Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Kult w remizie

To jedyna płyta Kultu, której nie udało mi się przesłuchać w całości przy pierwszym podejściu. A znam wszystkie albumy zespołu. Ba, trzy czwarte z nich nawet na pamięć. Co zatem sprawiło, że nie byłem w stanie jednym ciągiem przelecieć przez wszystkie (trwające łącznie pięćdziesiąt dziewięć minut) szesnaście utworów? Początkowo myślałem, że to wina złej selekcji. Jednak gdy spróbowałem dokonać jej samemu, skacząc pomiędzy utworami, o których mógłbym powiedzieć cokolwiek dobrego, longplay Prosto zmienił mi się w piętnastominutową EP-kę.

Niech o poziomie albumu zaświadczy to, że mimo mnogości utworów tylko dwa z nich mogę uznać za dobre. Dobre, czyli skończone: nieszwankujące pod żadnym względem. Interesujące zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Pierwszy z nich to Największa armia świata wzywa cię. Leniwe klawisze budują tu intrygujący, transowy klimat, a tekst to zadziwiająco świeże spojrzenie na problem alkoholizmu, pozbawione właściwie zbędnych wersów. Drugi to Twoje słowo jest prawdą, stanowiący ciąg dalszy zmagań Kazika z Bogiem. Staszewski pisywał ciekawsze modlitwy, jednak ta, nawet na ich tle, nie wypada dużo gorzej. A przygrywające skoczne dęciaki zapowiadają koncertowy szlagier.

Na Prosto jest też kilka utworów udanych częściowo. Mamy dwie znakomite kompozycje Janusza Zdunka (trębacza grupy). Pierwsza z nich to znany od dwóch miesięcy Układ zamknięty, w którym pulsująca gitara ciekawie współgra z połamanym rytmem. Drugi utwór: tytułowe Prosto, w którym ciarki wywołać mogą monumentalna ściana z dęciaków i ekspresyjnie wykrzyczany refren. Swoją drogą, przyznać trzeba, że Kazik pod względem wokalnym daje na Prosto radę. Co nam jednak po solidnych kompozycjach, jeśli bezlitośnie kładą je teksty? Teksty będące smutnym wspomnieniem kapitalnej publicystyki, którą Kazik wypełniał piosenki kilkanaście i kilkadziesiąt lat temu.

Z czujnego obserwatora, mówiącego o polityce i państwie w sposób odważny (Łysy jedzie do Moskwy), obrazowy (Wewnętrzne sprawy), alegoryczny (Ręce do góry) czy zabawny (Lewy czerwcowy), Staszewski zmienił się w siedzącego przed telewizorem nudziarza, który politykę komentować potrafi już tylko bluzgiem (pointa Prosto to wycelowany w Platformę i PiS okrzyk spierdalać tępi mądrale!) lub ogólnikowym, kompletnie jałowym bełkotem (Nienawidzę was z obu stron, psie syny / Za wasze występki, za wasze winy). Jeśli dodamy do tego żenujące rymy (I wiem, tak dalej być nie może / I nawet Bóg ci nie pomoże) oraz myśli zupełnie przypadkowe – rzucane chyba jedynie po to, by zapełnić zwrotki czymkolwiek – otrzymamy bardzo smutny obraz Kazika jako poety zaangażowanego. Ten facet już od lat nie ma nam nic do powiedzenia ponad to, że politycy są niefajni, hejahej, bigabom.

Są tu jednak jeszcze większe kurioza. W refrenie przaśnego singla Dobrze być dziadkiem wyraźnie dostrzec można wpływ poezji Gracjana Roztockiego (Dobrze być dziadkiem / I nosić przy tem spodnie w kratkę).

Ekstremum żenady zespół osiąga jednak w prymitywnej, biesiadnej przyśpiewce pt. Dzisiaj jest mojej córki wesele. Wyobrażam sobie, że refren tego utworu mógłby z powodzeniem zdobić nowy singiel Weekendu (Dzisiaj jest mojej córki wesele / Zabawa będzie pewnie na 102! / Będzie gości tłum i będą przyjaciele / Jadło na stole i wódka Wyborowa). W składzie Kultu są bardzo zdolni muzycy. Czemu choćby ci, którzy poza Kultem eksperymentują z jazzem, nie zwrócili kolegom uwagi, że kapeli, która na koncie ma Do Ani, Psalm 151 czy Komu bije dzwon, nie wypada nagrywać kawałków pod kotlet w remizie? Numer ten zostanie zapewne singlem, a potem – być może – hitem weselnych potańcówek. Czy zespół przyznał już sam przed sobą, że jego miejsce jest wśród wąsatych wujów i czerwonych od Wyborowej cioć?

Bardzo smuci słaba forma Janusza Grudzińskiego – klawiszowca, który w swoim czasie parokrotnie rozbił ZAIKS-owy bank (to m.in. kompozytor Arahii czy Gdy nie ma dzieci). Nie licząc wspomnianego Twoje słowo jest prawdą, jego utwory z Prosto to do bólu nijakie (Modlitwa moja), momentami silące się na przebojowość (Dzisiaj jest mojej córki wesele) kawałki. Ta nijakość to zresztą na Prosto norma: konia z rzędem temu, kto za pół roku pamiętać będzie, że kiedykolwiek powstały piosenki takie jak Dlaczego tak tu jest czy Opowiadam się za miłością.

Kazik ma – zasłużenie zresztą – niezwykle silną pozycję na rynku muzycznym. Nie ulega więc wątpliwości, że wyżej wspomniany koń z rzędem należeć się będzie armii fanatycznych, bezkrytycznych fanów Kultu i jego lidera. Oni już zawsze kupować będą każde wydawnictwo sygnowane nazwiskiem Staszewskiego i nauczą się na pamięć wszystkich tekstów. Nawet tych, które kilkanaście lat temu byłyby co najwyżej odrzutami z płyt.

W wywiadzie dla Interii przyznał to zresztą sam Kazik, mówiąc: my jesteśmy akurat w tej szczęśliwej sytuacji, że jak ktoś ma piętnaście płyt Kultu, to nie ściągnie sobie szesnastej z netu, tylko najprawdopodobniej ją po prostu kupi. Taki komfort może rozleniwiać – i pewnie to jest właśnie powodem, dla którego ostatnie płyty Kultu są tak złe, tak bezpłciowo skomponowane, z tekstami napisanymi na kolanie. Prosto to kolejny po Salonie Recreativo, Poligono Industrial i Hurra! album, o którym za jakiś czas prawie nikt nie będzie pamiętać. Włącznie z zespołem, który na koncertach wciąż grać będzie niemal wyłącznie utwory z lat 80. i 90.

Bartek Przybyszewski

(ur. 1987) – wchłania sporo popkultury, przede wszystkim w postaci komiksów (głównie europejskich), filmów (głównie amerykańskich) i płyt (głównie niepolskich). W wolnych chwilach pisze i rysuje komiksy. Admin fanpage’a Liczne rany kłute. Parę lat temu zrobił licencjat z andragogiki i nie chce mu się robić magistra.