Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

„Nie obchodzi mnie film o Lobo” – wywiad z Simonem Bisleyem

Wywiady /

Rysownik kultowy. Twórca komiksów, plakatów filmowych, okładek płyt. W Polsce znany przede wszystkim z komiksów o międzygalaktycznym zabijace Lobo, ale także z wydanego w zeszłym roku przez wydawnictwo Hanami artbooka prezentującego ilustracje staro- i nowotestamentowe. Z Simonem Bisleyem udało nam się uciąć krótką pogawędkę na początku października, podczas 23. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi.

Wiem, że nie lubi pan pytań o Lobo, miejmy je więc już za sobą. Hollywood ma zamiar zekranizować przygody Ostatniego Czarniana, a głównego bohatera zagrać ma Dwayne Johnson. Podoba się panu ten wybór?

Nie obchodzi mnie to. Nie jestem zaangażowany w powstawanie tego filmu. Zresztą, film o Lobo miał już raz powstać i nie powstał. Tym niemniej, zobaczenie na kinowym ekranie postaci, nad którą wielokrotnie pracowałem i z którą jestem tak mocno związany, może być dziwnym doświadczeniem.

Film ma mieć kategorię PG-13 [kinowa kategoria wiekowa mocno ograniczająca przemoc, nagość i wulgaryzmy – tak, by film był przystępny dla młodych widzów – przyp. BP], a nie R. Nie obawia się pan, że kinowy Lobo nie będzie postacią znaną z pańskich komiksów?

Cóż, na to wygląda. To bardzo dziwny wybór.

Zdarzało się panu pracować przy dużych kinowych produkcjach – tworzył pan m.in. plakaty do filmów takich jak Czarna Śmierć z Seanem Beanem czy Centurion z Michaelem Fassbenderem. Nie chciałby pan kiedyś wejść głębiej w film i stanąć za kamerą?

Ja jako reżyser? To byłoby świetne! Chociaż, szczerze powiedziawszy, chyba wolałbym zostać aktorem… [śmiech]

A może animacja?

Tak, to też mogłoby być ciekawe. Interesujące byłoby obejrzenie moich zanimowanych obrazów. Musiałaby to być jednak klasyczna, ręcznie rysowana animacja.

Ma pan polskie korzenie: pańska matka i babcia były Polkami i przetrwały deportację na Syberię, z kolei dziadek należał do polskiego ruchu oporu i walczył pod Monte Cassino. Planował pan kiedyś stworzenie komiksu o losach swojej rodziny?

O, tak, myślałem o tym wielokrotnie. Musiałbym jednak zebrać więcej informacji. Na chwilę obecną żyje jeszcze jedna osoba, która mogłaby się nimi podzielić – to siostra mojej matki. Mieszka w Wielkiej Brytanii, w Leeds. Muszę się z nią kiedyś skontaktować i wyciągnąć kilka historii. Możliwe jednak, że nie będzie chciała mi ich opowiadać. Mógłby się jej nie spodobać pomysł stworzenia komiksu na podstawie tamtych wydarzeń, mogłaby się sprzeciwić zarabianiu na historiach rodzinnych.

Czy część pańskiej rodziny wciąż mieszka w Polsce?

Tak, muszę tu mieć jakąś rodzinę. Nie wiem jednak, kim są. Moja matka próbowała się z nimi skontaktować. Ci jednak zaprzeczyli, że ją znają, bo chcieli zachować ziemię. To miejsce, w którym mieszkała moja matka, znajdowało się gdzieś przy wschodniej granicy Rzeczpospolitej. Dom, który się tam znajdował, został w pewnym momencie siłą przejęty przez inną część rodziny.

Czyli możliwe jest, że gdyby nie wojna, mówiłby pan po polsku?

Tak… Chociaż nie. Przecież mój ojciec był Anglikiem. Musiałby więc trafić do Polski, spotkać moją mamę i tu zamieszkać…

Interesuje się pan historią na co dzień czy korzysta pan ze źródeł historycznych głównie w pracy, podczas robienia researchu?

Tak, interesuję się historią. Zwłaszcza średniowieczem. Zajmuje mnie szczególnie wizualna strona historii – na przykład zbroje.

Pewnie więc podobał się panu Gdańsk, w którym mocno widoczne są wpływy średniowiecza?

Zdecydowanie! To przepiękne miasto, bardzo gotyckie. Podobało mi się – szczególnie puby i restauracje. Jeśli chodzi o inne okresy historyczne – w każdym można znaleźć coś ciekawego, nawet w epoce kamienia. Najbardziej interesują mnie ponure okresy, dlatego lubię wczesne średniowiecze. Nie jestem z kolei zainteresowany historią najnowszą, czyli okresem po II wojnie światowej. Współczesność mnie nudzi [śmiech].

Powiedział pan kiedyś, że chciałby pan narysować historię z Supermanem. Dlaczego akurat z nim?

Tak, marzy mi się narysowanie takiej historii. To ikoniczny bohater. Mimo że ta postać bywa nieco nudna, to nie ze względu na scenariusze chciałbym ją rysować. Superman wydaje mi się ciekawy od strony plastycznej. Niestety, nikt mnie jeszcze nigdy nie poprosił o narysowanie takiego komiksu.

Może boją się, że w pańskiej historii o Supermanie byłoby za dużo pingwinów (umieszczanie w kadrach komiksów niepowiązanych z akcją pingwinów to znak rozpoznawczy Bisleya – przyp. POPm)?

Niewykluczone [śmiech].

Jest pan tu drugi raz, jak się panu podoba Łódź?

Podoba mi się, zwłaszcza późnym wieczorem, kiedy robi się nieco głośniej. Interesujące, że życie nocne zaczyna się tutaj dość późno, bo około 23. To o dwie, trzy godziny później niż w Anglii.

Planuje pan odwiedzić w kwietniu przyszłego roku festiwal Komiksowa Warszawa?

Jeśli ktoś mnie jeszcze zaprosi – na pewno przyjadę.


Bartek Przybyszewski

(ur. 1987) – wchłania sporo popkultury, przede wszystkim w postaci komiksów (głównie europejskich), filmów (głównie amerykańskich) i płyt (głównie niepolskich). W wolnych chwilach pisze i rysuje komiksy. Admin fanpage’a Liczne rany kłute. Parę lat temu zrobił licencjat z andragogiki i nie chce mu się robić magistra.