Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Poeta psychotropu (Afrojax)

Artykuły /

Pytasz mnie, czy Afrojax to bardziej nierozumiany muzyczny erudyta, czy może w większym stopniu niezmordowany awangardysta i propagator artystycznej obsceny. To ja ci odpowiem, że bywa zarówno jednym, jak i drugim, ale przede wszystkim od ponad dwóch dekad nieprzerwanie jest swego rodzaju terapeutą, który po to wywleka na wierzch swoje bebechy, byś ty mógł się w nich przejrzeć, to i owo przepracować, a niekiedy i sam kopnąć się w cztery litery.

Dwa lata temu, goszcząc w podcaście Antoniego Syrka-Dąbrowskiego, Michał Hoffmann przywołał swój występ w krakowskim klubie Szpitalna 1 w listopadzie 2019 roku. Określił go mianem swojego najlepszego koncertu czy raczej performansu, bo sama muzyka wedle zamysłu artysty miała być tego wieczoru elementem równie istotnym, co przyjęcie niecodziennej scenicznej pozy. Ta zaś manifestowała się w zachowaniach, wśród których okaleczanie własnego ciała wcale nie musiało być najbardziej szokujące. Byłem na tym występie, stałem gdzieś na końcu sali skupiony na muzyce, nie dostrzegając wybryków gwiazdy wieczoru. Gdybym je wtedy zobaczył, być może nieco wcześniej zaświtałaby mi w głowie myśl, że cała bogata twórczość Afrojaxa jest w zasadzie rozbuchanym do granic zdrowego rozsądku i dobrego smaku* rozwinięciem myśli sformułowanej już w pierwszym numerze na oficjalnym fonograficznym debiucie Afro Kolektywu: mam sklerozę i depresję, jestem zero. Dziś, przy okazji premiery nowej płyty reaktywowanego właśnie zespołu, Hoffmann w wywiadzie dla Gazety Wyborczej otwarcie przyznaje, że nagrywanie płyt to dla niego podstawowa forma terapii. I choć nie znam go osobiście, to sprawa jest na tyle poważna, że pozwolę sobie na poufałość i zawołam: chłopie, nie przestawaj, bo dla nas Twoja muzyka jest dokładnie tym samym!

Zadzwoń do mnie. Bez sensu! I tak nie odbiorę**

Nietrudno jest natrafić w internecie na tak zwany test na alkoholizm. Polega to na tym, że odpowiadasz twierdząco lub przecząco na kilka pytań o swój styl przyjmowania napojów wyskokowych (np. Czy zdarzało ci się odczuwać wstyd lub wyrzuty sumienia z powodu swojego picia?), a jeśli osiągniesz określoną liczbę odpowiedzi TAK, ma to oznaczać, że powinna zapalić ci się czerwona lampka alarmowa. Niektóre teksty Afrojaxa z powodzeniem mogłyby pełnić podobną funkcję przy wykuwaniu samoświadomości na temat problemów natury psychicznej. Sięgnijcie po płytę Niestety nie da się olać systemu efemerycznej formacji Poradnia G, a zrozumiecie, co mam na myśli. Zadzwoń do mnie. Bez sensu! / I tak nie odbiorę / Lęk przed ludźmi mam w sercu / I skurczony worek / Więc wyłączam słuch, by możliwe było żyć – wybrzmiewa już na wysokości pierwszego kawałka O, Jezu i zaczynasz przypominać sobie, ile razy wyłączenie komórki ratowało ci nastrój i było ucieczką przed nieubłaganą konfrontacją z codziennością. Kilka tracków dalej możesz natomiast zrobić sobie rachunek z asertywności i poczucia własnej wartości. Zadbają o to piosenki Przyjaciel strach (Kim ja, kurwa, jestem, by w ogóle mówić / Więc milczę, bo się boję strasznie) oraz Przestać istnieć (Zamiast się domagać szansy i tego, co się należy – spuszczam głowę). A przecież Hoffmann już wcześniej pisał, śpiewał i rapował choćby o prokrastynacji (Będziemy jeździć po świecie, będziemy mieć dziecko / Nie jest to łatwe, ale nie bądź smutna / Każdy ma szansę, zrobimy to, zacznę od jutra) czy snuciu dalekosiężnych planów, które w zderzeniu z wynikającą z depresji niemocą brzmią jedynie jak nieśmieszny żart (Najpierw udam się na podbój wszechświata / Potem zmogę stres, los wygram z loterią / Dam demonom swym mata / Tak by było najprościej / Ale życie nas bierze serio / I wymaga odwrotnej kolejności).

Nie da się przy tym zarzucić Afrojaxowi płynięcia w głównym nurcie i „schlebiania modom” (chcemy czy nie, niestety wciąż jest sporo osób, które właśnie modą nazywają publiczne mówienie o chorobach psychicznych). O różnych obliczach depresji pisał wszak Hoffmann na długo przed tym, kiedy wartościową robotę w tym zakresie wykonali swoimi głośnymi wyznaniami popularny dziennikarz sportowy czy multimedalistka olimpijska. Różnica polega na tym, że oni powiadają, iż problemy mogą dotknąć każdego, również osób na świeczniku. Lider Afro Kolektywu występuje zaś jako pełnomocnik nas wszystkich: masy anonimowych ludzi, których codzienna rutyna potrafi przeżuć i wypluć (Gdzie jest piekło? (…) W biurze za kontuarem, w urzędzie, spójrz no / Diabeł nas tam niewoli, nie da się, kurwa ruszyć / Piekło jest wszędzie, gdzie siedzisz, bo musisz), tych, którzy niestrudzenie próbują dociekać praprzyczyn swoich problemów (W kulki z nim leci społeczeństwo / I toksyczni rodzice, z ich winy on płacze, bo się boi / Że wpisze w Googlea SZCZYNY i zobaczy swój życiorys) i tych, którzy z bezsilności zaciskają zęby, gdy słyszą, żeby wzięli się w garść, bo inni mają gorzej (Są ludzie bez nóg, niech pan zamknie okno (…) Co? Gryzie cię sumienie? To zmień je!).

Ze wszystkich depresyjnych tekstów Afrojaxa chyba najbardziej przygnębiający jest Kto dał uprząż, gdzie autor zestawia obrazy beztroskiego kilkuletniego chłopca oraz mężczyzny, którym stał się po trzydziestu latach – zgorzkniałego, bezsilnego, niepotrafiącego się nawet rozpłakać. Kiedy uznasz, że ta piosenka (lub najtrudniejsza w dyskografii Afro Kolektywu płyta 46 minut Sodomy) jest o tobie, to nie będzie już brzęczyk alarmowy, ale bijący na trwogę Dzwon Zygmunt. A czy ktoś powiedział, że impulsem do dbałości o własny dobrostan nie może być wsłuchanie się w teksty koleżki, który przez występujących z purytańskich pozycji postronnych obserwatorów niechybnie uznany będzie za pajaca? Nie, nikt tego nie powiedział. A nawet jeśli, to zwyczajnie nie miał racji.

Wirus męstwa to relikt, oszustwo

W 1976 roku włoski reżyser Ettore Scola nakręcił do bólu werystyczny, a przy tym bardzo zabawny film Odrażający, brudni, źli, za który spotkały go dwa niewątpliwe splendory. Po pierwsze, Scola na festiwalu w Cannes otrzymał nagrodę za najlepszą reżyserię, pozostawiając w pokonanym polu takie nazwiska jak Scorsese, Wenders, Polański, Parker, Saura. Po drugie, po latach tytuł jego filmu strawestował (za pośrednictwem Marcello Kobiet) w jednej ze swoich najbardziej znanych piosenek zespół Afro Kolektyw. Choć tak naprawdę jej tytuł – Mężczyźni są odrażająco brudni i źli – mógłby być neonem, który oświetla całą twórczość Afrojaxa, począwszy od wczesnego Nikt tego nie wiedział traktującego o społecznych oczekiwaniach względem samców alfa, aż po kulminację w postaci bezceremonialnego rzygu na toksyczną męskość w kawałku Do gazu z 2019 roku. 

Mamy w tym mocarnym kawałku wszystko: od przemocowych zachowań i kultu siły (Oni stworzeni do przemocy / Gnojenia słabszych, co się moczą w nocy (…) DNA im to jasno wykłada / Raczej strzelać do innych niż im pomagać), przez protekcjonalne i przedmiotowe traktowanie kobiet, aż po niezgodę na to, by w życiu stuprocentowego samca był choć margines na jakiekolwiek emocje. Oni nie płaczą, strugają chojraków / Śmieją się z tego że ktoś ich kiedyś gnoił (…) Samobója strzelają dwa razy częściej – rapuje Afrojax, nie owijając w bawełnę, choć nie zawsze był tak bezpośredni. Wystarczy sobie przypomnieć płytę Piosenki po polsku, gdzie już na dzień dobry dostaliśmy trzy numery w jakiś sposób odnoszące się do męskości. Podmiotem lirycznym Naszej doskonałości jest mężczyzna, który tłumiąc emocje, dba o swój nieskazitelny wizerunek twardziela (Jeśli usłyszysz mój płacz, to będą halucynacje). Wiążę sobie krawat to przygnębiająca wyliczanka mężczyzny, który ośmielił się być słaby, na każdym kroku poniewieranego przez silniejszych. Triadę zamyka Niemęskie granie przepełnione troską o los potomka, któremu przyjdzie żyć w okowach społecznych oczekiwań. Synu, licz się z tym, że byś był dziewczynką wolałbym (…) Byś mógł się załamać wolałbym / Byś mógł się rozpłakać wolałbym – śpiewa Hoffmann, podejmując przy okazji ciekawą dyskusję z Córeczko, czyli pierwszym przebojem Kayah wylansowanym pod koniec lat 80. I znów Afrojax był pierwszy. Zanim cała Polska zaczęła z troską mówić o problemach emocjonalnych najmłodszych, to on wyśpiewał przeszywający dwuwers: Im bardziej będziesz cichym chłopcem / Tym krzyczeć ze złości będziesz chciał głośniej.

Tacierzyństwo – w Niemęskim graniu dopiero zapowiadane – powróciło w tekstach Hoffmanna, kiedy sam doczekał się syna. Na pierwszy plan wybija się Tata wstał, w którym autor utyskuje na ojców wiecznie zapracowanych, znajdujących czas dla dzieci jedynie wtedy, gdy trzeba wtłoczyć im do głów dawno przeterminowane prawdy o świecie, ewentualnie obić mordę komuś, kto latorośli zagraża (temat został rozwinięty w późniejszym kawałku Mięczaki skrobią patykiem). Jeżeli syn mnie zmieni w nudnego dziada / Czego go później nauczy ów dziad? – pyta retorycznie. Ja z kolei zaświadczam swoim przykładem, że naprawdę warto te słowa wziąć sobie na sztandar własnego ojcostwa.

O ile wymienione wyżej wymiary męskości dałoby się z pewnością odnaleźć w twórczości innych tekściarzy, tak raczej próżno szukać kogoś, kto równie otwarcie, a przy tym sprawnie lirycznie ogrywałby temat męskiej niemocy i niechęci seksualnej. Emblematyczne są tu Jak Amundsen szedł na biegun i mocno metaforyczne Czasem pada śnieg w styczniu (ten kawałek dostał swoją bardziej dosłowną wersję jako hidden track na płycie Przecież ostrzegałem).

My zawsze szlachetni i zawsze skrzywdzeni

Gdyby nawet problemy związane z depresją i toksyczną męskością zostały w Polsce za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiązane, to Afrojax wciąż jeszcze będzie miał o czym nawijać. Trzecim koniem, na którego w ostatnich latach wsiada równie często i chętnie, jest bowiem konserwatywna wizja świata i jej niestrudzeni głosiciele. Jeśli burzy ci się krew, gdy tylko słyszysz boomerów utyskujących na DZISIEJSZĄ MŁODZIEŻ i zepsucie obyczajów, to wiedz, że możesz sobie z Hoffmanem zbić piątkę. Krytyka konserwatystów i ich niezgody na zmiany przybiera zresztą u Afrojaxa różne tony. Niekiedy jest niezbyt napastliwa (W sklepie osiedlowym proszę o kilo koksu i dostaję / Mógłbyś wyciągnąć wniosek, lecz nadal ci to nie jest dane), a wręcz przepełniona troską i dobroduszną chęcią wytłumaczenia, na czym polega świat (Kompas wskaże dokładnie zawsze to samo / Ale w innym świecie niestety się budzisz co rano). Innym razem Hoffmann wali na odlew: Dla naszych antenatów to była norma / Że jak jest post, to się wpierdala bobra / Że wozy drabiniaste to jest jedyny transport / Niewolnictwo – naturalna własność (…) Jak nigdy konserwa szczeka / A Ziemia się zmienia jak zawsze.

Afrojax bierze zresztą na tapet inne ulubione tematy przedstawicieli tej strony publicznej debaty: bezrefleksyjne zawierzanie tradycji i symbolom (Bo przecież jesteśmy najlepsi / Urodziliśmy się na tej ziemi / Pod orłem i krzyżem się nic nie spieprzy (…) Zamiast twórczo rozwijać swe życie / Rozwijamy sztandary i wyblakłe klisze), zamiłowanie do wizji świata rodem z filmów z żółtymi napisami (Wychodzę – dobrze, że mogę / W Szwecji strach jest coś takiego zrobić), fascynację wojną i militariami (kawałek Dawno nie było tu wojny zwłaszcza dziś brzmi zatrważająco aktualnie).

Za najważniejszy tekst tego segmentu uznałbym jednak numer E-dziadek, a to dlatego że to piosenka… o mnie. Gdybym go nie usłyszał i nie zrozumiał, byłbym jak ten opisywany przez Hoffmana 30-letni zgrzybiały dziad, który kilka razy dziennie musi opróżnić swoje kubki jadowe, wylewając na socialach potok bzdur: Jest syf, czyja to wina? / Islam nam zagraża, białe chcą Murzyna / Wartość upada, młodzież słucha Biebera / Król zmarł, błazen gada / Źle być inteligentnym teraz. Pisze do Was żywy dowód na to, że muzyka potrafi zmienić życie na lepsze. Szkoda tylko, że inni, o których Afrojax nawija Nie wiesz, że jesteś już stary, prawdopodobnie mają bardzo małą szansę, by usłyszeć jego wołanie.

Gramy dalej dla tych, co tu jeszcze pozostali

W lutym Afro Kolektyw po ośmiu latach powrócił z nową płytą Ostatnie słowo. Zero zaskoczeń – niemal wszystkie opisane wyżej tematy pojawiają się tu w mniejszym lub większym stopniu. Ale ja chciałem o czymś innym. Otóż publikując na Facebooku doskonały singiel Polonez dla początkujących, Afrojax napisał: kurwa, mogę umrzeć teraz. szczęśliwy. Te słowa są dla fana jak balsam. Kij z umieraniem, nawijasz o tym od prawie ćwierć wieku. Ale szczęśliwy? To pewna nowość. Wiedz jednak, że zasłużyłeś.

* Przystępując do pisania tekstu, wymyśliłem sobie challenge, by w jednym zdaniu zmieścić sformułowania „Afrojax” i „dobry smak”. Udało się.

** Śródtytuły pochodzą z tekstów piosenek autorstwa Michała Hoffmanna.

Tekst jest częścią wydania tematycznego „Niebezpieczeństwo” powstałego w ramach projektu „Kultura w akcji 3” współfinansowanego ze środków Miasta Krakowa
Jacek Skałecki

(ur. 1988) – urodził się i mieszka w Lublinie. Absolwent dziennikarstwa UMCS. Twórca "LUBcastu – podcastu o Lublinie".