Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Yoko Tawada, „Fruwająca dusza” (fragment)

Nowości wydawnicze /

To, co się z nami dzieje pierwszego dnia po pełni księżyca, starożytna medycyna nazywała syndromem wyzwolenia.

W tym dniu Koseki zawsze mi się uważnie przyglądała. Nie lubię, gdy ktoś mnie obserwuje, choć nie mam specjalnie nic do ukrycia, wydaje mi się wtedy, że muszę sobie wszystko w duszy poukładać. Tymczasem ja żyję tym, co przynoszą kolejne dni, łatwo ulegam rozmaitym nastrojom, upajam się zapachem, jaki unosi się od Kikyo, zapisuję różne rzeczy w zeszycie. Rzadko pytam, dlaczego tak się dzieje, jak się dzieje. Koseki powiedziała, że znajduję się w uprzywilejowanej sytuacji. I że to jest niebezpieczne, ponieważ przyciągam uwagę Kikyo, nawet jeśli nic nie robię. Jej słowa uświadomiły mi, że rzeczywiście, nawet w grupie kilkudziesięciu uczennic Kikyo, zanim zacznie mówić, zawsze szuka mnie wzrokiem. Koseki próbowała w związku z tym coś insynuować: To niewiarygodne! Kobieta tak wielkiego formatu, z pozoru opanowana, rozmawiając z tobą, mówi głosikiem młodej panienki! Być może pytanie, które Koseki zadała podczas wykładu, też miało coś sugerować. Skoro księżyc znajduje się w przestrzeni między gałęziami drzew, dlaczego wzmaga on cielesne żądze, które tkwią korzeniami w ziemi? Kikyo zrozumiała, że w pytaniu chodzi o to, dlaczego starając się myślą sięgać wysoko do gwiazd, jednocześnie nurzamy się w błocie cielesnych żądz. Tego dnia w sali wykładowej zebrało się około pięćdziesięciu uczennic. Kikyo, w ciszy, która każe wstrzymywać oddech i połykać słowa, wybuchnęła nagle niewinnym śmiechem. Uczucia ludzkie nie mają góry, dołu, prawej ani lewej strony, życie zmysłowe istnieje i w wodzie, i w książkach, i w kwiatach, podobnie jak w różnych miejscach są dusze spragnione wiedzy, dlatego nie powinno nas dziwić to, że i w nich jest zmysłowość. Nie zapomnę wyrazu twarzy, jaki miała wtedy Kikyo. Jej czyste słowa nie ulegały terrorowi zwanemu moralnością. W Księdze jest wyrażenie: „Żyć bez lęku i skrępowania, ogarniając uczuciem cały świat”. Doskonale opisuje ono Kikyo w tamtej chwili. 

Bywało i tak, że spotykałam ją w ogrodzie, a ona nie odzywała się ani słowem. Nawet jak żartowałam lub uśmiechałam się do niej, spoglądała na mnie z nienawiścią na bladej twarzy i traciłam wtedy pewność, że to ja odbijam się w jej źrenicach. W szkole nie było nikogo, z kim Kikyo mogłaby się pokłócić. Jakie zatem wydarzenie powodowało taką zmianę na jej twarzy? Próbowałam sobie wyobrazić, o co może chodzić: o prześladowania ze strony urzędów? Bo cóż innego mogłoby przeszkodzić Kikyo w spokojnym życiu wypełnionym bez reszty delektowaniem się mądrością Księgi? Stawiając opór władzy, stajemy się tej władzy uosobieniem. Bywało, że Kikyo z uporem niepojętym dla kogoś, kto nie jest świadom tej zasady, nie przyjmowała do wiadomości tego, co mówią uczennice. A czasem zdarzało jej się nawet odeprzeć słowa rozmówczyni z taką siłą, że można ją było znienawidzić. Niechęć, jaką przez to wzbudzała, stała się prawdopodobnie powodem plotek, z których wynikało, że w jej rękach nawet bukiet kwiatów jest jak miecz. Ich treść przeważnie była wyssana z palca, ale rozprzestrzeniały się, a złoczyńca, który je wymyślał, nie został znaleziony. Czasem zdarza się, że nikt plotki nie wymyśla, a jednak rodzi się ona nie wiedzieć kiedy i rozchodzi po całej okolicy. 

Krążyła plotka, że pewna uczennica skończyła z sobą, kiedy Kikyo zabiła jej złotego karpia. Nazywamy tak postać karpia, która nagle zaczyna pływać nam przed oczami, gdy w trakcie wielogodzinnego czytania Księgi, niewyspani, tracimy świadomość, a nasze myśli znajdują błyskawicznie swobodne ujście. Tego zjawiska doświadczają początkujący, ale istnieje pogląd, że może się ono ciągnąć całymi latami. Jeśli zaś nasze myśli znajdują sobie ujście stopniowo, przez lata, nie mamy szansy ujrzeć karpia. Pozwalając mu pływać, narażamy się na to, że może nas sterroryzować i ukształtować nasz charakter tak, iż będziemy aroganccy i bezwzględni, ale może też być tak, że wykorzystując jego energię, popłyniemy pod prąd i zgłębimy Drogę Tygrysa. Nie można więc jednoznacznie powiedzieć, że zjawisko złotego karpia to coś złego. Jego łuski wywołują w sercu człowieka, który na nie patrzy, nagłą zazdrość. Nie są oznaką talentu. Tym bardziej – dowodem dokonań. Po prostu pojawiają się w niezliczonych ilościach przed oczami. A to, że ktoś widzi skaczącego karpia, nie oznacza wcale, że uda mu się zgłębić Drogę Tygrysa. Jest też wiele osób, które odnoszą sukces bez karpia, dzięki żmudnej pracy połączonej z ambitnymi planami. Większość z nich jednak dokonuje żywota, nie zadziwiwszy świata. 

Czasami z nosa, uszu lub ust prowadzącej wykład Kikyo wyskakiwał karp. Uczennice wierzyły, że tylko ona jedna spośród nas posiada tę tajemniczą rybę. Myliły się. Zdarzyło się to pewnego dnia w samo południe, kiedy słońce nie pozwala nikomu schować się w cieniu, a oddechy drzew zakradają się w pobliże ludzi i nasłuchują w bezruchu. Od rana miałam przeczucie, że coś się wydarzy. Zobaczyłyśmy, jak pośrodku sali wykładowej, nad głową próbującej właśnie zadać pytanie wysokiej uczennicy o orlej twarzy przelatuje złoty karp. Wspaniała ryba wygięła się do tyłu w powietrzu. Woda pryskająca z jej łusek znikała w locie, zanim zdążyła upaść na podłogę. Pomyślałam nagle, że tym, co wyzwala zazdrość, nie jest chyba ani widoczny okiem kształt, ani przyjemność, jaką sprawia dotykanie go, a jedynie barwa. Tak pięknie mieniło się światło rozpraszające się na powierzchni łusek i w drobinkach rozpryskiwanej wody. 

Podczas gdy naszą uwagę zajmował karp, oblicze Kikyo nagle spochmurniało. Ta ryba sączy jad, powiedziała parę dni później otoczona kilkoma uczennicami podczas dyskusji w ogrodzie. Choć żadna o to nie spytała, Kikyo dobrze wiedziała, że w naszych umysłach zrodziło się pytanie: co się stanie z karpiem? Chyba chciała być tą jedyną, która wypuszcza rybę. 

Yoko Tawada, Fruwająca dusza, przeł. Barbara Słomka, Karakter 2020.