Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Georges Perec looking at things

Recenzje /

W Polsce o Perecu pisze się niewiele, za to mądrze i ciekawie. Dotychczas poświęcono mu dwie ważne literaturoznawcze publikacje: Perekreację Michała Pawła Markowskiego, która została wydana w 2003 roku wraz z Gabinetem Kolekcjonera Pereca, oraz monograficzny numer „Literatury na Świecie” (11–12, 1995), gdzie zebrano przetłumaczone fragmenty różnych tekstów, a także kilka artykułów krytycznych z francuskiej prasy. Na tym jednak nie poprzestaniemy. Już wcześniej rozpoczęła się akcja „odkopywania” tego pisarza, włączyło się do niej również wydawnictwo Lokator, zatrudniając do tego przedsięwzięcia ewidentnie znającego się na rzeczy Jacka Olczyka, który stanął na czele zespołu przygotowującego wydany niedawno zbiór czterdziestu trzech tekstów Pereca pt. Urodziłem się. Eseje. W zespole znaleźli się również inni wcześniejsi tłumacze Francuza, także wspomniany już Markowski.

Książka ta nie spotkała się z szalonym odzewem ze strony krytyki i w momencie, gdy sam przystąpiłem do pracy nad jej zrecenzowaniem, absolutnie przestałem się temu dziwić. Eseje Pereca są bowiem trudne, gęste, naszpikowane przeróżnymi kontekstami, a czytane sauté mogą wydawać się bezsensowne. Nieznający twórczości i filozofii literatury Pereca czytelnik może spędzić kilka wieczorów na czytaniu tej książki, kilka następnych na zastanawianiu się, „dlaczego autor w ogóle zdecydował się to napisać” i „dlaczego to wszystko wygląda tak dziwnie”. Ostatecznie można jedynie odpowiedzieć na zadawane sobie pytania: „nie wiadomo”. Niniejszy tekst oczywiście nie zdoła przedstawić ani wszystkich inspiracji Pereca, ani wszystkich czynników, które wpłynęły na to, że owe teksty przybrały taką, a nie inną formę. Postaram się jednak powiedzieć kilka słów o najważniejszych aspektach twórczości pisarza, nie po to, by w sposób kompletny obudować książkę kontekstami, lecz raczej by wskazać potencjalnemu czytelnikowi możliwe przestrzenie dalszych poszukiwań. Pytanie: „kim jest Perec-eseista?” wydało mi się bowiem ważniejsze niż pytania o to, czy książka mi się podobała i czy moim zdaniem warto ją przeczytać. Uważam, że czysto recenzenckie podejście do tej lektury jest niesprawiedliwe i krzywdzące zarówno dla pisarza, jak i samego utworu. Ten zbiór nie istnieje bowiem samodzielnie, lecz funkcjonuje cały czas w odniesieniu do innych napisanych przez autora tekstów, jego pracy teoretycznoliterackiej czy biografii. Pokazuje bowiem Pereca jako pisarza totalnego, cały czas poszukującego nowych form i świetnie grającego z tymi, które mogłyby się wydawać już skostniałe i z różnych powodów nieatrakcyjne. Jego literacki geniusz ujawnia się właśnie w anektowaniu do świata literatury tego, co wydawać by się mogło kompletnie niepotrzebne.

Na początku warto w telegraficznym skrócie powiedzieć kilka słów o biografii Pereca, zarówno dlatego, że ma istotny wpływ na jego twórczość (wpływ ten jest bardzo widoczny właśnie w Esejach), jak i zważywszy na fakt, że o jego życiorysie polski czytelnik nieznający w zaawansowanym stopniu języków obcych dowiedzieć się może bardzo niewiele. Pomocą nie służy Wikipedia, która na temat pisarza podaje w naszym ojczystym języku ledwie dziesięć wersów suchych faktów (nijak mających się do tego, co znajdziemy w omawianej książce).

Perec pisze w powieści W, albo wspomnienie z dzieciństwa, że historię jego życia do osiągnięcia wieku dwunastu lat można streścić w kilku zaledwie linijkach, co niniejszym postaram się uczynić. Jest to w rzeczy samej historia krótka, acz niezwykle przejmująca i pozostawiająca piętno na całym jego żywocie, również – a nawet przede wszystkim – pisarskim.

Georges Perec przychodzi na świat w 1936 roku w rodzinie polskich Żydów, w 1940 traci ojca, dwa lata później w obozie koncentracyjnym umiera jego matka. Lata 42–45 spędza, tułając się po różnych pensjach, aż do momentu, kiedy zostaje adoptowany przez swoją ciotkę. To traumatyczne dzieciństwo stanie się jednym z głównych tematów jego pisarstwa. Okazuje się bowiem, że nie istnieją żadne fundamenty, na których pisarz może budować swoją tożsamość, autobiografizm Pereca jest więc autobiografizmem poszukiwania owej tożsamości, próbą ukonstytuowania siebie w obliczu braku wspomnień. Michał Paweł Markowski w Perekreacji słusznie stwierdza, że to właśnie pustka, w której przyjdzie się przejrzeć leży u źródeł jego pisarstwa.

Perec (już dorosły) kończy socjologię na Sorbonie i zaczyna pracować jako archiwista, czym zajmować się będzie niemal do końca życia. Mniej więcej w tym samym czasie (lata 60.) we Francji swoją działalność rozpoczyna teoretycznoliteracka grupa OuLiPo, z którą Perec stosunkowo szybko nawiązuje współpracę. Skrót pochodzi od pierwszych członów nazwy Ouvoir de Littérature Potentielle, co tłumaczy się jako „Pracownię Literatury Potencjalnej”. Scharakteryzowanie postulatów tej grupy byłoby materiałem na osobny tekst, a może nawet książkę, postaram się jednak przytoczyć kilka z tych, które uważam za najważniejsze i najbardziej reprezentatywne dla Pereca-eseisty. Tu na plan pierwszy wysuwa się wspomniana  wcześniej negacja weny artystycznej, która została zastąpiona kategorią przymusu, rozumianego jednak nie jako zmuszanie się do pisania, lecz podleganie licznym restrykcjom wynikającym z przyjętej konwencji i formy. Mowa więc nie o pisaniu pod przymusem, lecz raczej pisaniu przymusem, choć, jak się okaże, ów przymus nie staje się w twórczości Pereca ograniczeniem i barierą, ale potężną inspiracją, punktem wyjścia do tworzenia rzeczy zupełnie nowych.

„Pracownia Literatury Potencjalnej” przeprowadzała szeroko zakrojone badania nad formą klasycznych utworów. Oulipijczycy przetrząsali powstałe już dzieła, szukając w nich różnego rodzaju algorytmów, schematów powtarzalności. Nie miało to jednak wiele wspólnego ze strukturalistyczną interpretacją formy. Członkowie OuLiPo chcieli raczej na bazie swoich badań zaproponować zupełnie nowe, potencjalne, często zupełnie niemożliwe do wykonania wzorce. W „oulipistycznej teorii literatury” szczególnie ważne miejsce zajmuje również kwestia pisania automatycznego. Perec wraz z Marcelem Bénabou wydał osobną pracę poświęconą temu właśnie tematowi, zatytułowaną P.A.L.F. (Production Automatique de Littérature Française), co przetłumaczyć można jako „Automatyczną Produkcję Literatury Francuskiej”. W ich koncepcji „produkowanie” tekstów literackich miałoby polegać na zastępowaniu poszczególnych słów ich definicjami.

Warto również wspomnieć o trzeciej (nie mniej ważnej niż powieściopisarska i teoretycznoliteracka) przestrzeni działalności Pereca, a mianowicie o twórczości teatralnej. Droga, która zaprowadziła poszukującego nowych wyzwań pisarza do tego miejsca, była dość nietypowa, wiodła bowiem przez niemieckie rozgłośnie radiowe, dla których Perec przygotowywał scenariusze słuchowisk. Finałem teatralnego epizodu jego twórczości było napisanie jednej sztuki teatralnej –  Schowek Parmentier. W sztuce tej autor stosuje potężnie rozbudowaną metaforę teatru w teatrze, a także wkłada w usta swoich bohaterów typowe dla swojej twórczości, mocno nacechowane autobiograficznie pytania, które przez całe życie zadawał sam sobie: „kim jestem?”, przede wszystkim jednak „skąd jestem?”. Te obsesyjne pytania powrócą również i w esejach, zwłaszcza w tytułowym. Choć teatr w twórczości Pereca nigdy nie zajmował najważniejszej pozycji, warto o nim wspomnieć, by podkreślić w ten sposób nieustanne poszukiwanie przez francuskiego twórcę nowych form.

Perec raz jawi się czytelnikowi jako człowiek bez przeszłości, który zadaje dramatyczne pytania o własną tożsamość i jej genezę, raz jako przejęty swoją pracą archiwista, który stwarza wrażenie, że postanowił zarchiwizować swoje życie, innym razem jako maniakalny wręcz literat. Każde z wymienionych wcieleń ma w książce Lokatora swoje pięć minut i żadne nie zostaje zmarginalizowane. Jedna z moich pierwszych refleksji po przeczytaniu zbioru dotyczy tego, jak wiele z umieszczonych w nim esejów przypomina pamiętnik lub luźno wyrwane kartki z dziennika. Nie czytałbym ich jednak jako zapisu wspomnień, planów czy stanów, lecz jako dramatyczną wręcz próbę zanotowania samego siebie. Szczególnie widoczne jest to w eseju tytułowym. Forma dziennika, pobrzmiewająca w niektórych tekstach, zdaje się tutaj jedynie formą potencjalną. Perec stosuje więc wszystkie jej rygory, pisze o sprawach codziennych, lecz w tym samym momencie uwidacznia się pretekstowe wykorzystanie tej formuły: nie chodzi bowiem o to, by pisać dziennik, lecz by zagrać jego konwencją.

Podobnie rzecz ma się z przeszło setką „pocztówek” adresowanych do, znakomitego skądinąd, włoskiego pisarza Itala Calvina. Perec w pretekstowy sposób wykorzystuje tutaj lapidarność tekstu zapisywanego na kartkach pocztowych, by następnie multiplikować go i przepracować, porozciągać na wszelkie możliwe strony. To najlepiej uwidacznia pozornie nieoczywistą różnicę między oulipijczykami a strukturalistami. Obie grupy twórców są zainteresowane formą, starają się uchwycić jej porządek i stałe elementy, jednak przedstawicielami OuLiPo kieruje nie chęć poznania zasad tworzących poszczególne gatunki, lecz to, do czego można następnie te zasady wykorzystać. Perec, przepisując dziesiątki razy kilkuzdaniowy tekst kartki pocztowej, nie stara się zgłębić reguł wypisywania pocztówki, lecz maksymalnie wykorzystać potencjał tej formy. Najkrócej rzecz ujmując: strukturalistów interesuje mechanizm, zasada, natomiast oulipijczyków potencjał (literacki) i możliwość jego eksploatacji. Badają formę, by sprawdzić, czy ma ona szanse być literacko użyteczna.

Na wydane przez Lokatora eseje warto spojrzeć właśnie jako na efekty poszukiwań Pereca. Poszukiwań nie tylko w przestrzeni literatury, ale przede wszystkim w różnych dziedzinach życia. Jak się bowiem okazuje, wszystko, co dzieje się wokół pisarza, jest potencjalnie literackie i jedyne, co trzeba zrobić, by stworzyć na podstawie tych często zupełnie prozaicznych doświadczeń literaturę, to przestawienie swojego patrzenia na „patrzenie literackie”. Owo „patrzenie literackie” wydaje mi się najcenniejszym wpływem OuLiPo i jest w tych esejach bardzo wyraźnie widoczne. Świetnym przykładem będzie tu 81 prostych przepisów dla początkujących, w których Perec „bierze na warsztat” kilka zwyczajnych przepisów kulinarnych, miksuje je ze sobą, losowo przetwarza. Najpierw odkrywa więc literacki potencjał przepisu kulinarnego, by następnie nadmuchać go jak balon i sprawdzić, ile wytrzyma.

O trudności Esejów nie decyduje język, który u Pereca jest prosty i klarowny, lecz forma i potężna ilość kontekstów i intertekstów. Graniczy bowiem z niemożliwością odnalezienie za autorem wszystkich drobnych impulsów, które zadecydowały o tym, by z rzeczy nieliterackiej zrobić literaturę. Jego logika przeskakuje ze skrajności w skrajność, mamy w zbiorze zarówno teksty zaskakująco wręcz proste, czerpiące z banału, lecz ciekawie go przekształcające, jak i zapisy zakrawających o absurd paranaukowych eksperymentów. Okazuje się, że oprócz „patrzenia literackiego” w świecie Pereca funkcjonuje równolegle „naukowe patrzenie na rzeczywistość”. Każda rzecz posiada nie tylko swój literacki, ale i naukowy potencjał, a każde zdarzenie można potraktować jak doświadczenie. Wszystko może stać się przedmiotem badań, jeśli tylko podejdziemy do tego „w sposób naukowy” i obejmiemy (jakąkolwiek) metodologią. Perec świetnie gra również z samym językiem nauki – w ten sposób także zapis z przeprowadzania eksperymentu posiada literacki potencjał.

Urodziłem się. Eseje to książka niełatwa, przyjemność lektury jest momentami mocno wątpliwa. Nie pomyślałbym o Esejach w kategorii świątecznego prezentu i podejrzewam, że nie każda (nawet regularnie czytająca) osoba chciałaby zostać obdarowana tą pozycją. Lektura Pereca rzuca bowiem czytelnikowi spore wyzwanie i wymaga poświęcenia, a dziś nie każdy chce się poświęcać dla tak osobliwej literatury. Jest to jednak wyzwanie, które warto podjąć. Urodziłem się. Eseje to książka znakomita, wszechstronnie oświecająca, przede wszystkim jednak pozwalająca na nowo odkryć samego Pereca, tym razem jako chowającego się za formą eseistę.  Poprzez liczne odniesienia zbiór staje się swoistym przewodnikiem po życiu i twórczości jednego z najciekawszych i najbardziej oryginalnych pisarzy dwudziestego wieku.

___

Georges Perec Urodziłem się. Eseje

Przekład: Jan Gondowicz, Ewelina Kuniec, Monika Ławniczak, Michał Paweł Markowski, Anna Olczyk, Jacek Olczyk i inni.

Wydawnictwo Lokator, 2012

Liczba stron: 320

Tomasz Szypułka

(ur. 1990) – studiował z różnym skutkiem filologię polską, psychologię i filologię szwedzką, a obecnie krytykę literacką na UJ. Swą zawodową przeszłość wiązał ze Sztuką.pl (znaną szerzej jako Gazeta Antykwaryczna), portalem kursnakurs.pl, fundacją Magazyn Kultury i festiwalem OFF Plus Camera, a także innymi, mniej chlubnymi instytucjami. W wolnych chwilach Betel, Bomba, Rozrywki, ale w miarę to nauka mnie najbardziej kręci.