Serial oparty na podcaście o tym samym tytule (Dying for Sex) realizuje znany kinowym i serialowym widzom schemat: bohater dowiaduje się, że choruje na raka lub inną nieuleczalną chorobę. Jego dni są policzone. Podobnie jak jego pieniądze i możliwości leczenia, bo rzecz zwykle dzieje się w Ameryce.
Na tle rozmaitych narracji spod znaku „bucket list” (w tym filmu Bucket List) losy Waltera White’a i rozmach twórców Breaking Bad imponowały niekonwencjonalnością. Widzieliśmy mroczny splot śmierci i pragnienia władzy, umierania i zarazem wchodzenia w rolę pana życia i śmierci. To jednak raczej wyjątek. Zwykle melodramatyzm wyjściowej nieuleczalności skutecznie osłabia moje zainteresowanie – tak przez repetycję, jak przez wyświechtany „wyścig z czasem”. (Może osobliwie inny był na tym tle Paddleton? Może.) Kwestia seksu i śmierci (w Polsce w dystrybucji Disney+) przyciąga uwagę freudowskim splotem – popędu śmierci i popędu życia, przepisanych tu na język choroby (rak) i pragnień (seks) głównej bohaterki.
W tym krótkim tekście zastanawiam się, co sprawia, że – mimo kilku zasadniczych zastrzeżeń – jest to niezapomniany, spełniony seans.
Obraz przyjaźni Molly i Nikki
To niewątpliwie największe osiągnięcie serialu. Ich przyjaźń, choć od początku serialowej narracji realizowana w ramach jednoznacznego podziału ról, jest przejmująca, trudna, wymagająca i w jakiś sposób chaotycznie prawdziwa. Postać Nikki (w tej roli wspaniała Jenny Slate) wzbudza skojarzenia z bohaterkami we współczesnym kinie kreowanymi przez takie aktorki jak Jemima Kirke, Natasha Lyonne czy Chloë Sevigny. Dotychczasowe role Slate nie obiecywały tak przejmującej kreacji, łączącej nieograniczoną troskę o umierającą przyjaciółkę z niezbywalnym urokiem i ściśle metropolitalnym stylem życia. Nikki to w tym serialu milenialsowa święta, jednak obraz ten nie razi sztucznością, raczej dotyka desperackim trzymaniem się czasu, który pozostał jej z Molly (Michelle Williams). Gdy inni próbują Nikki z tego poświęcenia ratować, jej oddanie umieraniu Molly jest całkowite. Ta z kolei zdaje się przywiązana do Nikki tak, jak przywiązana zdaje się do życia. To obraz przyjaźni w pewnym sensie tak skrajny, jak samo towarzyszenie umieraniu. Niewiele tu serdecznych sentymentów, za to dużo biegania, gubienia, urządzania domu ad hoc. Pod koniec serialu Nikki mówi byłemu chłopakowi, że nie wiedziała, że można kogoś tak bardzo kochać, jak ona kocha Molly. Gdy deklaruje on, że mimo rozczarowania rozstaniem ją rozumie, porównuje tę relację do jego miłości do córki. Dawno nie widziałam na ekranie tak realistycznego i przejmującego ujęcia kobiecej przyjaźni.
Humor i chaos szpitalny
Sceny, które mogłyby skłaniać do przewracania oczami przez skojarzenie z tanią psychologią, twórcom udaje się skontrapunktować przez humorystyczne i autoironiczne dialogi. Gdy lekarz prowadzący proszony jest przez Molly, aby z nią pooddychał albo wyjawił swoje imię, kroczymy po granicy kiczu. A jednak, udaje się to obronić, gdy w późniejszych odcinkach on sam przypomina te propozycje w sytuacji kryzysu i okazują się one całkowicie bezużyteczne. Mimo że widzimy istotną zmianę dynamiki w relacji Molly i Nikki z lekarzem, nie jest to istotne zwycięstwo z perspektywy zbliżającej się śmierci. Pokazanie wielu scen, w których starania Molly i innych bohaterów są chybione, nietrafne, spóźnione, jakoś bezzasadne, paradoksalnie podkreślają dramatyzm sytuacji. Nie każdy „super zaplanowany wieczór” może się udać, nie każdy psychologiczny przełom może dojść do skutku, nie każde staranie oddala ból. Pozornie chaos od początku wprowadza Nikki, to jednak nieprawda. Zamęt, który powoduje, wynika przede wszystkim z próby pogodzenia dotychczasowego życia z asystowaniem umieraniu Molly. W jednej z początkowych scen Molly ukrywa się pod szalikiem przed mężem i psychoterapeutką. Te różne nieskuteczności działań w serialu są świetnie pomyślane jako momenty humorystyczne, czasami katartyczne, zastępują dobrze nam znane wzruszenia i podsumowania.
Seks bez orgazmu
Jeżeli w Kwestii… istnieje ekwiwalent „bucket list”, jest to nadzieja Molly na seksualne eksploracje i przeżycie z kimś orgazmu. Aby dać sobie szansę na realizację tych pragnień, porzuca ona martyrologicznie usposobionego męża i zaczyna spotykać się z przypadkowymi osobami, aby sprawdzić, co sprawia jej przyjemność. Bliscy wielokrotnie podnoszą kwestię ryzykowności jej planów, nie wydaje się to jednak szczególnie istotne w kontekście widma śmierci, które wisi nad kobietą w ostatnim stadium raka. To bohaterka, która, doświadczywszy przemocy seksualnej jako dziecko, do rozwiązania w pozostałym życiu ma złożoność i nieoczywistość swoich pragnień. Jej poszukiwania – z innymi i w pojedynkę – wypełniają dużą część serialu. Nie zawsze i nie w każdym odcinku jest to równie interesujące i przekonujące, także idealizacja praktyk seksualnej dominacji jako drogi do wyzwolenia jakoś mnie nie ujęła. Problemem widzów pozostaje tu jednak przede wszystkim zawierzenie, że pomimo tak złego stanu zdrowia Molly niemal do końca pełna jest seksualnego wigoru. Możliwe, że twórcy zbyt łatwo poradzili sobie z seksualną traumą jako zagadką do rozwiązania, możliwe, że marzenie o zastępczym happy endzie jest zbyt mocne. Wypełnienie serialu scenami seksu, których zwieńczeniem nie jest orgazm pary, wydaje się jednak śmiałe i istotne dla tego, jak portretowana jest w kinie mainstreamowym kobieca seksualność i brak zmysłowej satysfakcji. A przecież ostatecznie jakiś happy end pokrętnie się tu ziszcza.
Nowy Jork
Nie, nie jest to „tak naprawdę opowieść o mieście” ani „serial, w którym miasto jest równoprawnym bohaterem”. Niemniej, zarówno pierwszo-, jak i dalszoplanowe postaci, pracownicy szpitala i hospicjum, przyjaciele i rodzina głównych bohaterek, doskonale odświeżają wyobrażenia o tym mieście, jakie tworzyły seriale ostatnich lat. Myślę o ludzkiej panoramie z High Maintenance, ale też o atmosferze i miejscach ważnych dla Girls czy Broad City. Wydaje się, że warunkowane przez Nowy Jork są tu w pewnym sensie zarówno – by tak powiedzieć – styl przyjaźni i przywiązania, jak i seksualne eksploracje Molly. W rezultacie szeroka i łatwa dostępność potencjalnych partnerów, obyczajowy liberalizm miasta, wreszcie połączenie swoistej szorstkości i bliskości, do jakich miasto to skłania, znalazły tu ciekawą realizację. Myślę, że to szczególnie istotna zmiana, zważywszy na fakt, że podcast stanowiący inspirację dla serialu opowiadał o życiu w Los Angeles. W Nowym Jorku wszystko staje się bliższe, bardziej ziarniste, możliwe do przebiegnięcia. Świetnie wzmacnia to estetykę i dynamikę serialu.
Nie wszyscy są zawsze i wszędzie
Matka nie jest przy Molly obecna nieomal aż do samego umierania, gdy główna bohaterka gotowa jest na zmierzenie się ze swoją traumą i rodzinną historią. Mężczyzna, w którym pod koniec życia bohaterka się zakochuje, nie może pojawić się już w hospicjum. Taka jest jej wola. Mąż nie towarzyszy jej przy drugim raku, z kolei chłopak Nikki musi ją zostawić, gdy ta nie ma już więcej czasu do dzielenia między bliskich. Miejsce szpitalnej doradczyni paliatywnej w pewnym momencie zająć musi nadmiernie podekscytowana pracowniczka ośrodka. W pierwszym odcinku Molly pyta Nikki, czy może z nią umrzeć. Inni są istotni, ale ich role nie są najważniejsze. Serial nie pokazuje umierania jako wspólnotowego doświadczenia, odmawia rozumienia tego procesu jako odpowiedzialności za innych i wobec innych. Łóżko rzadko otacza wianuszek bliskich – także dlatego, że z narracji wyłania się klarownie postawione, ale trudne pytanie. Jaka bliskość, czyja bliskość jest potrzebna w umieraniu? A jaka, zanim to nastąpi?