Czy ktoś spośród czytelników Popmoderny zastanawiał się nad niepozornym, lecz bardzo ważnym pytaniem, co by było, gdyby ryba odmówiła rakowi tańca, a cebula wolałaby czosnek? Albo, broń Boże, pietruszkę zamiast pasternaku? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź bez powołania wysokospecjalistycznej komisji do przeprowadzenia głębokiej i wszechstronnej analizy, a także sporządzenia niezbędnych raportów. Jednocześnie nie da się ukryć obaw wspólnoty naukowej, że w innej konfiguracji nie mielibyśmy do czynienia z międzynarodowym hitem, który od stycznia bieżącego roku podbija media społecznościowe w kilku państwach Europy. Ryba musi tańcować z rakiem.
Fenomen, który nazywam „jarzynową miłością”, wywołał bardzo nietypową reakcję internautów. Utwór, jak się okazuje, chce się śpiewać (imitować śpiew, stosować różne aranżacje i style w muzyce), grać (solo, w zespole, z wykorzystaniem instrumentów muzycznych – w tym całej orkiestry) i tańczyć (w domu, na ulicy, w szkole, wymyślając własne ruchy czy kopiując już dostępne wariacje z sieci). Zakres oddziaływania piosenki jest na tyle duży, że faktycznie zdominował niejeden sektor TikToka i powoli przerzuca się na inne media społecznościowe. Świat stoi na skraju zapaści gastronomicznej. Wygląda na to, że niedługo jarzyny zapanują nie tylko na stole, ale i w naszych głowach. Jak przetrwać? Tego nie wiem, ale wiem, gdzie szukać odpowiedzi.
Skąd przyszło zagrożenie
Pierwszą ofiarą „jarzynowej miłości” została Ukraina (a to ci niespodzianka). Co prawda niektórzy eksperci ostrzegali, że może do tego dojść, jednak nikt nie potraktował tego na serio. W rezultacie społeczność internautów okazała się absolutnie bezbronna wobec ataku sprytnych nastolatków wyczulonych na najnowsze trendy. Od stycznia ukraiński TikTok zdominowała ludowa piosenka Танцювала риба з раком (Tańcowała ryba z rakiem) w wykonaniu Iwana Mykołajczuka, prawdziwej legendy ukraińskiej kinematografii. Jest to fragment z filmu Пропала грамота (Zaginiony list), jednego z najbardziej cenionych ukraińskich dzieł XX wieku. Za sukces filmu częściowo odpowiadał właśnie Mykołajczuk – jego humor i autoironia są charakterystyczne dla ukraińskiej mitologii ludowej. Mimo że film został skończony w 1972 roku, trafił na ekrany dopiero na początku lat 80. jako niezgodny z ideologicznymi normami ZSRR. O jaką „niezgodę” tu chodzi? Być może problem polega na tym, że Zaginiony list był „za bardzo ukraiński” (gloryfikacja kozactwa, niechęć do rosyjskich władz). A może winien był finał, w którym dwaj ukraińscy Kozacy policzkują rosyjską cesarzową Katarzynę II. Kto wie. Fakty są takie, że to prawdziwe arcydzieło, które zostało docenione dopiero teraz, dzięki żartobliwej piosence. Ukraińscy internauci z wielką ochotą i kreatywnością podeszli do tej sprawy, interpretując piosenkę dość dosłownie, czy też wyśmiewając jej groteskowość. Później pojawili się ci odważni, gotowi zastąpić niezrównany wokal Mykolajczuka swoim własnym.
Nie była to pierwsza próba podbicia internetu przez ten utwór, ale z pewnością pierwsza udana. Na przykład na początku 2021 roku Kapela Rewuckiego zamieściła na swoim Facebooku cover piosenki Tańcowała ryba z rakiem, który do dziś ma zaledwie cztery tysiące odtworzeń. Większej popularności doczekała się piosenka z reklamy telewizyjnej sklepu Сільпо (Silpo) z 2011 roku, lecz trudno byłoby mówić o sławie na miarę tej dzisiejszej.
Dlaczego taniec ryby z rakiem stał się viralem właśnie teraz? Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się to nic dziwnego. Od momentu pełnowymiarowej agresji Rosji dyplomacja kulturalna stała się ważną częścią walki Ukrainy o niepodległość. Znany ukraiński kucharz Jewhen Kłopotenko 1 lipca 2022 roku wygrał „bitwę o barszcz” i potrawa została dodana do listy UNESCO jako dziedzictwo kulturowe Ukrainy (wcześniej często można było spotkać się informacją, że barszcz jest rosyjską potrawą). Artyści reprezentujący kraj podczas Eurowizji często dodają do występów tradycyjne ukraińskie elementy (strój, instrumenty i inne). W tym roku na przykład zespół Zyferblat zaśpiewa część piosenki po ukraińsku. Podobnie sytuacja wygląda w branży filmowej. W ubiegłym roku Ukraina dostała pierwszą nagrodę amerykańskiej Akademii w historii za film 20 Dni w Mariupolu. Reżyser Mstysław Czernow w trakcie swojego przemówienia wezwał państwa świata do wsparcia Ukrainy. To samo zrobił Oleksandr Rudnycki, odbierając w lutym tego roku nagrodę BAFTA (wystąpił w nagrodzonym krótkim metrażu Rock, Paper, Scissors). Każdy głos jest ważny, każda platforma służy do komunikacji ze światem. Nawet TikTok.
Dokąd poszło zagrożenie
Polska czuła się w miarę bezpiecznie – zapomniawszy o małym, ale ważnym detalu. O granicy z Ukrainą. Minęło zaledwie parę tygodni i piosenka Tańcowała ryba z rakiem przekroczyła państwową granicę i wkroczyła w przestrzeń polskiego internetu, mimo że eksperci wątpili w taki scenariusz. Piosenka szybko podbiła serca polskich internautów, zmuszając ich do nieprzyzwoitego zachowania, a mianowicie do tańcowania w przebraniu raka, zwyczajnego tańczenia, śpiewania, a nawet krytycznego podejścia do pytania o możliwą miłość między rybą a rakiem. Na początku internauci wykorzystywali ukraińską wersję piosenki, ale potem ktoś (ta osoba wolała zostać anonimową) odkrył przed światem przerażającą prawdę – to nie ukraińska piosenka ludowa, ale polska. Na potwierdzenie tego, ten „ktoś” znalazł polski tekst piosenki w książce z 1880 roku pod tytułem Pieśni Ludu Polskiego w Górnym Szląsku, skazując Polskę na absolutną i niezwłoczną „jarzynową miłość”. Nic tak nie wzmacnia, jak przywrócenie sprawiedliwości. Pojawiają się jednak hipotezy dotyczące innych możliwych powodów popularności utworu, zwraca się naszą uwagę na rodzaj gramatyczny rzeczowników rak i ryba, a także na typowe dla twórczości ludowej postrzeganie skorupiaka w kategorii męskości, a ryby – żeńskości. W ogóle nie dziwi mnie takie biologiczne podejście, przeciwnie, zdziwiłabym się, gdyby nikt nie wspomniał o różnicy płci. To niewątpliwie bardzo ważny szczegół w tej całej rybno-rakowej sytuacji.
Skoro każdy wysuwa swoją oryginalną teorię, to ja też podrzucę kilka pomysłów. Moim zdaniem sukces piosenki Tańcowała ryba z rakiem kryje się nie w absurdalnym tekście, nie w związku z historią i nawet nie w trendzie powrotu do korzeni, ale w tym, że utwór trafił w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce. Świat dookoła zwariował, a realność jest na tyle przerażająca, że jedyna szansa, aby nie zwariować, to przebrać się za raka i pójść tańczyć z rybą. Dokładnie to zamierzam zrobić i Państwu polecam. Istnieją większe zagrożenia niż piosenka Tańcowała ryba z rakiem. Tu można się poddać, ale tylko tu.