Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Nowoczesność idzie ze wschodu („Lwów, 24 czerwca 1937. Miasto, architektura, modernizm”)

Recenzje /

Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie znane jest ze swoich nieoczywistych środkowoeuropejskich zainteresowań. Eksplorowanych w sposób tym bardziej interesujący, że przeważnie unikający stereotypów, upraszczających podsumowań i spłycania problemów. Po wielu udanych wystawach w kilku salach przy Rynku Głównym 25 zagościła na początku grudnia ubiegłego roku jedna z najlepszych ekspozycji, jakie widziałam nie tylko w tej instytucji, ale i w całym Krakowie w ciągu ostatnich lat. Ekspozycji towarzyszy też publikacja – Lwów nowoczesny to pieczołowicie wydany album, który utrwala i poszerza to, co zobaczyć można jeszcze do początku kwietnia w MCK.

Wawrzyniec Dayczak, projekt Wyższej Szkoły Handlu Zagranicznego przy ul. Sakramentek, widok perspektywiczny, 1934-1938, flamaster i tusz na kalce technicznej, 40,5 x 53,5 cm, ze Zbiorów Specjalnych Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie
Wawrzyniec Dayczak, projekt Wyższej Szkoły Handlu Zagranicznego przy ul. Sakramentek, widok perspektywiczny, 1934-1938, flamaster i tusz na kalce technicznej, 40,5 x 53,5 cm, ze Zbiorów Specjalnych Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie

Na wystawie Lwów, 24 czerwca 1937. Miasto, architektura, modernizm próżno szukać tak chętnie i nierzadko nikczemnie konstruowanego w Polsce sentymentalnego Lwowa. Kuratorski duet Andrzeja Szczerskiego i Żanny Komar zadbał o to, aby wystawa opowiadała spójną i wewnętrznie urozmaiconą historię lwowskiej architektury – przede wszystkim modernistycznej. Zarówno zdjęcia, jak i modele wielkich gmachów zgromadzone w MCK pozwalają dostrzec nie tylko ten Lwów, który rozwijał skrzydła tuż przed II wojną światową, ale także Lwów z projektów i planów. Jest to symptomatyczny wybór. Dość wspomnieć, że na przykład wydana dziesięć lat temu publikacja poświęcona Nowej Hucie nosi wiele mówiący tytuł: Nowa Huta. Architektura i twórcy miasta idealnego. Niezrealizowane projekty. Modernizm i myślenie projektowe, myślenie o przebudowie i odmienieniu oblicza XX-wiecznego miasta to ważne wątki także w kontekście Lwowa – tego, który pokazuje nam wystawa, w szczególności. Nieprzypadkowo to, co wybija się na plan pierwszy podczas oglądania ekspozycji, to rozmach i wielkoformatowe myślenie architektów i urbanistów okresu dwudziestolecia.

Historia lwowskiego modernizmu to jednak również poszczególne postaci – profesorów i absolwentów Politechniki Lwowskiej, projektantów, architektów i urbanistów. Wśród najważniejszych osób wymieniani są Polacy, Żydzi i Ukraińcy. Poza różnicami etnicznymi i narodowymi bohaterów wystawy dzielą zapatrywania na kwestie historycznego kontekstu urbanistyki, funkcjonalizmu, a także myślenia o całości Lwowa jako mieście modernistycznym. Szczególne miejsce w historii lwowskiego modernizmu zajmują rzecz jasna Targi Wschodnie (coroczna przemysłowa wystawa we Lwowie zapoczątkowana w 1921 roku), które zakończyły się wraz z nastaniem 1939 roku. Kolejne targi, a nawet poszczególne pawilony, to osobne karty historii rozwoju miasta, ale i całego regionu. Tu między innymi ujawnia się również status Lwowa jako posiadającego nieporównywalne znaczenie do innych dużych ośrodków w ówczesnej Polsce. Warto o tym przypominać do znudzenia, może uda się nam, jako narodowi, przyjąć w końcu odpowiednie proporcje, jeśli chodzi o opowieść o ludności miast międzywojnia, przedwojennych projektach, które ze zmiennym szczęściem były realizowane do wybuchu wojny, a także hierarchiach społecznych i artystycznych, które obowiązywały w tamtym czasie i miały rozmaite konsekwencje także dla ukształtowania przestrzeni miejskiej. Podczas oglądania wystawy zastanowiła mnie nikła – mimo wszystko – obecność dużo mniej chwalebnych kart w historii lwowskiej elity architektonicznej i Politechniki Lwowskiej. Getto ławkowe na tej uczelni ustanowiono już w 1935 roku, co poprzedzono między innymi niesławną pikietą Obozu Narodowo-Radykalnego wznoszącego hasła i transparenty w rodzaju „Dzień bez Żydów. Żądamy urzędowego ghetta”. Ten wątek historyczny pojawia się w (najbardziej interesującym) eseju Jacka Purchli Przestrzeń znacjonalizowanych pamięci. Oglądając wystawę, nie byłam jednak przekonana, że mroczne karty uczelni i modernistycznego Lwowa są dobrze widoczne. Wydają się pobocznym wątkiem historii, „ale” dołożonym do wspaniałego i wymagającego obrazu nowoczesnego miasta. Podobnie wygląda temat aktów przemocy na Ukraińcach dokonywanych przez Polaków – ci pierwsi, podobnie jak Żydzi, w tym czasie we Lwowie mieli status obywateli drugiej kategorii. To ważne, że także w opowieści o mieście i jego wiekopomnych projektach nie zapomina się o ludzkim poziomie – raczej ulicy niż wielkiej budowli. Podobnie nie sposób ignorować obrzydliwej ideologii, która wybrzmiewa donośnie w tamtym czasie w różnych częściach Polski. W tekście Purchli dochodzi do głosu skomplikowanie etniczne i religijne Lwowa. Autor cytuje Leopolda Ungera:

Lwów liczył jakieś 350 000 mieszkańców (…), z tego 200 000 Polaków, 100 000 Żydów i około 60 000 Ukraińców. To nie były współżyjące ze sobą i wzajemnie przenikające się grupy etniczne, lecz trzy cywilizacje, trzy kultury, trzy religie, cztery dobre kluby futbolowe, trzy poważne grupy intelektualistów, uczonych i… chuliganów, trzy elity, trzy gazety. To wszystko żyło nie ze sobą, lecz albo obok siebie, albo – i to trzeba zrozumieć – częściej przeciwko sobie. Właśnie ten tak bardzo dziś dyskutowany (Huntington) styk rozmaitych kultur, ten szok trzech cywilizacji sprawiał, że Lwów był żywym miastem, że tam się bez przerwy coś działo (…). Ten i taki Lwów, miasto kulturalnego i etnicznego szoku, emanował, mimo licznych na tym styku dramatów, wiarą i nadzieją. Takiego Lwowa, drodzy państwo, nie ma i nigdy już nie będzie. I z tego trzeba sobie zdać sprawę.

Franciszek Groer, Ulica Akademicka we Lwowie. Na pierwszym planie ogrodzenie wokół budującego się drugiego „wieżowca” Jonasza Sprechera, początek lat 30 XX w., fotografia ze zbiorów Aleksandra Korobowa
Franciszek Groer, Ulica Akademicka we Lwowie. Na pierwszym planie ogrodzenie wokół budującego się drugiego „wieżowca” Jonasza Sprechera, początek lat 30 XX w., fotografia ze zbiorów Aleksandra Korobowa

Osobom o większym apetycie na modernizm, albo niemającym szansy na dotarcie do MCK do początku kwietnia, polecić należy wspaniale wydany album Lwów nowoczesny. To przede wszystkim wybór zdjęć w doskonałej jakości, ujętych w interesujące zestawienie. Ponadto publikacja zawiera dwujęzyczny wybór trzech tekstów wstępnych oraz mniejsze opisy poprzedzające poszczególne części. Mimo że niewprawnemu widzowi wystawy trudno będzie spamiętać i rozróżnić wszystkich artystów, istotna jest wyraźnie zasygnalizowana odmienność ich poglądów i preferowanych planów. To cenny sygnał – z perspektywy czasu, także w literaturze tego okresu, różnice zdają się nierzadko zacierać, tworząc jeden wielki konglomerat „modernistów”. Chętnie dowiedziałabym się więcej na temat dyskusji, sporów i układu sił w nowoczesnym Lwowie.

Zespół domów miejskich przy ul. Arciszewskiego, klatka schodowa, stan dzisiejszy, fot. Paweł Mazur
Zespół domów miejskich przy ul. Arciszewskiego, klatka schodowa, stan dzisiejszy, fot. Paweł Mazur

Lwów, 24 czerwca 1937. Miasto, architektura, modernizm to wystawa dobrze zaplanowana, o niewątpliwej wartości poznawczej. Mimo to nie sposób jej zredukować do tej funkcji. Zwiedzanie przynosi bowiem także estetyczną przyjemność. Nieoczekiwanym urozmaiceniem są tu krótkie filmy kręcone jeszcze w międzywojniu, a także na przykład projekty reklam (Czy pani ma już Sex=appeal? Najwytworniejszą perfumę sezonu). Pozytywnie oceniam także – może nieco przymałą – część wystawy pod tytułem Modernizm we współczesnym Lwowie. Sensownie wyważone są, zarówno tu, jak i w innych galeriach zdjęć, proporcje pomiędzy szerokim ujęciem a ekspozycją architektonicznego detalu.

Niewątpliwie największym autorytetem jest tu Ignacy Drexler, który wraz z Tadeuszem Tołwińskim stworzył słynny plan i koncepcję Wielkiego Lwowa. Szczegółowo z jej założeniami można się zapoznać na miejscu, ale to też doskonały sposób na rozpoczęcie własnych poszukiwań dotyczących chyba nadal mniej znanego odłamu europejskiego modernizmu niż amerykańskie i zachodnie projekty. Przywoływane w ekspozycji prace są bez wątpienia co najmniej tak zajmujące jak fotografie i szkice. Oba sposoby wyrazu nie tyle są wobec siebie komplementarne, ile oddziałują na inne rejony wyobraźni. To w myśleniu w ramach, jak byśmy dziś powiedzieli, teorii czy filozofii miasta pojawia się może jeszcze większa śmiałość niż w samych szkicach. Lwów, 24 czerwca 1937 to publikacja pozbawiona ambicji ostatecznego wyczerpania tematu. To zresztą cecha charakterystyczna wielu wystaw organizowanych w tym miejscu. Wystawa raczej rozpoczyna dyskusję, daje szalenie inspirujący impuls dla dalszych poszukiwań i rewizji. W tym szczególnym przypadku jest to o tyle cenne, że modernizm, także ten architektoniczny, zdaje się wpływać na nasze współczesne życie z niewiele mniejszą mocą niż kiedyś. Jest to wpływ zapewne odmienny albo w inny sposób postrzegany, ale niewątpliwa wydaje się obecność i determinująca moc nowoczesnej urbanistyki – dla życia, myślenia i wyobraźni.

 

Wystawa:

Lwów, 24 czerwca 1937. Miasto, architektura, modernizm 

Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie

1.12.2017–08.04.2018

Album:

Lwów nowoczesny

Publikacja zbiorowa

Kraków, 2017

Liczba stron: 360

Olga Szmidt

(ur. 1989) – literaturoznawczyni, krytyczka literacka i telewizyjna, redaktor naczelna portalu Popmoderna. Pracuje w Katedrze Krytyki Współczesnej na Wydziale Polonistyki UJ. Autorka monografii naukowych „Korespondent Witkacy” (Universitas, 2014) oraz „Autentyczność: stan krytyczny. Problem autentyczności w kulturze XXI wieku” (Universitas, 2019), biografii „Kownacka. Ta od Plastusia” (Czarne, 2016) oraz tomu „Odkrywanie Ameryki. Wybór tekstów krytycznych z lat 2010-2017” (WUJ, 2018). Wydała także autorski notes „Finlandia. Książka do pisania” (Austeria, 2017).