Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Film z zaburzeniami („Polskie gówno”)

Recenzje /

Ten, kto widział choć jeden wywiad z Tymonem Tymańskim, z łatwością dostrzeże w scenariuszu do Polskiego gówna wkład muzyka. Założyciel Kur mówi szybko, czasem niewyraźnie, chaotycznie przeskakuje między wątkami, formułuje odjechane analogie, zasypuje rozmówców anegdotami z przeszłości. Jako scenarzysta Polskiego gówna Tymański w podobny sposób opowiada widzom historię zespołu Tranzystory.

Jerzy Bydgoszcz (Tymon Tymański) od zawsze stronił od kompromisów. Babilonem brzydził się już za młodu, brzydzi się nim i dziś, jako ekspunkowiec. Więc się Bydgoszcz nie dorobił. W przeciwieństwie do starych kumpli, takich jak Dudek Majsner (Arkadiusz Jakubik) z zespołu B.Sex – kiedyś punkowy załogant, a dziś zdrajca piszący dla mamony popowe paździerze. Podczas gdy kolaborant Majsner żyje sobie jak pączek w maśle, Bydgoszcz jedzie przez miasto na składaku, żeby wybłagać u swojego ojca (Marian Dziędziel) pożyczenie chociaż stu złotych. Perspektywy zaczną wyglądać nieco lepiej, kiedy w mieszkaniu taty muzyk niespodziewanie spotka komornika Czesława Skandala (Grzegorz Halama), który będzie chciał zostać menadżerem kapeli Tranzystory. Tak zaczyna się Polskie gówno, napisane przez Tymona Tymańskiego, a wyreżyserowane przez Grzegorza Jankowskiego.

Gdyby scenariusze mogły być diagnozowane psychiatrycznie, w skrypcie Polskiego gówna rozpoznano by ADHD. Film pędzi przed siebie w szalonym tempie, niespodziewanie otwiera wątki i równie niespodziewanie je zamyka. A także miesza gatunki i stylistyki.

Polskie gówno jest śmiałym połączeniem musicalu, dramatu i komedii, z elementami mockumentu. Niestety twórcom nie udało się tych wszystkich gatunków spleść odpowiednio subtelnie. Film rozłazi się w szwach, kiedy próbuje płynnie przejść od sytuacyjnych wygłupów do dramatu (i z powrotem), a część interesujących wątków urywana jest w połowie i niewiele z nich wynika (jak w wypadku sekstaśmy Bydgoszcza czy alkoholizmu perkusisty Tranzystorów).

W scenariuszu skompilowałem różne autentyczne anegdoty. Niektóre z nich są częścią mojego doświadczenia, (…) inne – zasłyszałem – powiedział Tymański w wywiadzie-rzece przeprowadzonym przez Rafała Księżyka. I faktycznie, momentami wydaje się, że każda scena to osobna historia. Pomysłów jest tu mnóstwo, wydaje się jednak, że zabrakło osoby, która wyselekcjonowałaby najlepsze. Te dobre sąsiadują bowiem ze średnimi i zwyczajnie miernymi lub żenującymi.

Bardzo cieszą znakomicie dobrane camea – instytucja występu gościnnego to w ogóle rzadkość w naszym kinie. Fantastyczny jest śpiewający Marian Dziędziel, świetny jest Peszek w roli obrzydliwie bogatego, zblazowanego masona. Show jednak kradnie jego lokaj (nie spalę dowcipu i nie zdradzę tu, kto go gra). Ponadto mnóstwo krewnych i znajomych królika: związanych z Tymańskim muzyków, znajomych dziennikarzy i tak dalej. Sami kumple.

Bo w ogóle od Polskiego gówna czuć kumplowski klimat. To produkcja z serii spotkaliśmy się z kolegami i nakręciliśmy film o nas samych. Jerzy Bydgoszcz to oczywiste alter ego samego Tymona, podobnie jak w granym przez Roberta Brylewskiego Stanie Gudeyce widać samego lidera Kryzysu. W tle dostrzec zaś można szyderę z naszego przaśnego showbizu – kiczowate talent shows, cyniczne pop-gwiazdki, szemrani organizatorzy i, przede wszystkim, głupi odbiorcy, dla których wypieki z medialnego pieca to chleb powszedni.

Filmowe Tranzystory świadomie rezygnują z udziału w tej sieczce. Mimo że wiąże się to z medialnym wykluczeniem i debetem na koncie. Cieszy to, że w tym antyestablishmentowym obrazie Tymański nie uderza w system na oślep. Choć ciosy scenarzysty są wściekłe i momentami chaotyczne, Polskie gówno zadaje przede wszystkim pytanie o sens buntu. Nie stanowi on tu bowiem naiwnej, postpunkowej próby rozbicia systemu. W filmie Jankowskiego i Tymańskiego najważniejsza jest przyjaźń, a bunt ma tę przyjaźń jedynie scalić. Scementować ją i zbliżyć do siebie starych kumpli. Zaskakująco ciepła konkluzja jak na film o takim tytule, prawda?

 

Polskie gówno, reż. Grzegorz Jankowski, Polska (2014)

Zobacz także: Człowiek ze złota i gówna (Tymon Tymański ADHD)

Bartek Przybyszewski

(ur. 1987) – wchłania sporo popkultury, przede wszystkim w postaci komiksów (głównie europejskich), filmów (głównie amerykańskich) i płyt (głównie niepolskich). W wolnych chwilach pisze i rysuje komiksy. Admin fanpage’a Liczne rany kłute. Parę lat temu zrobił licencjat z andragogiki i nie chce mu się robić magistra.