Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Niebieskowłosa i więcej niż trzy trolle

Recenzje /

Już pierwsze minuty seansu Hildy wzbudziły we mnie skojarzenia z pierwszą wiosenną wędrówką po długiej zimie. Świat Luke’a Pearsona przyszło mi poznać w czasie lockdownu, wrażenia te powinnam więc raczej przyrównać do pierwszego w tym roku wyjścia do restauracji. Innymi słowy – przygoda!

Mimo że udział widza w przygodach z Hildy ogranicza się do wygodnego obserwowania poczynań bohaterów z perspektywy kanapowej, każda netfliksowa sesja była dla mnie wyjątkowo zajmująca. Wszystkich seansów wyczekiwałam z utęsknieniem, przeklinając bezmyślnie złożoną deklarację oglądania odcinków w ściśle określonym dwuosobowym towarzystwie. Dzięki temu mogłam jednak dłużej rozkoszować się czerpaną z seansów przyjemnością, wprowadzającą mnie w stan, który Duńczycy prawdopodobnie określiliby mianem hygge.

Serial w reżyserii Andy’ego Coyle’a powstał w 2018 roku na podstawie komiksu dla dzieci autorstwa Luke’a Pearsona znanego również z pracy przy Porze na przygodę (2010-2018, Cartoon Network). Nazwanie produkcji animacją dla najmłodszych byłoby jednak mylące, gdyż netfliksowa Hilda (oraz sam komiks) sporo rozrywki dostarcza także dorosłym odbiorcom. Możliwe nawet, że to oni w pełni docenią motywy, które twórcy zawarli w odcinkach, czyniąc z serialu dzieło nowoczesne, a jednocześnie osadzone w tradycji i wyraźnie czerpiące z folkloru Ameryki Północnej i Skandynawii. 

Dwa trzynastoodcinkowe sezony przedstawiają losy jedenastoletniej Hildy, która spędziwszy dzieciństwo w postawionym na odludziu domu (nie sposób oprzeć się wrażeniu, że pierwowzorem mogła tu być norweska hytte), przenosi się z mamą do miasta Trolberg. Głównym pretekstem do przeprowadzki jest niepokój matki o skutki dorastania córki z dala od cywilizacji i rówieśników. Dotychczas bowiem Hilda spędzała całe dnie w dziewiczym lesie pełnym znanych z północnych baśni i mitów stworzeń, za kompana mając jedynie uroczego zwierzaka – lisojelenia Rożka.

Zmiana miejsca zamieszkania bohaterek odbywa się już w drugim odcinku pierwszego sezonu. Widzimy więc jak przebiega transformacja stylu życia Hildy i jej matki, jak dziewczynka nawiązuje pierwsze ludzkie przyjaźnie, dołącza do grupy wesołych skautów, a następnie odkrywa tajemnice Trolberga. Bohaterka wciąż jednak wspomina przygody, które można przeżyć w górskich dolinach i okalającym miasto, pełnym trolli lesie. Zamiast więc rzucić się w wir miejskiego życia, dziewczynka poszukuje wśród jego murów znanej z odludzia dziczy, pokazując, że obie przestrzenie mają ze sobą wciąż wiele wspólnego.

Obraz zawierający tekst, kilka

Opis wygenerowany automatycznie
Źródło: netflix.com

Świat przedstawiony w Hildzie wyraźnie inspirowany jest Kanadą i Skandynawią. Zważywszy na fakt, że jest to produkcja angielsko-kanadyjska skłaniałabym się jednak bardziej w stronę inspiracji krainą syropem klonowym płynącej, co widać już w komiksowym pierwowzorze. W miejskich pejzażach Trolbergu możemy dostrzec elementy inspirowane kulturą rdzennych ludności zamieszkujących dawne ziemie dzisiejszej Kanady oraz północnej Europy. Na takie konotacje kulturowe wskazują nordyckie imiona i nazwiska pojawiających się w serialu postaci, zwyczaje miejscowych (np. Ptasia Parada) oraz nietypowy akcent bohaterów. Wyróżnia się zwłaszcza sposób mówienia strażnika miasta Erika Ahlberga oraz samej głównej bohaterki. Już sam akcent jest zresztą bardzo charakterystycznym elementem dźwiękowym, dla którego warto porzucić polski dubbing, by wsłuchać się w barwne głosy anglojęzycznej wersji serialu i jeszcze bardziej przeniknąć do świata niebieskowłosej dziewczynki.

Hilda może zachwycić dorosłych widzów niespotykanymi i, mimo dość prostej kreski, dopracowanymi obrazami, których nie uraczą w żadnej innej dostępnej na komercyjnej platformie streamingowej animacji. Niejakich podobieństw można doszukiwać się w rysunkowych produkcjach Tomma Moore’a – m.in. jego najnowszym Sekrecie wilczej gromady (2020, Apple TV). W obu produkcjach odnaleźć można inspirację mitologią (w twórczości Moore’a dominują motywy zaczerpnięte z celtyckich podań i legend) i zamiłowanie do dziewiczej natury, a także kreskę bardziej wyrazistą niż w większości animacji dla dzieci. Taka kreacja może być szczególnie atrakcyjna dla dojrzałego, tęskniącego za wrażeniami estetycznymi widza, dla którego telewizja internetowa często przewiduje tytuły o pozostawiającej niedosyt jakości wizualnej. Podobnie ma się sprawa z powszechnie dostępnymi produkcjami przeznaczonymi dla najmłodszych widzów, których autorzy wabią przed ekrany pstrokatymi kolorami i banalnymi już efektami 3D. Wyjątkami od tego przykrego trendu będą m.in. wspomniane produkcje z Apple TV, a w przypadku animacji stricte dla dorosłych, nowatorska Midnight Gospel (2020, Netflix).

Mimo że wspomniane tytuły są dla odbiorcy telewizji internetowej na wyciągnięcie ręki, wciąż należą one do komercyjnej niszy. Twórcy Hildy łączą techniczne uproszczenia znane z netfliksowych animacji dla dorosłych, np. Rozczarowanych (2018) czy Ricka i Morty’ego (2013) z artyzmem, który można odnaleźć w bardziej oldschoolowych produkcjach, tj. w Sekrecie wilczej gromady czy Kajku i Kokoszu (2021). Niewątpliwie na taki wygląd Hildy wpłynęła jej papierowa wersja. W książkowej historii rysunki są jednak jeszcze bardziej płaskie, a ostra kreska Pearsona dopiero w stworzonej dla szerokiej publiczności produkcji ulega złagodzeniu.

W dyskusjach o Hildzie najczęściej bywa przywoływana produkcja Disneya Wodogrzmoty małe (2012-2016). Analogie są oczywiste: w obu animacjach dziecięcy bohaterowie eksplorują las, przeżywając niezrozumiałe dla dorosłych przygody i poznają fantastyczne istoty. Podobieństwo jest zauważalne także w warstwie wizualnej seriali. Twórcy Hildy bowiem częściowo przyjęli elementy charakteryzujące współczesne podisneyowskie animacje dla dzieci. Serialowi bohaterowie mają zazwyczaj duże, owalne oczy (inaczej niż w komiksach), a spotykane przez nich straszne istoty wyglądają nieco łagodniej niż te znane ze stron książek Pearsona. Ponadto, tak jak w większości produkcji dla najmłodszych, przeważają proste żarty sytuacyjne, w których główną rolę odgrywa towarzyszący protagonistce zabawny zwierzęcy kompan. W przypadku Hildy, oprócz poczynań Rożka, źródłem gagów są sceny z lękliwym Davidem oraz Alfurem – maleńkim elfem z powołaniem kronikarza, który zapisuje wszystkie przygody dziewczynki i zebrane w ten sposób raporty wysyła swoim rodakom zamieszkującym odległy las. Wodogrzmoty małe mają wyraźnie komediowy charakter i znacznie lepiej wpisują się do animacyjnego mainstreamu.

W Hildzie wszystkie postaci to przemyślane indywidua tworzące fascynujący i, chociaż fantastyczny, to wciąż bliski naszemu świat. Problemy bohaterów bywają szalone, ale często są też zwyczajne – to jedynie towarzyszące im okoliczności wykraczają poza nasze pojęcie normy. Każde stworzenie z Trolberga i okolicznych lasów ma własną historię. To nie urocze dziwadła mające jedynie uatrakcyjnić historię, ale osobne istnienia, które tę historię motywują. Nieposkromione usposobienie wszystkich leśnych stworzeń można traktować jako manifest wolności i siły natury niedającej się ujarzmić miejskimi konwenansami. Hilda, a później również jej przyjaciele, nieustannie dążą do podtrzymania relacji człowiek-natura, sprzeciwiając się zamknięciu cywilizacji w okalających miasto murach. Jest to jednak zadanie dość niewdzięczne, gdyż wyartykułowanie rozterek leśnych stworzeń dorosłym, wymaga stworzenia nowego języka, co ma prawo przerosnąć nawet najbardziej zawziętych młodych skautów.

Jest to animacja pełna uroku i pogody ducha, która ogarnia widza już w pierwszych sekundach czołówki i przemija dopiero długo po seansie. W opiniach internautów dostrzegłam jednak komentarze, jakoby wspomniane wcześniej prawdopodobieństwo wydarzeń oraz surowsza niż ta z najpopularniejszych animacji kreska, sprawiają, że Hilda bywa momentami zbyt poważna, a nawet niepokojąca. O ile nie powinno to martwić dorosłych widzów, rodziców takie słowa mogą skłonić do zaniechania seansu. Wrażliwość dziecka to oczywiście bardzo indywidualna sprawa, dlatego myślę, że w przypadku wątpliwości najlepszym pomysłem byłoby obejrzenie serialu wspólnie. Sceptyczny wobec animacji rodzic w najgorszym wypadku może spodziewać się u siebie wzrostu entuzjazmu na myśl o wyprawie do lasu i rozpalenia dziecięcej fascynacji światem oraz pobudzenia wyobraźni, której według Saint de Exupéry’ego dorośli mają zasmucająco niewiele. Byłaby to jednak raczej całkiem przyjemna przypadłość w czasach, kiedy z braku laku odkryliśmy rozrywkę w układaniu puzzli, pieczeniu chleba i eksplorowaniu osiedlowych skwerów. Dla odmiany można więc udać się do krainy trolli, odległej od pandemicznej codzienności.

Hilda

serial animowany

Netflix 2018-2020