Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

PØPISANE: Cierpienie zamknięte w ujęciach, czyli „25 lat niewinności”

Od redakcji: PØPISANE to cykl kilkutygodniowych konsultacji online pomagających rozwijać warsztat krytyczny i dziennikarski, adresowanych do uczennic i uczniów krakowskich szkół średnich. Tym razem prezentujemy felieton Mikołaja Ługowskiego:

Sporo obaw wiązało się z premierą ekranizacji dramatycznej historii Tomasza Komendy, niewinnie skazanego na 25 lat pozbawienia wolności. Wiele z nich dotyczyło przede wszystkim osoby reżysera, który zdecydował się tę historię opowiedzieć. Był to mianowicie fabularny debiut Jana Holoubka (syna słynnego Gustawa), który dostał do rąk idealny materiał. A to może być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

Decyzja o nakręceniu pojawiła się wręcz momentalnie po uniewinnieniu Tomasza Komendy, blisko dwa lata temu. Już ten aspekt sprawiał, że nad procesem produkcyjnym ciążyło ryzyko nadmiernego pośpiechu i spontaniczności. Przygotowania do zdjęć były bardzo intensywne, w niedługim czasie wyselekcjonowano obsadę oraz znaleziono uznanego scenarzystę, Andrzeja Gołdę. Pozostała więc kwesta odpowiedniego uruchomienia aktorskiego mechanizmu i wykorzystania niewątpliwego potencjału, po pierwsze” opowiadanej historii, a po drugie: znakomitych artystów wybranych do poszczególnych ról.

Zacznijmy od odtwórcy roli samego Tomasza Komendy – Piotra Trojana, dla którego była to pierwsza główna rola w karierze. Aktor o specyficznej urodzie, obdarzony charakterystyczną manierą grania, był dla wielu zagadką. Dotychczas występował jedynie w nielicznych serialach, w których pełnił raczej poboczne funkcje. Oprócz tego pojawiał się również w teatrze. Do filmu wybrany został poprzez kilkuetapowy casting. Sam miałem pewne wątpliwości co do tego wyboru, wszak wcześniej nie miałem okazji zobaczyć, jak radzi sobie z ciężarem bycia najważniejszą postacią w produkcji. Wydawało mi się, że obsadzenie go w tak ważnym i oczekiwanym filmie, może skutkować presją, w wyniku której nie doścignie oczekiwań związanych z jego występem.

Jednak kiedy pierwszy raz zobaczyłem trailer, urzekł mnie jego sposób interpretacji uczuć Komendy, widoczny już przy pierwszym zwiastunowym ujęciu. Podczas seansu Trojan idealnie oddaje to, co zapewne przeżywał bohater, choć w pewnych momentach ociera się o emocjonalną skrajność. Stawiając na taką, a nie inną konstrukcję roli, ryzykował, mogąc w każdym momencie przekroczyć ledwo widoczną granicę pomiędzy autentyzmem a sztucznością. Tymczasem jego relacja z filmową matką, odgrywaną przez Agatę Kuleszę, sprawia, że niejedna łza zakręci się w oku odbiorcy. Spojrzenia, którymi się wzajemnie obdarzają, hipnotyzują nie tylko ich samych, ale także widza, utożsamiającego się z tą ekranową czułością. Genialnie wpasowana w ramy filmu miłość matki i dziecka zdecydowanie zapiera dech w piersi.

Teresa Klemańska, będąca w rzeczywistości mamą Tomasza Komendy, w filmie zaprezentowana została w sposób najlepszy z możliwych, przede wszystkim dzięki wspomnianej odtwórczyni. Starania, które wkłada w odzyskanie syna, nierozerwalna więź, którą jest z nim złączona, odciska u widza pewien ślad, który powoduje momentalne wzruszenie. Szczególnie poruszająca wydaje się scena spotkania Komendy z mamą, do którego dochodzi po dziewięciomiesięcznej rozłące. Choć oddzieleni są dźwiękoszczelną szybą, czuje się nietuzinkową moc ich więzi.

Jednymi z najtrudniejszych do obejrzenia i przepuszczenia przez świadomość ujęciami są te nagrywane w więziennej celi. Małe, klaustrofobiczne pomieszczenie, będące swoją drogą prawdziwym pomieszczeniem w zakładzie karnym, powoduje, że odbiorcę nieustannie dopada chęć wyjścia na zewnątrz i znalezienia się w większej przestrzeni. Mimo operatorskiego profesjonalizmu, liczba scen przedstawiających gehennę Komendy, mogłaby jednak ulec zmniejszeniu.

Istotnym momentem filmu jest śledztwo, dzięki któremu bohater wychodzi na wolność. Po premierze słyszałem o licznych zastrzeżeniach dotyczących tego, że nie poświęcono mu wystarczająco czasu – uwag tych jednak nie podzielam. Twórcy wyraźnie skoncentrowali się na emocjonalno-psychologicznej stronie filmu, co w pewien sposób wykluczało możliwość skupienia się na skomplikowanym śledztwie. Niezależnie od powyższego, na ogromną pochwałę zasługuję wyśmienicie obsadzony w roli policjanta Dariusz Chojnacki, trafiający w punkt swoją kreacją charakteru postaci i jego ekspresji. Akompaniamentem jego występu są równie dobrze sprawdzający się w swoich rolach Łukasz Lewandowski oraz Mikołaj Chroboczek. Wspólnie przyczynili się do stworzenia przekonującego tercetu obrońców sprawiedliwości i wolności Tomka, który zresztą pojawia się we własnej osobie w jednym z ujęć, niejako dopełniając dzieło.

Wszystko to co teraz zamknięte w ujęciach, kiedyś wydarzyło się naprawdę. I chyba to jest najbardziej wstrząsające. Przeniesienie na ekran tak bolesnej historii z pewnością nie było łatwe, ale bez wątpienia potrzebne.