O Górnym Śląsku bez uprzedzeń (S. Waszut „W obcym domu”)
Ilustracja
Katarzyna JanotaKatarzyna Janota
Chłopcze, ja wiem jedno. Wojna jest straszna. A umieranie boli, bez względu na to, czy jesteś Ślązakiem, Polakiem czy Niemcem.
Akcja pierwszej części cyklu, zatytułowanej Rozdroża, rozgrywa się w przededniu II wojny światowej. Dwie rodziny, Trautterowie i Zalescy, sprowadzają się do ubogiego familoka w Katowicach. Pierwsi z racji swojej niemieckości są prześladowani przez polskie władze, drudzy z niepokojem oczekują nadejścia wojny i powrotu Niemców. Łączy ich to, że jedni i drudzy są Ślązakami. Między młodziutką Sophie Trautter a Władkiem Zaleskim rodzi się uczucie, które pomoże im przetrwać dziejową zawieruchę i doczekać powojnia. Bohaterowie biorą ślub i niedługo potem, gdy wraz z przyłączeniem Śląska do Rzeszy Władek trafia do Wehrmachtu, zostają rozdzieleni.
By zrozumieć, dlaczego polscy obywatele byli wcielani do niemieckiej armii, trzeba cofnąć się do roku 1918, kiedy to wraz z powrotem na mapy zaczęła się formować Rzeczpospolita Polska. O rozstrzygnięciu kwestii przynależności terytorialnej Górnego Śląska, etnicznego pogranicza polsko-niemieckiego, miał zadecydować plebiscyt. Odbył się on dopiero w 1920 roku, poprzedzony dwoma krwawymi powstaniami, będącymi wyrazem sprzeciwu wobec narastającego terroru ze strony niemieckiej.
Wśród głosujących niemal 20% stanowili Górnoślązacy-emigranci na stałe mieszkający między innymi w Zagłębiu Ruhry. Niekorzystny dla Polski wynik plebiscytu – 40,3% głosów – zaowocował powstaniem nowych, wykluczających się planów podziału Górnego Śląska. Niemożność dojścia do porozumienia przez decydentów oraz upublicznienie koncepcji podziału spowodowały falę strajków, a następnie wybuch trzeciego powstania śląskiego pod wodzą Wojciecha Korfantego. Ostatecznie do Polski trafiła 1/3 Górnego Śląska, łącznie z miastami, w których większość mieszkańców zagłosowała za pozostaniem w Niemczech – w tym Katowicami, gdzie za Niemcami opowiedziało się 85,4% mieszkanek i mieszkańców. Polska część Górnego Śląska była jedyną autonomiczną jednostką administracyjną II Rzeczpospolitej aż do października roku 1939, kiedy włączono ją do III Rzeszy i z powrotem rozpoczęto realizację niemieckiej polityki narodowościowej.
Odmowa wypełnienia wprowadzonej przez hitlerowców Volkslisty często była równoznaczna z wysłaniem całej rodziny do obozu koncentracyjnego lub przesiedleńczego, zaś od roku 1944 oznaczała karę śmierci. Śląska ulica komentowała tę sytuację wymownym wierszykiem: Jeśli się nie podpiszesz, twoja wina, / zaraz cię wezmą do Oświęcimia, / a gdy się podpiszesz, ty stary ośle, / zaraz cię Hitler na Ostfront pośle. Otrzymane kategorie nie były kwestią indywidualnego wyboru – przyznawali je urzędnicy na podstawie udzielonych w Volksliście odpowiedzi. Kategoryzacja doprowadzała do dramatycznych sytuacji, gdy na przykład syn z racji biegłego posługiwania się językiem niemieckim otrzymywał kategorię II i był wysyłany na front ze świadomością, że jego rodzice z kategorią IV zostaną wysiedleni lub trafią do obozu koncentracyjnego.
By poprawić morale żołnierzy oraz mieszkańców i w dużej mierze po to, by poszerzyć szeregi armii, w roku 1943 zadecydowano o warunkowym przyznawaniu na 10 lat obywatelstwa Rzeszy osobom, które otrzymały kategorię III, wcześniej nieuznawanym za pełnoprawnych obywateli. Te zawiłości narodowościowe, często niemające wiele wspólnego z autonomicznymi decyzjami, dzieliły małżeństwa, rodziny, sąsiadów i znajomych, którzy nagle – chcąc nie chcąc – stawali po przeciwnych stronach frontu.
Nie sposób jednak ukryć, że dla wielu mieszkańców i mieszkanek regionu (w tym powieściowej rodziny Trautterów) II wojna światowa zaczęła się na dobre dopiero w styczniu 1945 roku i miała trwać jeszcze długo. Polityka nowych władz Polski odcisnęła na Górnoślązakach równie bolesne piętno. O tych trudnych czasach opowiada druga część cyklu – W obcym domu. Waszut skomponowała ją w formie wspomnień głównej bohaterki, która w podeszłym wieku, po latach, powróciła w rodzinne strony, by jeszcze raz stawić czoła własnej – trudnej i często dramatycznej – historii.
Powieść otwierają wspomnieniowe migawki z wkroczenia na Śląsk Armii Czerwonej. Wygłodniali żołnierze – nieczuli na tożsamościowe niuanse – rutynowo potraktowali mieszkańców i mieszkanki regionu jako Niemców. Na porządku dziennym były rabunki, gwałty czy podpalenia, wiele z tych wydarzeń nie ominęło ani Zaleskich, ani Trautterów.
Autorka porusza kwestie, które jeszcze do lat 90. były tematem tabu – przyniesione przez Sowietów wyzwolenie oznaczało dla wielu śląskich górników deportacje. Szacuje się, że nawet 90 tysięcy z nich trafiło do wyniszczającej pracy w kopalniach w Donbasie. Dla nikogo nie było taryfy ulgowej – na roboty trafiali nawet powstańcy śląscy czy byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Wielu z nich zmarło podczas transportu do ZSRR, dziesiątki tysięcy nie przeżyło niewoli. Rodziny deportowanych często były eksmitowane na bruk i wywłaszczane z całego dobytku.
Zaraz po wojnie komunistyczne władze postanowiły wykorzystać Volkslisty do rozprawienia się z – jak to określano – wrogim elementem. Nie biorąc poprawki na specyficzne stosunki narodowościowe na Śląsku, napływowi urzędnicy i funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa wespół z Sowietami zaczęli prześladować rdzenną ludność.
Ledwo opuszczone przez więźniów baraki obozów koncentracyjnych przekształcano naprędce w obozy pracy. W powieści Waszut pojawia się wątek dowodzonego przez Salomona Morela obozu w Świętochłowicach-Zgodzie, którego niespełna roczna działalność pochłonęła około dwa tysiące ofiar śmiertelnych. Można tam było trafić z bardzo różnych powodów – zarówno przez podpisanie Volkslisty, „niechęć do władzy ludowej” czy członkostwo w AK, jak i za działalność w SS i NSDAP. Ofiary zrównano z oprawcami.
We wspomnieniach Sophie Trautter pojawia się jeszcze wiele innych nawiązań do wydarzeń po dziś kładących się cieniem na historii wielu śląskich rodzin. Śląskie tragedie wybrzmiewają szczególnie mocno w kobiecej perspektywie. Losy bohaterek są podwójnie trudne. Nie tylko przez nazistowskie i komunistyczne represje, ale również przez panujący wtedy patriarchalny podział ról, gwałtownie przełamany przez wojnę, więzienia i deportacje. Górnoślązaczki musiały z dnia na dzień wziąć na barki utrzymanie rodzin i zapewnienie im bezpieczeństwa, co niejednokrotnie wiązało się z ciężką pracą fizyczną, również przy wydobywaniu węgla (pracy pod ziemią zakazano górniczkom dopiero w roku 1958).
Sabina Waszut z tragicznych dziejów Górnoślązaków zbudowała wciągającą, dobrze napisaną historię. To powieść historyczna o popularyzatorskich ambicjach, próba wypełnienia bolesnej luki w powszechnej pamięci. Oferuje czytelnikom narrację, która nie istnieje w ogólnopolskim dyskursie, często funkcjonuje jedynie w pełnych bólu rodzinnych wspomnieniach lub specjalistycznych publikacjach. Historia Ślązaków często bywa wypaczana i niesprawiedliwie upraszczana, choćby przez nieznajomość zawiłości historycznych lub pokusę łatwego etykietowania.
Pewnym mankamentem tych frapujących powieści jest powierzchowne potraktowanie właśnie owych, kluczowych dla fabuły, faktów historycznych. Pojawiają się niejako w tle i często są trudne do odszyfrowania. Może to utrudnić lekturę osobom nieznającym historii regionu i lokalnych kontekstów. Nie umniejsza to walorów literackich i nie zniechęca do samodzielnych poszukiwań, jednak jeśli uznać te książki za głos skierowany nie tylko do Ślązaków, ale także do centrum, za próbę przerwania zmowy milczenia i przełamania stereotypów, nie sposób pozbyć się oczekiwań przekraczających literackie ramy.
Nie przeciążając czytelników faktografią, autorka eksponuje z kolei warstwę emocjonalną. Bardzo plastycznie przedstawia klimat Górnego Śląska, w dialogi wplata pojedyncze wyrażenia gwarowe (opatrzone przypisami), z czułością opisuje architekturę i krajobrazy oraz śląską kulturę. Prezentując trudne wybory i tożsamościowe rozterki bohaterów, dobitnie pokazuje, że historia i tym razem nie jest czarno-biała.
Szkoda, że edukacyjny, popularyzatorski potencjał cyklu nie współgra z okładkami, utrzymanymi w pastelowej kolorystyce. Umieszczono na nich urocze i zwiewne dziewczyny – jednoznacznie sugerując odbiorcy, że ma do czynienia z tak zwaną literaturą kobiecą. Trudno zrozumieć ten zabieg, zważywszy na to, że Rozdroża i W obcym domu to nie obyczajowe czytadła, ale książki o bolesnych momentach współczesnej historii.
Rozdroża i W obcym domu można postawić w sąsiedztwie innych śląskich opowieści snutych między innymi przez Kazimierza Kutza, Małgorzatę Szejnert, Janoscha, Horsta Bienka czy Szczepana Twardocha. Od pozostałych odróżniają się popularnym charakterem i kobiecą perspektywą. Solidne literackie rzemiosło oraz pasjonujący temat są gwarancją interesującej wakacyjnej lektury.
Jednak dziś nie tylko powieści są dobrą okazją do zapoznania się z dziedzictwem regionu. Przy okazji wyjazdu na Off Festival czy Tauron Nowa Muzyka warto pomyśleć o wzbogaceniu wyprawy o dodatkową wartość. Najbardziej dostępne – bo w samych Katowicach – będzie Muzeum Śląskie z nową wystawą ,,Światło Historii – Górny Śląsk na przełomie dziejów”. Miejskimi autobusami można dotrzeć też do Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach oraz do Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku w Radzionkowie, do czego serdecznie zachęcam.
Źródła:
• A. Dziurok, Historia Obozu Pracy w Świętochłowicach [dostęp 17.01.2016]
• A. Pustułka, Wyzwolenie i gehenna. Co zdarzyło się w 1945 r.? [dostęp 20.06.2016]
Sabina Waszut
W obcym domu
Wydawnictwo Muza
Liczba stron: 320