Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Jestem po stronie Króla (wywiad z Abigail Gibbs)

Rozmowy /

Studentka Oxfordu, zainteresowana polityką, lubi monarchię i Londyn. Pieniądze ze sprzedaży książki zainwestuje w nieruchomości, a sławę jakoś przeżyje. Pyta, czy jesteśmy już w Narnii, bo właśnie przechodzimy przez szafę w jednej z krakowskich knajp. Później mówi o tym, że w domu, u rodziców, ma trampolinę. Rzadko dzieli się tym szczegółem z dziennikarzami, bo też rzadko pytają ją o inne inspiracje poza Zmierzchem. Mnie zdradza, że inspiruje ją skakanie na trampolinie. Kiedy w jej organizmie uwalniają się endorfiny, zaczyna pisać, np. Mroczną Bohaterkę. Przed Państwem Abigail Gibbs – autorka bestsellerowej powieści o wampirach. Dziś udzieliła już ośmiu wywiadów.

Abigail Gibbs: Lubię stare puby. W Oxfordzie są wszędzie, więc czuję się tu jak u siebie.

Sabina Misiarz-Filipek: Planowałaś taką karierę?

Nie. Przeczytałam Zmierzch, spodobała mi się tematyka i pomyślałam, że potrafię napisać to lepiej. Więc po prostu napisałam. Wiedziałam, jak książka ma się zakończyć i tyle. A cała reszta po prostu wyniknęła w trakcie. Publikowałam w internecie, więc miałam stały odzew czytelników.

Jaką pierwszą reakcję internetowych fanów pamiętasz?

Hmmm… Chyba pamiętam tylko przynaglenia: „pisz pisz, wrzucaj więcej”.

A spotkałaś się z krytyką?

To są uroki internetu, więc zdarzali się użytkownicy, którzy przeklinali albo trollowali. Ale to są dosyć komfortowe sytuacje. Jeśli ktoś przeklina lub trolluje, to wiesz, że nie musisz się tym przejmować. Nieważne, co zamieścisz – i tak będzie to robił.

No tak, a zdarzały się konstruktywne uwagi?

Czasami czytelnicy gdybali, co by się stało, gdyby w takim lub innym kierunku pokierować fabułą. I, jasne, dzięki za wszystkie te pomysły!

Twoje życie pewnie całkiem się zmieniło po publikacji książki. Gdybyś miała podjąć decyzję o publikacji raz jeszcze, zmieniłabyś ją?

Czy zdecydowałabym się opublikować? Tak! Oczywiście trudno mi godzić pisanie ze studiami, jestem bardzo zajęta, ale kocham to, kocham wszystko, co robię w tym momencie. To jak na razie najfajniejsza rzecz, jaka mi się przydarzyła w życiu.

Lubisz sławę?

To zależy od sytuacji. W kontekście bycia ciekawą osobą, zarażania czymś innych, tak. Oczywiście uwielbiam rozmawiać z ludźmi o moich książkach, odpowiadać na pytania, składać autografy. Ale jak jestem sama i nagle ktoś mnie zatrzymuje, to mam ochotę powiedzieć: „Zostaw mnie w spokoju, spieszę się na wykład”. Może nie jestem nieśmiała, ale nie czuję się osobą publiczną, nie jest mi z tym dobrze. A więc – lubię i nie lubię. Zwłaszcza po tym, jak całą noc siedzę nad esejem na zajęcia, wtedy najbardziej nie lubię.

A czy uniwersytet cię inspiruje?

Oxford ma wszystko – jest stary, piękny, atmosferyczny.

Jak twoja rodzina zareagowała na publikację książki?

Nie byli specjalnie zdziwieni. Od dawana publikowałam w internecie i pisali już do mnie wcześniej wydawcy. Nikt z nas nie przewidywał jednak skali. Mroczna Bohaterka stała się popularna na całym świecie. Moi rodzice mówili: „Czy to się dzieje naprawdę?”.

A nie byli nigdy zaskoczeni tym, co piszesz?

Zanim przeczytali powieść, czyli jakieś sześć miesięcy temu, już byli trochę przygotowani. Ostrzegałam ich, że to jest dosyć mroczne: „To jest trochę dziwne, nie przestraszcie się”. Więc myślę, że byli z tym ok. No i znają mnie, więc tylko powiedzieli: „O, cała Abby”.

W twojej książce najbardziej uderzyła mnie fascynacja głównej bohaterki niebezpieczeństwem, balansowaniem na granicy. Jaka jest rola niebezpieczeństwa w życiu twoich bohaterów?

Trudno byłoby pisać o wampirach, nie uwzględniając niebezpieczeństwa. Jest wiele rodzajów niebezpieczeństwa. Najbardziej bezpośrednie – fizyczne – wampiry mogą cię zabić, wypić twoją krew, ktoś może cię zgwałcić. Jest też psychiczne niebezpieczeństwo – obawa przed tym, że zostaniesz odłączona od ludzi, których kochasz. Niemożliwe jest przejście przez życie bez mierzenia się z zagrożeniami. Tak też dzieje się z moją bohaterką – gdziekolwiek nie spojrzy, wszędzie czyha na nią niebezpieczeństwo. To jest poniekąd cecha okresu dorastania. W mojej powieści jest to tylko może nieco podkreślone [śmiech].

No tak, chociaż w twojej książce niebezpieczeństwo to jest pokusa, ryzyko działa jak narkotyk.

Ludzie bywają znudzeni codziennością, popadają w rutynę. Budzisz się, wstajesz, idziesz do szkoły lub pracy. Każdy dzień wygląda tak samo. Każdy dzień jest taki sam. Pisząc Mroczną Bohaterkę, byłam zwyczajną młodą dziewczyną. Nie mówię, że to źle. Takie życie nie jest złe, ale nie jest też specjalnie fascynujące. Poczucie niebezpieczeństwa jest ekscytującą ucieczką.

Kiedyś uczestniczyłam w takim panelu dyskusyjnym „Co się składa na dobrą książkę dla młodzieży”. Tak więc bohaterowi musi się przydarzyć coś po raz pierwszy w życiu, musi się dokonać jakiś przełom. I taki przełomowy moment przeżywa Violet. Po raz pierwszy jest z dala od swojej rodziny i sama musi decydować o tym, co jest dla niej właściwe. Musi samodzielnie podejmować naprawdę ważne decyzje. Samodzielność to jest jej moment wejścia w dorosłość.

A czy z jej decyzji wychodzi coś dobrego?

Skutki nie są jednoznaczne. I nie stają się absolutnie jasne nawet w drugiej książce. Rodzi się pytanie, czy po takim traumatyzującym doświadczeniu można kiedykolwiek powrócić do bycia sobą. Działanie Violet jest nastawione na przetrwanie i zaakceptowanie nowej sytuacji. Violet robi wszystko, co może, by się w nowych warunkach odnaleźć. Może najlepsze, co się jej przydarza, to przyjęcie na siebie roli Mrocznej Bohaterki.

Od początku miała zapędy do tego, by rządzić innymi.

Tak, myślę, że uczy się, jak używać swoich umiejętności przywódczych, żeby zrobić coś dobrego dla świata, zamiast nieustannie pakować się w kłopoty. W końcu opanuje tę sztukę.

Pewnie potrzebuje trochę czasu. Właśnie została świadkiem morderstwa, jest napastowana, prawie zgwałcona, poddana fizycznej i psychicznej opresji – nie jest jej lekko. A z drugiej strony, z gracją balansuje sobie na tej granicy, jakby prowokowanie niebezpieczeństwa sprawiało jej przyjemność.

To właśnie jej niedojrzałość. Odzywa się w niej czasami jeszcze nastolatka, która, nawet jeśli ma wybór, nie do końca rozważa konsekwencje swoich decyzji, tylko idzie na żywioł. Nie przewiduje realnych i emocjonalnych konsekwencji, nie ma pojęcia, jaki wpływ podjęte decyzje będą miały na całe jej życie. W drugiej części książki (która już jest gotowa, po angielsku wychodzi w styczniu) Violet jest trochę bardziej refleksyjna, ma więcej czasu, żeby przeanalizować swoją sytuację i zrozumieć, co się tak naprawdę wydarzyło.

Czy z którymś z bohaterów się utożsamiasz?

Jestem po stronie Króla.

Jak to?!

Wszyscy się dziwią, że po stronie Króla, najbardziej zrównoważonej postaci, no ale tak, jestem.

Czy Król jest bogiem? No wiesz, prawodawcą, wyznaczającym granice dobrego i złego. Może skazać na wygnanie. A w domyśle jest też owoc zakazany, po który nie wolno sięgać.

Niewątpliwie ujmująca jest jego troska o rodzinę, królestwo, o świat. Próbuje przede wszystkim robić to, co należy. Wszyscy mu podlegają i od niego zależą, więc oczywiście nie może sobie pozwolić na pomyłki i musi mieć niezachwianą pozycję. Istotna jest też rola polityki. To, w jaki sposób polityka wpływa na życie jednostki i na nasze osobiste decyzje. Inspiruje mnie tradycja monarchii, w której król lub królowa podejmuje ostateczne decyzje. No i w tym sensie, owszem, każdy król ma coś z boga, ale to, co jest naprawdę interesujące, to momenty kryzysowe, te, w których władza królewska zostaje zachwiana i podważona. Wtedy rozpadowi ulega cały znany świat. I takie momenty uświadamiają bohaterom, że władza, w której złożony został kapitał bezpieczeństwa, może nie potrwać zbyt długo. Ktoś przestanie podejmować za nich decyzje.

Królowie mają też swoje własne traumy.

Owszem, mają. Szczególnie interesują mnie relacje międzyludzkie, to, jak układa się dynamika relacji rodzinnych, zwłaszcza w rodzinie o tak długiej i burzliwej historii jak rodzina wampirów.

Jaka jest zatem relacja między Violet i jej ojcem?

Po raz pierwszy może spojrzeć na ojca z innej perspektywy.

A relacja z matką?

No cóż, moja powieść trochę odzwierciedla realia polityczne. W polityce nie ma zbyt wielu kobiet, przynajmniej w Wielkiej Brytanii, dlatego, kiedy mowa o władzy, o podejmowaniu decyzji i o odpowiedzialności, Violet obraca się w świecie prawie wyłącznie męskim i musi się z nim konfrontować.

To dlatego jest taką buntowniczką?

Niewątpliwie musi być silna, jeśli w ogóle chce zaznaczyć w tym świecie swoją obecność. Nie godzi się na bycie ofiarą. Ma coś do powiedzenia. Chce decydować, zabiera głos, chociaż przecież została wyrwana ze wszystkiego, co było jej bliskie i co znała. To chyba ciekawy rys jej charakteru – wchodzi w nieznaną przestrzeń, wszyscy na nią nastają, ale ona nigdy nie przestaje walczyć o swoją autonomię.

A gdybyś miała wybrać, jak ma być czytana twoja książka: bardziej metaforycznie czy dosłownie?

Myślę, że dosłownie. To, co dzieje się w relacjach pomiędzy bohaterami, jest chyba dosyć niepokojące. Chociaż oczywiście relacje międzyludzkie występują tutaj w kostiumie gotyckim.

Ale nie można chyba przeoczyć faktu, że twoja książka jest przepełniona symbolami. Choćby róża – niebezpieczna i piękna. Sięgasz po klisze?

Niektóre symbole wychodzą spontanicznie. W całej książce rozrzucam różne sygnały, bardzo subtelnie. No i trochę mam nadzieję, że moi czytelnicy ułożą z tego całą układankę.

Mnie się spodobał np. pierwszy taniec z Królem.

To jest, jak to się mówi, uciekło mi słowo – rytuał przejścia. Wyjście z tego, co znajome, w stronę czegoś innego. I takie sytuacje się powtarzają, a każda z nich sprawia, że Violet coraz głębiej wchodzi w to nowe. I coraz bardziej nie ma dla niej odwrotu. Są rzeczy, które po prostu się dzieją i takie, na które pozwalamy, by się działy. Moja książka jest o nieustannym podejmowaniu decyzji i związanym z tym ciągłym ruchu.

Dla mnie twoja powieść jest trochę jak odwrócona baśń. W baśni zwykle bestia zamienia się w człowieka, u ciebie jest trochę na odwrót, choć może powiem to za mocno – człowiek zamienia się w bestię.

Jako dziecko byłam przerażona baśniami. Pamiętam, jak mi czytano Hansa i Gretę. To było straszne, „ratunku, nie chcę być zjedzona!” – myślałam. To jest taki mrok, który poznajemy już jako dzieci. Ale wydaje mi się, że raczej staram się pokazywać, jak ten mrok jest pokonywany.

No tak, jesteś po stronie Króla. A w życiu, też „jesteś po stronie Króla”?

Tak, jestem bardzo racjonalną osobą, jestem bardzo dobrze zorganizowana, nudna. Potrafię się wyluzować, ale tylko jeśli wiem, że mam wszystko pod kontrolą. Violet to moje przeciwieństwo.

Jak sobie radzisz ze sławą?

Najpierw próbowałam to ukryć. Na uniwersytecie jest księgarnia i tam wisiał wielki plakat ze mną, więc jak przechodziłam, ludzie pytali „to ty?”, a ja „nie, skądże”, ale to nie zadziałało [śmiech].

A jak twoi profesorowie?

Ups, właściwie nie powiedziałam im, że jadę do Polski.

Powinniśmy napisać ci usprawiedliwienie?

Wie tylko portier, bo musiałam się wypisać o 4.45 w piątek rano. A portier: „Studentka na nogach. Jesteś trzeźwa?” Więc mu mówię, że jadę do Polski.