Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Autostopem przez felieton

Artykuły /

Znacie Edwarda de Bono? To taki lekarz, filozof, wykładowca piszący książki… dużo książek. Opublikował już około 30 tytułów, w których obrazowo tłumaczy fenomen tak zwanego myślenia lateralnego oraz kreatywnego podejścia do życia, twórczości, wychowania dzieci, wyboru butów, współmałżonka i drogi kariery. Niech nie zwiedzie Was mój wątpliwy sarkazm, lektura jest naprawdę pasjonująca i warta uwagi. Przypomniała mi się ona w momencie, kiedy, spanikowana coraz bliższym terminem aktualizacji w Popmodernie, uświadomiłam sobie, że nie mam pomysłu na felieton ani pół – pustka w głowie. Pan Edward de Bono rozwiązuje takie sytuacje jak za dotknięciem magicznej różdżki i obficie sypie receptami mającymi przezwyciężyć marazm, jaki ogarnął wypłukany wiosennym przesileniem umysł, oraz dostarczyć inspiracji do tworzenia całkowicie świeżych pomysłów i narracji.

Myślenie lateralne, czyli myślenie równoległe, stawiane jest przez autora w opozycji do myślenia logicznego, przyczynowo-skutkowego, które tak dobrze znamy, lubimy i odruchowo stosujemy. De Bono przybliża jego tajniki na łamach kilku swoich publikacji, najszerzej bodaj w tej o kuszącym tytule: Myślenie lateralne. Idee na przekór schematom. Wiem, że przebieracie już niecierpliwie paluszkami u wszystkich kończyn, zastanawiając się, jak to działa. Myślenie lateralne, w bardzo dużym skrócie, oznacza spojrzenie na sytuację z zupełnie innej strony, niż nakazują nam dotychczasowe nawyki i schematy myślowe. Pięknie i zwięźle ujął to Paul Arden: whatever you think, think the opposite. Jego książka, o takim właśnie tytule, choć bardziej skupia się na opisaniu korzyści płynących z podejmowania złych, przekornych decyzji i ryzykownych przedsięwzięć, zahacza także o temat przełamywania kliszy myślowych. De Bono w swoich publikacjach przeciwstawia ciąg logicznych, zracjonalizowanych posunięć (stopniowo mających doprowadzić nas do określonego celu lub wyjścia z sytuacji) procesowi odwrotnemu – najpierw wymyślamy punkt dojścia, a później, niejako cofając się, odkrywamy działania, mogące nas do niego przybliżyć. Tym sposobem trafiamy na rozwiązania, które z pewnością ominęlibyśmy, podążając linearną, jednokierunkową ścieżką od A do Z – leżą one bowiem daleko poza utartą trasą. Bardziej obrazowo: zamiast kolejnych punktów na linii, mamy zbiór rozrzuconych kropek, łączymy je na setki różnych sposobów, odkrywając tym samym niecodzienne drogi i wyjścia.

Pytanie, jak ma nam to pomóc w kryzysie twórczym? Otóż de Bono opracował na podstawie teorii myślenia lateralnego kolejną teorię, mówiącą, iż kreatywności da się nauczyć. Czyż to nie świetna wiadomość? W bonusie dodał szereg ćwiczeń wpływających stymulująco na nasze siły twórcze i rozbijających schematy myślowe. Wśród nich znalazły się takie, jak chociażby technika sześciu myślowych kapeluszy, w której powiązał różne style myślenia z określonymi kolorami: biały to fakty, czerwony – emocje, czarny – pesymizm, żółty – podejście optymistyczne, zielony reprezentuje postawę twórczą, a niebieski proces kontrolowania i organizowania myślenia. Ubranie kolejno każdego z nich pozwala spojrzeć na problem czy przedmiot dyskusji z różnych perspektyw. Efektem tego automatycznego, celowo odrobinę sztucznego, przybierania różnych postaw są zazwyczaj nowe, zaskakujące konkluzje, które nigdy by się nie pojawiły, gdyby każdy uczestnik dyskusji bronił jedynie swoich racji. Z kolei technika odgrywania roli mówi o tym, iż pierwszym krokiem do stania się myślicielem jest przyjęcie postawy myślącej, dosłownie [sic!]. Patrz, pomniki starożytnych mędrców i filozofów w charakterystyczny sposób wspierających zadumane głowy. Pamiętajmy, iż de Bono ma wykształcenie medyczne, a w kręgu jego zainteresowań zawsze leżały zagadnienia zarówno psychologiczne, jak i neurologiczne, posiada więc podstawy, aby twierdzić, że wykonywanie pewnych określonych gestów lub czynności może wywołać w mózgu reakcje chemiczne, które z kolei wpłyną na uruchomienie myślenia. De Bono przekonuje: twoje myślenie podąży za wykonywanymi czynnościami, gra stanie się prawdą.

Osobiście szczególną sympatią obdarzyłam technikę polegającą na łączeniu przypadkowo wylosowanych słów i konstruowaniu z nich określonych całości na zasadzie skojarzeń. Powstałe w ten sposób historie de Bono proponuje wykorzystywać nie tylko w celu tworzenia felietonów do Popmoderny, opowiadań i scenariuszy kasowych superprodukcji, mogą one również inspirować twórcze rozwiązywanie problemów, formułowanie odpowiedzi na nurtujące nas wątpliwości, odsłaniać zupełnie nowe aspekty pewnych sytuacji. Wszystko zależy od tego, jakie pytanie postawimy sobie przed rozpoczęciem ćwiczenia.

To co, czas na eksperyment? Sięgam po pierwszą z brzegu książkę. Tak się składa, że jest to Autostopem przez galaktykę Douglasa Adamsa. Może być zabawnie. Spróbujmy stworzyć historię, która stanie się podstawą scenariusza kasowej superprodukcji. Losowanie numer jeden – strona 82, rozdział 11: odporna na działanie nieprawdopodobieństwa centrala dowodzenia „Serce ze Złota”, dalej – strona 131: uważam, że to nieeleganckie i trzeci strzał: bardzo pouczające – uznał Artur. Zanim podejmę próbę złożenia tego w całość, dodam, iż eksperyment został wykonany spontanicznie i bez oszustw, a nad losowaniem czuwała komisja kontroli gier i zakładów. No więc zaczynamy: „Artur, jako człowiek posiadający serce ze złota, był zazwyczaj odporny na nieeleganckie zachowania innych, mało więc prawdopodobna wydawała się sytuacja, w której, pouczany i zmuszany do absurdalnych działań przez centralę dowodzenia, straciłby cierpliwość. A jednak!”.

Mamy zatem bohatera oraz międzyplanetarne skojarzenie wynikające z tytułu książki. Piszmy zatem charakterystykę: „Artur to pracownik korporacji projektującej i produkującej części wykorzystywane w budowie statków kosmicznych, cichy, sumienny, atrakcyjny fizycznie. Jeden z lepszych specjalistów w swojej dziedzinie, jednak jako osoba całkowicie pozbawiona siły przebicia, nigdy nie zrobił oszałamiającej kariery. Zresztą, chyba nawet by nie chciał. Wystarcza mu, że zajmuje się tym, co naprawdę kocha. Współpracownicy traktują go z dystansem, lekką ironią, lecz także skrywanym podziwem dla jego nieprzeciętnej inteligencji i pasji. Hobby poza pracą: rozwiązywanie zadań z rachunku prawdopodobieństwa, ulubiony kolor: złoty. Pewnego dnia dowiaduje się, że jego najnowszy projekt, któremu poświęcił długie miesiące żmudnej pracy, dzieło życia, kulminacja jego geniuszu, został zablokowany przez centralę i niedopuszczony do produkcji bez podania przyczyny.”

Po tym wstępie mój ciąg myślowy nieco wyhamowuje, sięgam więc znowu do książki Adamsa i ponawiam losowanie, strona 27: Pan Prosser (który z rzecznikiem operatorów buldożerów dyskutował o tym, czy Artur Dent stanowi zagrożenie dla ich zdrowia psychicznego czy nie, i ile powinni za to dostać, gdyby się okazało, że tak) rozejrzał się. Ciąg dalszy historii: „kilka dni później Artur niespodziewanie dostaje wypowiedzenie z pracy, rzekoma przyczyna to jego pogarszający się stan zdrowia i zaburzenia psychiczne prowadzące w efekcie do aspołecznych zachowań stanowiących zagrożenie dla współpracowników. Trudno chyba o bardziej niedorzeczne wytłumaczenie. Niezdolny do buntu, jednak pełen ogromnego żalu i poczucia niesprawiedliwości, Artur opuszcza firmę. W drodze do pobliskiego baru, gdzie postanawia utopić smutki, niespodziewanie spotyka dziwacznego buldożera, który zdaje się poruszać samoistnie, bez udziału operatora. Artur zostaje ogłuszony i porwany przez maszynę. Ląduje skrępowany w ciemnym pomieszczeniu, gdzie czeka już na niego demoniczny Pan Prosser. Informuje on naszego bohatera, iż od tej pory może zapomnieć o dotychczasowym życiu – od teraz będzie rzecznikiem zupełnie nowej idei, która już wkrótce zawładnie światem. Artur rozgląda się po pomieszczeniu i dostrzega za sobą szeregi potężnych maszyn podobnych do tej, przez którą został porwany – to armia robotów-buldożerów.”

 

Dodajmy jeszcze jakieś szczegóły demonicznego planu Prossera. Losowanie, str. 41: nie ma powodu, by udawać aż tak wielkie zaskoczenie. Wszystkie projekty i instrukcje dotyczące wyburzenia były wywieszone przez pięćdziesiąt waszych lat w rejonowym urzędzie planowania na Alfie Centauri, mieliście więc mnóstwo czasu na złożenie formalnej skargi. Piszemy: „misterny plan Prossera, konsekwentnie przygotowywany od blisko pięćdziesięciu lat, wszedł właśnie w fazę realizacji. Nikt nie wiedział, że, jako brat współwłaściciela firmy zatrudniającej Artura, miał on dostęp do wszelkich prowadzonych przez nią badań i realizowanych projektów. Porwanie najlepszego pracownika stanowiło pierwszy krok w misji mającej na celu przejęcie władzy nad korporacją, która od tej pory, pod przykrywką dotychczasowej działalności, zacznie produkcję śmiercionośnych, obdarzonych sztuczną inteligencją żołnierzy-buldożerów. Zaskoczenie Artura rośnie coraz bardziej, w miarę przekazywania przez Prossera kolejnych instrukcji dotyczących jego szalonego planu: bohater ma zająć się sfinalizowaniem prac nad idealnym prototypem buldożera – śmiercionośnym robotem Alfa zdolnym jednym ciosem zburzyć budynek trzy razy większy od siebie”.

I tak dalej, i tak dalej… Zabawę można ciągnąć bez końca. Czujesz, że bohater powinien posiadać jakąś traumatyczną historię z dzieciństwa, która go ukształtowała? Otwierasz książkę na kolejnej stronie. Nie wiesz, jakie imię nadać czworonożnemu pupilowi Artura? Losujesz słowa, z nich pojedyncze sylaby, a następnie układasz je i przestawiasz aż do skutku. Proste, przyjemne, efektywne. Nie jest oczywiście tak, iż bez Autostopem przez Galaktykę i ćwiczeń Edwarda de Bono powyższa historia by nie powstała, chodzi raczej o uruchamianie myślenia koncepcyjnego za pomocą rozlicznych sztuczek, ponieważ, jak wiadomo, najtrudniej jest zacząć pisanie, a nasze mózgi zostały zaprojektowane tak, żeby były doskonale nietwórcze. Zostały zaprojektowane do tworzenia stałych wzorców w celu przyszłego ich wykorzystania w każdej możliwej sytuacji. Nic więc dziwnego, że potrzebujemy bodźców, które pomogą nam zrobić pierwszy krok w pracy koncepcyjnej. Przy okazji mogę Was zapewnić, iż powyższy ciąg myślowy opisujący historię Artura powstał zupełnie spontanicznie, w zasadzie od ręki. Podchwytując kolejne frazy i podążając za pojawiającymi się w związku z nimi skojarzeniami, można by spokojnie stworzyć cały scenariusz, poprawiać go, zmodyfikować, wywrócić do góry nogami, a następnie znów zacząć pisać od nowa.

Wertując powieść Adamsa w poszukiwaniu jeszcze kilku smakowitych fragmentów, docieram w końcu do ostatniej strony, po czym obracam książkę i spoglądam na jej tylną okładkę, gdzie widnieją cytaty wyjęte z różnych recenzji Autostopem przez galaktykę. Wśród nich znajduję taki oto: Każde słowo to prawdziwy klejnot… niepokoi mnie tylko kolejność, w jakiej zostały ustawione! – Terry Jones. Być może Douglas Adams w swojej pracy twórczej także korzystał z ćwiczeń Edwarda de Bono?

 

Aleksandra Świerk

(ur. 1983) – podczas studiów pisała i czytała (wiedza o kulturze, UJ), po studiach zabrała się za filmy (festiwale filmowe, warsztaty scenariuszowe, produkcja), obecnie głównie pisze, zazwyczaj o kulturze, czasem scenariuszowo, czasem publicystycznie, czasem nawet kreatywnie. Ulubiony cytat: cokolwiek myślisz, pomyśl na odwrót.