Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

FRAKA-KAKA-KAKA-KAKA-KOW! („What Does the Fox Say?”)

Artykuły /

Od półtora miesiąca internet nieustannie powtarza egzystencjalne pytanie: What Does the Fox Say? Pod fasadą absurdalnego humoru (w środku lasu odprawia się istne Gangnam Style w lisich przebraniach) przemycono ważne spostrzeżenie na temat naszego stosunku do braci najmniejszych. Niestety, cześć odbiorców się nie zorientowała.

Ylvis to dwaj bracia – Vegard i Bård – muzycy i kabareciarze z Bergen, od ponad dziesięciu lat z sukcesami pracujący w show-biznesie. Początkowo naturalnie adresowali swoje wystąpienia do rodzimej publiczności. Szerszy rozgłos przyniósł im rok temu śpiewany po angielsku panegiryk poświęcony bohaterskiej postaci Jana Egelanda, norweskiego działacza na rzecz praw człowieka, który sprawował wysokie urzędy publiczne, m.in. w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wyobrażają sobie Państwo patetyczną pieśń o czynach np. Jerzego Buzka? A Norwegowie mają coś takiego. Utwór znakomicie pastiszujący stylistykę Manowar, a zwłaszcza Guns N’ Roses – ze wspaniałym pogrzebem w deszczu – polecam życzliwej uwadze. Prawdziwa sława Ylvis zaczyna się jednak od lisa.

Jak wiadomo, słodkie zwierzątka potrafią świetnie sprzedać niepotrzebny światu produkt i mogłoby się wydawać, że ma to miejsce również tym razem. Jednakże dowcip teledysku nie opiera się tylko na głupawym tańcu synchronicznym zgrabnych pań. Dwóch Norwegów wykazało spostrzegawczość nie mniejszą niż młodociani scholastycy, którzy co jakiś czas pytają, czemu na obrazach Adam i Ewa mają pępki. Czy to możliwe, że nie zastanawialiśmy się, jak robi lis? Jeżeli jesteśmy aż tak nieuważni, to naprawdę mało wiemy o świecie.

Co ciekawe, niektórzy odbiorcy nie percypują najważniejszej w moim przekonaniu części komunikatu. W ciągu kilku tygodni po premierze piosenki ukazały się filmy prezentujące reakcje nastolatków oraz seniorów na What Does the Fox Say? Jak przyznawały niektóre spośród osób starszych, nie mają pojęcia, do kogo teledysk jest skierowany – dorosłych czy dzieci. Jedna z pań potraktowała ostatni fragment tekstu dosłownie – według niej piosenka wyraża przekonanie, że każdy potrzebuje anioła stróża, a zwierzęta się nami opiekują. Również część młodzieży była skonfundowana. Osiemnastoletnia Amerykanka wyznała przed kamerą: mam nadzieję, że to żart, bo tekst jest całkowicie gówniany.

Nie są to oczywiście jedyne reakcje. Rzesze odbiorców zaczęły poszukiwać wiedzy na temat lisiego głosu. Jak się okazuje, część dźwięków wydawanych przez panów z Ylvis zyskała – być może na wyrost – uznanie eksperta, choć wiele innych to wyłącznie wytwór imponującej wyobraźni norweskiego duetu.

Liczne dostępne w sieci nagrania pozwalają usłyszeć, że lis szczeka, jęczy, gulgocze, gdacze etc. – jak sądzę, określenia te cokolwiek wyjaśniają, choć są wysoce niedoskonałe. Może warto wymyślić lepsze? Przecież nie rozmawiamy o pingwinach, tylko o zwierzęciu, które wciąż kradnie w Polsce kury. My tymczasem nauczyliśmy dzieci, jak klekocze bocian, a niektórzy z nas po paru głębszych wyją do księżyca jak młode wilki, ale głosu chytruska nie próbujemy naśladować. Od wieków bajkopisarze wkładali mu w usta ludzkie słowa i zwierzak z teledysku również został poddany antropomorfizacji – stanął na dwóch łapkach i zaśpiewał scatem. Ale dopóki nie usłyszymy, jak robi lis, na pewno nie zrozumiemy, co mówi.

Przyjaźń człowieka ze zwierzętami, która marzy się tak wielu, wymaga przede wszystkim posiadania o sobie nawzajem wiadomości trywialnych. Jak na przykład ta, że głos lisa to coś pomiędzy rozhisteryzowanym kotem a wesołą sroką. Przy okazji – znają Państwo to grzechotanie?

Łukasz Łoziński

(ur. 1989) – Z wykształcenia filolog i antropolog, z zawodu copywriter i PR-owiec. Lubi free jazz i rock'n'roll.