Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Tomasz Swoboda, „Deformacje nowoczesności” (fragment)

Informitas. Bataille

W XIV księdze przygód Tytusa, Romka i A’Tomka opiekunowie szympansa okazują wyraźne niezadowolenie z formy, jaką przyjęło jego człowieczeństwo. Z przykrością stwierdzają, że umysł Tytusa jest jednym wielkim śmietnikiem, którego poziom zapełnienia nie pozwala już na przyswajanie żadnej pożytecznej w ich mniemaniu wiedzy. Decydują się zatem na radykalny krok: postanawiają sprowadzić intelekt szympansa do stanu sprzed uczłowieczenia. Ma im w tym pomóc specjalna maszyna do odmóżdżania, jeden z wielu genialnych wynalazków profesora T.Alenta, jakimi usiane są karty komiksowego cyklu. Tytus protestuje. Nie chce stać się tą fałszywą tabula rasa. Brzydzi się tym symulakrem niewinności. Podłączony do maszyny krzyczy jeszcze w geście rozpaczy: „Zostawcie mi chociaż listę goli i kto w której minucie strzelił!” Próżne wołanie. Tytus na powrót staje się małpą. Znany z elokwencji bohater może odezwać się do swoich białych, chrześcijańskich, harcerskich oprawców już tylko w taki sposób: „Bu… bu… gu… gu…”

Bataille’owi także zdarza się marzyć o podobnym stanie pierwotności. Początki gatunku ludzkiego, a ściślej mówiąc – moment, w którym małpa, którą byliśmy, staje się człowiekiem, stanowi jeden z motywów przewodnich jego dzieła. Nie sposób przecenić znaczenie, jakie miały dla niego malowidła w grocie Lascaux, zwłaszcza słynna scena ze studni, na której ityfalliczna postać ludzka leży przed śmiertelnie ugodzonym bizonem. Ale już w swoich wczesnych tekstach, z okresu, kiedy nikt jeszcze nie podejrzewał istnienia paleolitycznej jaskini, autor Historii oka chętnie fantazjuje na temat życia człowieka pierwotnego. W „Oku szyszynki” pisze na przykład o znaczeniu, jakie miało dla ludzkiej ewolucji przejście do postawy wyprostowanej. „Nietrudno, począwszy od robaka – mówi Bataille – spojrzeć ironicznie na zwierzę, rybę, małpę i człowieka jak na rurę z otworem odbytniczym i gębowym: nozdrza, oczy, uszy i mózg to rozbudowa otworu gębowego; penis, jądra i odpowiadające im organy żeńskie – otworu odbytniczego”. Kiedy człowiek stanął jednak równolegle do drzew, wystające części odbytu musiały się skurczyć, a „niepojęte porywy witalne przerzuciły się na twarz i okolice mózgu: znalazły ujście w ludzkim głosie i coraz bardziej kruchych tworach umysłu”. Ponadto region twarzy przejął w ramach tej nadwyżki część funkcji wydalniczych: „ludzie plują, kaszlą, ziewają, czkają, smarczą, kichają i płaczą dużo więcej niż inne zwierzęta, lecz przede wszystkim nabyli dziwną zdolność szlochania i śmiania się do rozpuku”.

Te rozważania o procesie odwrotnym do tego, który stał się udziałem Tytusa de Zoo, to właściwie tylko rozwinięcie, próba uzasadnienia czegoś, o czym wspomina Bataille w innym fragmencie notatek do „Oka szyszynki”: „Niemożnością byłoby dla mnie mówić o tym wprost, do końca wyrazić to, co odczułem tak gwałtownie na początku 1927 roku (i co do dziś zdarza mi się jaskrawo odczuwać), inaczej niż poprzez przywołanie nagiego, sterczącego odbytu małpy, który pewnego lipcowego dnia tego samego roku, w londyńskim Zoological Garden, wprawił mnie w stan iście ekstatycznego otępienia”.

Wydaje się jednak, że przytoczony wcześniej Bataille’owski przyczynek do teorii ewolucji tylko częściowo wyjaśnia owo „ekstatyczne otępienie” z londyńskiego zoo. Na dodatek wyjaśnienie to pojawia się niejako między wierszami czy raczej na drugim planie, trochę jak we wtórnym opracowaniu u Freuda. Nie funkcjonalna inwersja i jej społeczne konsekwencje bowiem są tu chyba najważniejsze, lecz raczej sama praca materii – wydobywające się z nas wydzieliny i wydaliny. Tak jak w innym tekście o małpie, w słowach otwierających szkic o wielkim paluchu u nogi: „Paluch to najbardziej ludzka część ciała ludzkiego, gdyż żaden inny element tego ciała nie różni się tak bardzo od odpowiadającego mu elementu małpy człekokształtnej (szympansa, goryla, orangutana czy gibbona)”. Autor „Oka szyszynki” przypomina, że różnica ta wynika z odmiennych sposobów poruszania się – z tego, że stopa ma nam pomóc w utrzymaniu wyprostowanej postawy. A jednak – pisze Bataille – pomimo roli, jaką stopa odgrywa w tej czynności, „człowiek, który ma lekką głowę, czyli uniesioną ku niebu i niebiańskim sprawom, patrzy na swoją stopę jak na plwocinę, pod pretekstem, że nurza się ona w błocie”.

Mamy rok 1929. Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstały notatki do „Oka szyszynki”. Z dużym prawdopodobieństwem można je jednak datować również na koniec lat dwudziestych. W głowie, w ciężkiej głowie Bataille’a wrze. Młodzieńcze przeczucia konkretyzują się w niespójnych koncepcjach, każdy miesiąc przynosi nowe pomysły. Mogą one znaleźć ujście na łamach kierowanego przez Bataille’a pisma „Documents”. Tak jest też i w tym wypadku. Esej o paluchu ukazał się w szóstym numerze z 1929 roku. Kolejny numer przynosi króciutki, półstronicowy tekst, w skondensowanej formie mówiący o tym, co Bataille ma do powiedzenia o formie właśnie, o kształcie, o materii – także o małpie, choć zamiast niej pojawiają się tu inne zwierzęta: „Słownik zaczynałby się w chwili, w której nie podawałby znaczeń, lecz zadania [besognes] słów. I tak, informe nie jest wyłącznie przymiotnikiem mającym takie znaczenie, lecz terminem służącym do deklasowania, wymagającym, by każda rzecz miała swoją formę. To, na co on wskazuje, nie ma praw w żadnym sensie i wszędzie jest miażdżone jak pająk albo dżdżownica. Aby zadowolić akademików, świat musiałby bowiem mieć formę. Cała filozofia nie ma innego celu niż ten: chodzi o wbicie w surdut tego, co istnieje, w matematyczny surdut. Natomiast twierdzić, że świat niczego nie przypomina i jest tylko bezkształtny, to tak jakby powiedzieć, że świat jest czymś takim, jak pająk albo plwocina”.

Nie zamierzam wdawać się tu w toczący się od dobrych trzydziestu lat spór o to, czym jest owo Bataille’owskie informe: w jakiej pozostaje relacji do „abiektu”, czy polega na ruchu upodobniania, jak chce Georges Didi-Huberman, czy raczej odpodobniania, jak utrzymuje Rosalind Krauss. Nie będę powtarzał, że informe nie ma nic wspólnego z informelem ani że nie jest brakiem formy, jak mógłby sugerować sam termin. Termin, być może faktycznie, niefortunny, gdyż uformowany z „formy” i negatywnego przedrostka. A przecież o jakąś formę, o jakiś kształt tu chodzi. Przede wszystkim zaś – o tego kształtu nabywanie, a innego kształtu tracenie. Chodzi o proces, o relację, dzięki której sfotografowane przez Eliego Lotara ochłapy krowich skór z rzeźni La Villette stają się w naszych oczach, na naszych oczach obrazem tego, co niepodobne i o czym niepodobna zapomnieć. Chodzi o proces zamazywania konturów i kwestionowania tożsamości wszystkiego, co jest. Wszystko, co jest, może stracić i traci swoją formę. Rzeczy cechuje przede wszystkim zdolność do tracenia kształtu.

Transgresja Bataille’a jest przede wszystkim transgresją formy. Transgresją formy pożeranej przez materię. Ludzki odbyt nie jest już sterczącym odbytem małpy. Człowiek pozostaje człowiekiem, a zarazem już nim potencjalnie bądź faktycznie nie jest. Podobnie jak Bellmerowska lalka, ilustrująca proces – jak go określił sam Bellmer – „radykalnej rewizji pojęcia tożsamości”. Podobnie jak nieokreślone coś, co zobaczył jeden z bohaterów Blanchota: „Widziałem, jak coś cieknie, krzepnie, znów cieknie, przy czym nic w tym nie zmieniało miejsca, każdy ruch był całkowicie ospały, a te bruzdy, te narośle, ta warstwa zeschłego błota była jego przemielonym wnętrzem. Ziemisty kopiec, jego bezkształtna powierzchnia, to nie zaczynało się nigdzie i nigdzie nie kończyło, zbierało się z którejkolwiek strony, a ledwo dostrzegalny kształt stawał się płaski, opadał znowu w ciastowatą masę, od której oczy żadną miarą nie mogły się oderwać”.

Możliwe, że Bellmer i Blanchot nauczyli się tej bezkształtności od Bataille’a. Ale i on nauczył się czegoś od nich, głównie od Blanchota. Myślę tu o odkryciu językowego charakteru wszystkich operacji dokonujących się w ramach tego, co określał Bataille mianem „lewego sacrum”, w którego zakres wchodzi także informe. Choć może należałoby powiedzieć, że to sacrum jest częścią bezkształtności. Mniejsza o to. Dzięki Leirisowi, dzięki Caillois, a także dzięki Blanchotowi właśnie zaczyna Bataille w pełni rozumieć to, co właściwie już napisał – w Historii oka, ale i w haśle Informe: że deklasacja i miażdżenie, sacrum i transgresja, to kwestia tyleż materii, co samego języka, słownika, który „nie podawałby znaczeń”, lecz zadania, zajęcia, wartość użytkową słów, ich valeur d’usage.

Bataille przeczuwa to – znów pisząc gdzieś między wierszami, znów na drugim planie – już w epoce „Documents”. Zdaje sobie sprawę, że informe to kwestia nie tylko formy widzialnej, ale i słyszalnej. Spostrzeżenie to przerzuca do przypisu w tekście W osiemdziesiąt dni dookoła świata, mówiąc o uczniaku, któremu natura zaczyna powoli „mącić w głowie”, czego pierwszym sygnałem jest „burczenie w brzuchu matki”. O czymś podobnym czytamy też w Paluchu: „Człowiek chętnie widziałby się podobnym bogu Neptunowi majestatycznie nakazującemu milczenie wątpiom i krążącym w nim płynom, ale burczące gazy wypełniają człowiecze trzewia, prą i prawie bez przerwy uciskają, by niespodziewanie w niwecz obrócić całą ludzką godność”. Sławetne borborygmy, czyli „basy jejunalne”, o których pisał Stanisław Lem we wstępie do Wielkości urojonej, można by więc uznać za przykład dźwiękowego informe. Tyle że wciąż nie daje to pojęcia o bezkształtności, której podstawową cechą jest nieprzedstawialna potworność, wyjątkowość i niepodobieństwo.

Odwieczny, tak odwieczny, że aż wyświechtany dylemat – jak wypowiedzieć nieprzedstawialne – powraca tutaj z całą mocą. Jak wypowiedzieć informe, nie popadając w językowy odpowiednik „Symfonii Wisceralnej” z książki Lema? Czy to w ogóle możliwe? Może inicjatywa leży po naszej stronie, skoro nie zrobił tego Bataille? Bataille, pseudonim Louis Trente – Ludwik Trzydziesty, Ludwik XXX. X, x, x. Piszący o kupie i dupie. Kupa – caca. Dupa – cul. Kupa, dupa – caca, cul. Kupa, dupa, dupa. Caca, cul, cul. Bataille, Bellmer, Blanchot. Ba, Be, Bla. Be, be, be. Bu, bu, gu, gu. Bu, bu, gu, gu.

Tomasz Swoboda, Deformacje nowoczesności, Wydawnictwo Officyna 2021.