Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Mężczyzna znikąd i smutek barwy poranka (Kōbō Abe „Kobieta z wydm”)

5/2025

Czy zdarzyło Wam się wyjechać, nie mówiąc nikomu, gdzie Was szukać? Niki Jumpei tak zrobił – i zaginął. A chciał tylko odkryć nowego owada i zapisać się łacińskimi literami po wsze czasy w encyklopedii. Łacińskimi literami, to ważne, a nie japońską hiraganą czy katakaną. Udało mu się, choć inaczej niż zamierzał: oto po 63 latach od premiery powieść o jego przygodzie nadal jest czytana i doczekała się nowego wydania po polsku.

Japonia jest tu areną wydarzeń dalece uniwersalnych. Koniec świata – miejsce zagubione gdzieś za horyzontem – równie dobrze mógłby istnieć, powiedzmy, na księżycu, tylko że tam trudniej byłoby zabłądzić przypadkiem, goniąc chrabąszcze, ułudy, marzenia. Bohater chce uciec, choć na chwilę, od znanej sobie rutyny pracy nauczyciela. Nie wie, że czeka go jeszcze gorsza. Trafia w miejsce, gdzie sensem istnienia jest walka z żywiołem. Powtarzalność, celowość prostych działań, co dzień to samo, koncentracja na jednej czynności. Bohater buntuje się, ale czy dzięki temu przetrwa?

Ciekawe miejsce zajmuje w tej opowieści tytułowa kobieta. Tytułowa! A nie ma nawet imienia! Dlaczego więc została wybrana, nobilitowana na to kluczowe miejsce na okładce, na pierwszej stronie? Jaki jest, tak naprawdę, jej wpływ na bohatera? Myślę tu jak wyemancypowana Europejka, szukam miejsca tytułu w treści, chcę konkretu. Jednocześnie jest to, rzeczywiście, powieść w pewnym sensie europejska. Nie da się uciec od skojarzeń z Dżumą Alberta Camus, gdy widzimy to zamknięcie, izolację, beznadzieję, bezsensowną walkę, przyjmowanie różnych strategii po to tylko, by przetrwać. Jakoś. Podobnie Franz Kafka w różnych obliczach narzuca się przy – dosłownie – co trzecim zdaniu. Może to próba przefiltrowania zachodniej filozofii dla japońskiego czytelnika, a może odwrotnie – ukazanie japońskiego stylu życia, etosu pracy i odpowiedzialności odbiorcy z Europy? W książce widać tę różnorodność źródeł i inspiracji, która wciąga tak, jak pogranicze realnego świata i widmowych wydm.

Piasek w powieści można odczytywać wielorako. Widzimy go jako sprzeczności: słabość i siłę, statykę i ruch, falę i cząstkę wręcz, a metaforycznie – jako jednostkę i społeczeństwo. Jest więc ambiwalencja, są odcienie. Gdy u Camus tytułowa Dżuma jest jednoznaczną katastrofą, u Kafki opresja jest totalna, Kōbō Abe niuansuje zarówno katastrofę, jak i podejście do niej. Ile znaczy wolność i jak pozorne są wolne wybory? Czy z dala od żywiołu jest miejsce na takie dylematy? Czy i czym bohater różni się od owadów, które chce odkrywać i katalogować? A od ziarnka piasku?

To taka powieść, którą czyta się dwie godziny, a myśli się o niej dwa tygodnie. Ważny udział w tworzeniu takiej literatury ma sam czytelnik. Może zresztą nie tyle czytelnik, co interpretator. Brzmi to tak, jakby ta powieść wymagała nie wiadomo jakiej erudycji, poruszania się w gąszczu odwołań, możliwych znaczeń i ich nośników. Myślę, że na tym polegają wartości dzieła, tak literackiego, jak plastycznego, że można je odczytywać na miarę własnych możliwości, w myśl zasady „widzę tyle, ile zdołam”. Ile chcę i ile mogę. „Wrócę do Kobiety z wydm po latach i może inaczej wypadnie w moich oczach. Nie wiem tego, ale wiem, że wrócę” – napisałam 11 lat temu. Teraz sięgnęłam po nowe wydanie i tak, uważam, że powieść przeszła pomyślnie próbę czasu nie tylko na polskim rynku wydawniczym, ale też moją własną.

Jak zwykle urzeka mnie to, co autor zawarł w książce mimochodem. W Japonii zbieranie owadów przypomina sport narodowy. Trudno się dziwić – insektów jest tam wiele, są różnorodne, a przechowywanie zbiorów nie nastręcza wielu trudności ze względu na skromne rozmiary eksponatów. Jako że wiele osób praktykowało to hobby, jest z kim porozmawiać, dzięki czemu ta aktywność nabiera dodatkowego, społecznego znaczenia. Owady u Kōbō Abe różnią się od robaka Franza Kafki.

Kobieta z wydm dała mi to, czego od niej oczekiwałam. Jedno mnie tylko zastanawia: wkrótce po publikacji książki, jeszcze w latach 60., powstał film na jej podstawie. Jak to możliwe? Jak sfilmować opowieść filozoficzną tak, aby nie zawężać wrażeń i interpretacji? – to już pytanie do tych, którzy katalogują dzieła, jak Niki Jumpei badał owady. Jego sprowadziło to na manowce, a zarazem dało mu coś, czego nie zyskał w świecie odległym od wydm.

Na koniec garść cytatów:

Mężczyznę dwudziestoletniego podnieca myśl, trzydziestolatka kształt, czterdziestolatka dotyk.

Sam należał do szarych, więc ogarniała go niechęć i nienawiść nie do zniesienia, gdy pomyślał, że wszyscy inni ludzie są niebiescy, i czerwoni, i zieloni, we wszystkich innych barwach z wyjątkiem szarej.

Tylko w powieściach i filmach zdarza się lato wypełnione oślepiającym słońcem. W rzeczywistości istniały tylko drobnomieszczańskie niedziele.

Ale chociaż są to powtórzenia niezbędne w tym życiu jak bicie serca, to jednak samo bicie serca nie jest wszystkim w życiu.

Właśnie, wcale nie ma powodu poczuwać się do obowiązku i odpowiedzialności za ten jej uśmiech. Wraz z jego ucieczką kobieta straci z życia tylko okruszynę, którą łatwo można zastąpić lustrem albo radiem.

Smutek barwy poranka.

Dlatego człowiek obgryza paznokcie – nie znajdując zadowolenia w samym biciu serca.

Zofia Ozaist-Zgodzińska

Historyczka sztuki i literaturoznawczyni, autorka kilkuset warsztatów i artykułów z historii sztuki. Zajmuje się głównie recepcją twórczości kobiet oraz sztuką z perspektywy odbiorców. Społeczniczka.