Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Niedosyt ładnej nieprawdy („Poetka i książę”)

Recenzje /

Poetka i książę Manueli Gretkowskiej to – jak głosi opis wydawniczy – pierwsza powieść o Agnieszce Osieckiej. Jej bohaterka najczęściej bywa określana mianem poetki, jednak wielbiciele zaczytują się także w dziennikach, listach, utworach scenicznych, recenzjach, fragmentach prozy, utworach dla dzieci… W ciągu ostatnich lat ukazały się także co najmniej trzy książki o charakterze biograficznym. Złożoność osobowości Osieckiej powoduje, że każdy kolejny biograf, wydawca czy interpretator jej twórczości ma szansę zaakcentować inny aspekt jej osobowości czy życia uczuciowego.

Agnieszka u Gretkowskiej jest idealistką poszukującą baśniowości w relacjach z mężczyznami, jej poezja to zaklęcia, zaś niedoścignionym królem ma pozostać ojciec, Wiktor Osiecki. Nazwanie Jerzego Giedroycia księciem może sugerować, że znalazł się blisko mniej lub bardziej uświadomionego ideału.

Tymczasem autorka Poetki i księcia, w przeciwieństwie do głównej bohaterki, rzadko kiedy pozwala sobie na „ładne nieprawdy” – a szkoda. Książka świadczy o wnikliwej lekturze dzienników poetki, wspomnień, listów. Staje się przez to porwana, fragmentaryczna i dygresyjna, co odbiera przyjemność lektury, a nawet utrudnia uchwycenie fabuły. Autorka za bardzo skupia się na tym, co o Osieckiej wiadomo, jakby bała się zarzutów o nieścisłości i niewiarygodność. Biografia – pod względem konstruowania narracji – przypomina film Maria Skłodowska-Curie Marie Noelle: sceny z życia przewijają się niczym w kalejdoskopie. Niektóre z nich są atrakcyjne, przybliżają stan umysłu Giedroycia, Hłaski, chłopaków ze Studenckiego Teatru Satyryków, rodziców i przyjaciół Agnieszki, a przede wszystkim jej samej.

Najbardziej dopracowane – i częściowo wymyślone – są dialogi, które Osiecka prowadziła w tamtym czasie ze skrajnie różnymi ludźmi, takimi jak „książę bez pieniędzy” – Janek Sapieha, młody stalinista Witold Dąbrowski, bezczelny Koestler, wulgarny Hłasko, dystyngowany Kot Jeleński czy dyskretny Zygmunt Hertz. To rozmowy są w książce najciekawsze i skupiają uwagę czytelnika. Gretkowska ukazuje przez nie wachlarz postaw i fascynacji polskiej inteligencji lat 50., a także snuje domysły, w jaki sposób poetka potrafiła flirtować i oczarowywać tak różnych mężczyzn.  

Jerzego Giedroycia, tytułowego księcia, mało jest w tej powieści. Poza niespodziewaną i nieporadną czułością dla młodej poetki, która demaskuje wieloletnią samotność mężczyzny i stale towarzyszący mu smutek, nie mamy dostępu do jego emocji. Giedroyć pozostaje postacią pomnikową: zapracowanym redaktorem naczelnym paryskiej „Kultury”, dyskutującym z zapałem o Miłoszu, Gombrowiczu i Bobkowskim. Agnieszka jest obok niego, ale myśli – oczywiście – o Hłasce (co może być sporą atrakcją dla czytelników, właśnie ten romans Osieckiej wzbudza od dawna najwięcej emocji). W jej wewnętrznych monologach – zapisanych częściowo jako strumień świadomości – pojawiają się też portrety innych mężczyzn: Witolda Dąbrowskiego, Andrzeja Jareckiego – sympatii z STS-u oraz wspomnienia pierwszych erotycznych doświadczeń (znanych już czytelnikom dzienników). To tutaj dał o sobie znać talent Gretkowskiej do opisywania kobiecej zachłanności.

Wydaje mi się, że właśnie nieszablonowa, autentyczna kobiecość była najważniejsza dla Gretkowskiej przy wyborze głównej postaci. Jej powieści opowiadają o spełnieniu kobiet, dla których wciąż propagowana w Polsce realizacja tradycyjnych modeli kobiecości jest znacznym ograniczeniem. Bohaterki, wyjeżdżając za granicę, manifestują swobodę i kosmopolityzm, jednak nie odżegnują się od polskich korzeni. Osiecka zdaje się wpisywać w ten model: w opisywanym przez Gretkowską czasie, latach 1957-58, ta piękna dwudziestoletnia wręcz „miotała się” po Europie: wyjeżdżała na winobranie z ekipą z STS-u, do ciotki w Londynie, wreszcie właśnie do Maisons-Laffitte.

Można tu podejrzewać autorkę o metaforę. Agnieszka, nie czując się swobodnie w żadnej z narzucanych jej ról (panienka z dobrego domu, kandydatka na żonę, wyuzdana kochanka), odnajduje swój dom w miejscu, które jest jednocześnie domem niezależnej polskiej kultury i tak jak ona nie ma szansy rozwinąć skrzydeł, a jednak o te szanse wytrwale walczy. Poprzez fascynację ze strony Giedroycia Gretkowska pokazuje, że rola Osieckiej nie ograniczała się tylko do dostarczenia do Paryża Cmentarzy Hłaski (wokół tego wydarzenia, odnotowywanego w biografiach, koncentruje się fabuła powieści); Agnieszka wydawała się świadoma sprzeczności, w jakie została uwikłana Polska, na którą patrzyła jako obserwatorka poszczególnych ludzi. Redaktor „Kultury” zauważa ten potencjał mówiąc: musi pani pisać.

Podobnie do Gretkowskiej, Osiecka mogła uchodzić za wyemancypowaną kobietę i odważną autorkę: pisała szczerze o mężczyznach i życiu prywatnym, nie dawała się nikomu „uchwycić” ani zamknąć w szufladce. Uciekała podróżując zarówno po świecie, jak i języku polskim i wyobraźni, ale też zawsze wracała do Polski, nie zrobiła międzynarodowej kariery. W dokumentalnym filmie Grażyny Pieczuro nazwie siebie żartobliwie częścią krajobrazu polskiego.

A jednak Osiecką i Gretkowską dzieli bardzo wiele. Jak pisze Karolina Felberg-Sendecka, jedna z biografek Osieckiej, Agnieszka nie była wyrozumiałą córką, wierną dziewczyną, lojalną żoną, oddaną kochanką i skorą do wyrzeczeń oraz poświęceń matką, nie była także doskonałą poetką i pisarką, z pewnością jednak była fenomenalnym, wyjątkowym i trudnym do uchwycenia człowiekiem. Paradoks polega na tym, że Gretkowska, okrzykniętej w początkowym etapie medialnej kariery skandalistką, wszystkie wyżej wymienione role spełnia. Na tym polega ironia w jej autobiograficznych książkach: autorka odważnie wypowiada się w mediach o polityce i kulturze, walczy o prawa kobiet, tymczasem o życiu prywatnym pisze w Europejce: mam jedną przyjaciółkę, jedno dziecko i jednego mężczyznę. Jestem egzystencjalną monogamistką, na więcej mnie nie stać? W przeciwieństwie do Agnieszki nie czuje się jednak niekochana: towarzyszą jej (lub czekają na nią) mąż, córka i rodzice.

Co więcej, Gretkowska, jako jedna z nielicznych polskich pisarek potrafi pisać o szczęściu. W twórczości Osieckiej, mimo poczucia humoru, dominuje smutek, melancholia, poczucie straty. Jednocześnie warszawska poetka – i może to jest najbardziej tragiczne w tej wielowymiarowej postaci – była obdarzona niesamowitą samoświadomością, wyczuciem smutnego determinizmu czasu i miejsca. Wiedziała, że do skończonych relacji nie może już wrócić, ale ważniejsze od stabilizacji było dla niej doświadczenie wyjątkowości drugiego człowieka i wskazanie mu miejsca w kulturze, odczytanie i „zrecenzowanie” zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Dla tej świadomości (choć zapewne nie tylko z jej powodu) poświęcała marzenia o własnym szczęściu. Dobrze, że Gretkowska uchwyciła tę właśnie cechę Osieckiej. Najbardziej przejmujące jest zakończenie książki, w której autorka cytuje wiersz Agnieszki poświęcony Jerzemu, opublikowany po jego śmierci w paryskiej „Kulturze”. Utwór dodaje głębi historii tych dwojga, zaś Giedroyć pozostaje ważną postacią w powieści.

Gretkowskiej nie udało się napisać dobrego romansu, nie udało jej się także odkryć (ani wymyślić) nowych odsłon życia Agnieszki Osieckiej. Samo nagłośnienie faktu, że Poetkę i Księcia przez krótki czas łączyło uczucie, nie wydaje się nawet medialną rewelacją, która mogłaby dorównać Listom na wyczerpanym papierze Osieckiej i Przybory czy wypowiedziom poświęconym Hłasce i Passentowi. O tym, w jakim stopniu portret psychologiczny Osieckiej jest tu trafny, również można dyskutować.

Przede wszystkim jednak autorce udało się uchwycić – poprzez migawki – klimat lat 50. w Polsce i na emigracji, a także skłonić do refleksji nad pragnieniami kobiet w zderzeniu z nikłymi możliwościami emancypacji. Agnieszka, ale też inne bohaterki książki – Zofia Hertz, Elżbieta Czyżewska, czy dystyngowana londyńska ciotka Zofia Arciszewska – z pozoru mają więcej możliwości i różnorodnych doświadczeń niż przeciętna Polka w latach 50. A jednak nie są w pełni szczęśliwe i samodzielne, być może właśnie przez ciężar niejasno określonej misji „Polki na Zachodzie”, czy braku pozytywnych wzorców w relacjach z mężczyznami. Jeżeli jest jakaś zaleta w przedłożeniu faktów nad ładne nieprawdy w pierwszej powieści o Osieckiej, jest nią – konsekwentnie obecny w programie pisarskim Gretkowskiej – hołd dla wyzwolonej kobiety.

 

Manuela Gretkowska

Poetka i książę

Znak Literanova, 2018

Liczba stron: 297