Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Moczar wiecznie żywy? (P. Machcewicz, „Narodowy komunizm po polsku…”)

7/2025

Recenzje /

Narodowy komunizm po polsku. „Partyzanci” Moczara Pawła Machcewicza to prawdopodobnie najważniejsza krajowa książka historyczna ostatnich lat. Zjawiska czy nastroje społeczne opisane przez autora niepokojąco rymują się z najnowszymi tendencjami politycznymi w niemal całym zachodnim świecie. 

Czytelnikom i czytelniczkom Popmoderny, być może nieprzywykłym do omówień książek historycznych na tych łamach, należy się wyjaśnienie powodów publikacji niniejszej noty. Książka Machcewicza oferuje frapujące i ożywcze odczytanie najnowszej historii Polski. Pełna jest też passusów dotyczących dziejów kultury, w tym beletrystyki, kina, literatury faktu i prasy. Lektura będzie owocna nie tylko dla adeptów historii czy pasjonatów, ale i wszystkich zainteresowanych życiem intelektualnym Polski od lat 60. XX wieku po najnowsze spory i debaty. Szczególną wagę może mieć dla czytelników spoza liberalnych i lewicowych baniek – dla konserwatystów, prawicowców, a może i nacjonalistów. Choć pewnie dla nich konfrontacja z Partyzantami Moczara będzie źródłem dyskomfortu, a być może i rozterek etycznych. Dobrze im tak. Jeszcze lepiej by było, gdyby ich odważyli się ich doświadczyć.

Autor jest profesorem w Instytucie Studiów Politycznych PAN, twórcą koncepcji i pierwszym dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Ekspozycja, w detalach i całościowej wymowie, ukazywała wojnę jako doświadczenie globalne, i to w tonie dalekim od krajowych tyrtejskich narracji. Między innymi z tego powodu była poddana zdecydowanej krytyce środowisk prawicowych. W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości usunięto Machcewicza ze stanowiska, a do wystawy dodawano elementy zgodne z polityką historyczną rządzącej formacji. Warto to wiedzieć przed lekturą Narodowego komunizmu po polsku, ale nie należy przykładać do książki ściśle politycznej i osobistej miary. Dotyczy nieistniejących dawno środowisk, które choć wywarły wielki wpływ na najnowsze dzieje Polski, nie mają bezpośredniego związku z dzisiejszą sceną polityczną.

Endokomunistyczna hybryda

Na czym polega opisywany przez Machcewicza fenomen? Mówiąc najprościej: na implementowaniu do ustroju powojennej Polski, nominalnie socjalistycznej, robotniczej i plebejskiej, elementów przedwojennego nacjonalizmu i orientacji prawicowych. Na wytworzeniu ideologii pozwalającej w nieprzyjaznych warunkach kultywować konserwatywne wartości i mozaikowo łączyć ze sobą różne elementy narodowej tradycji. Ten fenomen, zwany potocznie endokomuną, zrodził się w ramach poststalinowskiej odwilży i przetrwał zmiany koniunktury politycznej w PRL. Po raz ostatni ujawnił się w latach 80. XX wieku, pod postacią użytecznych dla władzy środowisk i organizacji próbujących „zajść od prawej strony” antykomunistyczną opozycję (np. Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”). A echa endokomuny pobrzmiewają w polskim życiu publicznym do dziś. 

Centralną postacią tego środowiska był generał dywizji Mieczysław Moczar (1913–1986, właśc. Mikołaj Demko), przed II wojną światową działacz komunistyczny, w jej trakcie partyzant Gwardii/Armii Ludowej, następnie urzędnik państwowy. W szczycie kariery był wiceministrem a następnie ministrem spraw wewnętrznych (1956–1964, 1964–1968) oraz prezesem Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (1964–1972, następnie, do 1986 r., wiceprzewodniczącym). Dzięki wysokim funkcjom państwowym i przywództwu w ZBoWiD Moczarowi udało się zbudować wokół siebie wpływowe środowisko obejmujące nie tylko polityków i działaczy ruchu weteranów, ale również ludzi pióra, kilka redakcji, kręgi artystyczne i intelektualne. W obrębie PZPR zwolennicy Moczara stworzyli frakcję zwaną „partyzantami”. Machcewicz porównuje wpływy i rolę środowisk kombatanckich w PRL do krajów ościennych (zwłaszcza Jugosławii) i zwraca uwagę, że środowisko „partyzanckie” miało odrębną od innych demoludów specyfikę, najbliżej było mu do zajadle antykomunistycznej, (post)faszystowskiej rodziny politycznej, która wytworzyła się we frankistowskiej Hiszpanii. 

Kto nie z Mieciem…

Najmroczniejszą częścią spuścizny Moczara i jego partyzanckiej frakcji było animowanie antysemickiej kampanii w latach 1967–1968, która doprowadziła do czystek w wojsku, na uczelniach i w innych kluczowych instytucjach, przyczyniła się do fali emigracji Polaków pochodzenia żydowskiego połączonej z grabieżą ich dóbr, represji wobec protestujących studentów i środowisk opozycyjnych. Moczar pośrednio „odnowił” i „zalegalizował” zakorzenione w Polsce tendencje antysemickie i szerzej: szowinistyczne. Bowiem zanim, wykorzystując walki frakcyjne w PZPR oraz „radziecki państwowy antysemityzm”, rozwinął nagonkę „antysyjonistyczną”, wraz ze skupionym wokół siebie środowiskiem brał za cel Niemców i Ukraińców. Działania propagandowe i represje trafiły na podatny grunt. Ten sukces wynikał po części z odziedziczonych trudnych relacji w ramach wielonarodowej II Rzeczpospolitej, zbiorowych traum wojennych i lęku przed odrodzeniem się niemieckiego imperializmu, a także niezwykle toksycznej mieszanki żalu, uprzedzeń oraz poczucia winy wobec współobywateli pochodzenia żydowskiego.

Czytając Narodowy komunizm po polsku, co chwilę odkrywa się niepokojące zbieżności pomiędzy ówczesną nacjonalistyczną socjotechniką i współczesnymi wypowiedziami polityków, zwłaszcza tych o proweniencji skrajnie prawicowej (częściej) lub postkomunistycznej (tu szczęśliwie marginalnie, z wyjątkiem byłego premiera Leszka Millera). 

Fragment przemówienia Mieczysława Moczara

W szczycie potęgi moczaryzmu mawiano „kto nie z Mieciem, tego zmieciem”. Choć polityczne wpływy frakcji partyzanckiej ukrócono, gdy antysemicka nagonka zaczęła się wymykać spod partyjnej kontroli, a sam Moczar przestał być centralną postacią życia publicznego PRL, to trudno przeszacować jego wpływ na kształt powojennej Polski. A właściwie go ocenić, można – być może – dopiero dzięki lekturze pracy Pawła Machcewicza.

Popnacjonalizm i polityka historyczna

Autor Narodowego komunizmu nie ogranicza się do rekonstrukcji wydarzeń i tendencji politycznych. Kreśli szeroką panoramę życia publicznego i drobiazgowo analizuje fenomen Mieczysława Moczara, źródła sukcesu oraz późniejszej porażki. Należy zwrócić uwagę, że ZBoWiD, organizacja, której nazwa funkcjonuje dziś niczym obrazoburczy mem, miała mocne zakotwiczenie w społeczeństwie oraz niedające się przemilczeć zasługi w przywracaniu sprawiedliwości na rzecz ofiar stalinizmu. Moczar, budując państwowotwórczy mit PRL jako zdobyczy wielu pokoleń patriotów walczących o niepodległość, włączył weń weteranów Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich czy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Zaoferował materialne wsparcie i uznanie także tym kombatantom, których niedługo wcześniej więziono i torturowano w stalinowskich aresztach oraz opluwano, choćby za sprawą niesławnego plakatu Włodzimierza Zakrzewskiego AK – zapluty karzeł reakcji. Działacze ZBoWiD prowadzili własną politykę historyczną polegającą na upamiętnianiu walk partyzanckich. W orbicie środowiska partyzantów znalazły się (choćby częściowo czy na chwilę) tak ważne postaci życia kulturalnego i intelektualnego, jak Xawery Dunikowski, Jerzy Szaniawski, Władysław Machejek, Leszek Moczulski, Wojciech Żukrowski, Jan Mazurkiewicz „Radosław”. 

„Partyzancki koncern medialny” wpłynął na powojenną popkulturę za sprawą dwóch przebojów wydawniczych. Pamiętanych przez starsze pokolenie jako lektura szkolna Barw walki – wspomnień Mieczysława Moczara, napisanych najprawdopodobniej przez ghostwritera. Autorstwo przypisywano między innymi Wojciechowi Żukrowskiemu, autorowi scenariusza ekranizacji. Drugim przebojowym tytułem był tom szkiców historycznych Siedem polskich grzechów głównych pułkownika Zbigniewa Załuskiego, najostrzejszego pióra pośród „partyzantów” i jednego z ich głównych ideologów. Obie książki cieszyły się autentyczną popularnością, odpowiadały na godnościowe zapotrzebowanie społeczeństwa dotkniętego wojną i powojennym reżimem. A przy tym wpisywały się w politykę PZPR, choćby w zakresie straszenia „niemieckim rewizjonizmem” i szerzej, w ogólną tendencję poststalinowskiego „unarodowienia demoludów”. 

Budując sojusze i przychylność różnych wpływowych grup, poczynając od uznawanych przez reżim działaczy katolickich (stowarzyszenie PAX, Znak) po samego Władysława Gomułkę, moczarowcy rozgrywali własne konflikty zarówno na polu personalnym (przeciw komunistom polskim żydowskiego pochodzenia, nieprzychylnym tzw. krajowcom), jak i w polu ideologicznym. Zajadle atakowano filmy Andrzeja Wajdy oraz środowiska dotknięte „nihilizmem narodowym”, czyli choćby delikatnie dystansujących się od ideologicznych matryc inteligentów. 

Ten aspekt warto mieć w pamięci zwłaszcza dziś, w dobie gwałtownej polaryzacji i narastających „wzmożeń” przedstawianych jako przejaw zdrowego patriotyzmu. Niektórzy z ówczesnych propagandzistów dziś głoszą niemal identyczne poglądy, pod zmienionym sztandarem niepodległościowego antykomunizmu. Polska ironia losu. Przykład w poniższym wideo. 

Jan Pietrzak, lato 1968 roku.

Beton, postmoczaryzm, postkomunizm

Machcewicz bada nie tylko sferę kultury i polityki. Sięga do badań opinii publicznej, dokumentów partyjnych, archiwów państwowych. Odnosi się do spraw gospodarczych i aspiracji ówczesnego społeczeństwa (problemy mieszkaniowe, potrzeby konsumpcyjne, czas „małej stabilizacji”). Osobny rozdział poświęcił porównaniu sytuacji w PRL oraz innych demoludów starających się poszerzyć autonomię wobec politycznego centrum w Moskwie. Choć w obrębie krajowej oraz międzynarodowej historiografii funkcjonuje wiele tytułów analizujących biografie i działalność opisywanych postaci, do tej pory brakowało przekrojowej pracy podsumowującej wnioski z dotychczasowych badań i budującej obraz życia publicznego na przecięciu „miękkiej” i „twardej” polityki. Trudno uwierzyć, że dotąd, myśląc o niedawnej historii, obywaliśmy się bez takiej analizy.

Lektura Narodowego komunizmu po polsku doskonale uzupełnia się z opracowaniami na temat „twardogłowych”, takich jak Towarzysze z betonu. Dogmatyzm w PZPR 1980–1990 czy Koncesjonowany nacjonalizm. Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald 1980–1990 Przemysława Gasztolda-Senia czy reportażem historycznym Betonowy umysł. Historia twardogłowych towarzyszy z PZPR Andrzeja Brzezieckiego.

Machcewicz podkreśla, że choć Moczar wraz ze swoją frakcją ostatecznie poniósł porażkę i nie przejął władzy, to w późniejszych stadiach PRL w miarę potrzeb sięgano do stworzonego przez nich rekwizytorium i retoryki. Pełny i zniuansowany obraz powojennych ideologii państwowych wymaga jeszcze jednej przystępnej pracy, obejmującej czasy po zakończeniu istnienia PRL. Najlepiej pióra politologa-komparatysty, który oceniłby wspólne cechy i rozbieżności w kilku aspektach propagandy politycznej: fobii wobec mniejszości narodowych, teorii o międzynarodowej akcji dyfamacyjnej wobec Polski, kanonów patriotyzmu, estetyki i etyki opowiadania o historii.

Jan Bińczycki

(ur.1982) – bibliotekarz, publicysta, regionalista współzałożyciel kolektywu „Tłusty Druk”, co tydzień prowadzi program pod tą samą nazwą na kanale Reset Obywatelski.