Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Poetycki rollercoaster (A. Wolny-Hamkało „Występy gościnne”)

Recenzje /

Perwersyjność Występów gościnnych – nowej propozycji poetyckiej Agnieszki Wolny-Hamkało – polega na zaserwowaniu czytelnikowi takiej dozy mocnych wrażeń, która przyprawia o zawroty głowy. W konstruowanym przez nią świecie poetyckim zwykła codzienność spotyka się z nadaktywnością rzeczy i zjawisk, tak intensywną, że prowadzącą do kakofonii bodźców i pomieszania zmysłów. Przez skrzące się od impulsów wiersze przepływają historie – całkiem uniwersalne, ale też przekonujące dzięki uwikłaniu w kontekst widzianej ostro współczesności – o relacji dwojga ludzi, w której nic nie jest „na pewno”, o ambiwalentnie doświadczanej kobiecości, o niesubordynacji wobec „dojrzałych” modeli zachowań. To wszystko nie byłoby jednak tak zajmujące, gdyby nie wspomniana oszałamiająca bystrość spojrzenia, mięsista metaforyka i świeżość wyobraźni poetyckiej. Wolny-Hamkało opisała śmierć tak, że ja nie wyobrażę jej już sobie inaczej.

Z oglądaniem świata u Wolny-Hamkało jest jak z okładką jej zbioru – bolą oczy. Właściwe zdjęcie musiało być większe, przedstawiać (chyba) spotkanie towarzyskie. Nie wiemy tego na pewno, bo fotografia jest absurdalnie rozciągnięta/przybliżona. Wykrojony z niej jakby losowo kadr pozwala dostrzec kolory i kształty pikseli układających się w nieco psychodeliczną mozaikę, ale nie zdradza całości kompozycji. Już w pierwszym wierszu zbioru mamy do czynienia z przeniesieniem graficznego zabiegu na sposób literackiego obrazowania – podmiot wodzi po zgromadzonym na przystanku tłumie rentgenowskim wzrokiem: Dwie nastolatki / patrzą na swoje krótkie cienie w to wczesnolistopadowe / ciepłe popołudnie. Jedna z nich właśnie dostaje okres. / To pierwszy raz, jest jej ciepło, trochę boli ją brzuch / (…) Pies na trzech łapach patrzy na brązowe ciastko, wie, / co jest w torbie chłopaka. Przez nos widzi / kanapki w plecakach, truskawkowe szminki, żółte / lekarstwo w butelce, zeszyt do matematyki (…) (*** [Na przystanku autobusowym…] – s. 5) i taki tryb postrzegania świata jest dla niego charakterystyczny. Jest to optyka wychodząca poza ograniczenia materialne, przestrzenne i czasowe. Bliska perspektywie boskiej, choć postrzegająca definitywnie ludzkie, prozaiczne sprawy. Zwykle zorientowana na to, co śmiertelne i upokarzająco cielesne: Kiedy się kochamy / widzę na balkonie parujące mięso (…). / A potem niech sobie będzie pokój, / który widać, że śmierdzi i czarna kiełbasa / w lodówkach piętrowych jak szpitale (Sprawcy – s. 6). Takie turpistyczne motywy pozostają jednak wtrętami, a nie są zasadą kompozycyjną, używane oszczędnie i z rozmysłem zasilają namacalną obrazowość tej poezji.

Wolny-Hamkało nie potrzebuje wielkich tematów ani stanów emocjonalnych, bo nie one odpowiadają za dynamikę jej wierszy. Tu energia wytwarza się w zwarciu elementów świata (a ptaki chcą to ciastko, pies / chce to ciastko i ludzie nagle rozpinają płaszcze***, s. 5), w bogactwie skojarzeń. Obrazowanie w Występach gościnnych jest poprowadzone tak, by intensywnie oddziaływało na zmysły, najlepiej wszystkie naraz. Odbiorcy towarzyszy stan odurzenia czy oszołomienia, gdy roztaczają się przed nim oniryczne wizje (biały dym wychyla się z ust jak rampa / i wiąże wstążkami liściaste powietrze maszyny do odstraszania lisów, s. 17). Wywiedzione z logiki sennych miraży (kilkukrotnie w zbiorze pojawiają się opisy snów „zrobionych z jakiejś Indonezji”), stają się logiką spojrzenia na codzienność. Ich odbiorcza namacalność znajduje motywację w swoistej koncepcji poezji jako potrzeby/praktyki somatycznej: To dlatego śniło mi się potem (wczoraj, dzisiaj), / że książka powstaje w zgłębieniu ręki, po drugiej stronie łokcia. / Potem było mi gorąco w tym zagłębieniu, jakby mi ktoś / tam przyłożył / ciepły kamień. Wyobrażenia stają się ciałem.

W ten sposób wiersze budują rzeczywistość niezależną od praw logiki i dorobku nauk empirycznych, a mimo to doświadczalną zmysłami i przez to niezwykle sugestywną. Podmiot mówi jak jest, tworzonej przez niego wizji świata i jego prawideł nie sposób zakwestionować. Rzeczywistość ma w takim ujęciu naturę językową, co jej jednak nie deprecjonuje, co więcej – podnosi rangę języka, jako narzędzia przekonującej kreacji świata. W tej przestrzeni zachodzą związki między zaskakująco odległymi dziedzinami: Pewnie są już w zoo młode ssaki. Albo chociaż / ultralekkie rowery w pobliżu. Albo chociaż nowe koncepcje człowieka. Bo idzie wiosna (wiosna, s. 11), a abstrakcyjne zjawiska zyskują niepodlegające dyskusji definicje: Śmierć to marzanna pod lodem / suchy fiolet futra i kuna w kurniku. / Cień, który prostuje skrzydło. (…) Jest w brudnej wodzie, / kąpie się po tobie (wahadełko – s. 28). Powyższy fragment pozostanie dla mnie jednym z piękniejszych i trafniejszych poetyckich określeń śmierci.

W tak wykoncypowanej rzeczywistości funkcjonują bohaterowie zbioru – zawieszeni między dojmującym poczuciem upływu czasu i wynikających stąd obowiązków, a możliwością niezobowiązującego „jedzenia na mrozie jabłek w aluminiowej folii” – i ograniczenia wszystkich swoich funkcji do tego właśnie działania. Zachodzące między nimi relacje układają się w opowieść o nieumiejętności dorastania, mimo że (nagle!) przeszłości jest więcej niż przyszłości. Tworzą kompulsywny związek, wynikły nie z odpowiedzialnej decyzji, ale z podlegania działaniu rozmaitych sił – zmysłowości, lęku przed samotnością, instynktu. To układ, w którym znajomość zapachu drugiej osoby starcza za całą charakterystykę: Wczoraj ten blady mężczyzna / wyprowadził się z mojego mieszkania. / Nie otwieram pokoju. Czasem w nocy / podchodzę pod drzwi: jest tam / jego zapach i jego tabletki (i wiersz o tym wie – s. 10). Nad dążeniem do zespolenia dominują zabiegi o utrzymanie autonomii. Skupia się na nich zwłaszcza kobieta, której biologia jest przeciw niej, a staje się kartą w rozgrywkach mężczyzny: Pocałował ją tak, jakby chciał aresztować – / dała mu byle jaką odpowiedź. / (…) Tak cudownie spóźniał się / okres i ciemność szła mu na rękę / ale nie przyszła (krótka historia cienia – s. 39). Na wskroś nowoczesny model relacji zakłada nieustanne dryfowanie, a jeśli zdarza się przybić do portu, to jest to port USB (i tylko facebook i google wiedziały cokolwiek / o jej miłościach i obsesjachkrótka historia cienia – s. 39). Oczywiście, dla równowagi pojawiają się też miłosne wyznania, dowody fascynacji drugą osobą – odciążone z patosu, będące raczej przebłyskiem, niż stałym, mocnym przekonaniem. Miłość (jeśli można użyć tego słowa) jest nieustannym oscylowaniem między tymi dwoma biegunami, nieracjonalną i złożoną z wielu determinant siłą, która wciąż przyciąga walczące o niezależność jednostki. Tu nic nie jest „aż nas śmierć nie rozłączy”, każdy dzień to rewizja otwierająca możliwość rozłąki. Z możliwości tej jednak bohaterowie nie korzystają. I jest to, podobnie jak zawarta w Występach gościnnych wizja śmierci, niezwykle przekonujące i uczciwe postawienie sprawy.

Agnieszka Wolny-Hamkało wypuściła swój nowy tom poetycki w wydawnictwie Igloo, które założyła wraz z mężem. Publikacji towarzyszył filmowy zwiastun, w którym poetka stoi na scenie tyłem do widowni (przyjmuje perspektywę widza), nieruchomo czekając, aż opadająca kurtyna oddzieli ją od głębi sceny i kulis. Opowiada się więc po stronie życia, żywych ludzi i codziennych wydarzeń, a nie kreacji artystycznych. Występy gościnne to poezja bliska, blisko ciała, niewikłająca się w akademickie rozważania odnośnie własnego statusu i językowego zapośredniczenia. Ona po prostu jest, jak pieczenie w zgięciu łokcia, jak puls w nadgarstku. To zarazem propozycja świeżej i niekonwencjonalnej, odurzającej bogactwem doznań, uczciwej i wnikliwej do bólu perspektywy spojrzenia na świat. Perspektywy, w której „sukienka jest różowa jak dziąsło”.

 

Agnieszka Wolny-Hamkało

Występy gościnne

Wydawnictwo Igloo 2014

Liczba stron: 45

Malwina Mus-Frosik

(ur. 1987) – doktor literaturoznawstwa związana z Wydziałem Polonistyki UJ. Zainteresowana związkami literatury z popkulturą – bada działalność Marcina Świetlickiego, chętnie zajmuje się krytyką literacką, okazjonalnie także muzyczną.