Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Majsterkowicze w promieniach RTG („The Knick”)

Artykuły /

Spośród wszystkich cudów dziejących się w szpitalu Knickerbocker to nie przełomowe zabiegi chirurgiczne, nie finansowe malwersacje cięższe od grzechów NFZ ani nawet nie dramaty barwnych charakterów zadziwiają mnie najbardziej. Przed twórcami The Knick w geście szacunku unoszę wyimaginowany melonik przede wszystkim ze względu na niewiarygodny timing i wyczucie, dzięki którym serial osadzony w realiach 1900 roku stał się historią opowiadającą o współczesności.

Niech powyższy paradoks wybrzmi z pełną siłą: The Knick to serial zrealizowany z wielką dbałością o historyczno-obyczajowe detale. Ich precyzyjne odwzorowanie zawdzięczamy w dużym stopniu  Stanley’owi B. Burnsowi – lekarzowi, historykowi oraz założycielowi największego na świecie archiwum historii medycyny. Cały szereg eksponatów z kolekcji Burnsa trafił na plan zdjęciowy. Kampania promocyjna The Knick w dużym stopniu eksponowała walor autentyczności – pijarowcy na Twitterze i Tumblrze chętnie serwowali „piguły” wypełnione historycznymi faktami i odpowiadali dociekliwym fanom na wszelkie pytania dotyczące odwołań do autentycznych postaci lub realiów epoki. Mimo tych wszystkich zabiegów The Knick nawet na chwilę nie zmienił się w nowojorski skansen z przełomu wieków – przeciwnie – bije z niego intrygująca świeżość i energia.

Postępująca elektryfikacja, rozwój sieci telefonicznej, automobil konkurujący z konnymi pojazdami – te spektakularne przemiany technologiczne przełomu wieków są jedynie tłem dramatów rozgrywających się na salach i korytarzach szpitala Knickerboker. Pośród (w gruncie rzeczy niezobowiązujących) wzmianek na temat najnowszych wynalazków czy salonowych pokazów działania fonografu, cichymi bohaterami okazują się innowacje techniczne ze świata medycyny. Duch postępu jest odczuwalny w każdym z aspektów serialowego świata. To zeitgeist, który sprawia, że doktor Thackery w szpitalnej kotłowni własnoręcznie wytapia ulepszoną wersję chirurgicznego narzędzia. Ten sam zeitgeist pcha doktora Edwardsa do zakupu elektrycznego odkurzacza i przerobienia go na urządzenie służące do odsysania krwi podczas chirurgicznych zabiegów. Co ciekawe, wynalazek czarnoskórego lekarza staje się punktem wyjścia do zmiany relacji pomiędzy dwójką bohaterów. Chodzi o coś znacznie istotniejszego niż tylko podziw Thackery’ego dla technologicznej sprawności kolegi po fachu. Czas wszechobecnej innowacji wymaga nowego etosu – etosu majsterkowicza.

Etos ten obecny jest zresztą w zbiorowej świadomości znacznie dłużej niż mogłoby się, na pierwszy rzut oka, wydawać. Jego początków możemy doszukiwać się już w epoce renesansu. To właśnie artyści odrodzenia zerwali ze starożytną hierarchią, w której wiedza rzemieślnicza, związana z materią i jej mechaniką, zajmowała podrzędne miejsce w stosunku do świata idei. Leonardo da Vinci jest w tym kontekście nowym rodzajem geniusza, który z (niespotykaną dotąd) swobodą przemieszcza się pomiędzy światem techné i episteme. Właśnie ten typ wszechstronności nabiera ogromnego znaczenia wtedy, gdy rozwój ludzkiej cywilizacji przyspiesza za sprawą naukowych i technologicznych przełomów. Nie bez przyczyny odżywa także dziś, w popkulturze, za sprawą wielkich majsterkowiczów – superbohaterów pokroju Tony’ego Starka czy właśnie dr. Johna W. Thackery’ego. Warto zauważyć, że współcześnie etos majsterkowicza odżywa równolegle z ogromnym wzrostem popularności idei Do It Yourself oraz rozwijającą się dynamicznie technologią druku 3D, inspirującą między innymi powstanie nurtu open designu.

Wróćmy pamięcią do momentów, w których wydawało nam się, że żadna postać popkulturowo-medycznego świata nie może zagrozić pozycji doktora Gregory’ego House’a. Jeszcze kilka lat temu to on stanowił ucieleśnienie społecznego wyobrażenia na temat genialnej jednostki. Uzupełnieniem błyskotliwości i telentu House’a była jego artystyczna wrażliwość – częściej oglądaliśmy go z gitarą lub przy pianinie niż z kombinerkami w dłoni.

Zaryzykuję tezę, że detronizacja House’a na rzecz Thackery’ego jest symptomatyczna – genialny, zbuntowany rock’n’rollowiec powoli odchodzi z naszej zbiorowej wyobraźni. Jego miejsce (w rytmie elektronicznego soundtracku) zajmuje geniusz innego rodzaju – adoptowane dziecko Marka Zuckerberga i Steve’a Jobbsa.

Thackery pełni funkcję przejściowego stadium tej przemiany. Nie interesują go infantylne gierki House’a – to ambitny perfekcjonista, ale również doskonały majsterkowicz, tweaker podkręcający możliwości swoich narzędzi, haker usprawniający zastaną technologię. Innymi słowy: bohater naszych czasów, które, podobnie jak te u progu XX wieku w The Knick, toczą się na tle technologicznej (tym razem – cyfrowej) rewolucji.

Kleszczyki hemostatyczne Halsted-Mosquito – narzędzie doprowadzone do perfekcji przez Williama Halsteda – amerykańskiego chirurga będącego pierwowzorem serialowej postaci Johna Thackery’ego

Nie wysnuwajmy jednak zbyt daleko idących wniosków. Twórcy The Knick to nie bezkrytyczni technoentuzjaści. Rzetelnie pokazują również mroczną stronę postępu, jak chociażby w zatrważającej scenie kupna maszyny rentgenowskiej, w której sprzedawca zapewnia o dobrym stanie używanego sprzętu słowami: Moje dzieci robiły sobie wczoraj tuzin zdjęć rentgenowskich, urządzenie działało bez zarzutów przez wiele godzin. Im bardziej jednak anachroniczne wydają nam się niektóre zabiegi i narzędzia podczas nich używane, tym bardziej aktualna staje się metarefleksja na temat ryzyka powszechnego wdrażania najnowszych technologii. I w tym względzie The Knick koresponduje z fobiami zadziwiająco aktualnymi dla widza o współczesnej wrażliwości, zaznajomionego chociażby z miniserialem Black Mirror – najbardziej chyba technofobiczną produkcją telewizyjną ostatnich lat.

W jednym z wywiadów na temat The Knick reżyser – Steven Soderbergh – wspomina: moim celem było sprawienie, abyście w pewnym sensie zapomnieli, że to serial dziejący się w konkretnej epoce. Przynajmniej w kontekście tego, jak brzmi, jakie wywołuje emocje, jak wygląda. Chciałem, aby widz poczuł „ach, oni odbierają Nowy Jork w 1900 roku dokładnie tak samo, jak my odbieramy Nowy Jork teraz, to ten sam rodzaj wrażeń”. Pozostaje zatem pytanie: czy Soderbergh jest wybitnym obserwatorem współczesności, czy po prostu dzieckiem swoich czasów? Bez względu na to, jak brzmi odpowiedź, wypada przyznać, że osiągnął swój cel.

Lech Dulian

(ur. 1987) – z wykształcenia bohemista, z zawodu web developer. Autor kodu źródłowego wielu aplikacji internetowych i kilku mało istotnych artykułów. Lubi oglądać walki MMA.