Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Podsumowanie 2021

Artykuły

Oczywiście o tym, jaki to był rok, można by długo i wnioski okazałyby się raczej niewesołe. Dlatego, zamiast na ogólnych diagnozach, skupmy się na detalach: oto tradycyjne podsumowanie ubiegłych dwunastu miesięcy. Nasze autorki i autorzy przygotowali dla Was zestawy składające się z trzech kulturalnych plusów i minusów 2021 oraz jednego odkrycia z lat wcześniejszych, dokonanego jednak w ubiegłym roku. Zapraszamy!

[Podsumowanie przygotowaliśmy wspólnymi siłami, całkowicie non profit. Jeżeli chcesz nas wesprzeć darowizną, zapraszamy poniżej]

Przejdź do autorki/autora:

Jan Bińczycki | Kacper Dziadkowiec | Teresa Fazan | Jerzy Franczak | Rozalia Knapik-Wojtaczka | Łukasz Krajnik | Aleksandra Kumala | Łukasz Łoziński | Artur Nowrot | Filip Ryba | Rafał Sowiński | Olga Szmidt | Kacper Tochowicz | Mateusz Witkowski | Przemysław Zańko

_______________________________________________________

Jan Bińczycki

19 Wiosen, Nów 

Jeden z najoryginalniejszych zespołów polskiej sceny niezależnej wydał najlepszą płytę od dekady (poprzednia to Pożegnanie ze Światem z 2010). W czasach, kiedy hasło „punk” znaczy coraz mniej, łódzka grupa udowadnia, że może być zupełnie inaczej.

B. Warkocki, A. Amenta, T.  Kaliściak, Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer

Kanon literatury narodowej? Zanim zaczniecie ziewać, sprawdźcie, ile tajemnic i wywrotowych treści zawiera w sobie twórczość, którą się urzędowo poważa, ale rzadko czyta. Teraz dostajecie wszystko w wygodnej formie oraz w intrygującym wyborze.

Konstanty Usenko, Wykresy fal środkowej Wołgi

Usenko pisze wyłącznie książki roku. Trzecia kontynuuje jego kontrkulturowe peregrynacje po Rosji, ale rozszerza pole zainteresowań na architekturę, historię i etnografię (ale taką punkową). Mistrz w formie.

Pandemiczne straty w kulturze

Drugi z kolei rok odwołanych tras koncertowych i festiwali. Kiedy uda nam się je nadrobić?

Rządy prawicy w kulturze

Czystki w dobrze funkcjonujących instytucjach, pohukiwanie na artystów i kuratorów. Co w zamian? Głównie szumne zapowiedzi i akademie ku czci. 

Filip Bogaczyk, Polski hardcore. Część pierwsza 

Minus połowiczny, bo taka książka powinna powstać. I jest, ale obarczona błędami, kontrowersjami i uproszczeniami. Oby przed publikacją kolejnych tomów ktoś zrobił korektę.

Bambino

Poszedłem pić wermut do niepozornego barcelońskiego baru Leo. Odkryłem izbę pamięci zapomnianego gwiazdora. Zupełnie nie znam się na flamenco, ale zacząłem go słuchać właśnie od niego. Zmarły w 1999 r. Miguel Vargas Jiménez (czyli Bambino) połączył stylowość, dramatyzm i autentyzm, który przywodzi na myśl garażowy rock zza oceanu lub rodzimy bigbit. Dzięki niemu flamenco nie kojarzy mi się z muzyczną cepelią dla turystów albo z ezoteryczną muzyką dla absolwentów iberystyki i etnografii. Warto czasem zajść do baru.

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Kacper Dziadkowiec

Japanese Breakfast, Jubilee

W trakcie 37 minut trwania nowego krążka Michelle Zauner przybiera różne twarze. W inspirowanym latami 80. utworze Be Sweet przeobraża się w drapieżnego wampa, poszukującego nowego kochanka, w Kokomo, IN odgrywa rolę zmożonego rozłąką z ukochaną młodzieńca, z kolei w Savage Good Boy brawurowo parodiuje postać Elona Muska. Liczne transformacje nie przeszkadzają jednak artystce w zachowaniu spójności narracyjnej, opisując różnorodne sposoby, w jakie ludzie dążą do osiągnięcia szczęścia.

Wandavision (Disney+) / Eternals, reż. Chloé Zhao

Moja tożsamość popkulturowa w dużej mierze zbudowana została na nienawiści wobec filmowych produkcji Marvela. Fakt, że 2021 rok rozpocząłem od błyskawicznego pochłonięcia serialu wchodzącego w skład tejże właśnie franczyzy, a zakończyłem stając się częścią mniejszości broniącej nowego blockbustera MCU, był więc dla mnie na tyle znaczący, że nie mogłem nie uwzględnić go w tej liście. Pomimo faktu, że Wandavision oraz Eternals nie są dziełami pozbawionymi wad, pozwoliły mi dostrzec ludzki pierwiastek w czymś, co niegdyś postrzegałem wyłącznie jako bezduszny, kapitalistyczny twór.

Małgorzata Lebda, Mer de Glace

W dziedzinie poezji czuję się wciąż amatorem, nie mam więc pełnego zaufania wobec własnych odczuć. Po Mer de Glace sięgnąłem wiedząc, że stanowi odstępstwo od bliskiej mi tematyki poruszanej w Mateczniku.  Zastanawiałem się, czy to właśnie nie wybór tematu przeważył w moim emocjonalnym odbiorze dzieła. Obawy związane z nowym tomem były jednak bezpodstawne, jako że opisany przez autorkę przeniknięty chłodem mikrokosmos okazał się równie fascynujący.

Rage culture

Travis Scott nie jest jako jedyny odpowiedzialnym za tragedię, do której doszło w trakcie festiwalu Astroworld. Za niepokojące uważam jednak próby całkowitego oczyszczenia go z odpowiedzialności. Nie jest to pierwszy raz, kiedy raper naraził zdrowie oraz życie swoich fanów w imię utrzymania  (wciąż obecnego w popkulturze) wizerunku „gwiazdy rocka”. Prowadząc swoją młodą widownię ku ekstremalnym przejawom rage culture, Scott zezwolił na wytworzenie wśród widowni skrajnie niebezpiecznych warunków, które ostatecznie doprowadziły do śmierci dziesięciu osób. 

Jesy Nelson ft. Nicki Minaj, Boyz

Solowy debiut wokalistki związanej do niedawna z girlsbandem Little Mix był jednym z najbardziej absurdalnych momentów w muzyce minionego roku. W teledysku do Boyz świeżo opalona Jesy Nelson proklamuje swoją fascynację mężczyznami, których opisuje słowami so hood, so good, so damn taboo. Garściami czerpie przy tym z Bad Boy for Life P. Diddy’ego, wykazując się komicznym brakiem zrozumienia wobec jakichkolwiek kodów kulturowych. Czarę goryczy przepełnia gościnny wers Nicki Minaj, obecnie lepiej znanej z prób zastraszenia ofiary napaści jej męża niż przedsięwzięć muzycznych. 

Music, reż. Sia

Skonfrontowana z negatywnymi opiniami autystycznej aktorki dotyczącymi powierzenia głównej roli Maddie Ziegler, Sia odpowiedziała pytaniem: „może po prostu jesteś złą aktorką?” Patrząc na ogólny odbiór Music, o zdolnościach reżyserskich piosenkarki również nie da się wyrażać w samych superlatywach. Ogrom błędnych i szkodliwych decyzji podjętych przy realizacji tego projektu do dziś wprawia mnie w osłupienie.

Dreamcatcher

Postulat „zrozumienia k-popu” przyjęty przeze mnie w połowie 2021 roku przyniósł nieoczekiwanie pozytywne rezultaty, sprawiając, że moje playlisty poszerzyły się o kilka utworów zespołów takich jak TXT czy EVERGLOW. Być może najistotniejsze dla mnie odkrycie miało jednak związek z dyskografią mrocznego girlsbandu Dreamcatcher, którego rockowe utwory przywołują na myśl twórczość Evanescence. Wszystkim zainteresowanym rekomenduję zeszłoroczny album Dystopia: The Tree of Language.

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Teresa Fazan

Paul B. Preciado, Testo Ćpun, tłum. Sławomir Królak oraz Pornotopia tłum. Grzegorz Piątek

Wśród lektur moją uwagę zwróciły dwa przekłady prac Paula B. Preciado – Testo Ćpun wydany przez Krytykę Polityczną i Pornotopia wydana przez bęc zmianę. Preciado jak mało który filozof potrafi poruszać czytelników (czyt. wsadzać kij w mrowisko), wysoką teorię wspierać empirią i popkulturą, oraz po mistrzowsku łączyć wątki, które z pozoru wydają się odległe.

Titane, reż. Julia Ducournau

Z całą pewnością nie jest to film dla każdego: po debiutanckim Mięsie z 2016 roku francuska reżyserka zagłębia się w coraz to mroczniejsze i mniej oczywiste eksploracje cielesności, tożsamości, seksualności. Jest przy tym bezwstydna, brutalna i rozbrajająco zabawna. Tym bardziej cieszy nieoczywista Złota Palma za najlepszy film!

Shon Faye, The Transgender Issue: An Argument for Justice

Niedostępną (jeszcze!) po polsku książkę polecam każdej lewicowej osobie, która alergicznie reaguje na pseudokonflikt „lewicy tożsamościowej” i „lewicy ekonomicznej”. W pozycji, która wybiła się na szczyty list bestsellerów w Wielkiej Brytanii, socjalistka Shon Faye w przystępny i wyrazisty sposób uświadamia, że walka o rzekomo partykularne prawa osób transpłciowych może pchnąć do przodu walkę o podstawowe dla ogółu kwestie socjalne (prawa pracownicze, dostęp do mieszkalnictwa i opieki zdrowotnej, wolności od opresji policyjnej i przemocy seksualnej). Tłumacze do klawiatur!

Zwykłe życie w cieniu wschodniej granicy

Narzekanie na to, że kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej utrudnia konsumpcję (kultury), brzmi niesmacznie, ale chyba jeszcze gorsze jest ignorowanie tego, co się tam działo i dzieje. Tym bardziej cieszy fenomen Grupy Granica, organizacji oddolnej, która daje przykład, jak łączyć siły różnych grup i jednostek w obliczu kryzysu. Wielkie podziękowania dla GG za poszerzanie wyobraźni aktywistycznej o sposoby zaangażowania, o których jeszcze pół roku temu nie myśleliśmy.

Polska polityka kulturalna

Obserwujemy ciąg dalszy przejmowania instytucji kultury: edycja Zachęta.

Wielkie powroty serialowe

Czyli Wiedźmin i Seks w wielkim mieście. Pierwsze dooglądane z trudem, drugie już niedooglądane. Gdyby rzeczywistość była mniej upiorna, czułabym się rozczarowana.

Matrixy

Zapewne wiele osób podzieli ze mną to „odkrycie” przed pójściem na Zmartwychwstania. Odświeżenie wcześniejszych części serii udowadnia, że seria przetrwała próbę czasu.

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Jerzy Franczak

Sceny z życia małżeńskiego (HBO)

Hagai Levi nie tylko rozpisał stary film Ingmara Bergmana na serial, zrobił coś znacznie więcej: pokazał, że niespieszna, kameralna opowieść o rozpadzie związku może być fascynująca (duża w tym zasługa Jessiki Chastain i Oscara Isaaca), zniszczył melodramatyczny schemat i odświeżył gatunek – czyli dokończył to, co w poprzednim roku rozpoczął Lenny Abrahamson, reżyser Normalnych ludzi. 

David Vann, Halibut na Księżycu, tłum. Dobromiła Jankowska 

Niby to ciąg dalszy Legendy o samobójstwie, ale ja czytałem nie po kolei i zapewniam, że to wcale nie szkodzi lekturze. Vann każe nam spojrzeć na świat oczyma mężczyzny dotkniętego ciężką depresją, niepanującego nad własnymi emocjami i grawitującego w stronę śmierci. Po zamknięciu tej książki „normalność” znaczy coś zupełnie innego. 

Eugène Ionesco, Teatr 

Trzytomowe wznowienie klasyka teatru absurdu przeszło raczej bez echa, ale dla mnie było sporym wydarzeniem. Nie zawsze jest to lektura łatwa i przyjemna, a nawet nie zawsze śmieszna, niemniej zdarza się, że destylat purnonsensu przyprawia o zawrót głowy i zapomniany dreszcz metafizyczny. Wskazuję na Ionesco, a pośrednio na inne piękne reedycje PIW-u (książki Itala Calvina, Samuela Becketta, Jorge Luisa Borgesa, Johna Updike’a) oraz premierowe przekłady (Maurice’a Blanchota, Raymonda Queneau, Roberta Walsera). 

Weseלe, reż. Wojciech Smarzowski

Podróbka kina krytycznego, markowane rozdrapywanie ran; wyciąg z najgorszych stereotypów (w rodzaju żydokomuny), łopatologiczny schematyzm; lekcja fałszywego symetryzmu, popis przemocy filosemickiej; cyniczna próba zdyskontowania sukcesu poprzedniego Wesela, strojenie się w szaty artysty kalającego własne gniazdo. Nie wiem, którą opcję wybrać i która lepiej oddaje mój niesmak. 

Matrix Zmartwychwstania, reż. Lana Wachowski

Miało być zmartwychwstanie, a wyszło coś w rodzaju smętnego gmerania w popiołach. 

Dobra zmiana w instytucjach kultury

Przemieniła już CSW Zamek Ujazdowski i dopełzła do Zachęty. Nie zadowoliła się „Nowymi Książkami”, połknęła „Twórczość”. Przerzuca się na teatry i festiwale. Przerobiła świat kultury i odtąd refren kuluarowych rozmów brzmi: współpracować czy bojkotować?

Ludzie i bogowie (TVP1), 2020

Serial Bodo Koxa jest zachwycająco zły na każdym poziomie, od scenariusza po pracę kamery. Spośród podobnych sobie produkcji – czyli wojennych bajek o tym, jak Polacy tępili Niemców i ratowali Żydów – wyróżnia się niezdrowym kultem męskiej przemocy. Działa jak potężna dawka szczepionki: wrażliwego widza może albo zabić, albo uodpornić na dzisiejszą Polskę. Cześć i chwała geniuszom patriotycznego kiczu!

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Rozalia Knapik-Wojtaczka

Jola Szymańska, Też odchodzę

Za jeden z najważniejszych, najpotrzebniejszych projektów uważam Też odchodzę – podcast Joli Szymańskiej o „procesie odchodzenia i/lub dystansowania” od kościoła katolickiego. To próba stworzenia bezpiecznej przestrzeni dla osób w kryzysie tożsamości, które często spotykają się z niezrozumieniem (czy wręcz odrzuceniem) ze strony otoczenia i muszą zredefiniować swoje wartości. Jola rozmawia ze specjalistami, ale też z osobami publicznymi, które odważyły się podzielić swoją historią. Polecam także tym, którym z kościołem nigdy nie było specjalnie po drodze – można uzyskać cenną perspektywę i lepiej zrozumieć mechanizmy, na jakich opiera się działanie tego typu wspólnot. A na rozluźnienie – Podcastex, czyli lata 90. pod lupą naszych redakcyjnych kolegów. Obowiązkowo!

Kena: Bridge of Spirits

Powiedzieć, że w niewiele gier w życiu grałam, to nic nie powiedzieć. Dopiero w tym roku dotarło do mnie, jak wiele popkulturowych doznań przeszło mi koło nosa. Serio – nie miałam pojęcia, jak potrafi wyglądać współczesna grafika, a że zatrzymałam się gdzieś na etapie Mario i Simsów, szok był ogromny. Szczególnie zachwyciła mnie prześliczna platformówka Kena: Bridge of Spirits. Grę o przewodniczce dusz wyprodukowało studio Ember Lab, ale spokojnie mógł to zrobić Pixar. Rozmach wizualny to jeszcze nie wszystko – mamy też wciągającą rozgrywkę, która wykorzystuje dobrze zbalansowane elementy walki i eksploracji. Zresztą – zobaczcie zwiastun i oceńcie sami.

Maciej Jakubowiak, Koniec z akademią („Dwutygodnik”)

Jeszcze żaden tekst nie odbił się w mojej bańce takim echem, jak artykuł o rozstaniu akademika z uniwersytetem. Znamienne, zwłaszcza że bańka, o której mowa, to byli i aktualni doktoranci. Maciej Jakubowiak pisze o powodach, dla których porzucił swoje największe marzenie i zerwał ten szesnastoletni, toksyczny związek – o klasizmie i nierównych szansach, mitycznych etatach i wiecznym „pozostawaniu w orbicie”, a wreszcie o noszeniu butów, których się dawno nie lubi, chociaż można je po prostu zdjąć. Jeśli macie wolne pół godziny, naprawdę warto.

Radosna twórczość Ivana Komarenki

Były frontman zespołu Ivan i Delfin nie daje o sobie zapomnieć. Zeszłoroczne Kity i mity były zaledwie otwarciem nowego, foliarskiego rozdziału w karierze piosenkarza. Sam Komarenko określa swoją działalność jako „społeczną i artystyczną”, przy czym zajmuje się głównie produkcją kolejnych hymnów denialistów. Żyję mało higienicznie (sic!) czy Byle nam starczyło życia to manifesty szkodliwe, krótkowzroczne, a przy tym skrajnie nieempatyczne. Niestety, trafiają na podatny grunt, i chyba to mnie w tym wszystkim najbardziej boli.

Rafał Brzozowski na Eurowizji

Eurowizję można traktować mniej lub bardziej poważnie, ale BEZ PRZESADY. Po pierwsze – do dziś nie wiadomo, kto i z jakiej racji wybrał Brzozowskiego na reprezentanta (TVP zapewniło tylko o „czysto eksperckim” charakterze zespołu, co pozostaje skwitować uśmieszkiem). Po drugie – i utwór The Ride, i jego wykonanie okazały się kompletną pomyłką, a peany Jacka Kurskiego jeszcze pogorszyły sprawę. Nic, tylko zapętlić piosenkę Islandii i starać się zapomnieć.

Przemysław Czarnek

Czy Minister Edukacji i Nauki może być społeczno-kulturalnym minusem roku? Jak widać może.

Wiedźmin 3: Dziki Gon, 2015

2021 był dla mnie rokiem Wiedźmina. Przeczytałam całą sagę (wcześniej znałam tylko opowiadania), a potem płynnie przerzuciłam się na Dziki Gon CD Projekt RED. Słowo daję, ta gra jest genialna. Fabuła, dialogi, alchemiczne wtręty i potyczki z mitycznymi potworami (leszy!) – wszystko razem tworzy słowiański klimacik, od którego trudno się uwolnić. Wspaniała to była przygoda, nie zapomnę jej nigdy!

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Łukasz Krajnik

Dean Blunt, Black Metal 2

Wieszcz angielskich zaułków po raz kolejny wyłonił się z nory, by zaprezentować światu kawał dobrej muzyki. Tym razem spłodził kontynuację swojego eposu Black Metal. Bardziej powściągliwy brzmieniowo sequel stawia na pierwszym planie poetyckie talenty Brytyjczyka. Nikt tak pięknie nie przeprowadzał sekcji zwłok umierającej metropolii od czasu Henry’ego Millera.

Imago psychoanalizy, oprac. Agnieszka Sobolewska

Kolekcja tekstów napisanych przez pierwszych propagatorów Freudowskich koncepcji jest znakomitym wstępem do zgłębiania tajników psychoanalizy. Zbiór wydawnictwa słowo/obraz terytoria ukazuje tę dyscyplinę nie tylko jako poligon doświadczalny kozetkowych ekspertów, ale przede wszystkim jako rodzaj wyrafinowanej, semiologicznej sztuki. Eseje Ranka czy Salome stanowią niewyczerpalne źródła inspiracji dla każdego, kto pragnie zajmować się krytyczną wiwisekcją rzeczywistości. Środowisko polskiej krytyki zdecydowanie powinno przestudiować zawartość tej antologii. Być może w przyszłości pomogłoby to w uniknięciu produkcji takich abominacji jak okołochopinowska farsa w Dwutygodniku.

Diuna, reż. Denis Villeneuve

Maszyna Pragnąca spotyka Maszynę Wojenną i Maszynę Kapitalistyczną. Wbrew pozorom nie chodzi tu wcale o ekranizację Anty-Edypa, a po prostu Gwiezdne Wojny na imperialistycznym kwasie. Owszem, nowa Diuna cierpi na niedostatek przekonujących protagonistów oraz brak smaku w konstruowaniu ekspozycyjnej narracji, ale ma inne zalety. Przede wszystkim znakomicie sprawdza się jako (na wpół zamierzona) satyra na amerykańskie ewangelie kolonizacyjne oraz neoliberalne. Jeśli w głównonurtowym widowisku science-fiction nie da się odróżnić chciwości herosów, od chciwości złoczyńców to znaczy, że reżyserowi wspaniale udało się namalować popkulturowy pejzaż „po Reaganie”.

Metaverse

Zuckerbergowski uśmiech na pewno spodobałby się Jeanowi Baudrillardowi. Pusty grymas swoją spektakularną nijakością może równać się tylko z topografią Disneylandu. Wyraz twarzy ojca Facebooka nie zwiastuje jednak sfatygowanej fantazji na temat wczorajszej beztroski. Zapowiada raczej mętny krajobraz jutra o nazwie Metaverse. Multimedialne uniwersum pozszywane z internetowych skutków ubocznych  – tak prezentuje się futurologia na miarę naszych czasów. Nie Lem, nie McLuhan, a Mark, Elon i Steve.

Bored Ape NFT

Ekskluzywność mierzona poziomem praktycznej bezużyteczności to oczywiście wcale nie tak nowy fenomen. Dziś zmieniają się rekwizyty, ale spektakl pozostaje identyczny. Celebryci inwestujący w swoje „pokemony” odczuwają to samo znużenie, które niegdyś charakteryzowało bogaczy wpatrujących się w oryginalnego Basquiata zdobiącego ich sterylne pokoje gościnne. Walutą jest tu wizerunek małpy znużonej egzystencją, a rynkiem internetowa pustynia tuż po eksterminacji Sensu. Oto przed Państwem depresyjna hedonia późnego kapitalizmu zaklęta w JPG-ach. Ciekawe czy Krzysztof Gonciarz i Eminem porównywali już swoje piksele. 

Squid Game (Netflix)

„Viva la revolución!” napisane na Starbucksowym kubku, czyli kawiarnianą lewicę zastąpiła Netfliksowa lewica. Nową frakcję wyróżnia jedynie lepszy łeb do interesów. Pozorną subwersywność koreańskiego hitu można porównać z brawurą progresywnych publicystów dorysowujących wąsy Donaldowi Trumpowi. 

Paulo Freire

Idee głównego teoretyka pedagogiki krytycznej przewróciły moją akademicką działalność do góry nogami. Brazylijski edukator i filozof odkrył dla mnie zupełnie nową koncepcję nauczycielskiej profesji. Portugalski należałoby nazwać oficjalnym językiem edukacji, gdyż wyrażenie Conscientizacao stanowi esencję prawdziwej roli szkolnictwa. Dzięki Paulo Freire wiem już, że nauczyciel i uczeń powinni być rewolucjonistami, intelektualistami oraz przede wszystkim w pełni świadomymi badaczami codzienności. 

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Aleksandra Kumala

Sceny z życia małżeńskiego (HBO)

Ten serial jest jak przeznaczony dla dorosłych sequel Disneyowskich opowieści, w których historie zakochanych par kończą się gdzieś w okolicach pierwszego pocałunku. Owszem, są tacy, którym udaje się „żyć długo i szczęśliwie”. Ale na udany związek składa się coś więcej niż płomienne uczucie: żmudna praca nad relacją i nad sobą jednocześnie. Hagai Levi pokazuje, że nie zawsze przynosi ona efekty. I że choć warto kochać, czasem warto wiedzieć, kiedy przestać. 

Bernardine Evaristo, Dziewczyna, kobieta, inna, tłum. Aga Zano 

Powieść, która – odkąd ją przeczytałam – krążyła z rąk do rąk: mama, przyjaciółki, mamy przyjaciółek… Świetnie przetłumaczona, żywiołowa, pokazująca, że literatura kobieca to nie tylko opowieści Katarzyny Michalak o poszukiwaniu małego, białego domku. To coś nieskończenie bogatszego, bardziej różnorodnego i satysfakcjonującego. Evaristo z pewnością zasłużyła tą książką na więcej niż tylko połowę Bookera!

Mare z Easttown (HBO)

Niech żyje Kate Winslet! Bez makijażu, w normalnym stroju i nieprzefajnowanej fryzurze, z twarzą, która nie wygląda jak zaprojektowana w Simsach i jest w stanie wyrażać emocje. Wizerunków takich kobiet wciąż na ekranach brakuje. Dzięki cotygodniowym seansom serialu dystansowałam się od własnych problemów i bez względu na stopień schaotyzowania rzeczywistości zasypiałam z myślą, że niektórzy NAPRAWDĘ mają gorzej.

Nie patrz w górę, reż. Adam McKay

Po tym, jak przyjaciółka przesłała mi fejsbukowy wpis kogoś, kto zarzucił oglądanie Nie patrz w górę, ale dał mu drugą szansę i potem piał z zachwytu, przez kilka wieczorów z rzędu zmuszałam się do dokończenia seansu. Cud się jednak nie zdarzył: nadal uważam, że to żenujący gniot, z niewiadomych przyczyn okrzyknięty satyryczną diagnozą świata, w którym żyjemy. Nie kupuję ani pomysłu wyjściowego (zagłada ludzkości, która nikogo nie obchodzi – ta, jasne), ani korowodu płytkich, nieprzekonujących postaci, ani całej reszty cringe’owego pakietu. Gdyby nie znane nazwiska w obsadzie, mało kto dałby się nabrać, że ma do czynienia z czymś więcej niż kinem klasy Z, którego miejsce jest w czwartkowej ramówce TV4. 

Weseלe, reż. Wojciech Smarzowski 

Przemoc filosemicka w najczystszej postaci. Kopalnia bzdur, stereotypów, przeinaczeń i folklorystycznych wydmuszek. Dla badaczy i badaczek Zagłady seans tego filmu jest jak łamanie kołem. Gwoździe do trumny to zwiastujące żmudną dyskusję komentarze w stylu: „takie historie też się zdarzały”, „tak też bywało”. Przerażające wydaje mi się coś jeszcze: historii stosunków polsko-żydowskich nie zakłamuje w tym przypadku natchniony, turbopatriotyczny twórca. Robi to reżyser, który na co dzień gra w drużynie przeciwnej. 

Powrót do tamtych dni, reż. Konrad Aksinowicz

Przestylizowane kadry, kostiumy i scenografia rodem z interaktywnego muzeum lat 90., dialogi krzyżujące mądrości Paulo Coelho z dramaturgią Trudnych spraw, skrajnie nieprzekonujące role dziecięce i historia, która – wbrew samozadowoleniu reżysera – nie ma w sobie niczego poruszającego. Pierwotny tytuł filmu – Powrót do Legolandu – pasuje do niego znacznie lepiej: wszystko, poza Maciejem Stuhrem, jest tu plastikowe, kanciaste i sztuczne. 

Chora pamięć, reż. Chad Hartigan, 2020

Na Little Fish – bo tak brzmi oryginalny tytuł filmu, powstałego na podstawie opowiadania Aji Gabel – trafiłam zupełnym przypadkiem. Historia Emmy (Oliva Cooke) i Jude’a (Jack O’Connell) to intymniejsza, oszczędniejsza w środkach i znacznie bardziej melancholijna wersja Zakochanego bez pamięci, a rozpoczynany bez większych oczekiwań seans okazał się dokładnie tym, czego pod koniec roku potrzebowało moje – bijące w rytmie indie – serce. 

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Łukasz Łoziński

Lorde, Solar Power 

Dwudziestopięciolatka, z obiecującej wokalistki, zmieniła się w jedną z najciekawszych artystek popowych. Nowy album urzeka, choć nie do końca wiadomo czym. Żaden z singli nie jest klasycznym hitem. Utwór tytułowy może się wydawać zwykłą nutą plażową, ale tak naprawdę rzecz rozgrywa się w oddechu, wokalizach, basach i pogłosach. Główna melodia porywa dopiero w drugiej minucie i po chwili się rozprasza, nie pozostawiając niczego do zanucenia. Taki właśnie to album – pełen zaskoczeń, choć pozbawiony ciężaru, który kojarzymy z podobnymi eksperymentami.

Moc Muzeum, Muzeum Narodowe w Krakowie

Jedna z najciekawszych wystaw ostatnich lat. Kuratorzy i kuratorki zdradzili tajniki swojej pracy, uświadamiając, jak wiele zależy od tak banalnych, zdawałoby się, kwestii jak oświetlenie, muzyka czy usytuowanie w muzealnej przestrzeni. Czasem nawet guzik może wydać się dziełem na miarę Damy z łasiczką!

Kacper Pobłocki, Chamstwo

Pobłocki pisze o chłopskim doświadczeniu przemocy, niewoli i biedy jak mało kto. Nie ogranicza się do zrekonstruowania ustroju społeczno-gospodarczego dawnej Polski, ale stawia coraz trudniejsze pytania. Czego możemy się dowiedzieć o katowanych chłopach i gwałconych chłopkach – na podstawie dokumentów sądowych, ludowych pieśni, nielicznych wspomnień? W jaki sposób skutki tej przemocy odczuwamy do dzisiaj? Szereg odpowiedzi znajdziemy w rzetelnie udokumentowanej książce Pobłockiego. Ale tak naprawdę dyskusja dopiero się zaczyna.

Dziady, reż. Maja Kleczewska

Spektakl, który stał się wydarzeniem sezonu, nie wnosi do debaty nic nowego. Dominika Bednarczyk, grająca Konradę, ogłasza w „Wyborczej”, że na scenie są z nią Iza z Pszczyny i Piotr Szczęsny. Cóż jednak po deklaracjach, kiedy Wielka Improwizacja brzmi mechanicznie i zwyczajnie nuży? W wizji Kleczewskiej Konrada i więźniarki nie mają sojuszników, są osamotnione. We wspólnocie odprawiającej obrzęd Dziadów Kleczewska widzi spotworniały tłum dokonujący pogromu na Żydach. Ksiądz Piotr z biednego bernardyna zmienia się w biskupa w złocie, pedofila i szarlatana. Inaczej niż u Mickiewicza świat dzieli się na garstkę światłych i całą resztę. Liberalne mieszczaństwo na widowni może poczuć swoją wyższość nad ciemnogrodem. Z czego jak zawsze nic nie wynika.

Zdechły Osa, Sprzedałem dupe 

Wskoczył do mainstreamu i zdmuchnął całą zgraję raperów roszczących sobie prawo do tytułu enfant terrible polskiej sceny. No i dobrze, bo Zdechły Osa ciekawie łączy style i ma talent do zaskakujących linijek – od tych prostackich (jak się nie podoba… / to się kurwa spodoba) po te romantyczne (Kocham cię mała mimo twych wyroków / Na chuj jumałaś tamten samochód). Problem w tym, że interesujących kawałków jest tu zaledwie kilka, a reszta godzinnej płyty to nudne wypełniacze.

Dom Gucci, reż. Ridley Scott

Historia potęgi i upadku domu Guccich ma ogromny potencjał i rzeczywiście, film nakręcono z rozmachem. Niestety Scott nie ma do powiedzenia nic nowego o władzy, chciwości czy zazdrości. A jednak to na tych (do cna zgranych) tematach się koncentruje. Z kolei kreatywność i estetyka zdają się nie odgrywać w życiu bohaterów większej roli. Dom Gucci jest jak kolorowy magazyn – piękny i płytki.

Mindhunter (Netflix), 2017

Serial opowiadający prawdziwą historię pewnej jednostki FBI – czytając zajawki, byłem sceptyczny, bo obawiałem się, że ciężar gatunkowy mnie przytłoczy. Historię rozegrano jednak kameralnie, rozsądnie dawkując emocje. Jak się okazuje, produkcja o seryjnych mordercach może być codzienną rozrywką, jednocześnie dostarczając tematów do refleksji.

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Artur Nowrot

Carmen Maria Machado, Dani, Tamra Bonvillain, Pośród lasu, tłum. Paulina Braiter

Komiks autorki Jej ciała i innych stron wypełniają magiczne źródełka, magiczne grzyby, wiedźmy i potwory. Wątki fantastyczne nie łagodzą jednak przekazu, oblekając go w metaforę, tylko podkreślają grozę głównego tematu, czyli kultury gwałtu.

Bo to grzech (HBO)

Świetnie napisany i przejmująco zagrany serial, który opowiadając o epidemii AIDS w Londynie lat 80. mówi też o wstydzie, rodzinie, umieraniu – i życiu na przekór wszystkiemu. Świetnie napisany i przejmująco zagrany serial o epidemii AIDS w Londynie lat 80. Opowieść o młodych gejach wchodzących w dorosłość właśnie wtedy, gdy pojawia się wirus HIV, traktuje tak naprawdę o wstydzie, rodzinie, umieraniu – i życiu na przekór wszystkiemu.

Alison Rumfitt, Tell Me I’m Worthless

Opowieść o faszystowskim nawiedzonym domu, który być może reprezentuje całą Anglię. Horror, który bywa ekstremalny, ale nigdy nie przestaje być empatyczny. Na nowy rok życzę sobie i Wam polskiego przekładu.

Powrót Marvela

Jeśli było coś dobrego w roku 2020, to chwilowe zatrzymanie karuzeli hajpu, wygaszenie nieustannych dyskusji o zapowiedziach, premierach i kolejnych zapowiedziach. W 2021 roku machina znów zaczęła się kręcić i monopolizować zbiorową wyobraźnię.

Transfobia w Polsce

Wojna kulturowa rozpoczęta w 2020 roku po aresztowaniu Margot toczy się dalej. Metodę znamy już choćby ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii: zdobywanie platformy wypowiedzi oraz instytucjonalnego wsparcia przez powoływanie się na wolność słowa. W rezultacie skutecznie blokuje się możliwość zawiązania szerszej, opartej na solidarności koalicji w walce o możliwość samostanowienia.

Granica człowieczeństwa

Za nią nie ma już nic.

Amanda Lee Koe, Ministerstwo moralnej paniki, tłum. Mikołaj Denderski, 2020

Zbiór opowiadań o miłości w różnych postaciach oraz o historiach, które sami sobie opowiadamy, żeby przejść jakoś przez życie. Potrafi uderzyć klarowną, ale wyrazistą prozą (to zasługa w równym stopniu autorki i tłumacza), a także zaskoczyć nagłą zmianą tonacji emocjonalnej.

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Filip Ryba

Oderwij wzdłuż linii (Netflix)

Mój faworyt minionego roku. Włoska animacja stworzona przez Zerocalcare jest dowcipna, inteligentna, a przede wszystkim fenomenalnie narysowana. Superego zmaterializowane pod postacią zgryźliwego, pomarańczowego pancernika to wisienka na torcie, którego kremem są żarty z filozoficznego mainstreamu, polityczne odniesienia i oczywiście włoskie ironie. 

Antropocen, humanistyka środowiskowa i ekokrytyka

Mimo że trend intelektualny już nie najświeższy, to wciąż można dać się zaskoczyć dobrym tekstom. Miniony rok przyniósł nową książkę Timothy’ego Mortona, tym razem napisaną z Dominiciem Boyer. Hyposubject: on Becoming Human to dość oczywiste odniesienie do hiperobiektów, tym razem zamiast hermetycznej rozprawy filozoficzno-krytycznej otrzymujemy jednak eseistyczny eksperyment, w którym autorzy opowiadają o swoich fantazjach związanych ze współczesnością i przyszłością. Warto też zajrzeć do nowej książki Dipesha Chakrabarty’ego The Climate of History in a Planetary Age. Może nie jest to szczególnie przełomowa praca, ale udało się w niej zebrać kilka wątków porozrzucanych po dyskusjach ostatnich lat.

Moda na Diunę

Komentarz do filmu Villeneuve’a zostawię na inną okazję. Przed świętami mijałem przynajmniej kilka osób maszerujących z opasłymi tomami sagi Diuna i papierem prezentowym pod pachą. Myślę, że to doskonały moment, żeby przypomnieć sobie, co o świecie chciał nam opowiedzieć Frank Herbert już w latach 60. Czytajmy Diunę teraz, kiedy woda w wielu regionach świata – w Rożawie, Turcji, Jordanii czy Iraku – jest rzeczywistym przedmiotem politycznych rozgrywek. Myślę, że ta opowieść może pokazać więcej niż gros międzynarodowych raportów.

Granica

Kiedy myślę o kryzysie humanitarnym na granicy polsko-białoruskiej, o perfidnej grze politycznej, która się tam toczy i o ludziach, którzy po traumatycznych doświadczeniach w swoich krajach błąkają się po bagnach i lasach Europy, to zwyczajnie brakuje mi słów. Mowę odbiera mi też to, co obudziło się w polskim społeczeństwie w związku z tym kryzysem. 

Afganistan

Przejęcie władzy w Afganistanie przez pseudorząd Talibów jest kolejnym punktem na długiej liście porażek związanych z wielkimi projektami współczesnej polityki międzynarodowej. Podobnie jak po zakończeniu wojny w Iraku, tak po wycofaniu się wojsk amerykańskich z Afganistanu pozostał głównie niesmak i doszczętnie zrujnowany kraj. 

Remigiusz Ryziński, Hiacynt

Wiele problemów dotyczących polskiej szkoły reportażu ujawnia się w najnowszej książce Remigiusza Ryzińskiego i rośnie do niebotycznych rozmiarów. O ile Foucaulta w Warszawie można jeszcze próbować bronić, to tutaj jesteśmy skazani na nieuniknioną porażkę. Książka jest nieudanym kolażem fantazji i fetyszy autora, słabo opowiedzianych historyjek i niepotrzebnych prób psychologizowania. Chociaż sam niespecjalnie wierzę w fakt jako kategorię filozoficzną, to mam wrażenie, że nie sposób stworzyć sensownego reportażu nie próbując przynajmniej dyskutować z tym terminem. Taki właśnie problem obserwuję u Ryzińskiego, a także w wielu innych tekstach związanych z polską literaturą non-fiction, bezrefleksyjne i bezkrytyczne porzucenie faktyczności świata na rzecz fantazji wyeksponowanego indywiduum.

Copernicus Center Press

Wydawnictwo Copernicus kojarzyło mi się dotąd z religijno-naukowymi refleksjami Michała Hellera, za którymi – mówiąc szczerze – nie przepadam. Okazuje się jednak, że Copernicus Center Press wydaje sporo interesujących publikacji z pogranicza filozofii i nauki, a często umożliwia niewprawionym, humanistycznym umysłom (takim jak mój) spojrzenie na dylematy, przed jakimi stawiają nas najnowsze odkrycia z obszaru nauk ścisłych. 

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Rafał Sowiński

Egmont wydający komiksy z Muminkami

W 2015 roku wydawnictwo EneDueRabe wydało pierwszy tomik z komiksami Tove Jansson, po czym rozpłynęło się w powietrzu. Pozycja – zawierająca ledwie cztery opowiastki – zaczęła osiągać bardzo wysokie ceny na rynku wtórnym, a o kontynuacji można było tylko pomarzyć. I tak aż do ubiegłego roku, kiedy to marzenia się spełniły, bo Egmont zdążył wydać aż trzy opasłe, komiksowe tomiszcza poświęcone Muminkom – zarówno z historiami autorstwa Tove Janssson, jak i jej brata Larsa. Dzięki temu polskie czytelniczki i czytelnicy zyskali dostęp do najbardziej dowcipnej odsłony uniwersum Doliny Muminków. Kolejne tomy w drodze. Jak dobrze!

Licorice Pizza, reż. Paul Thomas Anderson

Tu ODROBINKĘ naginam zasady, bo film ten widziałem już w tym roku, choć swoją premierę miał jeszcze w zeszłym – to nic, że do polskiej dystrybucji trafił 31 grudnia, bo dla mnie to chyba i tak najlepszy film z 2021.  Do kina poszedłem bez większych nadziei – wobec Paula Thomasa Andersona mam mieszane uczucia, chociażby Nić widmo uważam za okropnie niestrawną. Licorice Pizza to jednak inna bajka – to ciepły, doskonale obsadzony obraz Kalifornii lat 70. oraz relacji nadzwyczaj przedsiębiorczego piętnastolatka i starszej od niego (o ile? trudno powiedzieć, bo pląta się w zeznaniach), zagubionej dziewczyny. Z nieba leje się żar, wodne łózka obiecują wytchnienie, momentami trochę nic się nie dzieje – ale chyba właśnie o to chodzi!

Pertubator, Lustful Sacraments

Perturbator od początków swojej wydawniczej działalności wyznaczał kierunki dla synthwave’u – dziś granice tego nieco już wtórego gatunku są dla niego zdecydowanie zbyt ciasne. Pewnie właśnie dlatego Lustful Sacraments to próba ominięcia retromanii samego nurtu oraz sięgnięcia wprost do pierwotnych inspiracji – stąd zamiast kolejnej próby odświeżenia tej pastiszowej, quasi-ejtisowej elektroniki, otrzymaliśmy płytę przywodzącą na myśl post punk, cold wave czy rock gotycki. Gdy znaczna część sceny goni własny ogon, Francuz z wdziękiem opuszcza gatunkowe getto.

Kierunek ewolucji mediów społecznościowych

To dzieje się od lat, ale 2021 skupił w sobie wszystkie te negatywne zjawiska jak w soczewce. Platformy społecznościowe, zamiast pielęgnować swoje unikalne przewagi, konwergencyjnie naśladują się wzajemnie – o ile w 2020 bezrefleksyjny zachwyt dotyczył formatu znikających po 24 godzinach relacji (Twitter i LinkedIn ostatecznie się z nich wycofały), o tyle w 2021 ideałem social mediów staje się pionowe wideo (dzięki, TikTok!). Wyobraźnię marketerów i innych miłośników trendów rozpala jednak już coś innego ––zapowiedziane przez Marka Zuckerberga Metaverse, czyli w sumie trochę nie wiadomo co, a trochę taki wieczny call na Zoomie, gdzie opieprzać nas będzie szef ukrywający się za trójwymiarowym awatarem słonia morskiego (oczywiście zakupionym jako NFT). Tymczasem Facebook działa coraz gorzej, o czym w szczególności przekonuje się każda osoba, która prowadzi tam jakąkolwiek stronę. Za horyzontem wciąż nie widnieje żadna sensowna alternatywa – przynajmniej dla tych, którzy w mediach społecznościowych chcieliby dużo pisać i dużo czytać. Chciałbym Facebooka, który działa – dostaję możliwość kupienia jotpega z małpą.

Drugi sezon The Witcher (i pozostałe odsłony uniwersum na Netfliksie)

Pierwszy sezon Netfliksowego Wiedźmina postrzegam jako znośny, a krytykę pokroju zarzutów co do koloru oczu Yennefer uważam za bzdurną (o podlanych rasizmem narzekaniach na CZARNE ELFY nawet nie wspominając). Oglądając drugi, nie miałem pojęcia, co właściwie dzieje się na ekranie. Nawet jeśli zgodzimy się, że ekranizacje mogą czy nawet powinny odchodzić od litery oryginałów, o tyle tutaj dostajemy chaotyczną, poszatkowaną sałatkę z wybranych wątków książek i „innowacyjnych”, nieudanych pomysłów twórców serii. Wcześniej otrzymaliśmy nudnawe anime, Wiedźmin: Zmora wilka, a później – zapowiedź prequela, która raczej nie obiecuje zbyt wiele. Obawiam się, że największa popkulturowa franczyza polskiego pochodzenia skutecznie się rozwodni. 

Całoroczny egotrip Marcina Matczaka 

W 2021 dowiedzieliśmy się o Marcinie Matczaku zdecydowanie więcej, niż chcielibyśmy.

Klangkuenstler

W muzyce szukam różnych rzeczy – bardzo często wielkich mocy, wysokich napięć i przejmującego zimna. Wszystko to znalazłem w ostatnich dokonaniach sympatycznego Niemca, ściślej: w jego apokaliptycznym, może nieco trance’ującym techno; singiel Himmelreich z 2020 roku nie opuszczał moich słuchawek. I pomyśleć, że wcześniej grał mięciutki, ciepły house!

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Olga Szmidt

Marieke Lucas Rijneveld, Niepokój przychodzi o zmierzchu, tłum. Jerzy Koch

Z powieścią Rijneveld zmagałam się tak długo, że zostanie ze mną już prawdopodobnie na zawsze. Z dzisiejszej perspektywy nie mogę oprzeć się wrażeniu, że lektura ta odcisnęła się na moich wspomnieniach z podróży tamtego czasu, zmusiła mnie też do rewizji tego, co wyobrażam sobie jako doświadczenie pokoleniowe i jakie granice w tym rozumieniu skłonna jestem przekroczyć. To jedna z najważniejszych dla mnie książek minionego roku, mimo że rzadziej niż kiedykolwiek dotąd sięgałam po nowości.

Przeczytaj więcej tutaj: Kłucie i lepkość (M.L. Rijneveld, „Niepokój przychodzi o zmierzchu”) 

Kate Winslet w Mare z Easttown (HBO)

To wybitna rola, po której tak naprawdę na nowo odkryłam Kate Winslet. Dla wielu widzów będzie to pewnie nieoczywiste – dla mnie jednak dopiero ta kreacja ujawniła pełnię talentu aktorki i rozpoczęłam mini retrospektywę, od Niebiańskich istot poczynając. Rezygnacja z efektownego kostiumu i charakteryzacji, próba uchwycenia – nierzadko boleśnie materialnej – codzienności policjantki, która zmaga się nie tylko ze śledztwem, ale i rodzinną historią, brzmi współcześnie niezbyt oryginalnie. To jednak, co odróżnia ten serial na tle przyzwoitego Happy Valley czy Broadchurch, to właśnie dramatyczny (a chwilami komediowo-dramatyczny) majstersztyk stworzony przez Winslet.

Raven Leilani, Luster oraz Kiley Reid, Such a Fun Age 

Jeśli dystrybucja kinowa w Polsce wyznacza datę lokalnej premiery, w przypadku książek nierzadko jest to de facto dostępność w księgarniach oferujących wielojęzyczny repertuar. Przeciągam więc oba tytuły do 2021 roku. Luster to znakomita, wieloskładnikowa mieszanka erotyki, kryzysu ekonomicznego i egzystencjalnego, lepkiego dramatu rodzinnego i niespełnionego poliamorycznego wyzwolenia. Leilani znalazła swoją własną drogę i oparła się schematowi, w który wpadła Daisy Buchanan w Insatiable. Bohaterki obu powieści nie do końca zdają sobie sprawę, w jak skomplikowane relacje się wplątują. Leilani wydobywa jednak z tego splotu nieoczywistą czułość, prozaiczność codziennych zależności i oryginalną wizję samodzielności. Podobnie jak w Luster, Such a Fun Age Kiley Reid (zapowiedź Wydawnictwa Poznańskiego na 2022 rok) romans oplata kwestie rasowe i ekonomiczne, w tym jednak przypadku wykorzystując frapujący miks powieści o późnym, milenialsowym dorastaniu i psychologicznego thrillera. Niekończące się gry pomiędzy bohaterami sprawiały, że niecierpliwie czekałam, kiedy tylko będę mogła wrócić do lektury.

1971: The Year That Music Changed Everything (Apple TV+)

Obejrzałam w tym roku co najmniej tuzin filmów muzycznych (kilka świetnych), o muzykach, o świecie, który został zmieniony przez muzykę. Serial 1971… nie przekonał mnie do tytułowej tezy, mimo że uporczywe powracanie do tej daty budziło do pewnego momentu moją ciekawość. Praca, którą twórcy musieli w tym zakresie wykonać, jest potężna i wymagała szkolnego naciągania argumentów i marginalizowania zjawisk, które nie kleiły się do kreślonej tu wizji wszechpotężnych Stonesów i Johna Lennona, który wstrzymał i Słońce, i Ziemię. Darząc pewną sympatią na przykład Sly & The Family Stone, odnosiłam wrażenie osobliwej fiksacji na zespole, który mimo to został wykorzystany co najwyżej ilustracyjnie (wzlot i upadek w wyniku uzależnienia od narkotyków). Wiele innych zjawisk zgubiło się na osobliwym pomoście budowanym pomiędzy Stanami a Anglią. Świetne materiały archiwalne i wywiady są niewątpliwie godne uwagi, podobnie jak próby rewizji okrzepłej historii muzyki popularnej tego okresu. Tym większe paradoksalnie okazało się moje rozczarowanie usilnością tego projektu.

I tak po prostu… (HBO)

Byłam uprzedzona, nie sposób zaprzeczyć. Seks w wielkim mieście przyprawiał mnie o ciarki wstydu, oglądałam tylko dla Samanthy (nieobecnej w spin-offie). Mimo to I tak po prostu… było w stanie mnie negatywnie zaskoczyć. Trafiłam na grafikę zestawiającą bohaterki tegorocznego serialu z The Golden Girls i podpisem – „kto by uwierzył, że bohaterki są mniej więcej w serialach tym samym wieku” (50+)! I rzeczywiście, kto by uwierzył, że najstarsza ze Złotek Sofia (80+) będzie lepiej się odnajdywać we współczesności niż Miranda. Żenujące, nieśmieszne żarty, geriatryczne zagubienie bohaterek we współczesnej kulturze, jakby wczoraj obudziły się z trwającego dwie dekady sytego snu, zerowy poziom atrakcyjności dialogów i obserwacji. Przełączyłam na The Golden Girls, Dorothy i Rose akurat walczyły z hydrauliką.

Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki

Kolejne wrogie przejęcie instytucji kultury w Polsce nie mogło dziwić, ale mimo to okazało się dla mnie szczególnie bolesne. To jednak z niewielu polskich galerii sztuki, którą odwiedzałam z niesłabnącą regularnością. Obawiam się, że może to być rytuał, który zacznę przypisywać wyłącznie dawnym wyjazdom do Warszawy.

Jonathan Richman, I, Johnatan (1992)

Do dziś nie wiem, jak to się stało, że znając muzykę The Modern Lovers, nie trafiłam wcześniej na solowe projekty Richmana. Czy jest to płyta wybitna i porażająca geniuszem? Raczej nie. Czy jest to płyta, która poprawiała mi nastrój w momentach, w których bardzo tego potrzebowałam? Zdecydowanie. Chwytliwe I Was Dancing in The Lesbian Bar to niewątpliwie haczyk, na który dałam się złapać. Ostatecznie jednak najczęściej, gdy nie słucham całego krążka, wracam do rewelacyjnego, ironicznie-nostalgicznego Parties In The U.S.A i fanowskiego Velvet Underground. Teksty i ekspresja Richmana są zbudowane na anegdotyczności, towarzyskim bajaniu, nieskrępowanej zabawie dźwiękiem i fonetyką (You Can’t Talk To The Dude). Niby-dziecinna, a zarazem zadłużona w punkowej tradycji ekspresja tworzy odświeżające połączenie, które odprężało mnie i niespodziewanie bawiło w tym niezbyt wesołym roku. 

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Kacper Tochowicz

Krzysztof M. Maj, Dla każdego coś przykrego

Co prawda youtube’owy kanał Krzysztofa M. Maja powstał jeszcze pod koniec roku 2020, ale dopiero w kolejnych dwunastu miesiącach rozwój cyklu Dla każdego coś przykrego przykuł moją uwagę. Tak brawurowe, czasami intencjonalnie nadekspresywne oranie rodzimego systemu edukacji ma dla mnie, jako dla osoby wielokrotnie pokrzywdzonej przez tenże system, wartość szczególną. W swoim życiu rzadko kiedy toczyłem spory o politykę, o system wartości, o kulturę, natomiast zawsze, kiedy usłyszałem cokolwiek na temat „wcale nie takiej najgorszej polskiej szkoły”, budził się we mnie prawdziwy demon. Tymczasem: ktoś mówi wreszcie głośno o wszystkim tym, co dotychczas było zupełnie przemilczane. Dlatego pomimo mojej niezgody na niektóre równie mocno forsowane przez Maja tezy spoza zakresu edukacji, chciałbym mu z całego serca podziękować za bezkompromisowość w walce z systemowymi aberracjami.

P.S. Także wielbię jamniki. 

George Saunders, Sielanki, tłum. Michał Kłobukowski

Żądam więcej podobnych przekładów na naszym rynku wydawniczym! Za sprawą świetnego tłumaczenia Michała Kłobukowskiego polski czytelnik po raz kolejny ma okazję poznać amerykańskiego mistrza krótkiej formy. Lekkość narracji i wspaniałość języka przemieszana z często bolesną ironią pozwala George’owi Saundersowi prezentować swoich bohaterów w ciągłym rozdarciu między kruchością człowieczeństwa a napierającym okrucieństwem późnego kapitalizmu. Urokliwa abstrakcja Sielanek to nie tylko umiejętnie dobrana strategia zabawy literaturą, ale także być może jedyna na chwilę obecną metoda wypowiedzenia sprzeciwu wobec stale postępującej kapitalizacji ludzkich uczu. Lektura tego zbioru opowiadań nierzadko wiązała się dla mnie ze śmiechem przez łzy, uważam, ale kilka słodko-gorzkich kropel wylanych na policzki bywa rzeczą bardzo oczyszczającą.

Diuna, reż. Denis Villeneuve

Dla mnie: film numer jeden roku 2021. Po pandemicznej przerwie od dużego ekranu potrzebowałem doświadczenia w stu procentach kinowego i otrzymałem go właśnie podczas seansu Diuny. To, co udało się Denisowi Villeneuve’owi w stopniu arcymistrzowskim, to przełożenie zawiłej kompozycyjnie powieści Franka Herberta na język filmu. Książkowa Diuna wypełniona jest dialogami, intrygami, snuciem zarówno krótkotrwałych, jak i odległych wizji. Filmowa wersja za wszelką cenę stara się opisać świat Herberta nie słowem, nie dialogiem, a obrazem. Reżyser Blade Runnera 2049 snuje opowieść o rodzie Atrydów za pomocą olbrzymiej skali zdjęć, koloru, montażu, dźwięku i muzyki, jednocześnie bacznie rejestrując rosnące napięcia między kluczowymi postaciami. Efekt? Oszałamiający.

Przemysław Czarnek

Najprostszym wyborem, jakiego mogłem dokonać przy zaznaczaniu minusów, było umieszczenie w jednym punkcie całego obozu Bezprawia i Niesprawiedliwości, natomiast Profesor Czarnek jest tak utalentowanym ancymonem, że zasłużył na wyróżnienie. Jego plugawa arogancja połączona z językiem pogardy każdego tygodnia zaprzecza wszystkim wartościom, które powinny wtórować rozwojowi młodego człowieka w demokratycznym państwie. Piastowanie przez tego wyjątkowo obrzydliwego osobnika funkcji ministra edukacji i nauki doprowadziło już do powstania pierwszego po roku 1989 czysto politycznego przedmiotu (historia i teraźniejszość), przy którym nawet program nauczania religii zdaje się nieco mniej odrealniony. Jeśli więc Profesor Czarnek zdecydowałby się już nigdy więcej nie uczestniczyć w życiu publicznym tego styranego Złą Zmianą narodu, bez wahania wyruszyłbym w dziękczynną pielgrzymkę śladami prymasa Wyszyńskiego.

Wszechwładza Big-Techu

Na pytanie, czy dobrze się stało, że z początkiem roku 2021 zamknięto usta Donaldowi Trumpowi, zapewne udzieliłbym odpowiedzi twierdzącej. Jednak z drugiej strony sytuacja, w której urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych teoretycznie może wysłać głowice nuklearne w stronę dowolnego państwa na świecie, a w tym samym czasie nie ma prawa umieścić posta na Faceboooku, jest skrajnie patologiczna. Abstrahując od stopnia patologiczności samego Trumpa, prawdopodobnie doświadczamy narodzin demokracji funkcjonującej w ramach technokratycznych procedur, które wprost zaczynają ustalać, na kogo głosujemy i jak myślimy. No cóż, fatalnego kandydata można wybrać bądź odrzucić, za to na los Marka Zuckerberga i jemu podobnych nie posiadamy żadnego, choćby iluzorycznego wpływu.     

Matrix Zmarwychwstania, reż. Lana Wachowski

Mając na uwadze fakt, że część drogich czytelniczek i czytelników może wpaść na niniejsze podsumowanie jeszcze przed godziną 22, ograniczę się wyłącznie do jednego słowa – dno.

Cixin Liu

Otoczkę związaną z Rokiem Lema  postanowiłem wykorzystać nie tylko na odkurzenie wybranych dzieł dawnego mistrza, ale także – a może przede wszystkim – na uzupełnienie czytelniczych braków w zakresie współczesnej fantastyki naukowej. Pod tym względem moim absolutnym objawieniem stał się chiński laureat Nagrody Hugo, Cixin Liu. Trudno mi opisać w skrócie, za co pokochałem jego powieści, bo dzieje się w nich tak przepysznie dużo, że ani na moment nie miałem dość miejscami wręcz absurdalnego natężenia fabularnych rozwiązań. Cykl Wspomnienia o przeszłości Ziemi to jedna z najbardziej odjazdowych, intrygujących i zarazem refleksyjnych trylogii, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia.

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Mateusz Witkowski

Mateusz Pakuła, Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję

Słyszeliśmy już tyle razy o „wstrząsającym, intymnym studium umierania”, że tego typu opis może budzić podejrzliwość. Tymczasem książka Pakuła naprawdę taka jest. Na dodatek nie ma w niej ani grama „kiczu śmierci”, który ostatnie tygodnie przed odejściem z tego świata  sprowadza do wycieczek w nieznane wcześniej miejsca i podawania rąk krewnym, z którymi było się w konflikcie. Jest za to głęboka wiara w humanizm, która nie została obudowana patosem. To książka okrutnie (!) zabawna i dojmująco smutna, mądra, ale nie wciskająca nam swojej mądrości do gardła. Chylę czoła.

Polski alt-pop

Wspaniały to był rok dla polskiej muzyki niezależnej (nie zapomnę go nigdy). Dostaliśmy między innymi bodaj najlepszy longplay w dyskografii Rycerzyków (Zniknij na zawsze z fenomenalnym Lwem), debiutancki album psa (na więcej nie mam sił), alt-najntisową EP-kę Alfah Femmes, na której zespół rozprawia się m.in. z Amerykańskim Snem (I Wouldn’t Bother). Do tego dodajmy dwa znakomite single (oczy i człowiek-pies) niezalowej supergrupy Róża, składającej się z członków i członkiń Enchanted Hunters, Sorji Morji czy Wilgi. A! Nie zapominajmy o drugim longplayu Wczasów pt. Wszystko kiedyś minie. Życzę powyższym, aby to oni – a nie artyści związani z pewnym muzyczno-piwowarskim festiwalem – zgarniali nagrody w kategorii „alternatywa” (ale i „pop”, bo dlaczego nie?). A na razie słucham, słucham i słucham.

Klangor (CANAL+)

Wbrew powtarzanej tu i ówdzie opinii, że w końcu nauczyliśmy się robić seriale, sądzę, że polskie produkcje co najwyżej zahaczają o jakościową telewizję. Być może Klangor jest jedynie wyjątkiem od reguły, a nie zwiastunem realnych zmian. Nawet jeśli, to cieszę się, że mogłem obejrzeć serial tak zręczny warsztatowo (jak to jest zagrane!), frapujący pod względem wizualnym, a przy tym przerażający – przeraża tu jednak nie „straszna muzyczka” (pozdrawiam oba sezony Kruka), a bardzo intrygująca historia o tym, jak banalne może być zło.

Drugi sezon Wiedźmina (Netflix)

Nie należę do wieloletnich fanów franczyzy – choć parokrotnie próbowałem zapoznać się z literackim pierwowzorem, to język Sapkowskiego zwyczajnie „wypychał” mnie z lektury. Dlatego też do seansu pierwszego sezonu podszedłem bez większych oczekiwań. Netfliksowy Wiedźmin stanowił dla mnie po prostu niezobowiązującą rozrywkę. W międzyczasie przeszedłem jednak Wiedźmina 3: Dziki gon, przez co nabrałem pewności, że da się przełożyć tę historię na język nowych mediów, nie rezygnując z psychologicznej głębi czy narracyjnej pieczołowitości. Żadna z powyższych zalet nie dotyczy niestety produkcji nadzorowanej przez Lauren Schmidt Hissrich. A co najgorsze: drugi sezon Wiedźmina nie sprawdza się nawet jako głupawa rozrywka.

Nomadland, reż. Chloe Zhao

W obliczu licznych zachwytów ze strony krytyków, kapituł, ale i znajomych, których opinię cenię, seans filmu Zhao okazał się nadzwyczajnie rozczarowujący. Nomadland to dla mnie kino paraartystyczne, które – poprzez swoje niespieszne tempo i deficyt dialogów – próbuje nas za wszelką cenę przekonać, że mamy do czynienia z „dużą rzeczą”. Tymczasem dramat ludzi wypchniętych poza margines kapitalistycznego porządku jest tu rozwodniony w metaforach i długich ujęciach. Nad wszystkim czuwa natomiast sympatyczny Jeff Bezos – wszak Amazon stanowi w wykreowanej rzeczywistości fajną miejscówkę, w której można w okolicach świąt zarobić parę dolarów. 

Weseלe, reż. Wojciech Smarzowski

Pamiętam film Konrada Niewolskiego pod tytułem Job, czyli ostatnia szara komórka, niemal w całości składający się z zainscenizowanych dowcipów z brodą (–  Ładne buty, zamszowe? – Nie, za swoje…). Strategia Smarzowskiego wydaje się podobna: reżyser zbiera najbardziej jaskrawe przykłady polskiej ksenofobii – niemal każdy kadr ma tutaj wyrażać tezę, na wypadek, gdyby coś miało umknąć nieostrożnemu widzowi – zapomina jednak o tym, aby złożyć je w film. To kino pozbawione choćby krztyny wiary w inteligencję odbiorcy, służące wyłącznie przekonywaniu przekonanych. Paradoksalnie jednak, mimo podkreślanej w każdej sekundzie filmu antyksenofobicznej wymowy, film odtwarza obrzydliwe antysemickie klisze. Kontynuacja Wesela stanowi przestrogę dla twórców: oto, co może się wydarzyć, gdy uwierzysz, że jesteś terapeutą narodu. 

The Last of Us 1 & 2 (2013, 2020)

Nie lubię postapokaliptycznej stylistyki, opowieści science-fiction o epidemiach ani zombiepodobnych postaci. W grach ze studia Naughty Dog znajdziemy wszystko z powyższych, a mimo to pokochałem obie części The Last of Us. Może chodzi o płynną animację, może o zawiłą i niejednoznaczną historię pełną moralnych twistów. A może o grę aktorską, dialogi i bardzo atrakcyjny gameplay, który – dzięki warstwie literackiej – oferuje nam coś więcej niż efektowną rozwałkę? Dodam, że w 2021 wróciłem do gier wideo po siedemnastu latach przerwy. Wolnego czasu mam dziś zatrważająco niewiele, a mimo to na granie przeznaczam niemal połowę tegoż. Patrzę na pudełka z dwiema częściami The Last of Us i niczego nie żałuję.

[Przewiń do góry]

_______________________________________________________

Przemysław Zańko

Rhizopolis, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki

Na wystawę Joanny Rajkowskiej w warszawskiej Zachęcie poszedłem pięć razy, by pospacerować w półmroku pod zwieszającymi się z góry korzeniami drzew jak po leśnych podziemiach. W materiałach przygotowanych przez muzeum mowa jest o wyobrażonej katastrofie, która zakończyła epokę człowieka. Ale czy to źle, że zakończyła? Ukryty wśród korzeni, z dala od miast i tłumów, blisko natury, czułem się dobrze. 

The Tomorrow War, reż. Chris McKay

Podobnie jak Tenet Christophera Nolana, film Chrisa McKaya podejmuje temat ludzi z przyszłości, którzy cofają się w czasie, by wywrócić naszą teraźniejszość do góry nogami. I choć pierwszy z tych filmów to ambitne dzieło uznanego reżysera, a drugi to rozrywkowy film akcji zrobiony przez faceta, którego poprzednim dziełem jest The Lego Batman Movie, moim zdaniem to właśnie The Tomorrow War w ciekawszy sposón pokazuje starcie przyszłości z teraźniejszością. 

Przeczytaj więcej: Po nas choćby potop. Refleksje wokół „Teneta”

Free Guy, reż. Shawn Levy

Jak miło zobaczyć film o grach zrobiony przez graczy! Historia NPC-a, który niespodziewanie zyskuje samoświadomość, jest jednocześnie przezabawna i wzruszająca, a do tego świetnie zagrana – Ryan Reynolds powoli wyrasta na mojego idola, jeśli chodzi o wybieranie ciekawych ról. Przypuszczam, że dla ludzi, którzy nie grają, film jest kompletnie niezrozumiały, ale ja bawiłem się świetnie.

Przeczytaj więcej: Żyjąca sztuczna inteligencja („Free Guy”)

Needle in a Timestack, reż. John Ridley

Oglądając ten film, nie ma się najmniejszych wątpliwości: John Ridley uważa, że wspiął się na wyżyny artyzmu i pokazał, że kino science fiction może być ambitne. Szkoda tylko, że zamiast tego wyszedł film nudny, wtórny i płytki, który sprawia wrażenie, jakby jego twórca ostatni raz miał styczność z tym gatunkiem w latach 60.

Grand Theft Auto: The Trilogy – The Definitive Edition

Trzy uwielbiane i wspominane z nostalgią części serii Grand Theft Auto wydane na nowo, z odświeżoną grafiką i ulepszonym sterowaniem? To powinien być absolutny hit. Zamiast tego fani dostali pokraczne potworki, pełne błędów i niedoróbek. W rezultacie otrzymujemy produkt praktycznie niegrywalny. To już chyba lepiej odpalić po raz setny oryginalne wersje sprzed 20 lat.

III linia metra w Warszawie

Gdy 15 marca 2021 roku prezydent stolicy zaprezentował projekt III linii metra, aż poszedłem sprawdzić, czy czy na pewno nie jest to przedwczesne Prima Aprilis. Powyginana w esy-floresy trasa, niska przewidywana liczba pasażerów, przejazd do centrum mający trwać dłużej niż autobusem… Szybko się okazało, że o kształcie linii zadecydowały nie analizy ekspertów, a polityka. Mimo licznych głosów krytyki projekt trafił do realizacji.

Control, 2017

Tajemniczy nowojorski wieżowiec bez okien, a w nim – sekretna organizacja gromadząca i badająca groźne nadnaturalne zjawiska. Inspiracją dla twórców gry było horrowe fikcyjne uniwersum SCP Foundation, ale Control ma też sporo własnych ciekawych pomysłów. Najfajniejszym jest chyba sam brutalistyczny, zmieniający się ciągle wieżowiec, który eksplorujemy – warto zagrać choćby po to, by pooglądać architekturę.

[Przewiń do góry]