Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Denisa Fulmekova, „Agáta” (fragment)

8

Na początku Agáta myślała, że życie w Pyspekach i niespodziewane kłopoty z krowami i podejrzliwym sąsiadem pomogą jej zapomnieć o tym, co się stało w Preszporku.

Ale wspomnienia tamtej nocy z każdym dniem nabierały na sile. Znów wracała myślą do kolacji w domu męża, kiedy wspólnie z Gabrielem i Joachimem siedzieli przy stole i pili wino nieznanego pochodzenia, którym upiła się już po pierwszym łyku. Pamięta, jak zarumieniły się jej policzki i poczuła przypływ lekkości i elokwencji. Chciała rozmawiać z Joachimem, mimo że nie znała jego języka, co więcej: miała ochotę go dotknąć czy też pocałować, choć taki przypływ namiętności nie leżał w jej naturze. Starała się tłumić swoje pragnienia, ale i tak łapała się na tym, że przy kolejnym łyku wina celowo oblizuje usta, szukając przy tym rozbawionego wzroku Joachima. Zauważyła, że wino rozochociło też jej męża, który przyglądał się im z jakimś mrocznym zadowoleniem. Nie miała wątpliwości, że zauważył, jak flirtuje z Joachimem. Ale, o dziwo, Gabriel wydawał się przy tym świetnie bawić, tłumacząc coś nieznajomemu w jego języku, uśmiechając się i przyjacielsko poklepując go po ramieniu.

Później, gdy w głowie kręciło jej się tak bardzo, że nie była już nawet w stanie rzucać uwodzicielskich spojrzeń, upojona pożądaniem postanowiła położyć się spać. Kiedy chwiejnie przesuwała się w stronę drzwi, usłyszała za sobą śmiechy obu mężczyzn. A to nie była nawet połowa tego, co podsuwała jej pamięć z tamtych chwil. Był taki moment, kiedy w nocy obudziła się z niespokojnego snu i poczuła na sobie dotyk zimnych palców wzdychającego z rozkoszy obcokrajowca. A w łóżku znajdował się też Gabriel, leżący z drugiej strony Joachima. Nie powstrzymało jej to jednak, zamroczonej od całowania się z nieznajomym, który podwinął jej koszulę nocną i wił się wzdłuż jej nagiego ciała. Jego skóra była delikatna i chłodna. Agáta oddałaby wszystko za to, żeby wszedł w nią, ale on tylko ocierał się o jej brzuch i ściskał jej piersi. Nagle jakby zamarł, a ona poczuła, jak opuszcza jej koszulę nocną z powrotem na brzuch i w końcu odwraca się do niej plecami. Zdziwiła się, ale nie miała odwagi przejąć inicjatywy, przecież obok leżał jej mąż, który, sądząc po przerywanym oddechu i ledwo słyszalnych szmerach, też nie spał. W końcu rozczarowana zapadła w pełen koszmarów sen, a ilekroć się wybudzała, widziała obok siebie pociągającą sylwetkę Joachima. Dopiero nad ranem, kiedy do pokoju zajrzał świt, z bólem głowy i okropnym pragnieniem zauważyła, że jest sama. Druga część łóżka była starannie posłana, jakby nikt nie spędził tam nocy, a tym bardziej dwoje ludzi. Z obawą postanowiła zbadać sytuację, ale w jadalni też już nikogo nie było. Później, kiedy ubrana siedziała za stołem, a służąca Gabriela podawała jej trochę zeschnięty kawałek ciasta, podszedł do niej uśmiechnięty Gabriel, mówiąc, że ma dużo pracy i przyjedzie do Pyspeków w maju.

Chciała spytać, jak mu się spało, choć była pewna, że nie najlepiej i teraz za karę wysyła ją do domu. Ale słowa uwięzły jej w gardle, więc zamknęła sobie usta kawałkiem ciasta. Spodziewała się od męża wyzwisk, pogardy, potępienia, a nie życzliwości. Jego dobroć nie była odpowiedzią na żadne z trapiących ją pytań.

Z upływem czasu coraz bardziej martwiło ją jednak to, czy zobaczy jeszcze kiedyś Joachima. Zabraniała sobie o nim myśleć, ale jednocześnie nie tylko nie potrafiła, ale też nie do końca chciała z tym walczyć. Choć zdarzało jej się słyszeć komplementy pod adresem swojej urody, a Gabriel też ich nie szczędził, dopiero teraz czuła się naprawdę atrakcyjna. Jakby nagle odkryte pożądanie rozpaliło w niej nieznane dotąd wymiary kobiecości. Myślała też o swojej matce. Tak jakoś musiało wyglądać pomieszanie jej zmysłów, gdy zakochała się w niedźwiedniku i opuściła swoją rodzinę. Ale Agáta nie stała przed dylematem, jakiego doświadczyła jej mama, nie tylko dlatego, że nie miała dzieci. Jej kochanek nigdzie jej ze sobą nie chciał wyrwać. Ale gdyby tak się stało, myślała Agáta, nie zastanawiałaby się tyle co jej matka.

Wieczorem w dzień świętych Jakuba i Filipa pani włodarzowa Zuza Sabová zaprosiła do siebie Agátę. Mówiła, że podobno ma przyjść też Žofka i będą mogły razem miło spędzić czas. Agácie jednak nie chciało się iść. Trzymała dla siebie swój mały sekret i nie zamierzała się nim z nikim dzielić.

– Doradzimy ci, co robić z tymi krowami – namawiała Zuza, ale Agáta wymówiła się, że ma dużo pracy i nie wie, czy nie przyjedzie Gabriel. Poza tym, odkąd stara Drochová chodziła po Pyspekach i narzekała na krowy, ludzie nie szczędzili rad odnośnie do tego, co powinno im pomóc i jak je w przyszłości ochronić przed czarami, wskazówek więc miała dostatek. Drochová wracała z tymi radami do domu i niektóre z nich jej syn wprowadzał w życie, ale na próżno.

– Kiedy się zajmiesz krowami? Na pewno wiesz, jak naprawić ten problem! – krzyczał przez płot, a Agáta zapewniała go, że już niedługo.

Pewnego dnia zatrzymała ją na ulicy Helena Folszegová i z poważną miną radziła, aby krowom, na które rzucono urok, wysmarować wymię kałem białego psa, a w stajni rozwiesić rutę i gałązki leszczyny. Rutę i leszczynę Agáta by jeszcze przełknęła, babcia też jej mówiła, że odganiają czary, ale kał? Zresztą wydawało jej się, że krowy przestały dawać mleko z powodu jakiejś choroby, ponieważ wyglądały, jakby je coś bolało, i miały mętne spojrzenie. Mimo to od czasu tej rozmowy wypatrywała na ulicach białego psa. Na szczęście po Pyspekach biegały same łaciate mieszańce.

Nie miała ochoty spotykać się z Zuzą i Žofią, ale zastanawiała się, czy nie odwiedzić Heleny Folszegovej z prośbą o skuteczniejszą radę. Jednak na dworze nagle się ochłodziło i Agácie się odechciało.

– Coś nas zaniedbujesz, Agátko – wytknęła jej Žofia, kiedy wraz z Zuzą i jej dziećmi usadowiły się koło pieca. Przyszły niezapowiedziane, ale Agáta nie mogła wyrzucić ich spod drzwi.

– Byłam zmęczona – powiedziała Agáta.

– A niby czym? – zdziwiła się Žofia, a Zuza upominała dzieci, żeby nie ciągnęły kota za ogon. – Dzieci nie masz, a koło męża też nie musisz nic robić.

– No tak, Gabriel jest teraz w Preszporku – przytaknęła Agáta ze spokojem, mimo wzbierającej w niej niechęci. Po co pchają nos w nie swoje sprawy?

– Twój mąż jest przecież stale w Preszporku, nie? – mlasnęła Žofia.

Agáta udawała, że jej nie słyszy.

– Ale co ty, Žofka, opowiadasz, nie zawsze musisz mieć powód, żeby być zmęczona. Albo człowiek jest zmęczony, albo nie jest.

– Gdybyś miała dzieci, nie byłoby czasu na zastanawianie się, czy coś ci się chce, czy nie chce – wtrąciła Zuza. – Musisz się postarać, Agátka, już najwyższy czas! Potem już ciąży nie donosisz. Patrz na Vargovą! – Zuza nie mogła sobie odpuścić aluzji do kolejnego sekretu, który nie dawał Agácie spokoju.

– Powiedz miłościwemu panu z Preszporka, żeby się nie ociągał i spełniał swoje obowiązki małżeńskie regularnie – doradzała Žofia, uśmiechając się przy tym złośliwie.

– Ale jesteśmy tu z innego powodu. – Zuza zmieniła temat, widząc podenerwowanie na twarzy Agáty.

– Tak, chcemy cię o coś poprosić. Moją szwagierkę Barborę Meszároszkę podobno strasznie rozbolały zęby. Zastanawiałyśmy się, czybyś jej nie mogła zanieść leczniczej wody. – Žofia wyciągnęła z koszyka, w którym ostatnio Agáta podarowała siostrom szczątki martwego płodu Vargovej, butelkę z mętnym płynem. – Czybyś nie mogła do niej pójść i powiedzieć, żeby sobie tym porządnie umyła twarz. Ból minie jak nic.

Agáta postawiła butelkę na stole.

– Wygląda dziwacznie. To nie jest napar z rzepaku, prawda?

– Nie, to coś lepszego – uśmiechnęła się Žofia i mrugnęła do siostry.

– Od nas by tego Barbora nie wzięła – wyjaśniła Zuza. – Wiesz, że mają z Žofką na pieńku, odkąd jej mąż Gusto okradł brata ze spadku. Połowa zakładu rzeźniczego miała przypaść Jánkowi, tak samo stajnie i ziemia przy Laskowej Łące.

Agáta przytaknęła, nie pierwszy raz w końcu o tym słyszała. Każdy w Pyspekach wiedział o sporze między braćmi Meszárosowcami, ale większość ludzi i tak myślała, że dobrze się tak stało, bo Gusto Meszáros znał się na uboju i zakład kwitł w jego rękach, podczas gdy Ján był uważany za dobrotliwego przygłupa. Umiał wprawdzie naobiecywać gruszek na wierzbie, ale często nie potrafił nawet zwykłych zelówek w terminie naprawić.

– A dlaczego Barbora miałaby właśnie ode mnie ten wasz lek wziąć? – dziwiła się Agáta, podejrzewając jakiś podstęp.

– Od nas nic nie weźmie, ale ty nie należysz do rodziny, tobie zaufa – wyjaśniła Žofia.

– Aha. A co mam powiedzieć? Że co jest w butelce? – spytała Agáta, choć już wiedziała, że do żadnej Meszároszki się nie wybierze.

– Tym się nie przejmuj. Powiedz jej tylko, że to lekarstwo na bolące zęby i żeby tym sobie umyła całą twarz. Całą! – dwukrotnie podkreśliła Žofia.

– Nie trzeba płukać ust? – zdziwiła się Agáta.

– Można. Ale ważne, żeby sobie to na twarz dała i na oczy – wyjaśniła Zuza, kołysząc dziecko w ramionach.

– Weźcie to ode mnie. – Agáta przesunęła butelkę w stronę nieproszonych gości. – Nie pójdę do Meszárosovej.

– A to dlaczego? – spytała Žofia. – To myśmy ci mogły pomóc, a ty nam nie chcesz?

– Same się zaoferowałyście, ja was o nic nie prosiłam! – krzyknęła rozgniewana Agáta.

Było oczywiste, że te dwie kobiety chcą ją wciągnąć w jakąś intrygę. Bóg wie, co za mazidło przygotowały dla żony rzeźnika. A co, jeśli po tym oślepnie albo zacznie jej schodzić skóra? Sama dobrze wiedziała, że wystarczy kilka trujących roślin i można komuś pomóc zejść z tego świata. Nagle zaczęła się zastanawiać, do czego Žofia i Zuza są zdolne. Skoro nie bały się robić maści z martwego płodu,

pewnie do wszystkiego.

Žofia wzięła butelkę, wybiegła z nią na zewnątrz i wylała zawartość na ziemię.

– Nie musiałaś tego wylewać – powiedziała zdziwiona Agáta.

– My tylko chciałyśmy dobrze. Ale jeśli ty nie chcesz, nie musimy nikomu pomagać – powiedziała Žofia, stawiając pustą butelkę na stół. Agáta zauważyła zdenerwowanie przyjaciółki, mimo udawanego przez nią spokoju.

– A jak z tą maścią? Wyszła wam? – Agáta próbowała zmienić temat, ale po wzmiance o cudownej maści Žofia z Zuzą od razu wstały.

– Opowiemy ci o tym kiedy indziej, Agátko – wycedziła Žofia. – Teraz się spieszymy, dzieci trzeba położyć do łóżka.

– To prawda – powtórzyła Zuza, a jej wzrok padł na pustą butelkę.

– Zostawmy ją Agátce, na pewno napełni ją czymś lepszym – uśmiechnęła się Žofia z przekąsem. – Mężulek jej przywiezie wino z zagranicy…

– Może nawet razem z jakimś obcokrajowcem – dodała Zuza, a Agáta zesztywniała. Czy one coś wiedzą?

Denisa Fulmeková, Agáta, tłum. Olga Stawińska, Książkowe Klimaty Wrocław 2022.