Czas na radykalną solidarność. Rozmowa z Michałem Bollandem, reżyserem filmu „7-My Sierpnia”
Czas na radykalną solidarność. Rozmowa z Michałem Bollandem, reżyserem filmu „7-My Sierpnia”
Autor
Teresa FazanIlustracja
Lidia ZajdzińskaOd 7 sierpnia minęły zaledwie cztery miesiące, tymczasem na festiwalu Watch Docs premierowo pokazany został właśnie wasz dokument o osobach zatrzymanych tamtego wieczora. Skąd wziął się pomysł na film?
Wszystko zaczęło się, kiedy kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie producent Szymon Ziegler, który współpracował już kiedyś z Kampanią Przeciw Homofobii. Zagadał, że co prawda jeszcze nie wie co, ale chciałby coś z nimi wyprodukować w związku z wydarzeniami z 7 sierpnia. Pierwotnie miała to być kampania społeczna, był pomysł na trzy krótkie filmy dystrybuowane w sieci, w których pojawiłyby się wypowiedzi osób zatrzymanych tego dnia. KPH pomogła nam w dotarciu do uczestników tamtych wydarzeń i po spotkaniu z nimi wybrałem czwórkę bohaterów. Im lepiej zacząłem ich poznawać, słuchając o tym, z czym musieli się mierzyć, tym bardziej zaczęła mnie interesować emocjonalna strona ich opowieści. Właściwie już po pierwszym dniu zdjęciowym zorientowałem się, że powinniśmy zrobić coś dłuższego, bo temat zdecydowanie wart jest bardziej pogłębionej wypowiedzi niż trzyminutowy spot. Zwłaszcza, że bohaterowie niezwykle się zaangażowali i otworzyli w trakcie zdjęć. Miałem poczucie, że powinniśmy we właściwy sposób wykorzystać ich zaufanie i zrobić film, który nie umniejszy czy nie zbagatelizuje wagi ich doświadczeń.
Czyli internetowa kampania społeczna zamieniła się w krótkometrażowy dokument?
Tak naprawdę kiedy zaproponowałem ekipie, żeby zrobić z tego film, jeszcze nie wiedziałem, jak dokładnie chcę go opowiedzieć. Intuicyjnie czułem, że tematycznie powinien wykraczać poza ramy samego protestu. Zaczęliśmy spotykać się z bohaterami częściej, tworząc obszerną bazę rozmów, a ja szukałem dla tego materiału najlepszej formy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na trzydziestominutowy dokument. Kiedy mieliśmy już pierwszą okładkę montażową, tematem zainteresował się festiwal Watch Docs. W momencie, gdy zdecydowaliśmy, że premiera odbędzie się właśnie na nim, musieliśmy przyspieszyć pracę i de facto dopiero niedawno złożyliśmy ostateczną wersję. Sama produkcja trwała jakieś osiem tygodni, co biorąc pod uwagę ilość materiału, jest zawrotnym tempem. Czas pandemii dodatkowo skomplikował proces od strony logistycznej, ale szczęśliwie udało się wszystko spiąć na czas.
To twój debiut dokumentalny, jakie doświadczenia filmowe masz za sobą?
Dotychczas robiłem etiudy, teledyski, zajmowałem się reklamą i kampaniami społecznymi, w pewnym sensie dokument jest naturalnym kolejnym krokiem, szukałem tylko odpowiedniego tematu. Ze względu na pandemię niektóre projekty nie wypaliły i 7-My Sierpnia w pewnym sensie pojawił się w odpowiednim momencie. Mam wrażenie, że choć oczywiście to film o historiach osób LGBT+, ma znacznie szerszy wymiar, dotyczy politycznych tendencji dominujących w Polsce, ciągłego poszukiwania grup, które można napiętnować, wykluczyć, skłócić. Zależało mi na tym, żeby pokazać, że to nie jest tak, że walka o prawa osób LGBT+ to jedna rzecz, a na przykład walka o prawa kobiet już zupełnie inna, bo te kwestie są ze sobą związane, w podobny sposób upolityczniane. Pracując nad filmem, zrozumiałem, że tylko razem możemy zatrzymać proces antagonizowania różnych grup. Powtarzając za jedną z bohaterek: „solidarność naszą bronią”.
Mimo wszystko to jednak opowieść o konkretnych osobach dyskryminowanych ze względu na konkretne kwestie.
Oczywiście, ale nasi bohaterowie mają świadomość, że są traktowani instrumentalnie. Przykładowo Krem opowiada o tych wydarzeniach jako o teatrzyku organizowanym ich kosztem. Przerażające jest wykorzystywanie nienawiści jako elementu politycznej rozgrywki. W społeczności LGBT+ narasta poczucie, że miarka się przebrała, że nie można udawać, że wszystko jest okej, chować się w domach czy nadstawiać drugi policzek. To, co wydało mi się z perspektywy reżysera niezwykle interesujące, to to, że ewidentnie jesteśmy teraz w momencie przełomowym i że albo ludzie oprzytomnieją, a politycy zrozumieją, jakie są konsekwencje ich decyzji i wypowiedzi, albo może zrobić się naprawdę niebezpiecznie. W wyniku bezmyślności władzy dzieją się straszne rzeczy i to nie jest sytuacja, którą można akceptować. Nasi bohaterowie mówią o tym, że jeszcze nie tak dawno, pięć czy dziesięć lat temu, mieli poczucie, że choć nie jest idealnie, zmiany idą w dobrym kierunku. Teraz obserwujemy moment cofania się w rozwoju.
Do kogo w takim razie kierowany jest zrobiony przez was film?
Niedługo po protestach w sieci pojawił się filmik Polish Stonewall wyprodukowany przez magazyn I-D, który ma formę czegoś w rodzaju teledysku i w moim odczuciu jest kierowany przede wszystkim do społeczności LGBT+. Nam zależało na zrobieniu czegoś, co byłoby przystępne także dla osób spoza mniejszości, które nie znają osobiście nikogo LGBT+ i dlatego kierują się uprzedzeniami wobec tej mniejszości. Chcieliśmy, żeby film nie był krzykliwy i newsowy, żeby nie był też manifestem, ale raczej, opowiadając osobiste historie, budował dialog z osobami, które mogą być uprzedzone. To projekt, który może być punktem wyjścia do rozmowy. Ktoś kiedyś powiedział, że kino nie zmienia świata, ale zmienia ludzi, którzy zmieniają świat. Nie mam złudzeń, że osoba o skrajnie prawicowych poglądach po obejrzeniu 7-Mego Sierpnia z dnia na dzień stanie się innym człowiekiem, ale ktoś, kto ma otwartą głowę, może dzięki filmowi wczuć się w pozycję osoby wykluczonej.
Jakie emocje są twoim zdaniem najbardziej obecne w filmie?
Mam wrażenie, że w filmie odczuwalna jest solidarność pomiędzy bohaterami. Przykładowo rozmawiamy o tym, czym jest dla nich tęczowa flaga. Jedna z bohaterek opowiada, że po wyjściu z aresztu, wracając do domu, zobaczyła tęczową flagę i mimo że przeżyła okropne rzeczy, poczuła, że nie jest sama, że jest ktoś, kto z nią solidaryzuje. Ta solidarność obecna w społeczności LGBT+, którą miałem szansę zaobserwować podczas produkcji, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Życzyłbym wszystkim Polakom tak silnej zdolności solidaryzowania się z innymi osobami. Wyczuwalna jest także determinacja wynikająca z przekonania, że miarka się przebrała. Dla przykładu, inna bohaterka mówiła wyraźnie, że nie da się miłymi, koncyliacyjnymi tekstami i zachowaniami poprawić sytuacji i że przyszedł czas, by twardo wyrazić swoją niezgodę na niesprawiedliwość.
Zastanawiam się, gdzie kręciliście materiał? Myślę o ograniczeniach wynikających z pandemii, które w tym przypadku może nie były takie najgorsze, bo to przymusowe „na zewnątrz” to przecież przestrzeń, gdzie dziś odbywa się negocjowanie naszych praw.
Zależało mi na umiejscowieniu bohaterów w przestrzeni miasta, przede wszystkim dlatego, że są z niej na co dzień wykluczani. Filmowo ciekawe jest skontrastowanie intymności rozmów z publicznym charakterem planów miejskich. Miasto jest twórczą scenografią, dzisiaj opustoszałą, co zresztą też ciekawie „zagrało” w filmie.
Czy temat filmu wpłynął na jego ostateczny kształt?
To mój debiut dokumentalny, więc szukałem dla siebie wyzwania, zależało mi na wymyśleniu odpowiedniej formuły dla tej historii, zrobieniu czegoś więcej niż „gadające głowy” czy zwykły reportaż przedstawiający zdarzenia. Po zmontowaniu wstępnej wersji okazało się jednak, że materiał już w takim kształcie bardzo dobrze się ogląda i wcale nie potrzeba wiele, aby go ulepszyć. Zrozumiałem, że moje ego i potrzeby twórcze są mniej ważne niż oszczędność formy, która pozwoli wybrzmieć historii. Nie chciałem zabiegami formalnymi zakryć szczerości i emocji bohaterów. Zresztą, bardzo cenię stary, dobry amerykański storytelling, w którym najważniejsza jest historia, a triki filmowe schodzą na dalszy plan. Podobnie jest z muzyką autorstwa Kasi Lins, która nie jest zbyt sentymentalna czy dramatyczna, nie narzuca emocji, ale tworzy przestrzeń dla indywidualnych reakcji.
Film dotyka doświadczeń trudnych i intymnych. Zastanawiam się, w jaki sposób wpłynęło to na atmosferę podczas pracy na planie, kiedy bohaterowie otwierali się w otoczeniu całej ekipy.
Doświadczenie pracy nad filmem było naprawdę fantastyczne i nie chodzi tylko o to, że osoby z ekipy to moi przyjaciele. KPH jako współproducentka filmu dała nam wolną rękę i swobodę twórczą. W trakcie produkcji spotykaliśmy się z bardzo pozytywnym odbiorem czy wręcz entuzjazmem. Bohaterowie też są zadowoleni i z filmu, i z pracy nad nim. Mówili nawet o terapeutycznym wymiarze pracy, przejściu swego rodzaju katharsis, bo mimo że opowiadając o doświadczeniach musieli w jakiś sposób przez nie ponownie przejść, to mieli szansę dopuścić do siebie emocje, które wcześniej odsuwali. Pod koniec pracy dziękowali za to doświadczenie, a także za proste i szczere opowiedzenie ich historii. Dla mnie to też był niesamowicie ważny, odmieniający projekt.
Homoerrata (K. Tomasik „Homobiografie” – wyd. 2 rozszerzone)
Co z dalszą dystrybucją filmu?
Jeszcze nie wiemy. Tak naprawdę dopiero teraz będzie moment, żeby zastanowić się, co dalej. Zależy nam na jak najszerszej dystrybucji, w mniejszych miejscowościach czy poza Polską. Szczerze mówiąc, nie jest dla mnie priorytetowa „kariera” tego projektu, aplikowanie o nagrody i udział w festiwalach. Zależało nam, żeby pokazać go jak najszybciej, bo temat jest nadal gorący. Poza tym jeżeli film może pomóc środowisku, najlepiej, aby nastąpiło to teraz.
___
7-My Sierpnia
Reżyseria: Michał Bolland, zdjęcia: Karol Łakomiec, montaż: Łukasz Junior Sawicki, muzyka: Kasia Lins, Karol Łakomiec, produkcja: Szymon Ziegler, KPH
Bohaterowie/bohaterki: Kajetan Łukomski, Kamila Kuryło, Krem, Julia Marczuk, Kalina, Sabina
Premiera: 5 grudnia 2020, Watch Docs (sekcja Nowe Filmy Polskie)
Projekt „Kultura w akcji” jest współfinansowany ze środków Miasta Krakowa.