Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Egzystencjalny koktajl zamiast befsztyka (Sarah Bakewell, „Kawiarnia egzystencjalistów…”)

Recenzje /

Sięgając po najnowszą książkę Sarah Bakewell, brytyjskiej biografki, uległam złudzeniu. Tytuł Kawiarnia egzystencjalistów. Wolność, Bycie i koktajle morelowe nasuwa skojarzenia z popularnymi od dłuższego czasu tekstami kultury, które przybliżają – w uproszczony sposób – sylwetki filozofów, pisarzy, poetów i innych „pomnikowych” humanistów, ukazując, w formie satyry lub gatunkowej zabawy, prozaiczny wymiar ich życia.

W spektaklu Wariacje Tischnerowskie. Kabaret metafizyczny w krakowskim Teatrze STU filozof zastanawia się, kiedy zostanie zniesiony celibat i wygłasza swoją słynną sentencję na temat rodzajów prawdy. Wisława Szymborska, zarówno w filmach dokumentalnych, jak i wystawie „Szuflada” w krakowskiej Kamienicy Szołayskich to przede wszystkim urocza i nieco infantylna starsza pani bawiąca się w wyklejanki i wymyślanie sprośnych limeryków ze swoim sekretarzem, dopiero w drugiej kolejności myślicielka i poetka. Odbiorcy tych i podobnych narracji mogą odnieść wrażenie, że nie potrzeba rozległej wiedzy lub ukierunkowanych zainteresowań, aby zrozumieć, o co chodziło intelektualiście, o którym z jakiegoś powodu było (lub jest) głośno.

Czytając pierwsze strony Kawiarni egzystencjalistów – opatrzone przypisami rozważania wokół napojów zamawianych przez Sartre’a i przyjaciół w barze Bec-de-Gaz na rue de Montparnasse w Paryżu – spodziewałam się, że przeczytam parodię książki naukowej lub kolejną powieść w stylu Siódmej funkcji języka Laurenta Bineta. Jej główny bohater, Roland Barthes, został sportretowany jako anegdociarz, gawędzący ze studentami o befsztykach i Citroenie. Tym samym Binet zafundował Barthesowi dwie kolejne śmierci autora: dosłowną – powieść jest kryminałem, oraz ideologiczną – Barthes walczący w Mitologiach z mieszczańskimi narracjami, w Siódmej funkcji… sam staje się ich bohaterem i piewcą. Grono jego znajomych – Kristeva, Lacan czy Sollers spotyka się głównie po to, by złośliwie poplotkować nad kieliszkiem wódki i porcją szparagów.

Szybko jednak zdałam sobie sprawę ze swojej pomyłki. Dzięki Sarze Bakewell przekonałam się, że o filozofach i ludziach kultury można opowiedzieć w przystępny sposób nie popadając ani w naukowy hermetyzm, ani populistyczny schematyzm.

Próba zwięzłego, „blurbowego” określenia czym jest ta książka, byłaby krzywdą dla jej wielowarstwowości (i tak faktycznie się dzieje na tylnej okładce – nie należy się nią kierować!). Autorka pozwala nie tylko zrozumieć, ale też odczuć na różnych poziomach, na czym może polegać egzystencjalizm – w różnych wariantach i stopniach zaangażowania. To jednocześnie przystępnie napisana i zrozumiała historia myśli egzystencjalistów – od Huserrla po uczniów i kontynuatorów szkoły Sartre’a oraz przeplatana dygresjami opowieść o wyjątkowych przyjaźniach i związkach, wśród których autorka najwięcej miejsca poświęca wieloletniej relacji Jeana Paula Sartre’a i Simone de Beauvoir. Bakewell podejmuje się empatycznej, choć nie przesadnie złagodzonej próby rozliczenia filozofów z sympatii dla systemów totalitarnych oraz odtworzenia klimatu społecznego tych krajów, w których egzystencjalizm – wcześniej lub później – pojawił się i wywołał różnorodne reakcje.

Wreszcie, Kawiarnia… to zapis życia, w którym egzystencja poprzedza esencję – stąd w wielu momentach Bakewell w pierwszej kolejności skupia się na fizyczności intelektualistów – ich życiu erotycznym, chorobach, uzależnieniach, dopiero w drugiej kolejności na znaczeniu ich prac; autorka stara się udokumentować, w jaki sposób rozmaite problemy, także emocjonalne, wpływały na pracę filozofów. Myślę, że egzystencjalistom spodobałaby się ta biografia, która nie jest uporządkowaną, ugrzecznioną narracją, ale zapisem poszczególnych sytuacji, które mogły mieć wpływ na bohaterów książki – zarówno w wymiarze międzyludzkim, jak i intelektualnym.

Głównym bohaterem opowieści – „gospodarzem kawiarni” – wydaje się Sartre, jednak postacią najbardziej dramatyczną okazuje się Martin Heidegger. Bakewell dotarła do wielu dokumentów i wspomnień świadczących o nazistowskich poglądach filozofa oraz jego zaangażowaniu w działalność NSDAP, m.in. podczas sprawowania funkcji rektora Uniwersytetu we Fryburgu. To wówczas doprowadził do zwolnienia z uczelni pracowników żydowskiego pochodzenia. Wśród nich znalazł się Edmund Husserl – dawny nauczyciel i mistrz Heideggera, który zresztą niegdyś zabiegał o stanowisko na uczelni dla swojego ucznia. To chyba najbardziej bolesna (choć nie jedyna) zdrada przyjaciół przywołana w książce.

Na przykładzie tej historii warto wspomnieć o sposobie, w jaki Bakewell opowiada o zaangażowaniu w totalitaryzm (co dotyczy również komunistycznych sympatii Sartre’a). Autorka cytuje wiele źródeł; jej intencją wydaje się jak największa biograficzna rzetelność i próba zrozumienia ewolucji myśli poszczególnych filozofów.

Jej wypowiedź nie pretenduje do bycia kolejnym znaczącym głosem w dyskusji wokół wpływu idei Heideggera na jego działalność polityczną, w której brali udział m.in. Theodor Adorno, Jurgen Habermas, Jacques Derrida, Victor Farias czy Emmanuel Faye. Pisarka próbuje raczej streścić jej przebieg, uwzględniając okoliczności poszczególnych wypowiedzi. Z kolei głosy zaniepokojonych przyjaciół autora Bycia i czasu (m.in. Hanny Arendt, Karla Jaspersa) przywoływane są nie jako zeznania świadków podczas procesu, a wspomnienia prywatnych nieporozumień i doznanych przykrości. Wybór egzystencjalizmu jako tematu i motywu przewodniego książki pozwolił autorce spojrzeć na życie każdego z bohaterów jako na indywidualny dramat, w którym odpowiedzialność towarzysząca każdej pojedynczej decyzji jest największym i wystarczającym brzemieniem.

Wprawnie przeplatając wątki poszczególnych relacji, biografka skrzętnie odnotowuje wzloty i upadki, rozstania i próby porozumienia, włącznie z obecnością na pogrzebach. Ten motyw także spodobał mi się w opowieści Bakewell – autorka tłumaczy, że słynne sformułowanie Sartre’a „piekło to inni” odnosiło się w znacznym stopniu do pośmiertnych opowieści i interpretacji życia, na które zmarły nie ma już wpływu. Dlatego też autorka uważnie towarzyszy starzejącym się „bohaterom dramatu” (jak sama nazywa postaci występujące w książce), a pisząc o ich śmierci unika banalnych podsumowań. Dopiero w ostatnim rozdziale przedstawia czytelnikowi osobiste odczucia dotyczące życia i dorobku poszczególnych filozofów.

Wydaje mi się, że ta niełatwa sztuka mogła się udać jedynie komuś, kto sam w pewnym stopniu czuje się egzystencjalistą, a empatyczną próbę odtworzenia stanów psychicznych, wyborów życiowych czy chwilowych fascynacji uważa za wierniejszą egzystencji niż tendencyjną opowieść z tezą. Ważne są tu słowa historyka Joachima Festa: wszystko, co Sartre mówił, świadczyło o dużej wiedzy, a choć pozostawało nieuporządkowane, częściowo pogrążone w chaosie, to zawsze dotykało naszego postrzegania współczesności. Wszyscy byli pod wrażeniem. Bakewell wyznaje: Także to fascynuje mnie w Sartrze. Podczas gdy Heidegger krążył po swoim ojczystym terytorium, Sartre nieustannie sunął naprzód, wypracowując nowe (nierzadko dziwaczne) odpowiedzi na dany stan rzeczy lub znajdując sposoby na pogodzenie starych koncepcji z nowymi myślami.

Myślę, że Bakewell jest dobrą „uczennicą” Sartre’a. Jej opowieść pełna jest zwrotów akcji i wycieczek w różnorodne kierunki – zarówno geograficzno-kulturowe, jak i te do wnętrza człowieka. Najbardziej spodobał mi się rozdział, w którym pisarka podejmuje się odtworzenia stanu umysłu przedstawicieli różnych narodów, do których egzystencjalizm docierał pod wieloma postaciami i niepozbawiony popkulturowych uproszczeń. Francuzi w latach czterdziestych postrzegali go jako nowy, jazzowy, seksowny i śmiały. Amerykanom kojarzył się z obskurnymi kafejkami i cienistymi ulicami Paryża: oznaczał starą Europę.

Szkoda, że w „wycieczce” do Europy Środkowo-Wschodniej (śladami nie tylko egzystencjalizmu jako takiego, ale także czerpiącej z niego kontrkultury) autorka nie uwzględniła Polski, gdzie – jak pisała Ewa Lipska w 1967 roku My – rocznik powojenny otwarty na oścież/ w pełnokomfortowym stanie swojego ciała/
czytamy Sartre’a i książki telefoniczne./ Rozważamy uważnie wszelkie trzęsienia ziemi./
My. Rocznik powojenny ze spokojnych doniczek./ Wyprowadzony z bezspornych statystycznych wyliczeń./ Nie dosłyszany w hałasie początku./ Cierpiący na bezsenność i do ćmy podobny./ Powołany do koncentracji nad. (…).

Egzystencjalizm miał silny wpływ na twórczość XX-wiecznych autorów, którzy odnieśli międzynarodowy sukces, m.in. Mrożka, Różewicza, Szymborskiej, a także nurt moralnego niepokoju obecny w polskim kinie od lat 70. aż do początków XXI wieku. W tak wielowątkowej opowieści o inspiracjach egzystencjalizmem, uwzględniającej również amerykańskie czy francuskie tytuły filmowe mógłby  pojawić się – w roli reprezentanta polskiej kultury – ceniony w ojczyźnie Sartre’a Krzysztof Kieślowski.

Bakewell na mapie wpływu egzystencjalistów uwzględniła za to Czechosłowację – kolebkę fenomenologii, miejsce działania prześladowanego przez władze komunistyczne filozofa Jana Patočki a także miejsce, w którym Sartre został uznany za mistrza uczestników Praskiej Wiosny i popularnego dramaturga, którego Muchy wystawione w Pradze stały się głosem politycznym.

Dlaczego w tak złożonej i niełatwej tematycznie książce pojawia się kusząca lekkim koktajlem morelowym kawiarnia? Nie jest to wyraz braku wiary w możliwości intelektualne czytelnika, któremu należy się łatwa satysfakcja. Nie jest też mieszczańskim kodem interpretacyjnym. Koktajlem jest tu mieszanka niepowtarzalnych punktów widzenia. Kawiarniana jest za to fuzja wzajemnych wpływów, nieoczywistych relacji, fascynacji, poglądów, plotek – poszczególne wątki przeplatają się niczym w lotniskowej czy dworcowej kafejce, gdzie przecinają się losy międzynarodowych podróżnych. Do każdego z nich warto się przysiąść i towarzyszyć decyzji, w jakim kierunku za chwilę się uda.

 

Sarah Bakewell

Kawiarnia egzystencjalistów. Wolność, Bycie i koktajle morelowe

Przeł. Aleksandra Paszkowska

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2018

Liczba stron: 441