Tytuł, który wymieniam, kiedy pojawia się temat najlepszych oryginalnych produkcji i wzorców, z których mogliby czerpać współcześni twórcy, to Daleko od szosy. To rzadki przypadek, gdy socjalistyczna i w formie, i w treści opowieść wspięła się na artystyczne i emocjonalne wyżyny.
Powtórny seans siedmioodcinkowego serialu, możliwy dzięki TVP VOD, przynosi wiele niespodzianek. Jednak nie rozwój fabuły ani ogólne przesłanie historii Leszka są najbardziej zaskakujące – trudno ich nie znać żyjąc w PRL-u. Także po transformacji chętnie chętnie przypominano na różnych kanałach. Łatwo uznać popularność Daleko od szosy za bezpośredni skutek ograniczonej oferty telewizyjnej, która buduje wspólnotową wizję słusznie minionego systemu. Wszyscy znali, podśpiewywali i oglądali to samo nie ze względu na – tak dziś fetyszyzowaną przez polityków dominujących partii – jedność i jednomyślność narodu, ale „krótkie menu” kultury rozrywkowej. Daleko od szosy wykracza poza ten kontekst i buduje sukces opowieści o awansie społecznym na dwóch podstawach: pieczołowicie budowanego realizmu, w tym realizmu psychologicznego, oraz bardzo precyzyjnej narracji.
Pierwsza kwestia wydaje się oczywista – rzeczywistość lat 70. została zbudowana przez przez Zbigniewa Chmielewskiego w sposób niemal transparentny. Wybór tego okresu jest bardzo znaczący – nie tylko intensywny rozwój gospodarczy i szybka rozbudowa polskich miast (bloki z wielkiej płyty), ale także postępująca propaganda sukcesu odgrywają wielką rolę w kształtowaniu dominującej narracji o socjalistycznej Polsce. W pierwszej połowie dekady rzeczywiście następuje wyraźna poprawa warunków życia przeciętnej rodziny. Data premiery serialu (1976) zbiega się z powolną utratą złudzeń, że gierkowski sen może trwać bez końca. Jednak zarówno dyskurs władz, jak i kultura popularna nie od razu reagują na kryzys. Opowieść o Leszku Góreckim to opowieść o konkretnym momencie w historii Polski Ludowej. Momencie doskonałym, aby stworzyć inspirującą narrację spod znaku awansu społecznego i sprawiedliwego świata, który nagradza ciężką pracę. Optymistyczny kontekst społeczno-gospodarczy nie jest jednak pozostawiony bez wyraźnej kontry w postaci niedostatków, nierówności ekonomicznych, wreszcie przeciwności losu, które – to bardzo istotne – tworzy sam system ekonomiczno-społeczny. Leszek próbuje wyrwać się ze wsi, aby po pierwsze uciec od rodzinnej predestynacji (rolnictwo i wyplatanie koszy budzi co najwyżej irytację bohatera), po drugie zrealizować swoją pasję – zostać mechanikiem samochodowym w dużym mieście.
Cała serialowa narracja oparta jest na opozycjach – dotyczy to zarówno głębokich struktur, jak i prostych motywów. W tym przypadku jest to podstawowe przeciwstawienie miasta i wsi, ale także techniki i rolnictwa/prac ręcznych. Te podstawowe zestawienia prowadzą twórców do głębszych rozpoznań, których nie powstydziłby się Pierre Bourdieu. Góreccy to tradycyjna rodzina, szczera, przyziemna i bezpośrednia. Obraz ten pogłębiony został przez ściśle habitusowe rozpoznania – rodzice nie rozumieją, dlaczego Leszek wychodzi z domu, aby spędzać wolny czas, dlaczego szuka atrakcji i istotny jest dla niego atrakcyjny wygląd. Zabawy, podczas których istotny jest oczywiście także wątek matrymonialny, są dla niego namiastką „wyrwania się z domu”. Początkowo satysfakcjonującą, a nawet atrakcyjną, z czasem jednak odsłaniającą pozorność tej wizji wolności. Tu pojawia się zresztą jeden z ciekawszych, złożonych etycznie wątków. Bronka, dziewczyna Leszka, jest miejscową gwiazdą – popularną kobietą, o której względy zabiega zastęp kawalerów. Dumny z takiej partnerki Leszek nie potrafi jednak pogodzić się z koniecznością rezygnacji z dalszych planów. Z tym wiązałoby się małżeństwo z przywiązaną do ziemi i rodziny dziewczyną. Bronka od początku ukazywana jest w serialu jako kobieta świadoma swojej wartości, pozbawiona kompleksów i – co może najistotniejsze – zdecydowana na kontynuowanie życia w miejscu urodzenia. Wydaje się to wątek o tyle ważny, że daleki od schematycznego, hollywoodzkiego tworzenia perypetii miłosnej. To, co dzieli parę, to ostatecznie nie zdrady czy intrygi, ale inna wizja szczęścia i wolności. Twórcy dołożyli wszelkich starań, aby nie ośmieszyć Bronki ani nie przedstawić jej jako zacofanej wieśniaczki, ale jednocześnie pokazać jak bardzo prawdziwe są pragnienia Leszka.
Najważniejszym wątkiem fabularnym serialu jest historia miłosna. To ona w dużej mierze sprawia, że nie mamy do czynienia z post-socrealistyczną opowiastką. Ania, jedna z „miastowych” dziewczyn przebywająca we wsi Leszka, przekonuje się do niego po początkowej niechęci. Przełomowa dla fabuły jest scena, w której Leszek przestaje być dla niej wiejskim prostaczkiem. Kiedy chłopak pomaga koleżance Ani, opatrując jej zranienie swoją najlepszą (białą!) koszulą, ponownie do głosu dochodzi materialność zdradzająca najgłębsze emocje i światopoglądy. Jego pragnienie zmiany nie jest więc równoznaczne z chciwością czy powierzchownością, ale pragnieniem lepszego życia – w głębszym znaczeniu tego pojęcia. Leszek od początku fascynuje Anię także swoją żywiołowością, może wręcz porywczością.
Poza odmiennymi osobowościami pary, istotne są także inne różnice. Całość serialu zbudowana jest w oparciu o przeciwieństwa – tu także rodzinne. Ania jest studentką biologii, planuje karierę naukową zgodną z oczekiwaniami inteligenckiej – pozującej na „profesjonalną i nowoczesną” rodziny (gabinet matki-dentystki mieści się nawet w ich mieszkaniu). W jej domu nie brak niczego poza miłością i rodzinnym ciepłem. Skontrastowane jadalnie obu rodzin (wystawne śniadania i kurtuazyjne rozmowy przy posiłku kontra skromne dania zagryzane wiejskim chlebem) zdradzają zarówno ich sukcesy, jak i nieprzewidziane porażki. Z wzajemnej fascynacji Ani i Leszka rodzi się też nadzieja na ich przekroczenie – na stworzenie rodziny opartej na miłości i żywych uczuciach. Jednocześnie żadne z nich początkowo nie planuje rezygnacji z ambitnych planów zawodowych czy rozrywek przekraczających próg domu.
Droga Leszka do nowego życia wiedzie przez kolejne wyzwania, których duża część sprowadza się do zmagań z biurokracją czy konserwatyzmem obyczajowym. To zaskakująco śmiała krytyka PRL-u, pokazująca jak bardzo awans społeczny zagrożony, a nierzadko uniemożliwiony jest przez ten sam system, który właśnie migrację i awans wspiera. Jest ona jednak możliwa nie tylko ze względu na wierne realiom sceny, ale przede wszystkim pokazanie drogi Leszka jako drogi całego społeczeństwa do lokalnej utopii. Jeszcze niespełnionej, ale już rodzącej się w wyniku ciężkiej pracy, edukacji i osobistej determinacji. Leszek, pokonując kolejne szczeble edukacji, wspierany jest cały czas przez dziewczynę, a następnie żonę. Nie jest to jednak bajkowa, sentymentalna relacja. Paradoksalnie zgodnie z krytycznym stosunkiem rodziców do pary, faktycznie kariera Ani najbardziej ucierpiała w wyniku założenia przez nich rodziny. To bardzo gorzki wydźwięk serialu – mimo że Leszek odnosi sukces właściwie na każdym polu (a na pewno osiąga wszystko, co zaplanował), pozycja Ani wydaje się co najmniej trudna. Dążenie do prawdziwego, pięknego życia rodzinnego okupione karierą naukową, zdaje się tyleż konsekwencją scenariusza, co wyraźną ekspozycją, jaką płeć ma awans społeczny.
Poza różnicą habitusów, przenoszącą się później na bardzo trudne sceny pomiędzy parą głównych bohaterów, istotna wydaje się relacja pomiędzy nimi a przestrzenią. Nie ma wątpliwości, że opozycja miasta i wsi jest tu zasadnicza. Co jednak istotne, „realizacja” przestrzeni miejskiej jest o wiele bardziej nieoczywista. Kolejne mieszkania Leszka (czy wreszcie wspólne mieszkanie pary) wyraźnie kontrastują także z mieszkaniem rodziców dziewczyny. Nie jest to miejska idylla z pięknymi meblami, obrusami i nowoczesnym wystrojem. Para przez większość czasu mieszka nie tyle „na swoim”, co „u kogoś”. W mieszkaniach raczej paskudnych, przeciekających i obskurnych. Niewpisujących się w fantazję o miejskim wyzwoleniu, raczej stanowiących mroczne, niezdrowe (dlatego przecież choruje syn pary) i tymczasowe lokum. Serial jest pod tym względem bardzo trzeźwym rozliczeniem z ideologią emancypacji i awansu społecznego, nie zostawiając nas jednak z przekonaniem, że są one niemożliwe lub trud był ostatecznie daremny. Tak, jak losy najstarszego pokolenia w serialu pokazane są w bardzo krytycznej optyce, tak Leszek i Ania zdają się kolejnym „etapem” awansu i wyzwolenia. Finałowa scena, w której para idzie z synkiem, po odebraniu przez Leszka dyplomu, jest niewątpliwie sentymentalna. Wyraźnie sygnalizuje jednak główną myśl serialu – dopiero Przemek (syn) zostanie tym, który będzie miał szansę na życie w pełni zgodne z pragnieniami rodziców. A zmagania Leszka (dzięki wybitnej kreacji aktorskiej Krzysztofa Stroińskiego) udzielające się widzowi niemal fizycznie, służą nie tylko jego indywidualnemu sukcesowi, ale dają nadzieję na stworzenie lepszego świata dla kolejnego pokolenia. Już średniowieczna myśl o tym, że „miejskie powietrze czyni wolnym”, wskazywała nie tyle na ograniczenia, co w przypadku PRL-u – projekt społeczny. Widząc finałową scenę, w której zaznaczono swoistą „korektę” wobec rodziny (miejska rodzina, która nie jest pozbawiona prawdziwych uczuć ani kontaktu z inną rzeczywistością niż własna) Ani, jest dla sukcesu serialu bardzo istotna. Pojawienie się i utrwalenie polskiej nuklearnej rodziny faktycznie dopiero w kontekście socjalistycznego projektu społecznego, ma stworzyć szansę dla ludzkiej solidarności i miłości poza różnicami klasowymi. Gdyby nie fakt, że serial ten jest – mimo dłużyzn i pewnej aktorskiej sztywności Ireny Szewczyk – napisany z wielkim emocjonalnym zaangażowaniem w rozwój bohaterów, wrócilibyśmy do czytankowych opowieści ku pokrzepieniu socjalistycznych serc. A tak mamy serial pokoleniowy. Bez żadnej godnej kontynuacji w późniejszej telewizji. O ludziach, którzy stworzyli własną drogę do wolności.