Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Brak pytań (David Foster Wallace „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi”)

Recenzje /

To dopiero pierwsza pozycja Fostera Wallace’a przetłumaczona na język polski i można śmiało powiedzieć: lepiej późno niż wcale. Wreszcie postarano się o to, by zaznajomić naszych czytelników z amerykańskim autorem, który nie należy co prawda do pisarzy najłatwiejszych, ale ciężar jego dzieł to coś, z czym zdecydowanie warto się zmierzyć. Foster Wallace jak mało kto łączył chorobliwą wręcz wrażliwość z chłodnym, analitycznym stylem pisania. Ta wrażliwość doprowadziła do jego samobójczej śmierci w 2008 roku, ale wcześniej, wraz z mistrzowskim warsztatem, przyczyniła się do unieśmiertelnienia Davida jako jednego z najważniejszych twórców końca wieku. Tym bardziej więc nie można przegapić debiutu tego autora na polskich półkach.

Niewykluczone, że lektura ta zachęci do dalszego zgłębiania jego twórczości. A ma on na swoim koncie powieść, która uznawana jest za ostatnie wielkie dzieło dwudziestego wieku. Infinite Jest, o którym mowa, jest chyba najpełniejszym w historii literatury studium psychicznego uzależnienia. Nie ma co się zresztą dziwić, bo Foster Wallace medytuje tu nad wspomnianym problemem przez prawie 1100 (!) stron. Uzależnienie ma tu przeróżne twarze: występuje nie tylko w formie typowego fizycznego zniewolenia przez używki, ale też jako patologiczna potrzeba akceptacji, zżerająca zdrowie ambicja czy zwyczajne przyzwyczajenie do choroby i trwanie w marazmie. Bohaterami są tu więc nie tylko pensjonariusze ośrodka odwykowego, ale także uczniowie szkoły tenisowej, gdzie presja bycia najlepszym okazuje się przytłaczająca. Postacią, która spaja wszystkie wątki jest największy chyba u pisarza ekscentryk (a paru ich jest), James Incandenza – niegdyś utalentowany tenisista, potem twórca wspomnianej szkoły, oprócz tego reżyser filmów awangardowych, potworny alkoholik, ojciec rodziny i geniusz. To on jest autorem zaginionego filmu pod tytułem Infinite Jest, wokół którego osnuta jest ta historia. Oprócz dziwnych postaci mamy tu też sporo groteski i nawiązań do popkultury, a także wątków, które można by opatrzyć etykietą political- lub science-fiction. Nawet jak na tysiąc stron to sporo.

Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi to zbiór opowiadań powstałych już po Infinite Jest, przez co czuć tu jeszcze opętańczy klimat tamtego utworu. Jest to jednak pozycja dużo luźniejsza, o mniejszym ciężarze gatunkowym. No i przede wszystkim różnorodna, bo podobnie jak inny amerykański postmodernista, znakomity autor opowiadań Donald Barthelme, Foster Wallace dysponuje niezwykle szerokim wachlarzem krótkich form. Pokazują to szczególnie tytułowe wywiady, które są lejtmotywem tego zbioru. Choć tak naprawdę ciężko tu mówić o wywiadach sensu stricto, skoro za każdym razem czytamy wypowiedzi tylko jednego z rozmówców. Już same te monologi wskazują na to, że bohaterowie wylewający swoje lęki i neurozy pragną jedynie potwierdzenia swoich racji. To desperackie próby znalezienia nici porozumienia ze światem, przy jednoczesnej niechęci do wyjścia z utkanego wcześniej kokonu własnych o nim wyobrażeń. W prozie autora mnóstwo jest psychologicznych zawiłości, a problemy uczuciowe i społeczne traktuje on w sposób nieoczywisty. O tym, jak głęboko i wnikliwie potrafi zajrzeć w odmęty ludzkiej duszy, świadczy zawarte w tym zbiorze genialne opowiadanie Osoba w depresji. Beznamiętna narracja, na którą składają się długie, szczegółowe opisy lęków i nieudanych prób wyjścia do ludzi, a także potwornych niezręczności podczas sesji terapeutycznych, to przykład nieczęsto spotykanej brutalnej szczerości. Widać tu też najlepiej, jak Amerykanin posługuje się przypisem jako formą literacką. Infinite Jest pełne było długich przypisów, które często zawierały w sobie więcej treści niż tekst, do którego się odnosiły. W Osobie w depresji przypisy stanowią jeszcze jeden poziom opowieści – pozornie wprowadzają jedynie wątki poboczne, a tak naprawdę rzucają nowe światło na narrację podstawową.

Styl autora jest niewątpliwie dużo trudniejszy w odbiorze, niż ma to miejsce u współczesnych pupili krytyków, takich jak Jonathan Franzen (prywatnie przyjaźnił się przez wiele lat z Davidem) czy Zadie Smith. Owszem, łączy go z nimi zamiłowanie do groteski i bezkompromisowość w obnażaniu pustki współczesnego życia, ale sam styl pisania stawia go raczej obok radykalnych eksploratorów strumienia świadomości. To twardy modernizm w duchu Faulknera, Joyce’a czy Bernharda, gdzie na gęste ściany tekstu składają się zmieniające się narracje i trudne do uchwycenia czasoprzestrzenie. Foster Wallace, gdy tylko chce, potrafi też pisać w sposób całkowicie zdehumanizowany, abstrakcyjny wręcz, nie pozwalając przy tym na to, by czytelnik choć na moment przestał traktować na poważnie to, co czyta. Widać to szczególnie w opowiadaniu Na zawsze w górze, które jest alegorią wkraczania w etap dorastania, przedstawioną jako długotrwałe wchodzenie przez chłopca na trampolinę. Podobnie więc jak wielcy moderniści, Foster Wallace czyni z trywialnych, niczym się niewyróżniających wydarzeń dnia codziennego potężne, zastygłe w czasie, epickie narracje. Mnie osobiście opowiadanie to przypomina popartowe malarstwo Davida Hockneya, w którym równie dużo jest płaskiego banału, co tajemniczej, nadnaturalnej aury.

Autor również kiedy celuje w eksperymenty formalne jest w totalnej awangardzie. Znajdziemy tu typowe dla postmodernistów zabawy z czytelnikiem, jak na przykład Oktet, w którym autor najpierw tworzy narrację składającą się z pytań i odpowiedzi, tak podobną do przedostatniego rozdziału Ulissesa, by potem przejść w kierunku utworu autotematycznego. Jest to swoista parodia metateksualnych tekstów literackich, która sama jest tekstem metatekstualnym o… pisaniu tekstów metatekstualnych. Wiem, można się pogubić, ale zapewniam, że każdy literaturoznawca uśmiechnie się pod wąsem w trakcie lektury. A to dopiero przedsmak tego, co przeczytać można w opowiadaniach Datum Centurio i Tri-Stan: Wydałem Sissee Nar na pastwę Ecko. Pierwsze z nich ma formę artykułu na temat relacji damsko-męskich, tyle że napisanego z perspektywy odległej przyszłości. Dzięki temu wygląda jak notka z jakiejś futurystycznej encyklopedii, zupełnie w stylu apokryficznych tekstów Lema! Drugie natomiast, jak wskazuje już sam tytuł, jest psychodelicznym odjazdem, napisanym w języku będącym kolażem popkulturowych nawiązań, nowomowy japiszonów i narkotycznego freestyle’u. Niewyczerpana wyobraźnia stylistyczna i zaskakujące poczucie humoru, które są obecne w każdym zawartym tu tekście, sprawiają, że nawet wytrawni czytelnicy będą w trakcie lektury Krótkich wywiadów niejednokrotnie zaskoczeni.

 

David Foster Wallace

Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi

Tłum. Jolanta Kozak

Wydawnictwo W.A.B., 2015

Liczba stron: 416