Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Czym jest dobro? (Desiree Akhavan „Złe wychowanie Cameron Post”)

Recenzje /

W ciągu ostatniej dekady wykształciły się trzy filmowe tematy, które przeważają wśród laureatów festiwalu w Sundance. Wygrywa albo film nawiązujący do szeroko pojętej „niezależności” (np. Do szaleństwa), albo gloryfikujący energię lub kreatywność młodego pokolenia (np. Whiplash), albo skupiający się na problemach mniejszości (np. Fruitvale i Hej, Skarbie). Triumfujące w zeszłym roku Złe wychowanie Cameron Post, mimo że może zostać szybko zaszufladkowane w tej ostatniej grupie, po części wpisuje się w każdą z tych tendencji. Film opowiada historię nastoletniej Cameron (Chloë Grace Moretz), którą – po przyłapaniu na stosunku z przyjaciółką – wysłano do ośrodka, w którym ma zostać „wyleczona” z homoseksualizmu. Poznaje tam Jane Fondę (Sasha Lane) oraz Adama Red Eagle (Forrest Goodluck), którzy tak samo, jak ona sceptycznie podchodzą do całego przedsięwzięcia.

Scenarzystki Desiree Akhavan i Cecilia Frugiuele skupiają się przede wszystkim na szczegółowym przedstawieniu postaci i środowiska. Zakładają, że ludzie są z natury dobrzy, a za każdą przynoszącą szkody różnego rodzaju decyzją stoi chęć niesienia pomocy. Ciotka, która wysyła Cameron do ośrodka, mówi, że robi to dla dobra dziewczyny, naprawdę wierzy w skuteczność kuracji i liczy, że pomoże ona jej siostrzenicy wrócić na dobrą drogę. Podobne przekonania wyrażają wychowawcy tej placówki – ich zdaniem terapia niesie pomoc młodym, zagubionym ludziom. Akhavan i Frugiuele analizują więc czym jest dobro. W mniemaniu wszystkich wspierających kurację to homoseksualizm jest złem, wypaczeniem czy może błędem młodości, a czymś pozytywnym jest pielęgnowanie zwartego systemu etycznego. Trzymanie społeczności w ryzach chrześcijańskiej moralności jest według nich ważniejsze niż szczęście jednostki. Intencje są więc dobre tylko z pozoru. Podczas kuracji młodzież nieustannie szuka w sobie defektów i przyczyn „choroby”, uczy się nie akceptować samych siebie i ignorować naturalne skłonności. Większość z nich nie jest zadowolona z metod wychowawczych i traktuje ośrodek jako karę, którą trzeba przeczekać. Dla opiekunów liczy się jednak tylko to, aby podopieczni dostosowali się do innych.

Aby stworzyć poczucie, że czyjś system wartości jest jedynym słusznym, konieczne jest uznanie go za aprioryczny, dany od zwierzchniej instancji. W tym przypadku – od Boga. Przez to wszyscy członkowie tej społeczności, nie tylko Cameron, stają się więźniami własnych reguł. Przyjmowane są one przecież za etyczny ideał i niemożliwe jest ich zakwestionowanie. Szczególnie widoczne jest to w przypadku wielebnego Ricka (John Gallagher Jr.), który współprowadzi ośrodek ze swoją siostrą, doktor Lydią (Jennifer Ehle). Twierdzi, że wyleczono go z homoseksualizmu, po tym, jak został „uratowany” z baru dla gejów przez dwóch znajomych, którzy przejeżdżając, zauważyli jego zaparkowany samochód. Konieczność trzymania się wspólnotowych reguł, mimo osobistego nieszczęścia skazuje Ricka na dalsze życie w kłamstwie i tłamszenie swojej prawdziwej natury.

Na pierwszy plan wysuwają się postaci i ich systemy wartości, lecz dzieje się to kosztem fabuły. Nie obfituje ona w ciekawe sytuacje i nie angażuje widza. Historia prowadzona jest od konfliktu do konfliktu, a jej fundamentem są postawy etyczne osób znajdujących się w ośrodku. Być może pomaga to scenarzystkom w wyeksplikowaniu swojego przesłania, lecz sprawia też, że może być ono dla odbiorcy mniej interesujące. Bezpośrednie przedstawienie morału nie zachęca widza do analizowania treści filmu podczas seansu, lecz skazuje go na bierną obserwację przedstawionych wydarzeń. Częstym sposobem na przyciągnięcie odbiorców do ekranu, przy równoczesnym zainteresowaniu podjętą problematyką, jest włożenie przesłania pomiędzy wiersze fabularnej struktury. Tutaj jednak nacisk położony jest gdzie indziej, historia maksymalnie uproszczona, a przekaz klarownie przedstawiony.

Akhavan dociera do swoich odbiorców innym sposobem – ciepłą i intymną reżyserią. Bohaterów najczęściej obserwujemy na średnich planach i półzbliżeniach, wciąż jesteśmy blisko nich i wszystkich dotykających ich wydarzeń. Korzystnie wpływa to na nawiązywanie z nimi emocjonalnej więzi. Istotna jest tu także kolorystyka kadrów. Barwy dobrane są bardzo starannie, ich połączenia koją oko i przekładają się na jakość filmowej estetyki. Ponadto kolory spełniają tu też pewną rolę. W scenach kuracji dominują zimne odcienie, a kolorystyka staje się bardziej jednolita. Natomiast wyraziste i bardziej zróżnicowane barwy pojawiają się, gdy Cameron spędza czas z nowo poznanymi przyjaciółmi i korzysta ze swojej wolności. Akhavan dzięki temu sprawnie przeplata w swojej narracji ascetyczny nastrój ośrodka z komfortem indywidualnej przestrzeni oraz emocjonalny chłód ze świętowaniem własnej wolności. Punkt widzenia młodzieży ujęty w intymnej i estetycznej formie przywodzi na myśl takie współczesne sundance’owe klasyki jak Do szaleństwa oraz Earl i ja, i umierająca dziewczyna. W Złym wychowaniu Cameron Post także można poczuć ducha młodzieńczej niezależności, charakterystycznej dla filmów triumfujących na tym festiwalu. Chloë Grace Moretz padła natomiast ofiarą nietrafionego castingu. To aktorka, która mimo młodego wieku zdążyła zaprezentować już swój aktorski talent. Popularność zyskała dzięki udanym występom w kinie akcji i komediach, a jej charyzma i umiejętności przyciągnęły uwagę reżyserów arthouse’u – Oliviera Assayasa, Tima Burtona, a ostatnio Neila Jordana i Luki Guadagnino. Chloë Grace Moretz nie błyszczy tu jednak w scenach, w których należy przedstawić bierność i smutek ubezwłasnowolnionej dziewczyny. Jej umiejętności najlepiej widać w chwilach ekspresyjnych wybuchów, kiedy trzeba wiernie oddać silne emocje. W Złym wychowaniu Cameron Post takich scen jest jednak jak na lekarstwo.

Choć Akhavan podchodzi krytycznie do całego środowiska, nie tworzy karykaturalnego obrazu jego przedstawicieli, nie wykrzywia ich wizerunku w celu łatwego obśmiania. Stara się nakreślić sylwetki ludzi, których jedyną winą jest postrzeganie świata z narzuconej perspektywy. Mimo przyjęcia takiej postawy w stosunku do swoich postaci i dania potępianym poglądom humanistycznego fundamentu, reżyserka raczej nie znajduje pozytywów w przyjmowanych przez nich wartościach. Przez to jej analiza nie jest przełamana przez równoważne stanowisko ze strony krytykowanej. Trudno ją jednak winić. Próba znalezienia czegoś wartościowego w postawie skrajnej oraz jawnie przeciwstawiającej się wolności i ludzkiej naturze byłaby właściwie skazana na niepowodzenie.