J. Paśnik, „W tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem…” (antologia „NNNT” – fragment)
5/2024
J. Paśnik, „W tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem…” (antologia „NNNT” – fragment)
Wydanie
5/2024„– No dobra, ale dlaczego ty nie otworzysz jakiegoś interesu?
– Zwariowałeś. Z moją pensją? W teatrze, co?”
Dialog pochodzi z filmu Kapitał, czyli jak zrobić pieniądze w Polsce Feliksa Falka, który otwierają trzy warte odnotowania sceny. Pierwsza, jeszcze przed czołówką, z demontażem potężnego pomnika Karola Marksa, wynoszonego ponad Warszawę przy pomocy śmigłowca, symbolizująca pożegnanie z dawnym systemem. Kolejna (po wyśpiewywanych przez Andrzeja Zauchę słowach otwierającej piosenki: „Jak zrobić pieniądze/To ważne pytanie/Pomnożyć kapitał/To twoje zadanie”), przedstawiająca głównego bohatera – Piotra Nowosada, uczelnianego stypendystę, który po trzech latach w Stanach Zjednoczonych wraca do transformującej się Polski. Wreszcie trzecia, w której kolega z dawnych lat objaśnia Piotrowi funkcjonowanie w kapitalistycznych realiach. Mężczyzna opowiada mu o nowych perspektywach: świeżo upieczonych biznesmenach zarabiających na wszystkim, od komputerów po zamki błyskawiczne. Stary kumpel Piotra, ubrany w dżinsową kurtkę, dumnie dzierżący neseser, też marzy o fortunie, w zdobyciu której zdaje się przeszkadzać mu tylko marny kapitał początkowy – teatralna pensja. Gra go Andrzej Grabowski.
***
Kapitał (…) pojawił się w kinach 12 lutego 1990 roku. Głowę orła w godle państwowym ponownie przyozdobiono koroną trzy dni wcześniej, a historyczna nazwa państwa polskiego – Rzeczpospolita Polska obowiązywała na nowo od niespełna miesiąca. 31 grudnia 1989, w życie wszedł podpisany przez prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego „Plan Balcerowicza” – pakiet dziesięciu ustaw mających na celu reformę gospodarczą, polegającą na przywróceniu równowagi budżetowej i wprowadzeniu mechanizmów rynkowych, kojarzony z głównym realizatorem zmian, Leszkiem Balcerowiczem, ówczesnym wicepremierem i ministrem finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.
Sam początek transformacji gospodarczej jawił się jako krótkotrwały czas entuzjazmu i nadziei – zanim chwila ta przeminęła, na ekranach kin dominowały postacie z łatwością odnajdujące się w nowych realiach (dzieci państwa Malinowskich w Mów mi Rockefeller Waldemara Szarka z 1990 roku, czy Maria, bohaterka Komedii małżeńskiej Romana Załuskiego z 1993 roku).
Leksykon 333 Popkultowe rzeczy: Lata 90. autorstwa Bartka Koziczyńskiego (Vesper, 2011) jednoznacznie wyłania najpopularniejszy w Polsce serial pierwszej połowy lat 90.:
22 lipca 1990. Pamiętna data, dokładnie wyznaczająca moment, gdy anteną polskiej telewizji zawładnął kapitalizm. Fenomenu serialu „Dynastia” nie da się porównać z niczym w późniejszej historii telewizji. 16 milionów widzów przed telewizorami!
Marzycielska opera mydlana pojawiała się także w opracowaniach akademickich. „Dynastia” pojawia się w tekście Alicji Helman, zatytułowanym „Bogowie Amerykańskiego Olimpu”. Autorka, profesor i historyczka filmu, zwracała w nim uwagę na mityczność i abstrakcyjność pożądanego przez odbiorców świata serialu, w którym Europa środkowo-wschodnia, pojawia się pod postacią Michaela – następcy tronu Mołdawii:
(…) naszym wspaniałym Amerykanom przeciwstawia się zdegenerowanych i przewrotnych Europejczyków. (…) Mołdawia funkcjonuje tu na prawach operetkowej Karpatii czy Rurytanii. Leży w Europie środkowo-wschodniej, czyli nigdzie, w jakimś miejscu świata, o którym przeciętny Amerykanin ma prawo nic nie wiedzieć (…).
Przegrani
Nigdzie, czyli w Europie środkowo-wschodniej, Carringtonem zostać było niełatwo.
W latach 1990-2010 bezrobocie wzrastało dwiema falami: do 16,4% w 1993 roku oraz do rekordowych 20% w 2003 roku. Końcówkę XX wieku w Polsce naznaczył ogólnokrajowy wzrost gospodarczy oraz, choć odczuwany jednostkowo, to niemal masowy wzrost ubóstwa. Zwiększało się rozwarstwienie społeczne, a wraz z nim odsetek osób pokrzywdzonych przez przemiany gospodarcze.
W narracjach przełomu XX i XXI wieku praca lub jej brak nierzadko stanowiły motyw przewodni, jednak, w przeciwieństwie do dzieł wczesnej transformacji, zwykle były powodami trosk lub zarzewiami konfliktu. W najczęściej komentowanych polskich filmach lat 90. i 00. chęć zdobycia pieniędzy, ich brak lub nagła utrata, choć motywowały bohaterów, to często pchały ich ku przemocy, przestępstwom, czy dalszej zapaści. Zmagali się oni z: bezrobociem i bankructwem, jak w Poniedziałku Witolda Adamka z 1998 r., oszustwem i bezprawiem, którymi przesiąknięta była prawdziwa historia opowiedziana w Długu Krzysztofa Krauzego z 1999 r., czy z ubóstwem i nałogami wpisanymi w dorastanie przedstawione w dramacie psychologicznym Cześć, Tereska Roberta Glińskiego z 2001 r. Szczególnie w przypadku tego ostatniego, okołotransformacyjna bieda tytułowej postaci zdawała się być nieodwracalna, odciskająca piętno – jednocześnie, została podana z dydaktyczną wręcz przystępnością, tak, by widz filmu zrozumiał, że odpowiedzialność za swoją przegraną ponosi poniekąd sama Tereska.
Jarosław Pietrzak, w tekście Cześć Tereska Roberta Glińskiego, czyli defraudacja poetyki kina społecznego pisał:
Cześć, Tereska Roberta Glińskiego podejmuje ogromny tekstualny wysiłek mający na celu wpisanie cech wyjaśniających irracjonalny autodestrukcjonizm bohaterki w pakiet jej osobniczych własności wyjaśnianych zespołem immanentnych, organicznych cech jej kategorii społecznej.
Problem bezrobocia, w ramach poprzedniego systemu gospodarczego teoretycznie niewystępujący, w III RP stał się jednym z najistotniejszych czynników wpływających na obniżenie stopy życiowej. Jednocześnie osoby nim dotknięte, nierzadko zepchnięte do roli „przegrywów” oceniano często jednoznacznie negatywnie, tak, jakby ich trudność w przystosowaniu się do kapitalistycznej rzeczywistości była cechą wrodzoną lub wręcz atawizmem.
Na sposób przedstawiania ofiar transformacji z dalszej perspektywy i z tendencją do inteligenckiego moralizatorstwa, w książce Zimna Trzydziestoletnia (Mando, 2019), zwracał uwagę Rafał Woś. Odnosząc się do amerykańskiego poverty tourism scharakteryzował polskie narracje wokół biedy:
z kamerą wśród zwierząt. (…) Wsiadamy do autobusu i jedziemy z przewodnikiem zajrzeć do najgorszych slumsów, cyknąć parę fotek „dzikusów” i starczy. Po czym wracamy do bezpiecznego świata, żeby opowiedzieć znajomym: „ty wiesz jak tam ludzie żyją?”.
Polskiej kulturze o biedzie zdarzało się jednak opowiadać „z wnętrza”, często w zupełnie niespodziewanej konwencji.
Wszystkie biznesy Ferdka Kiepskiego
W 1999 roku, pośród mnogość przedstawień ofiar transformacji, dekadę po powstaniu „Kapitału (…)” Feliksa Falka, do roli tego niezaradnego powraca Andrzej Grabowski. Odgrywany przez niego bohater znów wielokrotnie konfrontuje się z pytaniem o własny biznes (a właściwie rozliczne i krótkotrwałe, najczęściej jednoodcinkowe biznesy), jest bezrobotny i twierdzi, że „w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem”. Nie robi sobie jednak zupełnie nic z zastanej sytuacji, a ewentualną walkę podejmuje na własnych zasadach, uzbrojony w puszkę browara i wiedzę wyciągniętą z telewizorka. Nazywa się Ferdynand Kiepski. Wraz z rodziną zamieszkuje kamienicę przy fikcyjnej wrocławskiej ulicy Ćwiartki 3/4.
Ferdka wymyślił pod koniec lat 90. scenarzysta Janusz Sadza, na potrzeby projektu o roboczej nazwie „Kiepskich świat” – pomysłu na polski sitcom, który, choć nieprzypadkowo nawiązywał swoją nazwą do przepopularnej ówcześnie serii o rodzinie Bundych emitowanej na antenie Polsatu, to wymykał się ramom jej amerykańskiego uniwersum.
Koncepcję skupiającą się na losach fikcjonalnej zachodniej rodziny wywrócono na drugą stronę. Sadza wspomina spotkanie ze współtwórcami serialu: Aleksandrem Sobiszewskim, Igorem Nurczyńskim i Romanem Regą:
– Chłopaki, chciałbym napisać serial o polskiej rodzinie z mojej parafii, czyli z Trójkąta Bermudzkiego – mówię. – Głową rodziny jest ona, a on to pijaczek-cwaniaczek. Do tego mają dwójkę bachorów. Ale uważajcie, on nie jest do końca debilem. Na swoją ligę jest nawet mistrzem. To gość, który chce, tylko mu się po prostu nie udaje, tak jak większości z nas”.
Już na etapie wstępnej koncepcji perypetie rodziny Kiepskich zdecydowano się umiejscowić na terenie wrocławskiego Trójkąta – nazywanego tak potocznie obszaru części Przedmieścia Oławskiego, jednego z najbardziej zaniedbanych miejsc w mieście, o stereotypowej złej sławie (ponoć o Trójkącie właśnie śpiewał Lech Janerka w utworze Strzeż się tych miejsc!) [więcej o Trójkącie, z perspektywy mieszkańca, pisze Dominika Węcławek; zob. strony 43–53 – dop. red.]. Pierwsze odcinki serialu powstawały w kamienicy przy styku ulic Podwale i Dworcowej. Fikcyjne życie kilku pokoleń rodziny Kiepskich rozgrywało się z początku na dwustu metrach poniemieckiej czynszówki, w samym sercu omijanego rejonu miasta.
Sadza, wychowanek Trójkąta, świat Kiepskich stwarzał na podstawie własnych doświadczeń:
Od razu przed oczami stanął mi mój Trójkąt Bermudzki, miejsce we Wrocławiu, w którym mieszkam do dziś. (…) Pomyślałem sobie, przecież nie będę robił kolejnego odpicowanego, przesłodzonego „Klanu”. O życiu normalnym miało być. U mnie wystarczyło wyjść na klatkę schodową z dyktafonem, żeby nagrać dialogi: „Ja cię, kurwa, podam do sądu! Koniec! Albo idziesz do roboty, albo spotkamy się u adwokata!.
Hasła z klatki kamienicy na Trójkącie budzą niemal natychmiastowe skojarzenie z jednym z najczęściej padających w serialu tekstów – powtarzanym przez Halinę Kiepską pytaniem do męża, słynnym: „ – A w pośredniaku byłeś?”. Biedę i bezrobocie – problemy dotykające społeczeństwo czasów transformacji – twórcy serialu zdecydowali się rozładowywać humorem. Choć często osobliwym i prostym, to jednocześnie oryginalnym, a na tle polskich produkcji kinowych i telewizyjnych końcówki XX wieku wyjątkowo nieczęstym.
Co również paradoksalne, w tej groteskowej opowieści o bezrobociu praca oraz improwizowana zaradność przewijały się wielokrotnie.
Internet, świetnie „Świat według Kiepskich” dokumentujący, jest pełen prób scharakteryzowania wszystkich zajęć, jakich imał się Ferdynand Kiepski i, w ocenie społeczności fanów serialu, praktycznie każda z nich okazuje się niepełna. W dobie kryzysu i walki o jakiekolwiek zajęcie, praca zdarzała się Ferdkowi nader często, a jego możliwości ograniczała jedynie wyobraźnia scenarzystów.
Odgrywany przez Grabowskiego bohater między innymi: obsługiwał sex telefon (odc. 1. „Umarł odbiornik, niech żyje odbiornik”), założył rozgłośnię radiową (odc. 23., Spółdzielnia radiowęzeł), organizował pokazy mody (pod pseudonimem „Jean Paul Kiepski”, odc. 27., Kreatura mody); był reżyserem (odc. 153., Humor telewizyjny), portierem (odc. 210., Portier), krytykiem (odc. 217., Krytyk), fryzjerem (odc. 240., Fryzjer), biurokratą (odc. 270., Kocham biurokrację), trenerem (odc. 344., Mecz), sklepikarzem (odc. 397., EuroKoko), grabarzem (odc. 420., Pograbek), babcią klozetową (odc. 455., Bolero) oraz podejmował się przynajmniej kilkudziesięciu innych prac.
Tej abstrakcyjnej mozaiki, zupełnie nieprzystającej do neoliberalnej narracji o „zaradnych wygranych” oraz „niezaradnych przegranych”, z początku nie akceptowano. Serialowi zarzucano przede wszystkim niski poziom żartów. Pośród utyskiwania na „Kondycję polskiego poczucia humoru przez pryzmat seriali” zdarzały się jednak głosy dostrzegające w nim coś więcej (choć zdaje się, że czasem o wiele więcej, niż chcieli sami jego twórcy).
Na ekran z ulicy
W artykule opublikowanym na łamach magazynu „Wprost” 35/2000 Wiesław Kot pytał, czy Świat według Kiepskich jest „narodową epopeją lat dziewięćdziesiątych”. W tekście głosy krytyczne zostały skontrowane z ogromnym zainteresowaniem widzów („Losy Kiepskich śledzi każdorazowo od 3,5 mln do 5,5 mln Polaków. To oznacza, że połowa rodaków, którzy w tym czasie mają włączone telewizory, interesuje się perypetiami bohaterów tego sitcomu. Przeszło 40 proc. oglądających serial legitymuje się dyplomem szkoły wyższej”), a jego autor podkreślał, że serial idealnie wpasował się w trudny moment przełomu lat 90. i 00.
Kot przyglądał się Kiepskim z perspektywy inteligenckiej narracji o „braniu spraw w swoje ręce”, czy „nieudacznikach”:
Na bezrobocie jako główną przyczynę ubóstwa wskazywało 54 proc. rodaków, ale prawie tyle samo uważało, że fatalny stan materialny rodziny spowodowało lenistwo, alkoholizm i niezaradność. Aż 77 proc. starało się o pracę, „wykorzystując znajomości i stosunki rodzinne”. Zaledwie 8 proc. zdobyło ją dzięki pomocy „pośredniaka”. Wiedzę o świecie ponad 75 proc. Polaków czerpało wyłącznie z telewizji, którą przeciętny rodak rzadko oglądał krócej niż cztery godziny dziennie. Połowa badanych przez rok nie przeczytała ani jednej książki. Komputer był na wyposażeniu zaledwie 8 proc. gospodarstw domowych. Utrudniony kontakt ze światem zewnętrznym rodacy starali się i nadal starają rekompensować życiem rodzinnym. Dla ponad 60 proc. badanych miejscem domowych spotkań pozostaje jednak pokój, w którym stoi telewizor. Do wspólnej kolacji zasiada tylko połowa z nas
Jednocześnie dodawał też:„Kiepscy, którzy weszli na ekran wprost z ulicy, stworzyli w życiu publicznym umowną miarę, do której przykłada się najrozmaitsze zjawiska”. – trudno się z tym zdaniem nie zgodzić, bo choć Świat według Kiepskich zdawał się nie aspirować nigdy do miana wielkiej sztuki, a jego twórcy często kpili z prób jego interpretacji, serial próbowano odczytywać na wiele sposobów.
Jedną z jego cech charakterystycznych była właśnie jego nieprzystawalność, trudność w zaszufladkowaniu i oryginalność na tle innych produkcji. W trudnej rzeczywistości Polski przełomu XX i XXI wieku, pośród jej niezliczonych przedstawień, Świat według Kiepskich biedzie nie przylepiał łatki traumy, niespecjalnie ją też romantyzował, a bohaterowie serialu wszechobecny niedostatek oswajali po swojemu – przy pomocy humoru i fantazji.
„Dynastię widz komentuje: «Popatrzcie: tacy bogaci, a mają takie same problemy jak my», a Kiepskich: «Na szczęście inni też są na dnie». – mówił w artykule „Świat według Kiepskich narodową epopeją lat dziewięćdziesiątych?” Dariusz Gnatowski, odtwórca roli serialowego Boczka.