Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Ayfer Tunç, „Historie z ojczyzny” (fragment)

Nowości wydawnicze /

It’s Now or Never

Elvis Yaşar podpisał umowę z lokalem „Kristal Gazinosu”. Jeszcze pół roku wcześniej miejsce to przypominało raczej tani nocny lokal – z powodu usług, jakie ówczesny właściciel w obliczu grożącego mu krachu zmuszony był zaoferować swoim klientom. Za sprawą nowego właściciela, pana Şenera, i jego ukierunkowanych na rodziny przedsięwzięć, lokal odzyskał popularność – szczególnie dzięki kobiecym porankom, organizowanym w każdą środę przez całą zimę – i znów zaczynał cieszyć się renomą, jaką miał w latach pięćdziesiątych. Teraz Yaşar będzie tam występował przez czerwiec, lipiec i sierpień.

Te trzy miesiące to dla weselnego pieśniarza z wieloletnim stażem szansa, żeby wsiąść do ostatniego wagonu pociągu ku sławie. Dzięki występom w lokalu pozbędzie się etykietki, która do niego przylgnęła. Ubrany w efektowny strój Elvisa, mając w programie takie przeboje jak Only You albo Baby What You Want Me to Do, nie będzie już musiał wyśpiewywać na żądanie gospodarza wszystkich ludowych pieśni z centralnego regionu egejskiego, począwszy od Kırmızı Buğday Ayrılmıyor Sezinden, a na Selendi’nin Dombayları Bakar Da skończywszy. Będzie mógł wyruszyć w trasę koncertową po okolicznych miastach, letnich posiadłościach, a może nawet do İzmiru. Ma możliwość zdobycia sławy, zanim będzie na to za stary.

Ale pan Şener, który dorastał w świecie rozrywki tego regionu, nie zamierza rozwieszać plakatów ze zdjęciem Yaşara na każdym rogu ulicy. Daje odczuć piosenkarzowi, że jego występ będzie jedynie dodatkiem do programu i że Yaşar powinien być za to wdzięczny. Na neonowej tablicy przy wejściu do lokalu znajdzie się jego nazwisko, czego jeszcze chce? Yaşar się sprzeciwia, słyszał, że zostaną wydrukowane plakaty artystki, która ma przyjechać ze Stambułu. Kobieta nazywa się Emel Sayın albo Behiye Aksoy – nieważne, nikt o niej nie słyszał. Pan Şener ma gotową odpowiedź. Kobieta jest gwiazdą, a zasadą w tym biznesie jest wywieszanie plakatów gwiazd.

Ponieważ Yaşar związał z tą pracą nadzieje na zyskanie sławy w prawdziwym znaczeniu tego słowa, postanawia wyciągnąć pieniądze z własnej kieszeni i wydrukować plakaty. Nie mówi żonie o swoim zamiarze. Kobieta, którą zmęczyło już czekanie latami na to, żeby jej mąż stał się słynny, mogłaby się temu sprzeciwić. To głównie ona zarabiała na dom. Podczas gdy on śpiewał na uroczystościach z okazji obrzezania, weselach w ogrodach, zaręczynach w rodzinach klasy średniej, biedna kobieta do północy szyła.

Yaşar idzie najpierw do zakładu „Foto Tan” na Wielkim Targu. Robi sobie rozmaite zdjęcia w trzech różnych kostiumach Elvisa, które uszyła mu żona. Wszystkie zdjęcia są czarno-białe, miną jeszcze lata, zanim „Foto Tan” zacznie robić kolorowe fotografie. Zdjęcia wychodzą bardzo ładnie. Nazmi Tan znakomicie oświetlił jego włosy, troszkę się pobawił i upodobnił jego uśmiech do Elvisa. Ale Yaşar mimo to jest zawiedziony, nie będzie z nich takiego plakatu, jaki chciał. Wyobrażał sobie coś takiego jak plakaty filmów Yeşilçam. Albo musi być kolorowe zdjęcie, albo trzeba znaleźć inne rozwiązanie. Nazmi Tan radzi udać się do malarza szyldów Hüsnü.

Może i Hüsnü jest malarzem szyldów, ale wcale mało nie bierze. Co więcej, dochodzi do tego wydrukowanie i rozwieszenie – plakaty wyjdą naprawdę drogo. Yaşar zmuszony jest porozmawiać z żoną, która wszystkie oszczędności nosi na ręku w postaci kilku złotych bransoletek.

– It’s now or never! – mówi. Widząc puste spojrzenie żony, wyjaśnia: – Albo zostanę sławny teraz, albo nigdy.

To ostatni pociąg, musi go złapać. Żona zastanawia się. Czy warto? A jeśli nie warto? A jeśli Yaşar wyda mnóstwo pieniędzy, a i tak nie zostanie sławny? Tyle lat ciułała, nie kupowała dzieciom butów, odejmowała sobie od ust, wertowała magazyny i szyła Yaşarowi najpiękniejsze kostiumy Elvisa, żeby pewnego dnia stał się sławny. Nie udało się. Czy powinni uznać, że każde uniknięcie straty to zysk? Może nie należy odrzucać tej szansy? Długo nad tym rozmyśla. Kamuran z podziwem wspiera ojca. Wypowiada napuszone zdania, że tylko ryzykując stratę, mogą zdobyć to, czego pragną. Matka w końcu ściąga bransoletki i kładzie je przed mężem.

– Ale to ostatnie wsparcie, pamiętaj.

Malarz szyldów Hüsnü jest samoukiem, ale bardzo utalentowanym. Na jego wcześniejsze doświadczenia z malowaniem składa się kilka pejzaży wiszących w wejściach mieszkań i portrety Atatürka w paru szkołach. Ale kiedy obraz Talerz koft podawany przez kelnera w białym fartuchu, który Hüsnü wykonał za darmo na ścianie lokalu kofciarza Ismaila tylko po to, żeby zaspokoić swoje artystyczne pragnienia, spotkał się z bardzo pozytywnym przyjęciem, właściciel pewnej posiadłości chciał, żeby ten namalował portrety kilku dobrze sytuowanych i bogatych rodzin – coś na kształt obrazów europejskich rodów. Ustawili całą rodzinę wokół kanapy, jak to widzieli w magazynach, Nazmi Tan zrobił im zdjęcie, a potem Hüsnü, patrząc na fotografię, wykonał malowidła, to zaś sprawiło, że jego ceny znacznie wzrosły.

Na szczęście negocjacje nie przebiegają tak, jak się tego obawiał Yaşar, mężczyźni łatwo dogadują się co do ceny. Zrobienie plakatu to okazja dla Hüsnü, badź co bądź posiadającego przecież artystyczną duszę. Ile razy w życiu uda mu się dostać w tym małym mieście szansę wykonania zlecenia pozwalającego na tak dużą dozę swobody? Hüsnü wymusza na Yaşarze obietnicę, że ten nie będzie mieszał się do jego pracy, i wybrawszy jedną z czarno-białych fotografii, przystępuje do dzieła.

Nie poprzestaje na wykonaniu podobizny Yaşara, rozmawia z projektantem i przygotowuje wspaniały plakat. Na plakacie wykonanym wodnymi farbami na kartonie pięćdziesiąt na siedemdziesiąt ciemnoniebieski kostium z peleryną, śnieżnobiałe zęby i czarne włosy, kłębiące się nad czołem, ukrywają Elvisa, a wydobywają Yaşara. Pod gitarą autor plakatu napisał błyszczącymi literami: „Z najmodniejszymi piosenkami – Elvis Yaşar”, na samej górze widnieje napis It’s Now or Never – tytuł piosenki, która dała Yaşarowi popularność w mieście.

Yaşarowi bardzo podoba się plakat, ale uważa on, że format jest za mały – Yaşar chce czegoś dużego, widocznego z wielu metrów. Hüsnü mówi, że to robota dla drukarza. Ramazan wydrukuje mu plakat we właściwym rozmiarze. Ale Ramazan odmawia. Nie chodzi o wymiary, tylko o technikę.

– Potrzebna jest maszyna offsetowa, a ja takiej nie mam – mówi i podaje Yaşarowi pewien adres w İzmirze.

Yaşar pędzi do İzmiru. Dogaduje się z drukarzem, którego polecił Ramazan. Pięćdziesiąt plakatów, które wydrukuje, będzie kosztowało Yaşara fortunę. Trudno, sławny artysta musi być rozpoznawalny, a to może stać się tylko wtedy, kiedy jego zdjęcia będą widoczne na każdym rogu w mieście.

Drukarz nie dostarcza plakatów w wyznaczonym terminie. Yaşar jest skonany od jeżdżenia do İzmiru i z powrotem. Już szykuje się do wszczęcia awantury, żeby odzyskać wpłaconą zaliczkę, kiedy nagle dostaje swoje zamówienie. Yaşar ładuje paczkę i wsiada do pociągu.

Nie słucha propozycji Hüsnü, żeby wynająć człowieka do rozwieszenia plakatów. Na trzy dni przed pierwszym koncertem, nocą, kiedy ulice pustoszeją, jego żona, córki i wszyscy inni członkowie rodziny biorą wiadra z klejem i szczotki i rozchodzą się po mieście. Udaje im się ozdobić wiele murów podobiznami Yaşara. To czasy, kiedy ratusz nie przykładał wagi do takich spraw. Miejskie mury są pokryte brudem.

İzmirski drukarz nieco zasmucił Yaşara, ale dobrze wykonał swoją pracę. Druk jest błyszczący, papier wysokiej jakości – fachowiec zasłużył na pieniądze, które wziął. Już we wczesnych godzinach porannych mieszkańcy miasta, widząc plakaty na murach, zapałali chęcią zobaczenia w lokalu Yaşara, którego znają z wesel. Jedni powtarzają drugim: „Widzieliście naszego Yaşara? Doprawdy, wygląda jak Elvis!”.

Właściciel lokalu, pan Şener, natychmiast dowiaduje się, że wszyscy rozmawiają o Yaşarze, na początku nie bierze tego jednak zbyt poważnie. Ale na widok plakatów zaczyna rozumieć zainteresowanie okazywane weselnemu grajkowi, któremu zaproponował pracę, żeby program był urozmaicony, żeby goście dziwili się wielością artystów. Plakat jest bardzo efektowny. Yaşar jest przystojny, poważny, jakby z Memphis przyjechał brat Elvisa. Pan Şener od razu podejmuje kroki, żeby nagła sława Yaşara nie kosztowała go później zbyt dużo, obłaskawia piosenkarza, mówi mu, że postanowił ustawić go w programie przed gwiazdą wieczoru.

– Brawo, wydałeś trochę pieniędzy, ale było warto, widzisz? – mówi.

Yaşar nie posiada się z radości. Przekazuje żonie dobrą wiadomość. Jego córki też się cieszą, wyjście przed samą gwiazdą oznacza, że jesteś niczym uwertura do słynnej opery, świadczy o twojej renomie. Ale jego żona nie jest zachwycona takim obrotem spraw. Zgoda, pod względem sławy i reputacji jest dobrze, ale materialnie będzie źle. Właściciel lokalu zaproponował Yaşarowi małe wynagrodzenie, mówił: „Skończysz program, a później znów pójdziesz na wesela i tak zarobisz pieniądze”. Ale teraz jej mąż będzie wychodził na scenę o takiej porze, że jeśli najpierw pójdzie na wesele, nie zdąży na występ do lokalu, natomiast po występie w lokalu wesele już się skończy. W kieszeni też nic już nie zostało. Za co będą żyć?

Yaşar jest tak szczęśliwy, że o tym nie myśli.

– W ciągu dnia będę chodził na wesela – mówi. – Do tego, oczywiście, podniosę swoją stawkę! Nie tak łatwo zaprosić na wesele słynnego artystę!

Żona czeka na jego pierwszy dzień w lokalu. Pieniądze swoją drogą, ale niepokoi się, co będzie, jeśli występ męża się nie spodoba, jeśli zawiedzie publiczność. Yaşar skończył czterdziestkę, ale wciąż jest jak dziecko: kiedy się obrazi, potrzeba będzie nie lada wysiłku, żeby skłonić go do uśmiechu.

Pierwszy wieczór. Lokal pęka w szwach. Ojcowie ciekawi Elvisa i synowie porwani ogniem rock’n’rolla wybrali pierwsze rzędy. Żona i córki Yaşara też przychodzą. Kamuran przeczesuje wzrokiem klientów, próbuje przewidzieć, czy ojciec im się spodoba. Właściwie nie ma się czego bać. Sposób bycia Yaşara wcale nie jest śmieszny jak na te lata. Być może ojciec nie jest zbyt nowoczesny, ale ludzie w małych miastach pozostają w tyle. Zanim moda zapoczątkowana na innym krańcu świata, odwiedziwszy wiele miejsc, dojdzie do tego miasta, w najlepszym wypadku minie jakieś piętnaście, dwadzieścia lat.

Yaşar zaczyna występ swoją ulubioną piosenką. Śpiewa: „Only youuuuu…”. Niektórzy młodzi mu wtórują. Czasami śpiewają wszyscy. Pierwsza piosenka kończy się burzą oklasków. Kawałki są stopniowo coraz szybsze. Kiedy występ, mocno wydłużony o piosenki na życzenie, dobiega końca, młodzi wielbiciele Elvisa wstają: sypią się gratulacje i podziękowania. Tym sposobem weselnemu pieśniarzowi udaje się wsiąść do ostatniego wagonu pociągu ku sławie.

Yaşar spędza wspaniałe lato, chociaż niezadowalające pod względem materialnym. Lokalni dziennikarze ustawiają się w kolejkach pod jego drzwiami, a on wszystkim udziela wywiadów; jego zdjęcia w kostiumach Elvisa publikowane są w gazetach. Kiedy idzie na targ, handlarz chce mu uścisnąć rękę. Kiedy siedzi w herbaciarni, rodziny chcą jego zdjęcia z autografem. Jedyny dzień, w którym nie występuje w lokalu, rekompensuje na weselach, chociaż niezbyt chętnie. Podniósł stawkę, gospodarze wesel nie protestują, są hojni, ale mówi się, że od kiedy stał się sławny, zrobił się bardzo kapryśny.

Tymczasem lato się kończy, ogródek lokalu zostaje zamknięty, program staje się lżejszy, wybiera się coś bardziej w tureckim stylu. Ponieważ uczestniczki kobiecych poranków nie są zainteresowane Elvisem, Yaşar ściska sobie ręce z panem Şenerem i – do zobaczenia w przyszłym roku. Sezon wesel też się skończył. Yaşar siedzi w domu z założonymi rękami. Właściwie zimą też zdarzają się wesela, uroczystości, prywatne wieczory, ale te drobne zlecenia nie zapewnią mu utrzymania wypracowanej pozycji. Czeka na lato, jest zdecydowany, że tym razem będzie twardo negocjował z panem Şenerem. Ale nie dzieje się tak, jak się spodziewał, właściciel lokalu nie zgadza się dać Yaşarowi tylu pieniędzy, ilu ten żąda. Upojony sukcesami ubiegłego lata, Yaşar blefuje.

– Za te pieniądze nie wyjdę na scenę – mówi. – Jeśli pojadę do İzmiru, będą się prześcigali, żeby mnie zaangażować.

– Jak uważasz – odpowiada pan Şener.

Yaşar jedzie do İzmiru, chodzi po lokalach, prosi, żeby pozwolono mu wystąpić, ale w İzmirze nikt o nim nie słyszał. Wstydzi się pokazać im wywiady w gazecie, którą nosi przy sobie, wstydzi się powiedzieć: „Właściwie jestem sławny”. Podpytuje żonę, czy znów nie wydrukować plakatów i tak przekonać pana Şenera, ale żona nie chce o tym słyszeć. Chciał stać się sławny – i stał się, wystarczy. Tym razem Yaşar próbuje wykorzystać siebie jako plakat. Zakłada kostiumy Elvisa i krąży po targu, ale nikt na niego nie patrzy. Przyzwyczaili się już. Jeśli przejdzie jeszcze kilka razy, uznają go za wariata.

Nadzieja… Czeka, aż właściciel lokalu, pan Şener, zapuka do jego drzwi, ale ten nie puka. Sprowadził z İzmiru czteroosobową grupę zawszonych hipisów z włosami do ramion. Podobno śpiewają anatolijski rock. Leblebi koydum tasa gız annem i takie tam. Nie ma innego wyjścia, jak wrócić do śpiewania na weselach. Rozczarowany chowa kostiumy Elvisa, zapuszcza włosy, bokobrody, zakłada koszule w kwiaty i znów chodzi na wesela. Pracuje w pocie czoła. Trzeba utrzymać dom. 

 

Ayfer Tunç, Historie z ojczyzny, przeł. Agnieszka Erdoğan, Wydawnictwo Książkowe Klimaty 2020.