Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Instrukcje – odc. 5. Jak przygotować się do świąt Bożego Narodzenia za granicą?

Artykuły /

Święta zbliżają się wielkimi krokami (czy tego chcemy, czy nie), a więc prędzej czy później należy zacząć się do nich przygotowywać. A gdy wyrosło się już z okresu, kiedy to Gwiazdka kojarzy się wyłącznie z górą prezentów, gładko przechodzi się do kolejnego etapu, w którym największy nacisk kładzie się na załatwianie jedzenia. I o ile w Polsce jest z tym stosunkowo łatwo, to za granicą możemy natrafić na pewne przeszkody.

Przede wszystkim karp. Z tą lekko zalatującą dnem rybą jest w ogóle zabawnie, bo podobno zaraz po wojnie została uznana za jedno z podstawowych świątecznych dań tylko dlatego, że jest tania i łatwa w hodowli. To, że jest mnóstwo innych, smaczniejszych ryb, nikogo nie obchodzi, ma być karp i kropka. W 2004 roku, gdy Europę zalała pierwsza fala polskiej emigracji, było prosto. Co drugi rodak miał wędkę i z sadzawek w angielskich parkach znikać zaczęły dorodne, tłuściutkie sztuki, podobne do tych, jakie można spotkać w stawie w warszawskich Łazienkach. Teraz trzeba je zamawiać. Ale wystarczy wybrać się do polskiego sklepu (zawsze o wdzięcznej nazwie, typu: „Kubuś”, „Tradycja” albo „Polish Shop Kujawiak”) i zrobić buking. Ryba przychodzi oczyszczona i wyfiletowana. Tylko nie wiadomo skąd.

Odrobinę zachodu przysporzy też załatwienie kiszonej kapusty do pierogów. Po polowaniu na karpia będziesz już zaprawiony w bojach, będziesz miał nosa, będziesz trochę jak poszukiwacz wrażeń rozglądający się za dilerem. Kapusta to towar deficytowy, bo jest jej mało na rynku i chodzi tylko w półkilogramowych torbach, a wszyscy wiemy, że pół kilo kapusty to tyle co nic. W efekcie jest jej jeszcze mniej, a przy rosnącym wściekle popycie bardzo możliwe, że tuż przed świętami wytworzy się coś na kształt szarej strefy obrotu kiszoną kapustą. Przy odrobinie szczęścia uda ci się jeszcze zarobić.

A potem to już z górki: barszcz z kartonu, tortelloni z Lidla zamiast uszek, ciasta i pierniki kupne, śledzie z puszki, mandarynki, cola. I coś, bez czego nie ma polskich świąt, coś, co uda się znaleźć wszędzie, bez najmniejszych problemów i bez zbędnych trudów. Polska wódka.