Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Chantal Akerman, „Matka się śmieje” (fragment)

Kiedy się obudziła powiedziałam jej nie masz już osiemnastu lat. Kiedy idziesz do toalety, zapal światło a potem powoli wstań.

Ale ja widzę, nie potrzebuję zapalać światła. Widzę światło padające z samochodów w alei na którą wychodzi pokój stołowy. Nie, mimo wszystko musisz zapalać światło. 

Kiedy jej powiedziałam nie masz już osiemnastu lat, dotarło do mnie, że jej świat właśnie rozpada się na kawałki. Odmawiała jedzenia, odmawiała picia, a wieczorem i rano, kiedy przychodziłam do niej, bo w ciągu dnia pracowałam a praca jest ważna, zrozumiałam, że sobie wszystko odpuszcza, że postanowiła już nie stawiać oporu. Bo jaki w tym sens kiedy człowiek już nie ma osiemnastu lat. Po prostu pozwoliła sobie umrzeć.

Pomyślałam że na pewno wie co robi.

Calutki tydzień upłynął w ten sposób.

Moja siostra miała przyjechać w piątek więc od czwartku znowu zaczęła jeść. Bała się mojej siostry. Wiedziała że moja siostra nie pozwoli jej na to, że moja siostra nie pozwoli jej tak po prostu doprowadzić się do śmierci. Znowu jadła. Nie znosiła szpitalnego jedzenia więc razem z kuzynką przynosiłyśmy jej jedzenie w butelce z apteki a ona je wypijała. Piła powoli, ale piła.

Pomyślałam że tylko w mojej obecności ma ochotę umrzeć.

Pomyślałam że może teraz pogodziła się z faktem że nie ma już osiemnastu lat i że w sumie to musiało się wydarzyć i że nie było to aż takie straszne. Tak bardzo chciała się podobać. A to było związane z jej osiemnastoma laty. Ale można się podobać w każdym wieku. No prawie w każdym. Z owiniętym nadgarstkiem, złamanym ramieniem i wszystkimi bolącymi miejscami w ciele było to trudniejsze ale mimo wszystko mogło się zdarzyć. Zwłaszcza z noszowymi którzy byli przystojni i silni.

Więc prawdopodobnie zaczęła myśleć że jeszcze może się podobać przystojnym młodym mężczyznom. I bała się też mojej siostry która miała przyjechać więc zaczęła znowu jeść. 

Powiedziałam jej że to wspaniałe że je. Ledwie mi odpowiedziała.

Na ślub trzeba było się umalować. Malowała się i z makijażem było jeszcze gorzej. Szminka jeszcze bardziej ją postarzała. Szminka na policzkach. Ze szminką było gorzej ale nic nie mówiłam.

Ty też możesz się umalować mówiła mi matka. Tak.

Nigdy się nie podda. Aż do śmierci będzie mi mówić takie rzeczy.

Pomyślałam że to prawdopodobnie dobry znak, pewnie dlatego jeszcze żyje. Pewnie dlatego mój szwagier mówi twoja matka jest silna, jest bardzo silna.

Zastanawiałam się czy to aż taka dobra rzecz być równie silnym.

Wszyscy, to znaczy mój szwagier i siostra chyba też, mówili mi to dlatego że ocalała, nauczyła się jak przetrwać a poza tym musiała być silna skoro ocalała.

Miałam dosyć wszystkich tych historii o ocalonych. Przez całe lata tylko o tym myślałam. W końcu miałam już dosyć. Naprawdę dosyć. Myślałam sobie że mieć dosyć to być może początek mojego zdrowienia, bo sama też byłam chora. I wciąż jestem. Moja choroba jest cykliczna i przewlekła. Codziennie biorę leki na nastrój. To choroba nastroju. Zresztą kiedy jestem w bardzo dobrym nastroju muszę być ostrożna. Muszę szybko pozbyć się tego dobrego nastroju w przeciwnym razie ja także pójdę do szpitala i mnie w nim zamkną. Jeżeli nie jestem w nastroju, w ogóle nie jestem w nastroju, nie mam na nic ochoty wtedy nikt mnie nie ogląda a ja nie oglądam nikogo więc mnie nie zamykają. Pomyślałam trochę naiwnie że jeśli będę miała dosyć myślenia o tych którzy przeżyli i o tych którzy nie przeżyli uleczę swój nastrój i chorobę ale potem przeczytałam że nie jest to możliwe, że moja choroba jest związana z niemowlęctwem, że jako niemowlę nie zauważyłam że mam ojca, to znaczy że być może moja matka nie pozwoliła mi tego zauważyć, to znaczy że matka i ja byłyśmy nadmiernie związane i że ta więź okazała się dla mnie fatalna. To nieprawda bo kiedy byłam dzieckiem zawsze mówiłam że chcę mieć męża takiego jak mój ojciec. Więc to nie była prawda ale to niczego nie zmieniało.

Nie chodziło o to że w mojej tkance była dziura, dziura którą ewentualnie można było załatać, tylko o to że sama tkanka była do niczego i nie dało się nic z tym zrobić. Więc mogę nadal myśleć o ocalonych i o tych którzy zginęli ale już o nich nie myślę, chyba że mój szwagier mi o tym przypomni. Albo ktoś inny. Albo coś innego.

Wszystko potrafi o tym przypominać nawet słowa lub rzeczy które mogą sugerować coś innego. I tych słów jest dużo, na przykład gdy ktoś mi mówi powietrze jest czyste albo gdy ktoś mi mówi że coś aż się roi od robactwa albo że jest kryzys i doda całkiem jak w ’33. Albo nawet o wiele bardziej niewinne rzeczy jednak w tej chwili nie mogę ich sobie przypomnieć, również słowo wspomnienie lub słowo pamięć. Ludzie mają teraz tyle zadań. Na przykład żeby rzucić palenie, a dym jako słowo również wywołuje we mnie skurcze. Albo nizina, albo ziemia.

To znaczy słów jest więcej, na przykład Boże Narodzenie i Nowy Rok, ale od nich dostaję skurczów innego rodzaju.

I ile gwiazd na niebie tak ja Mikołaju bardzo kocham ciebie, nawet słowo niebo czasami przyprawia mnie o dreszcze a przecież lubię niebo, lubię wszystkie nieba zwłaszcza gdy rozpościerają się szeroko. Lubię niebo tak bardzo że mogę godzinami leżeć na swoim łóżku w Paryżu patrząc w niebo.

Wszyscy mówią masz szczęście że z łóżka masz widok na niebo a ja się z nimi zgadzam.

W Nowym Jorku muszę wykręcać szyję żeby zobaczyć skrawek nieba mimo że mieszkam w Harlemie. Kiedy tylko znajdę się w Harlemie chcę wrócić do Paryża a po kilku dniach w Paryżu chciałabym pojechać gdzieś indziej, nawet do Harlemu ale też gdzieś indziej, ale tak naprawdę nie wiem gdzie. Jednak i tak pojadę. Tak, pojadę, bo zabrałam C. do Nowego Jorku i zrobiło się nieznośnie. Cierpiałam na bezsenność i płakałam przez cały czas. To było nie do zniesienia. 

A przecież C. nakłaniała mnie do mówienia prawdy a ja mówiłam tak, tego właśnie chcę. To musi być dobre i naprawdę tego chcę. Ona chce dla mnie dobra i daje mi je. Mówiła mi wyjdź już z dzieciństwa, wystarczy.

Tak, wiedziałam że wystarczy ale mi się to nie udawało.

W każdym razie niezupełnie.

I przez większość czasu już w ogóle nic nie mówiłam. Od­mawiałam, niekiedy próbowałam, ale źle.

Gdyby nie kwestia mówienia prawdy moja historia z C. zapewne nie trwałaby tak długo, jednak miałam wrażenie że tymi wszystkimi pytaniami odrywa mnie ode mnie samej i że to jest dobre.

Ale zamiast rzeczywiście mówić prawdę mówiłam złe słowa. Jej samej i mojej rodzinie mówiłam straszne rzeczy i to nie były słowa prawdy. To było tylko niszczenie. Byłam dumna, a potem żałowałam.

Niejasno rozumiałam że nie na tym polega mówienie prawdy i że można robić innym wyrzuty z dystansem i życzliwością, a wtedy nie będzie to okropne. Ale w momentach mojego fałszywego mówienia prawdy wypowiadałam tak okropne rzeczy że potem byłam od tego chora.

I znowu wpadałam w stan w którym to wszystko przeżuwałam i znów wszystko stawało się gniewem który powoli mnie zabijał.

Ktoś mi jednak powiedział kiedy kręcisz filmy wkładasz w nie całą siebie. Nie wiedziałam tego bo nie znałam siebie, a już na pewno nie znałam swojej strony wszystko albo nic. A po skończeniu filmu było tak jakbym nie zrobiła nic poza mgłą. Potrzebowałam wytwarzać mgłę. Naprawdę tego potrzebowałam ale moja tkanka w dalszym ciągu była do niczego.

Lubiłam robić filmy jednak kiedy inni ludzie mówili o mnie używając mojego imienia i nazwiska wiedziałam że mówią o osobie która w ich przekonaniu wytworzyła coś więcej niż mgłę, coś w rodzaju dzieła sztuki. Nie chciałam im zaprzeczać. Co to to nie. Nie chciałam im mówić że to tylko mgła więc nic nie mówiłam.

Z mojej matki sączy się nieznośny niepokój i ludzie od niej uciekają aby uniknąć skażenia ale i tak zostają skażeni a matka czuje że unikają jej i traktują jak mebel, to znaczy nie naprawdę a nawet w ogóle, ale czasami tak to czuje i w rezultacie jej niepokój wzrasta a wtedy jeszcze bardziej od niej uciekają.

Siostra mówi mi nie zwracaj uwagi, nie należy zwracać uwagi, ja nie zwracam uwagi. Przychodzę wychodzę, nie mówię dokąd i nie daję jej numeru swojej komórki.

Matka koniecznie chce zadzwonić do mojej siostry. Po co chcesz do niej dzwonić, ona pracuje. Zostaw ją w spokoju. Mimo wszystko chcę do niej zadzwonić żeby się dowiedzieć o której wróci. 

Wróci do domu na obiad. Mimo wszystko chciałabym z nią porozmawiać.

No dobra, dzwonię. Zajęte. Matka wyłamuje sobie palce.

A D.? D. to mój siostrzeniec, jej wnuk, a D.? Przychodzi wychodzi, nie mówi dokąd. Zachowuje się jakby tu był hotel.

Ależ mamo to już dorosły mężczyzna.

Nigdy więcej nie wrócę do Meksyku. Zdanie pada znienacka i jest prawdziwe, nie wróci tam.

Wróci do domu do Brukseli która przynajmniej jest położona na poziomie morza dzięki czemu łatwiej się tam oddycha niż w Meksyku który leży na dużej wysokości, i być może w Brukseli poczuje się lepiej. W każdym razie przekonujemy ją o tym i sami chcemy w to wierzyć, podobnie jak ona. A ona wychodzi z pielęgniarką która podtrzymuje ją za ramię do ogrodu by posiedzieć na słońcu.

Tutaj wyszła tylko trzy razy. Mówi to tonem wyrzutu.

Ale mamo ty ledwie stoisz na nogach.

Nie o to jej chodzi. Rozumiem ale tego po sobie nie pokazuję. Tutaj nie jest już panią swojego życia. Stale ktoś się przy niej kręci.

Tkwi tutaj w towarzystwie pielęgniarki.

Pielęgniarka nie odstępuje jej na krok. Nawet nie bierze już kąpieli. Pielęgniarka ją myje, daje prysznic. Tak bardzo lubiła poranną kąpiel, to była dla niej autentyczna przyjemność. Już nawet tego nie ma.

Dzisiaj nie chce brać prysznica, to dla niej męczące.

Mówię weź prysznic jutro, nie jesteś przecież brudna.

Ale moja siostra chce żeby wzięła prysznic i nie snuła się w szlafroku. Tak będzie lepiej.

Siostra nie może znieść tego że matka snuje się w szlafroku. W dodatku szlafrok ciągnie z jednej strony z powodu złamanego ramienia.

Nie wiem dlaczego ale w szlafroku bardziej wyczuwa się to złamane ramię. A kiedy pytam siostrę co zrobimy z jej złamanym ramieniem odpowiada nic już nie da się zrobić. Nie wspominaj o tym, ona już o tym nie myśli. Po prostu wymaga pomocy przy ubieraniu się, w sumie to nie jest aż tak poważna sprawa. Nie aż tak poważna, ale co jest poważne? Ostatecznie ze złamanym ramieniem da się żyć. Jeść, spać.

Nawet ze złamanym sercem, ze zdeformowanymi rękami, ze wszystkim da się żyć.

Chantal Akerman, Matka się śmieje, przekład: Agata Kozak, Wydawnictwo w Podwórku, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, 2021.