Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Kosmici, pierogi i noir (A. Gütsche „Wieczór gorzkiej mgły”)

Recenzje /

Gloryfikacja życia w Polsce Ludowej jest ostatnio bardzo popularna, a wręcz modna, świadczyć o tym może renesans klubokawiarni czy marek w rodzaju „Pan tu nie stał”. Powiedzmy sobie szczerze, cały kult „komuny” to sentyment do tego wszystkiego, co było po prostu dziadowskie. W swojej książce Wieczór gorzkiej mgły Alexander Gütsche wpisuje się w ten prąd, jego PRL jest nieco ponury, ale w gruncie rzeczy całkiem sielankowy. Co poniektórym na pewno łza się w oku zakręci.

Były pracownik Służby Bezpieczeństwa, Tomasz Szczepkowski, otrzymuje zlecenie: musi odnaleźć córkę dygnitarza i przy okazji zdobyć urządzenie o nazwie „trikoder”, który zleceniodawca pragnie odzyskać bardziej niż własne dziecko. Zaczyna się jak w rasowej powieści sensacyjnej: piękne kobiety, seks, intryga polityczna i wojna w tle. Wszystko przykryte mgłą. Gorzką mgłą.

Zapomnijmy jednak o stolicy, jaką znamy, z Pałacem Kultury w roli blizny, której nie da się usunąć. Zamiast niego na Placu Defilad stoi statek obcych, którzy pojawili się znikąd. Nie dowiadujemy się jednak po co i dlaczego. Komunistów zastąpili kosmici, a kraj jest podzielony na zony. Początek książki wciąga, wraz z głównym bohaterem snujemy się po mglistej Warszawie, mijamy kolejne bramy, do których lepiej nie zaglądać, i odwiedzamy knajpę o intrygującej nazwie Przy Grubej Kaśce, gdzie wypicie lornety zagryzionej śledziem to obowiązek. Gütsche pokazuje miasto od złej i mrocznej strony, usuwając jakiekolwiek barwy i radosne elementy krajobrazu, posługując się przy tym jednak wszystkimi rekwizytami, które darzymy sentymentem. Znowu mamy możliwość przejażdżki Ikarusem czy kupienia wódki na kartki, a pierogi w barze mlecznym są oczywiście jak zawsze rozgotowane.

Wieczór gorzkiej mgły jest miszmaszem fantastyki i powieści obyczajowej, przy czym zdecydowanie lepiej wypada drugi z wymienionych aspektów. Szybko wciąga nas klimat Warszawy, opisy przykrytych ciężkim smogiem budynków, które straszą swoją tajemniczością. Cała ta aura czającego się gdzieś zła wydaje się momentami żywcem przeniesiona z opowiadań H.P. Lovecrafta. Problem polega jednak właśnie na tym, że wszystko, co opisuje autor, już gdzieś widzieliśmy; Gütsche czerpie garściami z klasyków fantastyki i science fiction (można wyczuć wpływy prozy Stanisława Lema i braci Strugackich – zwłaszcza książki Piknik na skraju drogi), robi to jednak w sposób bardzo nieudolny. Zamiast zupełnie naturalnej inspiracji mamy więc kalkę znanych już miejsc i sytuacji. Autor sięga też do popkultury, cytując komiksowe Osiedle Swoboda czy Popiół i diament Andrzejewskiego.

W połowie lektury coś zaczyna szwankować, tak jakby twórca miał pomysł jedynie na pierwszą połowę książki, a później po prostu chciał w najprostszy możliwy sposób doprowadzić ją do finału.

Problemy nastręcza sam świat powieści, w który zostajemy wrzuceni bez żadnego przygotowania. Autor nie mówi, skąd są Obcy, po co przylecieli ani co tutaj robią. Po prostu są. Nie dowiadujemy się, jak wyglądają, brakuje jakichkolwiek opisów obcej rasy. Najeźdźcy najpierw napadli i spacyfikowali nasz kraj, a potem dali nową technologię – tyle. Niezrozumiałość książki polega na braku wprowadzenia przez pisarza jasnych i konkretnych opisów przedmiotów, którymi się posługuje – tego, jak funkcjonują i do czego służą. Opowieść załamuje się w momencie, gdy główny bohater opuszcza Warszawę i trafia do kolejnych zon.

Główny bohater snuje się po mieście zupełnie bez celu, jeżdżąc z jednego jego końca na drugi. Postacie, które spotyka na swojej drodze, nie wnoszą nic do fabuły, a jedynie męczą – ot, kolejni papierowi bohaterowie. Sam Szczepkowski jest kopią bohaterów, których doskonale znamy. To twardziel w rodzaju Chandlerowskiego Marlowe’a, niestety dużo mniej charyzmatyczny, jedna czy dwie trafne riposty nie czynią go postacią, która zapada w pamięć. Gütsche chciał w jednej książce zmieścić zbyt wiele: trochę science fiction, garść powieści obyczajowej, a wszystko okraszone klimatem z kryminałów noir. Przykrycie miasta mgłą, nawet tą gorzką, nie ukryje ubóstwa fabularnego, jakie tu panuje.

 

Alexander Gütsche

Wieczór gorzkiej mgły

Lampa i Iskra Boża 2014

Liczba stron: 168