniwersum Star Wars. A jak wyszło? Electronic Arts, korporacyjny moloch i czarny charakter growego biznesu, z efektownej strzelaniny sieciowej zrobiło… poligon doświadczalny dla bezdusznych mechanizmów sprzedaży.

Wydawca może sprzedać swoją grę na kilka sposobów, jednak rzadko przybiera to tak karykaturalną postać. Jeśli model sprzedażowy został przemyślany, zazwyczaj nie wywołuje większych sensacji. EA poszło jednak o krok dalej: nie tylko zażądało od graczy dużej gotówki na start, ale również wprowadziło do gry mikrotransakcje właściwe dla gier darmowych. Tzw. system loot boxów jest obecnie na świeczniku wielu organizacji i rządów.

Bojkot nowej produkcji Star Wars opłacił się, bo zareagował sam Disney – Electronic Arts musiało wycofać z gry mikrotransakcje, a sama gra stała się mroczną zapowiedzią przyszłości. Dziś gra to nie produkt, lecz usługa, za którą płacimy bez końca. Absurd kończy się dopiero wtedy, gdy kończą nam się środki na koncie.

Teatr i jałowy patriotyzm

Pisałem o tym w podsumowaniu roku Popmoderny 2015, napiszę po raz kolejny: nie było lepszego czasu dla polskiego teatru i nie było gorszego czasu dla teatru w Polsce. Rok 2017 ostatecznie rozwiązał przeciągającą się polityczną dramę z 2013 roku dotyczącą stanowiska Jana Klaty. Wszyscy w kraju – ludzie kultury, studenci, ale również kibole i zwykli debile – przejmowali się kadencją Klaty niemal tak, jak karoserią swojego sprowadzonego z Niemiec auta. Większość komisji stanowiło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a Klata według powszechnej i światłej opinii dziedzictwo narodowe ma w poważaniu. Co z tego, że wystawił świetną Trylogię, skoro Zagłoba znajdował się w szpitalu psychiatrycznym.

 

odkrycie

Tadeusz Baranowski, Podróż Smokiem Diplodokiem

Dzieciństwo kojarzy mi się z kopaniem szmacianej piłki o rozprute ściany poniemieckiej kamienicy, klubem Power Rangers (byłem niebieskim wojownikiem), szkolnym szałem na kolorowe karteczki, roratami i właśnie ze smokiem Diplodokiem. Po raz pierwszy czytałem ten komiks mając 10 lat. Zeszyt był zniszczony, wypożyczony ze szkolnej biblioteki i poklejony ciemną taśmą. Świetna kreska zapadła mi jednak w pamięci, a tytułowy smok wracał do mnie przez lata. Odkrycie na nowo twórczości Tadeusza Baranowskiego udało się dopiero w 2017 roku. Możecie wyobrazić sobie moją radość, gdy – z polecenia kolegi – sięgnąłem po komiks i ponownie ujrzałem okładkę ze smokiem i czarodziejem. Podróż Smokiem Diplodokiem to skarb polskiej kultury i każde dziecko powinno go mieć w swojej biblioteczce. Dzieciństwo bez Diplodoka to jak dzieciństwo bez wybitej piłką szyby w poniemieckiej kamienicy. Właścicieli istniejącej do dziś w tamtym budynku świetlicy środowiskowej bardzo przepraszam.

_________________

Bartek Przybyszewski

il. Agnieszka Wiśniewska
il. Agnieszka Wiśniewska

 

plusy

Oscar dla Moonlight

Wybór zaskakujący i ze wszech miar słuszny. Co prawda są i tacy, którzy sugerują, że film zdobył główną nagrodę, PONIEWAŻ opowiada o geju i hurr durr poprawność polityczna. Ale historia Akademii przeczy tej tezie – film z wątkiem LGBT na pierwszym planie ostatnio zgarnął najważniejszego Oscara prawie pół wieku temu (Nocny kowboj). No i fajnie, że skostniałe Oscary wciąż potrafią zaskoczyć. I nie mam tu na myśli jedynie słynnej pomyłki z błędnym werdyktem w finale gali.

Powstanie. Film narodowy Jacka Świdzińskiego

Najlepszy polski komiks w i tak znakomitym dla polskiego komiksu roku 2017. Bo przecież pojawiły się na rynku pozycje takie, jak Totalnie nie nostalgia. Memuar Jacka Frąsia i Wandy Hagedorn, Najgorszy komiks roku Macieja Pałki czy Tam, gdzie rosły mirabelki Jana Mazura.

Świetny rok dla polskiego kina

Na szczęście nie tylko Botoksem polski film stoi. W 2017 mogliśmy oglądać sporo znakomitych produkcji, by wspomnieć jedynie o Sercu miłości, Cichej nocy, Photonie czy dokumentach: Przy Planty 7/9 i Beksińskich. Albumie wideofonicznym.

 

minusy

Siódmy sezon Gry o tron

Pisany bez pasji, na kolanie i zgodnie z najprostszymi oczekiwaniami publiczności. Pieśń lodu i ognia umiera, kiedy umierają wyłącznie ci, którzy umrzeć powinni.

Wykupienie Foksa przez Disneya

Żarłoczna mysz prawdopodobnie wygryzie sobie kolejnych kilkanaście procent udziału w rynku, niebezpiecznie zbliżając się do monopolu.

Coraz więcej mainstreamowych filmów łatwiej obejrzeć z dubbingiem niż z napisami

Seanse Lego Batmana z oryginalną ścieżką dźwiękową były tak rzadkie, że w ogóle nie udało mi się zobaczyć tego filmu w kinie. Z sequela Jumanji muszę zrezygnować, bo dostępna jest TYLKO wersja z dubbingiem. Mam nadzieję, że nie jest to początek fatalnej tendencji.

 

odkrycie

Gra karciana Cytadela

Wstyd się przyznać, ale tę znaną i cenioną pozycję poznałem dopiero kilka miesięcy temu. I jestem nią absolutnie oczarowany.

_____________

Olga Szmidt

OSz - zaślepka1

 

plusy

The Florida Project, reż. Sean Baker

Film wybitny, śmiały i wymagający od widza cierpliwości i odporności emocjonalnej zarazem. Doskonale alternując perspektywę dziecka (wspaniała rola Brooklynn Prince) i dysfunkcyjnej matki (świetna, złożona kreacja Brii Vinaite), Baker nakręcił majstersztyk kina społecznie zaangażowanego. Nieoczekiwane zdjęcia i montaż wzmacniają poczucie chaosu i emocjonalnego przesytu. Motel leży u stóp Disneylandu, wszystko jest w kolorach kucyków Pony, a mimo to na końcu pęka serce. Rewelacja na zakończenie roku.

Ex aequo: Moonlight, reż. Barry Jenkins

Blisko: Manchester by the Sea, reż. Kenneth Lonergan

Babylon Berlin i Pustkowie

Dwa środkowoeuropejskie seriale pokazują, jak wiele ciekawych rzeczy może nas jeszcze czekać nie tylko ze strony nordyckiej i anglojęzycznej telewizji. Pustkowie to nadzwyczaj precyzyjna, a zarazem brutalna i obrzydliwa estetycznie opowieść o złu czającym się w kraju libereckim. Doskonała aktorsko i bezkompromisowa wizualnie. Babylon Berlin z kolei odkrywa nową formę dla znanej historii o Berlinie w latach 20. To serial złożony (choć nie bezbłędny), nieoczywisty i nakręcony z rozmachem. Podwójne chapeau bas.

Wystawa Julkinen ja kätketty Suomi (The Public and the Hidden Finland)

Wystawa na – obchodzone w 2017 roku – stulecie niepodległości Finlandii w Fińskim Muzeum Narodowym (Kansallismuseo) jest doskonałym przykładem tego, jak można opowiadać o tożsamości narodowej bez przesadnego retuszu, chowania trupów po szafach i afirmowania jednorodności kulturowej. Fotografie zebrane na pokaźnej wystawie mają unikalny charakter. Wystawa eksponuje zarówno wspaniałe aspekty stu lat historii (ludzką solidarność, fińską naturę, radość i bliskość, różnorodność kulturową), jak i te, od której mniej autokrytyczni Finowie woleliby odwracać wzrok. Wystawę można oglądać dokładnie w tym samym czasie, co wystawę #dziedzictwo w MN Kraków. Podobny temat (historia i tożsamość narodowa), podobna… No właśnie. Więcej cech wspólnych nie pamiętam. Przed polskim stuleciem rekomenduję kuratorom i muzealnikom wyprawę na północ. Byle szybko.

 

minusy

Podwójny kochanek, reż. François Ozon

Wstydziłam się w kinie za reżysera. Festiwal pretensjonalności, kiczu i pustych odniesień do wielkiego kina. Okropna tandeta, także psychoanalityczna. Jeżeli pastisz, to nieudany. Jeżeli film serio, również nieudany. Skręca mnie na samo wspomnienie.

Girlboss

Fabularny serial na podstawie autobiografii Sophii Amoruso (założycielki sklepu i marki Nasty Gal) to moje debiutanckie doświadczenie hate-watchingu. Oglądając wysiloną i histeryczną grę aktorską Britt Robertson, liczyłam jeszcze, że sens i wartość tego serialu może leżeć gdzie indziej. Z każdym odcinkiem jest jednak coraz gorzej. Także ideologiczny wymiar serialu budzi niesmak. Siła i sprawczość młodej bizneswoman sprowadza się do cynizmu, oszustw, wykorzystywania finansowego bliskich oraz wyzysku pracowników. Egotyzm jako feminizm? Nie, dziękuję. Girlboss to serial prymitywny myślowo, słaby aktorsko i scenariuszowo, który próbuje nabrać widza na swoją wyrazistość. Nasty Gal ogłosiła bankructwo, Girlboss nie doczeka się drugiego sezonu. Snap!

Zabicie świętego jelenia, reż. Yorgos Lanthimos

Na każdy kolejny film Lanthimosa czekam z wypiekami na twarzy. Zabicie świętego jelenia jest dla mniej tym bardziej bolesnym rozczarowaniem. To film, który czerpie pełnymi garściami z wrażliwości i psychopatycznej atmosfery kina greckiego reżysera, ale rozcieńcza to wszystko w guście mainstreamowego widza. Ani to więc nowa jakość, ani dotychczas znane emocje z seansów Lanthimosa, ani satysfakcjonująca atrakcja dla klasy średniej. Odpowiednio: za mało albo za dużo awangardy. Do tego Nicole Kidman, która osiąga mistrzostwo w graniu każdej roli dokładnie tak samo. Czekam na powrót Aggeliki Papoulia.

 

odkrycie

Drżące trąby

Niespełna czterominutowy film animowany o dwóch stworach – Pafnucym i Kalasantym, których łączą skomplikowane uczucia – jest nie tylko oryginalny, ale przede wszystkim zabawny, osobliwy i poruszający do głębi. To najpiękniejsza i najdziwniejsza animacja o samotności, samoakceptacji i zazdrości, jaką widziałam. Złożoność świata ujawnia się tu podczas dmuchania lateksowej trąby. Przyjechałeś do mnie z siekierą, znaczy, że też nie jestem ci obojętny. Natalia Brożyńska w roli twórczyni i narratorki dokonała rzeczy niezwykłej.

___________________

Przemysław Tacik

Tacik - zaślepka

 

plusy

Arcade Fire, Everything Now

Na tę płytę – z niewiadomych przyczyn – wylano wiadro pomyj. Zupełnie niesłusznie: jest konsekwentnym krokiem po rewelacyjnym Reflektorze (2013). Zabawa ejtisowym popem, przefiltrowanym przez wrażliwość indie, dała bezkonkurencyjny efekt. Everything Now jest muzycznie bardzo oryginalne, a Win Butler nie stracił jednej ze swoich największych umiejętności: idealnego dopasowywania tekstu do muzyki. Nawet jeśli te teksty krążą wokół podobnych tematów – pustki późnokapitalistycznego życia – to czy naprawdę powiedziano o nich za mało? God, make me famous, if you can’t, just make it painless.

Toni Erdmann, reż. Maren Ade

Pomińmy zbyt często wałkowane w kontekście tego filmu pytanie – niezbyt poprawne politycznie – czy niemieckie komedie mogą być śmieszne? Nie tylko mogą, ale potrafią także ugiąć kolana emocjonalnym i intelektualnym wyrafinowaniem. Obiektywnie można by ten film uznawać za przeciągnięty, ale przed ekranem zapomina się o czasie. Historia wypalonej przez korporację kobiety w średnim wieku, której ojciec – koneser absurdu o smutnych oczach – przywraca poczucie życia dzięki usunięciu z niego niewłaściwej powagi, ma w sobie mnóstwo psychologicznej głębi. I pozostawia na koniec lekko osłodzoną gorycz.

St. Vincent, MASSEDUCTION

Tą płytą St. Vincent (Annie Clark) osiągnęła swój szczyt. Czterdzieści jeden minut do końca przemyślanej, a jednocześnie niesamowicie różnorodnej mieszanki new wave i elektropopu, rozpiętej między śpiewanymi zużytym głosem balladami a niemal-techno. MASSEDUCTION to podróż emocjonalnym rollercoasterem, lepszym i tańszym niż choroba afektywna dwubiegunowa. A kiedy się kończy, wciąż nie wiadomo, czym tak naprawdę jest ta płyta.

[2017 to kolejny udany muzycznie rok: na świetne comebacki Rogera Watersa i Roberta Planta miejsca już nie wystarczy, ale niech się bronią sami.]

 

minusy

Podwójny kochanek, reż. François Ozon

Film, który może być ostatecznym rozstaniem Ozona z jakimkolwiek strawnym kinem. W licznych wywiadach reżyser nie ustawał w zachwytach nad sobą i swoim nowym dziełem, podkreślając jego rzekomo wyrafinowane psychoanalityczne sensy. Niestety, ostatecznie otrzymujemy kino psychoanalityczne mceńskiego powiatu. Pretensjonalności bez pokrycia jest aż nadto, za to zabrakło nawet warsztatu, przez co z litości chciałoby się momentami patrzeć raczej na własne buty niż na ekran. Dla frankofilów rozczarowanie podwójne, a do tego nieusuwalny posmak wstydu.

Kazuo Ishiguro (Nobel et consortes)

Minus słaby, ale mimo wszystko. Poza niewątpliwym talentem do budowania jednego finalnego cięcia oraz smakowitości angielszczyzny, powieści Ishiguro tchną ziemistym oddechem bardzo chłodnej, wręcz nieludzkiej emocjonalności. Ostatecznie tylko śmierć i zapomnienie mają tu głos. Czy jeśli dostają wszystko walkowerem, potrzebują jeszcze Nagrody Nobla?

Polska odsłona akcji #MeToo

Ruch, który doprowadził do częściowego przynajmniej oczyszczenia zatęchło seksistowskiej atmosfery Hollywood, w Polsce wydał mizerne owoce. A trudno przypuścić, żeby polska kultura nie miała takiego problemu, jak amerykańska. Polskie #MeToo rozbiło się o niekiedy żenującą debatę nad dopuszczalnością wulgarnych odzywek Janusza Rudnickiego oraz niejednoznaczny prawnie spór wokół pewnego lewicowego publicysty. W ten sposób kolejny raz góra urodziła mysz, a seksizm w pewnych środowiskach pozostaje nienazwanym problemem.

odkrycie

Alfred Döblin, Berlin Alexanderplatz

Odkrycie żenująco późne, ale tym mocniejsze. Powieść napisana tak mistrzowsko, że aż boli. Doskonałe studium umysłowości degenerującej się klasy robotniczej weimarskich Niemiec. Trudno znaleźć literaturę, która lepiej oddawałaby język i emocjonalność najniższych klas społecznych. Prócz tego powieść Döblina jest przerażająco aktualnym wglądem w początki faszyzmu.

____________________

Mateusz Witkowski

tt

plusy

Punisher (serial)

Netflix – jak zachęcał Andrzej Piaseczny podczas napisów końcowych w Złotopolskich  – znalazł złoty środek, jeśli chodzi o seriale superbohaterskie. O ile Daredevil raził jeszcze miejscami płaskością i nachalnie grubą krechą, a Jessica Jones zdawała się nieco przeszarżowana, Punisher doskonale balansuje między przerysowaniem, pełnokrwistą młócką a komentarzem społecznym.

Colson Whitehead, Kolej podziemna

Laureat Pullitzera oparł swoją powieść na prostym, acz efektownym pomyśle. Co gdyby „kolej podziemna”, czyli funkcjonujący w dziewiętnastowiecznych Stanach Zjednoczonych system uwalniania czarnoskórych niewolników, był prawdziwym pociągiem? Ten, jak sam przyznaje, pochodzący z lat dziecięcych koncept stanowi świetną ramę dla błyskotliwej, przejmującej opowieści o kruchych fundamentach, na których opiera się amerykańska wolność.

Trupa Trupa, Jolly New Songs

Właściwie powinienem tu napisać po prostu „Trupa Trupa”. Polski zespół wciąż jest u nas zjawiskiem niszowym (choć ostatnio coś w tej kwestii drgnęło), na mitycznym Zachodzie zbiera natomiast doskonałe recenzje. Ich nowy album nie umknął uwadze autorów z amerykańskiego „Newsweeka” czy portalu Pitchfork. Powiem tyle: gdy Sasha Frere-Jones nazwał grupę na łamach „LA Times” jednym z najlepszych zespołów rockowych świata, wielu pukało się w czoło. Nie głupio wam teraz?

minusy

Odzew związany z #metoo i Dymekgate

Parafrazując Lema: dopóki w sieci nie gruchną wieści o problemie molestowania seksualnego, nie wiesz, że wśród twoich znajomych i publicystów jest tylu idiotów.

Morrissey

Tak to już jest: bohaterowie czasów dziecięctwa okazują się z czasem mentalnymi kolegami Nigela Farage’a. Polały się łzy me czyste, rzęsiste.

Rozwalenie od środka Narodowego Starego Teatru

Niektórzy z koleżanek i kolegów wspominają o tym wyżej, sprawa jednak wymaga podkreślania i powtarzania przy każdej możliwej okazji: to, co stało się z Narodowym Starym Teatrem w Krakowie „przy pomocy” Marka Mikosa, który zajął miejsce Jana Klaty, jest okrutne, absurdalne i szkodliwe (dla wszystkich). I nie chodzi tu o Klatę jako takiego, ale o to, aby teatr, zamiast utwierdzać nas w naszym samozadowoleniu, dalej mógł być miejscem intensywnej – a często: niewygodnej – dyskusji. A poza tym, naprawdę szkoda tak wybitnego zespołu aktorskiego, który aktualnie jest w rozsypce.

odkrycie

Polska

Polska.

_____________

Przemysław Zańko

il. Katarzyna Olbromska
il. Katarzyna Olbromska

plusy

Ostatni Jedi

Gwiezdne Wojny zobaczyłem po raz pierwszy już jako dorosły. Mogłem więc, tak jak przy Przebudzeniu Mocy, po prostu cieszyć się ciekawym, ekscytującym i ślicznym wizualnie filmem. Te planety! Bitwy! Walki! Niezwykłe stworzenia! Niespodziewane oraz świetne zwroty akcji! A że Rian Johnson wpuścił do tego uniwersum odświeżający powiew humoru (ale nie szyderstwa!), a nowi bohaterowie są równie ciekawi jak starzy, było to dla mnie chyba najfajniejsze jak dotąd gwiezdnowojenne doświadczenie. Chyba przejdę się do kina po raz trzeci…

Czarne lustro

Czwarty sezon utwierdził mnie w przekonaniu, że ta serialowa antologia opowieści o tym, jak radykalnie technologia zmienia nasze życie, to jedna z najciekawszych rzeczy, jakie telewizja ma od kilku lat do zaoferowania. Sama technologia ma tu coś w sobie z niepowstrzymanej, nadludzkiej siły, czasem zsyłającej szczęście, a czasem strącającej ludzi w otchłanie piekieł – niczym fatum z klasycznej greckiej tragedii. Czwarty sezon przebija poziomem nieco słabszy trzeci i dorównuje znakomitym seriom pierwszej i drugiej. Każdy odcinek to małe arcydzieło, a już Metalhead (s04e05) to majstersztyk. Polecam oglądać bez pośpiechu. Jedna przerażająca, przytłaczająca i poruszająca opowieść o ludziach uwikłanych w technologię dziennie to przy Czarnym lustrze aż nadto.

Wolfenstein II: The New Colossus

Kto by pomyślał, że jednym z ciekawszych tekstów kultury w 2017 roku będzie gra o strzelaniu do nazistów. A raczej: emocjonująca, dobrze skonstruowana, zachwycająca wizualnie i głęboko zaangażowana politycznie strzelanka z zaskakująco głęboką fabułą. Świat, w którym Trzecia Rzesza wygrała, a przeciwko złowrogiemu nazistowskiemu imperium powstaje grupka buntowników należących do grup, które prawdziwi hitlerowcy usiłowali wyeliminować: Żydów, czarnoskórych, chorych umysłowo, Słowian… A do tego cudowna dekonstrukcja postaci klasycznego męskiego herosa. Poproszę sequel.

minusy

Afera związana z molestowaniem seksualnym w Hollywood

Co tu komentować. Ukarać jak należy tych wszystkich bydlaków i niech coś takiego się nigdy więcej nie powtórzy.

Reakcja części fandomu serialu Doctor Who na Trzynastą Doktor

A raczej na fakt, że po raz pierwszy w historii programu tytułowa postać odgrywana będzie przez kobietę. Ilość jadowitej, zapalczywej mizoginii, jaka się przy tej okazji z części „fanów”, zwłaszcza tej męskiej, wylała, przyprawia niestety o mdłości. Wstyd, panowie! Wstyd!

Alien: Covenant

Sam nie wiem, czego się spodziewałem po rozczarowaniu, jakim był Prometheus. Ale chyba jednak nie tego, że Ridley Scott weźmie najgorsze cechy tego filmu i zmiksuje je z najgorszymi cechami serii o Obcych. Postacie tak papierowe, że aż prześwitują (i tak głupie, że aż boli), wtórne i nieciekawe sceny akcji oraz filozofowanie na żenującym poziomie.

odkrycie

Jessica Jones

Mimo że nie przepadam za serialami superbohaterskimi, Jessica Jones mnie zachwyciła. Może dlatego, że w gruncie rzeczy bliżej temu serialowi do psychologicznego kryminału/horroru niż naparzanki w kolorowych kostiumach. Jeśli dodać do tego fenomenalne kreacje aktorskie Krysten Ritter i Davida Tennanta oraz ciężką atmosferę, musiało powstać coś wyjątkowego. Nieufna detektyw kontra psychopata umiejący kontrolować ludzi za pomocą słów. A drugi sezon już za trzy miesiące!