Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Miłość bez litości (Ayọ̀bámi Adébáyọ̀ „Zostań ze mną”)

Recenzje /

Debiutancka powieść Ayọ̀bámi Adébáyọ̀ stawia sobie od początku jasno określony cel. Umieszczając bardzo intymną historię zmagającego się z trudnościami małżeństwa w szerszym kontekście Nigerii lat 80., autorka buduje świat nie tyle pełny, co trudny do jednoczesnego pochwycenia.

Czytanie tej powieści z pominięciem kwestii debiutu wydaje mi się trudne, ale nie niemożliwe. Przymknięcie oka na niektóre ostre cięcia i chwyty nazbyt przypominające ćwiczenia warsztatowe przysłuży się jednak lekturowej przyjemności. Zostań ze mną to książka warta wysiłku i cierpliwości, choć swoją wartość ujawnia w sposób nieoczywisty. W powieści Adébáyọ̀ wiele jest niedociągnięć, może zbyt dosłownie poprowadzonych wątków, zbyt ostro zakreślanych zwrotów akcji i nazbyt dobitne wyrażanie motywacji. Inny problem, może najważniejszy, dotyczy jednak tego, co składa się na ogólną ideę książki. Całość opowieści rozpisana jest na dwie perspektywy – męża i żony odmiennie przeżywających małżeński kryzys. Dodatkowo narrację komplikuje niejednorodność czasowa – wiele tu retrospekcji, nieuporządkowanych chronologicznie wydarzeń, śmiałych skoków w czasie. To zdaje się mocną stroną powieści – zbudowanie całej historii w oparciu nie tylko o to, czego bohaterowie doświadczają w danym momencie, ale także o ich pamięć wypaczającą aktualne przeżycia.

Autorka tworzy tę rzeczywistość w bardzo misterny sposób, czasem grzesząc jednak brakiem zaufania do czytelnika. Mimo zbytniej dosłowności niektórych części, pod względem konstrukcji czasowej Zostań ze mną jest lekturą satysfakcjonującą i nagradzającą czytelniczą cierpliwość. Umieszczenie akcji pomiędzy latami 80. – bardzo burzliwymi dla Nigeryjczyków – a pierwszą dekadą XXI wieku tworzy interesującą perspektywę. Doceniam szczególnie to, w jak uparty sposób powieść powraca do ogólniejszego kontekstu. Bohaterowie nie tyle odnoszą się do wydarzeń w Nigerii w aktywny sposób, co rzeczywistość wdziera się do ich życia skupionego przede wszystkim na prywatnych kłopotach. W pewnym momencie można zauważyć, że autorka pragnie podkreślić, że los bohaterów to tylko jedna z historii z tamtego czasu, że wszyscy przeżywają w tym samym okresie porównywalnie istotne kryzysy czy problemy. Przypominają o tym przede wszystkim wizyty obu postaci w miejscach pracy. Kiedy na przykład Yejide bywa w swoim salonie fryzjerskim (co warte zauważenia – jest powracającym tropem wielu anglo-afrykańskich powieści młodych autorek), czytelnik może przypomnieć sobie o tym, że świat nie kończy się na rodzinnym dramacie. Z czasem ten społeczno-polityczny horyzont zdaje się zanikać, by powrócić dopiero w dramatycznym finale. To zrozumiałe, dlaczego autorce bliższy jest punkt widzenia kobiety doświadczającej pośredniej i bezpośredniej przemocy w skrajnie patriarchalnym społeczeństwie niż pozycja mężczyzny pozorującego brak udziału w owej opresji. Odtworzenie tej perspektywy to zadanie niewątpliwie trudne, żeby nie powiedzieć karkołomne. W mistrzowsko napisanej książce Zielone sari autorstwa Anandy Devi udaje się osiągnąć ten efekt z szokującą precyzją. Myśląc o tej powieści do dziś czuję dreszcze – z obrzydzenia, złości i jednoczesnego zachwytu literacką arcydzielnością tego tekstu. Przypominając tę książkę nie chcę powiedzieć, że Adébáyọ̀ zwyczajnie nie osiąga tego poziomu. Chcę powiedzieć coś dużo mocniejszego – jeżeli mamy uczestniczyć w jakimkolwiek zakresie w perspektywie domowego oprawcy, musi to nieść jakąkolwiek inną wartość, aniżeli skomplikowanie punktów widzenia. Nawet jeśli oprawca pozuje na szlachetnego, błądzącego męża jak Akin – nadal to jego żona ponosi wyłączny koszt jego problemów i obsesji. Wszelkie półśrodki budzą co najwyżej wątpliwości, w najgorszym wypadku skłaniają do pytań o usprawiedliwianie przemocy kontekstem kulturowym i o to, czy literacka forma na pewno musi przyjmować wszystkie perspektywy bez wątpliwości co do wydźwięku opowieści.

Miłosne spektrum rozczarowania (Lars Saabye Christensen „Magnes” i Katie Kitamura „Rozstanie”)

Centralny chwyt powieści jest ciekawym, choć dziś już może nieco zgranym zabiegiem, mającym na celu zbudowanie wielowymiarowej opowieści i podważenie wiarygodności jednego przedstawienia. Wszystko to jest dość jasne, jednak kształt, jaki Adébáyọ̀ nadaje mu w powieści jest daleki od perfekcji. Kiedy Yejide dowiaduje się, że – mimo pierwotnych zapewnień męża, że miłość uchroni ich przed poligamią czy uleganiu woli rodzin – do ich relacji dołączy kolejna żona, świat trzęsie się w posadach. Powodem tej małej rewolucji obyczajowej postępowej pary jest jej bezdzietność i nacisk rodziny, aby zmienić tę sytuację za wszelką cenę. Kiedy Akin ulega, Yejide zostaje postawiona przed faktem dokonanym. Dramat, który rozpoczyna się wraz z tą zdradą – jak to nazywa bohaterka – nie wynika jednak wyłącznie z nieakceptowalnego dla niej porzucenia monogamii, ale zaprzepaszczenia wzajemnego zaufania. Miłość okazuje się mieć niewielką wartość w starciu z „większą” rodziną, do której oboje należą – matki, ojcowie, rodzeństwa, wreszcie społeczeństwo zdają się skupieni wyłącznie na przedłużeniu rodu.

Obsesja prokreacji jest tu paraliżująca, ale też postrzegana jako oczywistość. Bohaterka ani jej mąż nigdy właściwie nie podają w wątpliwość wartości wyznawanych przez swoich bliskich. To paradoksalnie stanowi o wartości Zostań ze mną. To zapis nie tyle walki ze społecznymi normami, co walki pomiędzy małżonkami w ramach społecznych norm. Najbardziej przejmująca jest tu jednak inna historia – będąca bezpośrednim skutkiem traumatycznego przeżycia Yejide. Kobieta – po wielu, całkiem humorystycznie opisanych, obrzędach – ostatecznie zachodzi w ciążę, udowadniając mężowi przedwczesność wielożeństwa. Z czasem okazuje się, że jej „ciążowe samopoczucie” nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. To właśnie w tych fragmentach ujawnia się najpełniej talent autorki – empatycznie śledzącej szaleństwo i rozpacz kobiety, która pragnie dziecka nie tylko dla siebie, ale i dla swojego świata (bliskich, męża, wbrew obecności drugiej żony). Wprawdzie od początku czytelnik może się zorientować, że „coś jest nie tak”, jednak emocje, które towarzyszą lekturze tych części rekompensują widoczne początkowo szwy. Yejide tworzy dla siebie coś w rodzaju bańki mydlanej zbudowanej z własnych fantazji i oczekiwań innych osób. Dopiero gdy czas porodu dawno mija, jej zdrowie psychiczne wisi na włosku.

Wraz z rozwojem akcji (który przynosi już prawdziwe ciąże i prawdziwe dzieci, poważnie chore od narodzenia) i kolejnymi dramatycznymi przeżyciami wiążącymi się z macierzyństwem, powieść zaczyna wykorzystywać pełnię ekspresji do tego, aby pokazać zagubienie i chwiejną psychikę Yejide. Mimo że Akin stale jest obecny, a części poświęcone jego perspektywie pod względem ilościowym zajmują niemal równorzędną pozycję, dopiero pod koniec książki zyskują wyrazistość i odrębność. Nie jestem więc przekonana, czy ogólna strategia autorki była najlepszą decyzją. Książka jest ciekawa i emocjonalnie istotna tam, gdzie faktycznie narracja zagłębia się w jedną (nie zaś „jedną z”) perspektywę. Niemal za każdym razem jest to perspektywa młodej kobiety udręczonej prokreacyjną obsesją męża i jego rodziny.

Skomplikowanie kulturowo-społeczne zdaje się w powieści raczej zaznaczane, aniżeli eksplorowane ze szczególnym zapałem. W tym utworze nie dorównuje literackiemu poziomowi Chimamandy Ngozi Adichie i pewnie trudno tego wymagać. Wydaje się jednak, że wraz z rozwojem jej pisarstwa, wiele może się tu zmienić, być może jej empatia zyska emocjonujący literacko wymiar. Współcześnie literatura środkowo- i zachodnioafrykańska oferuje bardzo wiele fascynujących przykładów powieści zbudowanych tak, by łączyć odległe perspektywy, wciągać – europejskiego i amerykańskiego – czytelnika do świata nie zawsze bliskiego czy oczywistego. Obok polskich przekładów (niebudząca nadal mojego entuzjazmu Droga do domu Yaa Gyasi czy znakomici Rybacy Chigozie Obiomy) jednym z ciekawszych w ostatnich latach jest dla mnie książka Imbolo Mbue Behold the Dreamers (polskie tłumaczenie My, marzyciele nakładem Soni Dragi ukazało się w 2016 roku) poświęcona nowojorskiemu życiu imigrantów z Kamerunu. Akcja rozgrywa się w trakcie kryzysu finansowego 2008 roku, co pozwala autorce na prześledzenie tego, w jaki sposób dwa konteksty lokalne (zachodniej, upadającej gospodarki i wyzwań życia w ojczyźnie) w odmienny sposób stanowią wyzwanie dla bohaterów. Czułość wobec nich i głębia tej powieści stanowią o jej błyskotliwości i intensywności. 

Autorka konsekwentnie wprowadza pojęcia czy też nazwy własne z języka joruba, wyraźnie określając tym samym tożsamość kolejnych członków rodziny. Język angielski – jako język głównych bohaterów – ma moc emancypacyjną, ale także wykluczającą. Wątek ten nie jest zbyt intensywnie eksplorowany w powieści, ale podkreśla jej zasadniczy temat – wewnętrznego pęknięcia światopoglądowego, językowego, moralnego. Wbrew powierzchownej lekturze nie dotyczy on głównej pary przeciwstawionej reszcie rodziny. Konflikt rozgrywa się przede wszystkim wewnątrz każdej z postaci. Szkoda, że tylko w przypadku głównej bohaterki rzeczywiście możemy doświadczyć złożoności i autentyczności tego przeżycia. Reszta zdaje się kontekstem zbudowanym z całkiem ciekawych materiałów, ale pozbawionym życia i mocy. Wyjątkiem jest pod tym względem matka Akina – drugoplanowa postać, której język, poglądy i bezwzględność nie pozostawią czytelnika obojętnym. Pozostała część układa się w niesiony perspektywą głównej bohaterki melodramat, udany jako wciągająca, szybka lektura. Na coś więcej może przyjdzie pora przy kolejnych powieściach autorki.

Ayọ̀bámi Adébáyọ̀

Zostań ze mną

Przeł. Karolina Iwaszkiewicz

Wydawnictwo Marginesy, 2019

Liczba stron: 304

Olga Szmidt

(ur. 1989) – krytyczka literacka i telewizyjna, doktor literaturoznawstwa, współzałożycielka i redaktor naczelna portalu Popmoderna. Pracuje w Katedrze Krytyki Współczesnej na Wydziale Polonistyki UJ, gdzie prowadzi zajęcia na temat kultury nowoczesnej, popkultury oraz współczesnej literatury światowej. Zajmuje się przede wszystkim zagadnieniem podmiotowości. Autorka m.in. książek „Korespondent Witkacy” (Universitas, 2014), „Kownacka. Ta od Plastusia” (Czarne, 2016) oraz „Autentyczność: stan krytyczny. Problem autentyczności w kulturze XXI wieku” (Universitas, 2019).