Patronem wydania jest Kraków Miasto Literatury UNESCO
Rośliny przyszłości
Ciało obok jeszcze nie wie, czego się po mnie spodziewać.
To jeszcze ciało obce,
zanurzone w Morzu Czarnym.
Oznajmia:
I to mają być najpiękniejsze chwile naszego życia?
Sikam na stojąco do wody, śmieję się.
Morze jest niewinne, a ja je psuję.
A masz, świecie.
Za całe swoje dobro na powierzchni.
Za twoje produkty rozweselające i ich efekty:
spokój, milczenie i jasność –
pływaj w sikach.
Nie mam pojęcia, dlaczego
ciało obce stoi tutaj dalej ze mną
i zatapiamy się w patronce rozstania – brudnej wodzie.
W innym morzu umierają ludzie, a będzie umierać ich coraz więcej.
W tym wytruli delfiny przed olimpiadą w Soczi, padały na brzegu.
Siebie nie zabijamy, tylko patrzymy.
A mówią, że dopiero wtedy przestaje się być Europejką, gdy się wlecze krwawy potrzask za sobą.
Wychodzę z morza.
Zakrywam się ręcznikiem, którym nawet nie da się wytrzeć.
Śmierdzi jak szmata do mycia podłogi.
Morze, to ja mam taki zapach.
Jak kwiatki-śmierdziuchy –
rośliny, które przyjmują się wszędzie.
Moja przyjaciółka
kupiła mi bilet do ciała obcego,
stwierdzając za mnie, żebym żyła
bez korzeni:
Jeśli tak czujesz, rób.
Mówi, że biedarośliny
to rośliny przyszłości.
Mówi, że biedarośliny
to my.
Raz znalazła styropian pokryty mchem –
myślał, że plastik to kamień i się z nim zrósł.
Szukam na plaży roślin jutra.
Zepsułam właśnie czytnik,
dostaliśmy go z mężem na prezent ślubny.
Wpadł mi do niego piasek i nie mogę czytać.
Nie żywię do niego żadnej urazy.
To tylko czytnik.
Nie ma co płakać nad prezentem,
nad siedmiolatkiem po rozwodzie.
Noszę w sobie stały cykl przeprosin.
Przepraszam, że zepsułam.
Przepraszam
nasz wspólny,
siedmioletni
czytnik.
A więc odleciałam tanim lotem
– zostawiając za sobą bolesny ślad węglowy –
żeby szukać roślin na kamienistej plaży,
przepraszać piasek.
Nabijam kolejne godziny
z ciałem obcym, oszczędną roślinnością,
żeby nie wyglądało
na wyrwanie z korzeniami.
Zwykle mówi się: To trwa od lat.
I po wszystkim.
Nie trwa. Od lat rozłącza nas coś innego.
Ledwo znam ten rozłącznik.
Daty ważności
Była żona mojego (wtedy obecnego) męża zmieniła profilowe.
Chciałam je sprawdzić i niechcący zaprosiłam ją do znajomych.
Od tamtego czasu nie tylko mnie zablokowała,
ale tak jakby nienawidziła mnie jeszcze bardziej.
Wzięłam go na bok:
Sprawdź mejla.
Napisałam do twojej byłej, że jest cipą.
I że powinna się lepiej organizować żeby być
lepiej zorganizowaną cipą,
zarządzającą naszym życiem.
Dodałam Cię do odbiorców.
Odpowiedział:
Dobrze, zarejestrowałem.
Zastanawiam się teraz, dlaczego mój były mąż lubi moje zdjęcia.
A moje przyjaciółki nie.
Zastanawiam się, dlaczego on byłby skłonny ucieszyć się z mojego widoku.
A one powodują, że mi niedobrze.
Trzymają z nim solidarność,
której on – przynajmniej z tego, co mówił – nie chciał.
Naciska palcem wskazującym na serce, one nie.
A jednak wciągnęły go pod kopułę niechęci.
Nie wyrwą mu naszych wspomnień, które są dobre.
Ani nie dowiedzą się nigdy o tym, co było złe.
Nie wpadną na to, że nasz dom był nasz, a nie ich,
chociaż czasami mówiłam o nim,
coś się ze mnie ulewało.
Koleżanki chętne ci wpierdolić za to, że się na cokolwiek decydujesz.
Siostrzeństwo, girl power, dziewczyństwo, cipiaństwo takie, paper dolls.
Co będzie z moimi tajemnicami, o których wiedzą?
Czy mój były mąż może teraz powiedzieć mojej przyjaciółce, że sypiałam z jej mężem?
Czy moja była przyjaciółka może teraz powiedzieć mojemu byłemu mężowi, że pieprzyłam się na dachu z jakimś idiotą?
Czy obydwoje kiedyś dojdą do wniosku, że to była ta sama osoba?
Aleksandra Wstecz, „Kwiaty rozłączki”, Korporacja Ha!art 2020.